Albert Nobbs (2011) – gdzie prowadzą nas marzenia?

„Co sprawia, że ludzie wiodą tak marną egzystencję?”. Pytanie to pada z ust jednego z bohaterów filmu – lekarza, który właśnie spogląda na kilka rzeczy znalezionych po śmierci Alberta Nobbsa w jego pokoju. Zaledwie kilka przedmiotów codziennego użytku, kapelusz, notes, zdjęcie matki. Nic więcej. Czy jednak sam bohater uznałby swoją egzystencję za marną? Faktem jest, że życie nie rozpieszczało Alberta Nobbsa, ale w tej szarej codzienności zawsze przyświecał mu cel. Los mógł się od niego odwrócić, jednak marzenie, które dodawało mu sił, było zawsze przy nim obecne. Marzenie z jednej strony piękne i dające siłę, z drugiej niebezpieczne i niszczycielskie. Może wszystkie marzenia na swój sposób takie właśnie są.
Albert Nobbs jest jednym z kelnerów w hotelu Morrison’s prowadzonym przez panią Baker. Na co dzień sumiennie wykonuje swoją pracę, a wszystko, co zarobi chowa pod deską w podłodze. Pieniądze starannie liczy, ponieważ potrzebna jest mu kwota 600 funtów, aby osiągnąć swój życiowy cel. Kiedy po raz pierwszy widzimy Alberta wykonującego rachunki, jest on już blisko magicznej kwoty. Schowek w podłodze to jednak nie jedyny sekret bohatera. I nie najważniejszy. Jest bowiem coś, czego musi strzec jeszcze pilniej, niż ciężko zarobionych pieniędzy, dlatego też informacja o tym, że przez jedną noc ma dzielić pokój z Hubertem Pagem – malarzem, który przyjechał, aby odświeżyć ściany hotelu, wywołuje w nim przerażenie. Spotkanie to okaże się mieć ogromny wpływ na życie bohatera i nieco zmodyfikuje jego marzenie, jakim dotychczas było posiadanie sklepu tytoniowego. Sklep nadal podstawą tego marzenia zostanie, ale Albert zapragnie czegoś jeszcze. Jego wyobraźnia, która tworzy żywe i szczegółowe projekcje realizacji wytyczonego celu, wzbogaci te obrazy o dodatkowy element, a elementem tym będzie pewna osoba. Historia Huberta przekona go, że nie jest skazany na samotność, mimo niełatwej sytuacji, w jakiej się znajduje, będąc tak naprawdę kobietą podającą się za mężczyznę. W momencie kiedy bohater zda sobie z tego sprawę, a jego marzenie dopełni Helen – młoda pokojówka pracująca w tym samym hotelu, to, co wcześniej było motywacją pchającą go do przodu i dającą realną szansę na odmianę losu, przerodzi się w oddalające go od celu zaślepienie.
Od momentu, kiedy Albert otwiera się na możliwość bycia z drugą osobą i swoje uczucia lokuje w Helen, obserwujemy jak świat wyobrażony zaczyna wpływać na świat rzeczywisty, w którym żyje. Bohater traci ostrożność i nie widzi żadnych sygnałów ostrzegawczych. Jest tak zatopiony w wizjach przyszłości oraz w szczegółowym planowaniu dalszych kroków, że nie zdaje sobie sprawy z tego, iż druga strona tych wizji nie podziela, a spotkania z nim traktuje jedynie jako możliwość zdobycia prezentów i polepszenia własnych warunków bytowych. Helen sprytnie manipuluje Albertem. Podczas wspólnych spacerów zachwyca się rzeczami, na które nie może sobie pozwolić, licząc na to, że dostanie je od zauroczonego nią mężczyzny. Już w momencie, kiedy po raz pierwszy widzimy ich razem, mamy przeczucie, że nie skończy się to dobrze, a bohaterowi przyjdzie słono zapłacić za przyjemność spędzania czasu z młodą pokojówką. I to nie tylko pod względem finansowym. W ostatecznym rozrachunku, cena będzie znacznie wyższa. W przeciwieństwie do widza, Albert zdaje się mieć jednak klapki na oczach. Klapki dociśnięte tak mocno, że nie przepuszczają one ani odrobiny światła, dzięki któremu mógłby ujrzeć rzeczywisty świat zewnętrzny, a jedynie dają mu szansę na zagłębianie się w sobie i karmienie światłem własnych pragnień. Sceny, które stanowią wizualizacje marzeń bohatera nakręcone są w sposób, który sprawia, że kontrastują z tymi przedstawiającymi rzeczywistość. Jest w nich coś niemal idyllicznego, nawet wtedy, kiedy widzimy jedynie salon, który zamierza dzielić z Helen w ich wspólnym mieszkaniu. Cechuje je pewna świetlistość oraz wrażenie bezpiecznej przestrzeni przepełnionej szczęściem i spokojem. I ten błogi wyraz twarzy, który przybiera bohater za każdym razem, gdy się tam przenosi. Siła tych wizji sprawia, że już po pierwszym spotkaniu Albert zaczyna szczegółowo planować budżet, zastanawiając się, jak długo będzie musiał zalecać się do dziewczyny oraz ile opakowań najdroższych czekoladek będzie zobowiązany w tym czasie kupić. Kiedy po raz pierwszy pokazuje Helen lokal, który zamierza nabyć i przekształcić w sklep tytoniowy, już snuje wizję przeprowadzki nad morze, która stałaby się możliwa, gdyby po latach sprzedali go po lepszej cenie. Jego myśli zaprząta również to, kiedy powinien wyznać dziewczynie, że jest kobietą. Analizując sytuację, stara się ocenić, czy lepszym rozwiązaniem będzie zrobić to przed ślubem, czy raczej po. W głowie Alberta ślub z Helen staje się faktem i nie ma on co do tego wielu wątpliwości. Jest ona koniecznym elementem układanki, nieodzownym składnikiem. Skoro w swojej wyobraźni ją tam osadził, należy jedynie wykonać pewne kroki, aby wizja przeobraziła się w rzeczywistość. Tak jakby powstały w głowie obraz miał siłę sprawczą. Ciężko stwierdzić, na ile Albert naprawdę darzy dziewczynę uczuciem i jak prawdziwe ono jest. Być może po prostu stara się znaleźć personifikację dla nowej idei, jaka się w nim narodziła – idei dzielenia z kimś życia i przyszłości, na kształt tego, co Hubert stworzył z Cathleen. Niedługo po śmierci żony Huberta, Albert udaje się do jego domu i w dość bezpośredni sposób wyznaje, że chciałby zająć jej miejsce. Widać tu dość desperacką próbę wydostania się z pustki własnej samotności i potrzebę kontaktu z drugim człowiekiem. A może przemawia przez niego również chęć wsparcia przyjaciela i czysta logika, która mówi, że dwie znajdujące się w podobnej sytuacji istoty mogłyby sobie wzajemnie pomóc. To racjonalne rozumowanie miesza się u Alberta z tendencją do ulegania mocy marzeń i wyobraźni, która staje się siłą napędową i pociąga za sobą pragmatyczne działania mające doprowadzić go do celu.
Jeśli chodzi o postać Helen, należy zaznaczyć, że nie jest ona bezwzględną manipulantką, która wykorzystuje Alberta z czysto materialistycznych pobudek. Początkowo nawet odmawia umówienia się z nim na spacer, ponieważ spotyka się z kimś innym – Joe Mackinsem, również zatrudnionym w hotelu. To jednak Joe zaszczepia w dziewczynie myśl, że naiwność i zainteresowanie jej osobą, które przejawia Nobbs, mogą wyjść na korzyść im obojgu. Joe również snuje plany na przyszłość, a jego celem jest wyrwanie się z Dublina i zamieszkanie w Ameryce. Bohater chce uciec przed swoją przeszłością, przed wspomnieniami o ojcu pijaku, przed wszystkim, czym był i, w konsekwencji, stać się kimś lepszym. Nie ma jednak nic przeciwko temu, aby osiągnąć to wykorzystując Alberta. Mackinsa widzimy po raz pierwszy, kiedy pracując w jednym z hoteli, przewraca się na śliskich, ośnieżonych schodach, na co jeden z gości reaguje oburzeniem i domaga się natychmiastowego zwolnienia niekompetentnego w jego oczach pracownika. Śmiał bowiem się wywrócić i upuścić walizki, co, o zgrozo, poskutkowało również ubrudzeniem butów przedstawiciela wyższych sfer. I tak z dnia na dzień, po dwóch latach pracy, Joe zostaje wyrzucony na bruk i musi znaleźć nowy sposób na przetrwanie. Życie bohaterów filmu, a przynajmniej tych pracujących jako służba hotelowa, tym właśnie jest. Każdy z nich szuka sposobu na to, żeby przetrwać w świecie pełnym niesprawiedliwości, klasowości i różnic społecznych (akcja rozgrywa się w XIX wieku). Dlatego, między innymi, główny bohater zdecydował się zamienić suknię na garnitur i stać się Albertem Nobbsem. Ciekawą kwestią jest to, że nie do końca udaje nam się stwierdzić na ile, będąc zarazem koniecznością, ta przybrana tożsamość przylgnęła do bohatera. Kiedy Hubert pyta go o prawdziwe imię, nadal przedstawia się jako Albert, natomiast w scenie, w której po długim czasie zakłada suknię i wybiera się w niej na spacer po plaży, widzimy na początku dużą dozę niepewności i skrępowania, która jednak z czasem zdaje się przeradzać w radość i poczucie wolności. Być może jednak to poczucie wolności jest raczej spowodowane myślą o tym, co ma nadejść, myślą o marzeniu, które niesie bohatera przez szarość wszystkich dni i samotne wieczory spędzane w małym hotelowym pokoju, gdzie za jedynego towarzysza ma sekret powołany przez niego do życia w momencie przyjęcia nowej tożsamości. We wspomnianej scenie na plaży, Albert, niesiony radością i chwilową beztroską, zaczyna biec. Bieg ten jednak kończy się upadkiem, a ten zdaje się budzić go z chwilowego zapomnienia. Przywodzi to na myśl sekret, który nigdy nie pozwala całkiem oderwać się od ziemi. Zawsze będzie balastem, a zrzucić go będzie można tylko na chwilę w krainie wyobraźni, nie w rzeczywistym życiu.
Albert nie stanowi tu jednak wyjątku. W filmie odnajdziemy co najmniej kilka historii, które składają się na obraz hotelu, w którym każdy coś ukrywa. Nie bez powodu doktor Holloran zdecyduje się na wyjazd do Anglii z pokojówką, z którą łączy go potajemny romans, oznajmiając, że ma już dość tajemnic, dla których, nawiasem mówiąc, XIX-wieczna moralność zdaje się tworzyć idealną przestrzeń do rozwoju. Warto tu zaznaczyć, że również w przeszłości tytułowego bohatera jest wiele niewiadomych. Urodzony jako dziecko z nieprawego łoża i wychowywany przez panią Nobbs, nie wie kim była jego matka, ani nawet jak miała na imię. Zajmująca się nim opiekunka zabrała ten sekret do grobu. Problem tożsamości Alberta nie opiera się więc jedynie na byciu kobietą, która pod wpływem różnych okoliczności życiowych, zaczęła podawać się za mężczyznę, chociaż to będzie stanowić sensację podchwyconą przez gazety po jego śmierci. Alberta nie będzie to już jednak interesować. Blada postać w czarnym garniturze, ułożona na kremowej pościeli, odchodzić będzie powoli i spokojnie. Wydawałoby się, że zupełnie sama, lecz gdy zajrzymy do głowy Nobbsa zobaczymy, że jest z nim jego niezmienny towarzysz. Wizja, marzenie, obraz wciąż jeszcze żywy, choć już gasnący. Jak sam bohater.