Zła strona człowieka w „Jądrze Ciemności” i „Czasie Apokalipsy”

Jak dużo człowiekowi udało się osiągnąć? Patrząc na jego wszystkie dokonania na przestrzeni wieków, trzeba powiedzieć że bardzo dużo. Przecież to co było fantazją jeszcze 200 lat temu, dziś jest codziennością, to co kiedyś herezją, dziś aksjomem, a to co teraz niewyobrażalne, będzie rzeczywistością. Właściwie ciężko wyznaczyć ostateczną granice ludzkich podbojów. Człowiek wie bardzo dużo, ale ciągle chce być mądrzejszy, cały czas szczyci się swoimi dokonaniami, ale szuka następnych wyzwań. Własną planetę poznał już bardzo dokładnie, więc teraz czas wykraczać poza Ziemię, szukać nowych inspiracji w rozległej przestrzeni kosmicznej i stawiać sobie nowe pytania, na które kiedyś uda się odpowiedzieć. Sięgamy coraz dalej i dalej, ale cały czas dręczy jedno pytanie, którego postęp techniczny nie zlikwidował, a jedynie przysłonił. Na ile człowiek poznał samego siebie? Oczywiście filozofia podjęła próby znalezienia idealnego sposobu na życie, ustalenia systemu wartości i chciała odpowiedzieć na szereg innych pytań dotyczących ludzkiej egzystencji. Wniosków pozostało bardzo dużo, ale charakteryzują się sporą rozbieżnością, a często są antagonizmami. Osobowość człowieka, to rzecz bardzo skomplikowana, niemożliwa do uniwersalnego zdefiniowania, która posiada zarówno jasną, jak i ciemną stronę. Próba jej poznania jest nadrzędnym problemem nie tylko traktatów filozoficznych, ale także wielu powieści, czy produkcji filmowych. I tak oto jedni poszerzali ludzkie osiągnięcia wyruszając w podróż na Mount Everest, a inni podejmowali się podróży do wnętrza człowieka. Tutaj z kolei, jedni poszli w stronę poszukiwania ludzkich ideałów i udowadniania jego dobroci, a drudzy postanowili przebyć drogę do najciemniejszej strony ludzkiej osobowości. Do samego jądra ciemności.
Joseph Conrad oparł swoją nowelę o wspomnienia z sześciomiesięcznego pobytu w Kongu Belgijskim. Pozwoliło mu to, na wytworzenie bardzo refleksyjnego, a zarazem realistycznego klimatu, bogato ozdobionego przez impresjonistyczne opisy otoczenia. Poznajemy kapitana Marlowa, który opowiada historię o wyprawie w głąb Afryki. Jej celem było dotarcie do zbuntowanego agenta kolonizatorów – Kurtza, którego zachowanie oraz metody działań bardzo niepokoją spółkę. Zadaniem głównego bohatera jest sprowadzenie go z powrotem do Europy. Z biegiem czasu, mordercza podróż której podjął się Marlow, przemienia się w przerażająca wizję współczesnego świata, jednak sprawcą panującego zła nie jest żadna transcedentalna siła, która dominuje nad ludźmi. Wcieleniem tego zła jest sam człowiek.
Autor bardzo dużo miejsca poświęca na przedstawienie sposobu, w jaki traktowani są rdzenni mieszkańcy Afryki przez kolonizatorów. Biali ludzie, niesieni idealistycznymi frazesami o rozpowszechnianiu postępu, są ukazani jako bezwzględni kaci i mordercy tubylców. Wyzyskują, biją, zabijają i zmuszają do pracy – bardzo cywilizowane zachowanie…
Krytyka dążeń kolonizatorskich to jeden z głównych problemów „Jądra Ciemności”. Trzeba podkreślić, że wszystkie opisy, które mówią o znęcaniu się nad Afrykańczykami, nie są apriorycznymi tezami, ale zostały oparte na przeżyciach Conrada. To z czym stykamy się w noweli jest prawdą, zniekształconą jedynie przez kunszt pisarski autora, który przez szereg metafor i porównań jeszcze dobitniej obrazuje okrucieństwo kolonizatorów. Czytając o ciężkiej pracy tubylców, odnajdujemy nawet aluzje do „Boskiej Komedii” Dantego, a mianowicie do opisu piekła. I patrząc na całość przedstawianego życia ubezwłasnowolnionych Murzynów, w tym odwołaniu do infernalnych kręgów nie ma żadnej przesady, czy hiperbolizacji.
Najważniejszą postacią noweli jest agent Kurtz. Na początku, opieramy się jedynie na informacjach ludzi, którzy mieli okazję się z nim spotkać. Wszystkie opinie są skrajne, dlatego Marlow ma wrażenie, że „…tam, w głębi, jest anioł lub diabeł.” Dla jednych Kurtz jest bogiem, dla innych „wysłannikiem postępu”, a dla spółki szaleńcem, który w okrutny sposób prezentuje swoją władzę. Patrząc na wszystkie czyny oraz słowa zbuntowanego agenta, nie mam wątpliwości, że jest człowiekiem, który zdaje sobie sprawę ze swojej siły i bez żadnych wyrzutów sumienia, przemocą, udowadnia ją. Przez tubylców jest traktowany jak wszechmocny demiurg, jego współpracownicy słuchając jego wywodów, popadają w somnambuliczny trans. Wszystko to świadczy o niespotykanej charyzmie Kurtza, pod której urokiem znajdzie się także Marlow. Trzeba jednak podkreślić, że despotyczny agent spółki jest w pełni świadomy zła, jakiego się dopuszcza. Mówią nam o tym jego ostatnie słowa. Można nazywać go tyranem, ale równocześnie należy przyznać, że nie próbuje usprawiedliwiać swoich czynów żadnymi ideałami. Jego postawa staje w opozycji do filmowego pułkownika Kilgora, który systematycznie potwierdza swoje szaleństwo, jednak uważa, że to wszystko jest konieczne w imię walki o wolność i obrony patriotyzmu.
Francis Ford Coppola oparł „Czas Apokalipsy” właśnie o dzieło Josepha Conrada. Akcja filmu toczy się podczas wojny w Wietnamie, w której biorą udział oddziały amerykańskie. Konflikt militarny w tym kraju stał się kanwą dla wielu produkcji filmowych, wystarczy wspomnieć „Łowcę Jeleni”, „Pluton”, czy „Full Metal Jacket”. Mimo tej monotematyki, każdy z filmów poruszający ten problem, odbijał się dużym echem wśród publiczności. Na pewno duży wpływ na taki stan rzeczy miał fakt, iż ogromna część społeczeństwa (nie tylko amerykańskiego) była zdecydowanie przeciwna poczynaniom rządu Stanów Zjednoczonych. Mimo wspomnianego podobieństwa, filmy te, są jednak na swój sposób różne. „Łowca Jeleni” skupia się na psychice żołnierzy, którzy przeżyli „wietnamskie piekło”, „Pluton” neguje ich ideały braterstwa, produkcja Kubricka dokładnie prezentuje proces dehumanizacji żołnierzy, natomiast „Czas Apokalipsy” jest głęboką, refleksyjną podróżą, w której znajdziemy wszystkie wyżej wymienione pierwiastki okrucieństwa wojny.
Główny bohater to pułkownik Willard, który jest odpowiednikiem książkowego Marlowa. Podobnie jak on, na zlecenie rządu musi odbyć długą podróż, aby dostrzec do zbuntowanego pułkownika Kurtza i położyć kres jego despotycznym rządom. Jak widać, film mocno odbiega od zarysu fabularnego w noweli. Decyzja reżysera okazała się dobrym posunięciem, ponieważ w ten sposób, przesłanie nabrało bardziej współczesnego wymiaru.
Na początku seansu słyszymy utwór „The End” zespołu The Doors, który doskonale uzupełnia się z obrazem wojny. Patrząc na słowa piosenki, a także na fakt iż została umieszczona na samym początku, można dojść do wniosku, że tytułowy czas apokalipsy już od dawna trwa. Nie będziemy świadkami narodzenia czy narastania wszelkich form zła, a jedynie obserwatorami jego aktywacji. Każdy człowiek od zawsze nosi w sobie zło, a wojna jest jedynie jednym ze zjawisk, które te najdziksze i najstraszniejsze cechy ludzkiej osobowości uwalnia. Gdy w grę wchodzi walka o przetrwanie, dążenie do zwycięstwa, próba przeżycia, to okazuje się, że wizerunek człowieka daleko odbiega od kartezjańskiego „cogito ergo sum”. Zresztą w „Jądrze Ciemności” znajdujemy fragment, w którym przekonujemy się, że ludzie cywilizowani zdają sobie sprawę z ich atawizmu i najdzikszych popędów, jednak przyznanie się do tego faktu, chociażby przed samym sobą, okazuje się rzeczą zbyt trudną. Wydarzenia przedstawione w filmie, których świadkami jest Willard, tą animalizującą teorie tylko potwierdzają. Widać to choćby w zachowaniu żołnierzy podczas występu striptizerek, po obejrzeniu którego można by w całości zgodzić się z panseksualizmem, prezentowanym przez Freuda w jego pracach.
Bestialską moc wojny, która doszczętnie wyniszcza ludzką psychikę, widać już przy przedstawieniu głównego bohatera. Poznajemy go jako osobę doświadczoną złem wojny, a wpływ tych wydarzeń widać w jego anormalnym zachowaniu. Szczepański pisał o takich ludziach „zarażeni śmiercią”. Właśnie to określenie doskonale definiuje stan emocjonalny wszystkich, którzy widzieli okrucieństwo jakie pociąga za sobą konflikt zbrojny. Zachowanie Kucharza po ataku tygrysa, także jest dowodem na systematycznie narastającą depresję w umysłach bohaterów. Ucieczka przed tymi przeżyciami właściwie graniczy z cudem, a na dodatek w znaczącym stopniu determinują one całe życie żołnierzy po wojnie (dokładnie widać to w „Łowcy Jeleni”), co jeszcze mocniej pogłębia dramaturgię ich egzystencji.
Zasadnicza różnica pomiędzy książką, a ekranizacją tkwi w zachowaniu Willarda wobec Kurtza. W „Czasie Apokalipsy”, wysłannik rządu zabija zbuntowanego pułkownika, a u Conrada, agent spółki umiera z powodu choroby. Kurtz doskonale zdaje sobie sprawę, z czyjego polecenia oraz w jakim celu przybył Willard, dlatego oznajmia mu, że może go zabić, jednak zabrania osądzania czynów, których się dopuścił. Śmierć jest dla niego wyzwoleniem ze świata przepełnionego złem, którego zresztą sam jest częścią. Swoimi wywodami, Kurtz bardzo mocno wpływa na Willarda. W swoich słowach mocno deprecjonuje sens działań amerykańskiego rządu, a wręcz sprowadza go do absurdu, co uwidacznia się w słowach: „Uczymy młodych mężczyzn spuszczać ogień na ludzi, a ich dowódcy zabraniają im pisać „kurwa” na samolotach, ponieważ jest to… niemoralne”. Prawdopodobnie Willard, po wysłuchaniu jego teorii zaczął, się z nimi zgadzać, ale przecież sam działał z ramienia wyśmianego rządu. Możliwe że właśnie dlatego, poprzez zbrodnię której się dopuścił, chciał uwolnić się od słów Kurtza. W „Jądrze Ciemności”, agent pośmiertnie tryumfuje, więc można stwierdzić, że w produkcji Coppoli jest tak samo. Koniec życia Kurtza, wcale nie jest końcem jego poglądów, słów, a także nie zaprzestaje okrucieństwa, którego bezgranicznie się dopuszczał, ponieważ zawsze znajdzie się ktoś, kto będzie prezentował taką postawę jak pułkownik, a nawet jeszcze bardziej przerażającą.
Tę tezę można poprzeć kluczowym cytatem z „Dżumy” Alberta Camus: „Bakcyl dżumy nigdy nie umiera”. W końcu od wojny Wietnamie minęło ponad 30 lat, od czasu, w którym rozgrywa się akcja noweli cały wiek, a patrząc na zło które widzimy we współczesnym świecie łatwo dostrzec, że wciąż pozostaje takie samo.