Nocne rozmowy znad scenariusza: Amelia

Uwielbiam oglądać twarze innych ludzi.
Lubię znajdować szczegóły, których inni nie widzą
Z drugiej strony nie lubię gdy w starych filmach amerykańskich
Facet kierując nie patrzy na drogę.
Amelia nie ma faceta swego życia.
Próbowała raz czy dwa lecz rezultaty były niezadowalające.
Lubi jednak maleńkie przyjemności: zanurzanie ręki w worek z ziarnem,
Łamanie łyżeczką skorupki w przypalonej śmietance
I na koniec puszczanie kaczek na wodzie.
Ocky: Kim jest Amelia?
Ove: Amelia jest chyba tą ciepłą i silną stroną każdej kobiety, którą te chciały by uzewnętrznić u siebie. Jakąś tęsknotą do delikatności i zdecydowania, a jednocześnie rzeczywistą osobą, która podejmuje prawdziwe decyzje w prawdziwym świecie, no może trochę baśniowym (scena z rozmawiającymi portretami). Jest taką kobietą którą każde z nas, czy to kobieta czy mężczyzna, chciało by spotkać na drodze. Chcielibyśmy, aby to ona znalazła nasz zgubiony portfel, czy pomogła wnieść zakupy do domu. Jak na razie ja takiej w siebie nie spotkałem. Niestety.
Ocky: Mnie wydaje się taką trochę zagubioną dziewczynką w zbyt dorosłym ciele. Z zupełnie nie tej bajki. Która wiele rzeczy już rozumie, dzięki swojej bardzo silnej wrażliwości, a przy tym inne, np seksualność są dla niej totalne obce. Ja akurat takie kobiety widywałam, przeważnie pod powłoczką tej delikatności i optymizmu chowały w sobie jakąś ciemną stronę. Czy Amelia taką ma? Bo chociaż cały film jest tak niezwykle ciepły i radosny, zresztą wszystko, od kolorów po muzykę, o tym świadczy, to sama Amelia szczęśliwa nie jest. Chociaż, w przeciwieństwie do większości bohaterów, jakich obok niej spotkamy, wie, co w życiu naprawdę ważne.
Ove: Mi Amelia rozświetlała każdy kadr tego filmu. Wiem, że to zdjęcia, filtry, oświetlenie, ale w samej konstrukcji tej postaci jest coś ciepłego, nierzeczywistego a jednocześnie realnego. Właśnie jak napisałaś, ona wie co jest w życiu ważne, a jednocześnie chce walczyć, na swoich zasadach, ale w tym wypadku to nie takie ważne, na czyich gra się toczy, ale że w ogóle ktoś chce pojąć tą walkę. Amelia szczęśliwa jest na końcu, gdy już jedzie sobie na tym motorowerze po pięknym Paryżu, tak, wtedy jest szczęśliwa, spełniona. Wcześniej nie. Ona szuka tego szczęśliwa, dochodzi do niego, powoli, mozolnie, z przestojami, ale widzi jego promyk i do niego dąży. To cholernie pocieszające, że ona realizuje to, na co mi czasem brak odwagi. I chyba nie tylko mi. Nam w ogóle.
Ocky: Amelia bardzo konsekwentnie realizuje pewien postawiony sobie cel: przynosić ludziom szczęście. Ale nie chodzi tu o jakiś wielki heroizm czy poświęcenie. Nie. Nasz błąd polega właśnie na tym, ze nie umiemy dostrzec, jak ważne są takie małe, pozornie błahe sprawy, jak pudełko pełne wspomnień z dzieciństwa. Ona to wie. Jej nie trzeba tego tłumaczyć. Skoro to widzi, jako jedna z niewielu, to zaczyna to nieść innym. Podoba mi się scena, kiedy łapie pod rękę niewidomego i w zastraszającym tempie zaczyna opowiadać mu wszystko, co dzieje się dookoła. Taki sygnał, ze solidarność, życzliwość i miłość bliźniego to nie tylko puste hasła. Zresztą tą myśl doskonale wyczuli autorzy zdjęć. Zauważ, jak często skupiają swoją uwagę właśnie na takich niby nic nie znaczących detalach, jak je mitologizują. Tak samo robi zresztą lektor. Amelia wysyła w świat tyle ciepła i radości, że prędzej czy później musi ono do niej wrócić
Ove: Oczywiście, masz rację. Jednocześnie realizując postulat braterstwa, solidarności robi pierwszy krok ku własnemu szczęściu. Chociażby mój ulubiony motyw z filmu ‘wędrujący krasnal’. Amelia pomagając ojcu ‘wyjść na świat’ dokonuje jakiegoś rozliczenia z przeszłością (chociaż brzmi to aż nazbyt patetycznie), ojciec nigdy nie okazywał jej uczuć w cielesny, fizyczny sposób i w pewnym sensie oddalili się od siebie. Amelia pomagając innym, układa coś na kształt układanki, mozaiki własnego szczęścia. Kiedy ją ukończy, pomoże wszystkim wokół niej, z puzzli ułoży się jej szczęście. Amelia wcale nie musi zwojować od razu całego świata, nie musi jechać do Kambodży i pomagać biednym dzieciom. Ma swoje podwórko i jeśli pomoże ludziom, którzy je z nią dzielą zrobi swoją część zadania jakie ma w stosunku do świata, do ludzi. Jeżeli pomoże poniżanemu sprzedawcy, uwięzionej w przeszłości gospodyni domu, uczyni ten świat lepszym. Nie zawsze się uda (jak w przypadku hipochondryczki i natrętnego kochanka), ale to nie ma znaczenia. Amelia da z siebie to, co najlepsze w swoim świecie, my powinniśmy realizować to samo w naszym. Czy Amelia jest Joanną D’Arc walcząca o wolność (w miłości), Safoną czy Kopciuszkiem XXI w.? Myślę, ze wszystkim po trochu. Jest jednocześnie silna i słaba jednocześnie, łatwo popada w przesadę i się zniechęca (jej wersja wydarzeń kiedy Nino spóźnia się do kawiarni lub Stalin mówiący, ze ‘każdy ma prawo zmarnować sobie życie’), a jednocześnie znajduje szczęście w najprostszych rzeczach. Czeka na księcia, ale i sama go szuka.
Ocky: Hm, to chyba właśnie jej słabość i kruchość staje się jej największą siłą. Zmienianie świata trzeba zacząć od własnego podwórka, inaczej to nie ma sensu i realnych szans na powodzenie. A skoro już przywołałeś krasnala, to wydaje mi się, że jego rola leży gdzie indziej. Amelia kocha ojca, nie musi tego nikomu udowadniać. Z pewnością ojciec kocha ją. Ale z jakiegoś powodu zamknął się w bardzo szczelnej skorupie własnych czterech ścian. Brakuje mu siłę, tej pasji życia, żeby realizować swoje marzenia. Uwielbiał krasnala, ale pozwolił schować go przed światem i raczej nie bardzo protestował. Tak samo łatwo zrezygnował z realizacji własnych planów. Dlaczego? No właśnie. Amelia pcha go do przodu. Pokazuje, że życie jest za krótkie, żeby czekać. Że jeśli czegoś chcesz, to nic cię nie powstrzyma. Nie ma rzeczy niemożliwych. I on w to w końcu uwierzy. Co do księcia, to nie do końca się zgodzę. Nie wiem, czy właśnie jego szuka. Może przez jakiś czas tak. Ale chyba gdzieś w między czasie zaczyna dochodzić do tego, że książąt nie ma. Że być będzie umiała tylko z kimś takim samym jak ona. Z niepoprawnym marzycielem, trochę szalonym, trochę szlachetnym,
Ove: Wędrujący krasnal to trochę jak kot Behemot z ‘Mistrza i Małgorzaty’, coś tak nierealnego i groteskowego, że aż zmusza nas do refleksji. ‘Skoro krasnal może, to dlaczego ja nie miałbym spróbować’. Krasnal może uosabiać jakąś statyczność, przywiązanie do bytności w jednym, ściśle określonym miejscu, które przejawia ojciec Amelii. Córka, wysyłając ulubieńca ojca, jakiś symbol jego wnętrza, w wycieczkę jest inicjatorką jego prawdziwego wyjazdu, wydeptuje ścieżkę dla szczęścia. Czasem bowiem musi zdarzyć się coś aż tak niecodziennego jak ‘samoczynna’ podróż figurki dookoła świata, abyśmy ruszyli nasze szacowne pupy dalej niż do kuchni po ciasto. Ja czytałem pomysł ‘krasnala’ został zaczerpnięty z życia i może dlatego tak bardzo go lubię.
Dlaczego tak łatwo rezygnujemy z naszych własnych planów? Może z wygody? Nie musimy przeć do przodu, pozostajemy w związku ze statycznym, dobrze znanym nam światem. Może boimy się zderzenia ze światem, w którym o swoje trzeba walczyć, nie zaraz przy pomocy armaty. Czasem dobrym słowem, pomocą niewidomemu panu. Amelię stać na takie prozaiczne gesty. A może boimy się, ze nie będziemy potrafili ustawić szczęścia w naszym życiu?
Topos ‘księcia z bajki’ doskonale wyśmiewa ‘Shrek 2’. Nie miałem na myśli księcia z jakieś określonej bajki, ‘Kopciuszka’ czy ‘Księżniczki Łabędzi’, lecz z bajki jaką w pewnym sensie jest nasze życie, życie Amelii. Takiego księcia przyjmuje się z tym z czy przychodzi a nie dostosowujemy go do naszego szablonu z dzieciństwa. Amelia to rozumie, Nino jest jej księciem, ona jego księżniczką. Realizują to w świecie, w którym trzeba pozwolić sobie na odrobinę baśniowej magii. Ta bajka należy do nich. Wytaczają nowe ścieżki.
Ocky: Chyba trochę za bardzo pojechałeś z tym Behemotem. Behemot był figlarny, czasem te jego figle zresztą miewały mało zabawne konsekwencje. Krasnal uśmiecha się do ludzi, ale nie będzie się z nich śmiał. Krasnal tylko pokazuje, że można. Ja tu nie widzę groteski. A co do rezygnacji: tak, zdecydowanie z wygody, żeby nie martwić się o konsekwencje, nie męczyć, nie walczyć o prawo do życia własnym życiem. Amelia otwiera ludziom oczy. Otwiera tak szeroko, wciela w życie hasła Desideraty. Oglądając ten film wiesz, że świat wcale nie jest zawsze tak piękny, że nie zawsze świeci słońce, ze czasem trzeba się zmierzyć ze światem, ale co z tego. To wszystko nie ważne. Ona jest nie z tej bajki i pewnie nie raz bardzo boleśnie to odczuwała. Zbyt mocno czuje i współczuje. Świat, jaki pokazuje się w wiadomościach, choć jest też jej światem, bardzo ją krzywdzi. Nigdy nie poczuje się w nim dobrze, bo kieruje się on zupełnie innymi wartościami. Los czy opatrzność, nieważne jak to nazwiesz czuwa nad nią i zsyła jej trochę słońca, pewne rzeczy ułatwia, delikatnie pcha do przodu.
Ove: Behemot jednak uzmysławia Ci, każdemu czytelnikowi, absurd całej sytuacji, panującej w Moskwie, szerzej – w świecie. Krasnal podobnie, ale robi to w mniejszym zakresie- zakresie Raphaëla Poulaina. Efekt jest podobny, śmiejesz się, ale i zastanawiasz nad całą sytuacją, analizujesz ją. Behemot i krasnal pełnią funkcję katalizatora myślenia. Wiele osób krytykowało ‘Magnolię’ za natrętny symbolizm ‘deszczu żab’. Ale właśnie o to chodziło, dzieje się coś zupełnie nierealnego, co ma nam przekazać jakieś wartości, w przypadku „Magnolii’: ‘ludzie opamiętajcie się’. Jest w tym jakaś łopatologia, ale cel zostaje osiągnięty. W „Amelii’ krasnal mówi: ‘rusz się chłopie, życie nie da ci niczego na tacy, ale jak wyjdziesz za próg kto wie gdzie cię nogi poniosą!’. I to jest ważne, aby realizować samego siebie nie krzywdząc innych, nie iść w zaparte ze słowami ‘ja, moje, dla mnie’.
Ocky: Hm, dla mnie jednak różnica jest dość mocno wyczuwalna. Ok, obaj coś uzmysławiają. Ale w pewnym sensie Behemot robi to bardziej agresywnie, a krasnal z takim serdecznym uśmiechem klepie cię po ramieniu i zachęca do przodu. O wiele spokojniej
Ove: Ale i kaliber oby sytuacji jest inny. Ja wskazałem tylko analogię. Zresztą tych znajdziemy mnóstwo. Każda postać na swojej scenie robi co do niej należy
Ocky: Hm, tak, tam jest bardzo duża harmonia. To wszystko zgrywa się w jeden mechanizm
Ove: Gdzieś przeczytałem, że 'Podwójne życie Weroniki’ było w pewnym stopniu inspiracją dla filmu Jeuneta.
Ocky: Zresztą można by było stworzyć tam taką scenę trochę jak z reklamy Ikei. Amelia, która robi jeden bardzo mały ruch. A potem kaskadowo całe jej otoczenie i świat zmienia się w konsekwencji tego ruchu. Zresztą w zasadzie tak właśnie było.
Ove: Coś a’la domino? Reakcja łańcuchowa? Tylko właśnie najtrudniej jest popchnąć ten pierwszy element
Ocky: Nie, najtrudniej sobie uświadomić, że to wcale nie jest trudne. I właśnie na tym polega niezwykłość Amelii. Bo ona to wie. Że to tak naprawdę bardzo łatwe.
Ove: A tu właśnie mnie przebiłaś i bardzo dobrze! Bo masz absolutną rację. Może za często liczymy, że ktoś zrobi to za nas
Ocky: To zdecydowanie. Poza tym sami narzucamy sobie ograniczenia, zupełnie absurdalne. Zastanawiamy się, co powiedzą sąsiedzi, szef w pracy, kto nam podleje kwiatki, jak nas nie będzie i w efekcie kapitulujemy przed startem.
Ove: I nie prowadzi to nas do nikąd. Amelia odkrywa szczęście, zaznaje spełnienia i nie jest to kiczowate czy naciągane jak w filmach made in USA. Szczęście nie zawsze musi być naznaczone kiczem.
Ocky: Nie umiemy się cieszyć, wietrzymy podstęp, gdy ktoś zupełnie obcy chce nam pomóc, gdy się uśmiechnie, pozdrowi na ulicy, czy podejdzie tylko po to, żeby powiedzieć, jak piękne mamy oczy. Szukając wielkich spraw gubimy gdzieś małe
Ove: A może zazdrościmy Amelii, jej odwagi, determinacji i właśnie tego, że jej się udaje? Dlatego niektórzy piszą ‘to tylko bajka dla dzieci’? Bo przecież „Amelia” ma także sporą liczbę przeciwników. Zresztą żadnego Oscara nie zdobyła. Czy ‘Ziemia niczyja’ rzeczywiście była w ogólnym rozrachunku lepsza? Dlaczego film nie do końca przekonał tych za Oceanem?
Ocky: Jakie to ma w ogóle znaczenie? Co znaczy lepsza/gorsza? Amelii nie możesz zrozumieć, ją możesz co najwyżej poczuć. Wejść z nią w pewien intymny kontakt. Jeśli tego kontaktu nie będzie, to sens tego filmu gdzieś ci ucieknie. I wtedy rzeczywiście potraktujesz to jak bajkę. Ja tego tak nie widzę. Patrząc naokoło widzę świat tak, jak widzi to ona, w tych samych kolorach i zapachach, w tych samych drobnych gestach, z tym samym wracającym do Ciebie dobrem
Ove: Moim zdaniem to ma znaczenie, ‘Amelia’ i ‘Ziemia niczyja’ to konfrontacja zupełnie dwóch różnych światów i stanowisk do życia, człowieka, istnienia. Ale analizując ten problem byśmy zbyt daleko zaszli, może zostawmy to na następną rozmowę. Dla mnie przygoda z ‘Amelią’ to cos na kształt sytuacji kiedy zmęczony wracam do domu a ona tu na mnie czeka i mówi ‘chodź ze mną. Pokaże Ci jak możesz żyć. Tak, Ty również, nie kręć głową. Ja Ci tylko to pokażę, sam zadecydujesz co robić’.
Ocky: I jeszcze mrugnie do Ciebie ze zdjęcia na okładce płyty
Ove: Pokaże świat w czerwieni i zieleni i powie 'zrób tak w siebie’. Amelia jest naszym przyjacielem, nauczycielem i towarzyszem, tak na dłużej niż jeden seans.
Ocky: Dla mnie ona jest tylko momentem, chwilą. Zatrzymujesz na dłużej pamięć o niej, ale jej samej pozwolisz odejść
Ove: Poza tym, Amelia nie ulepsza świata na siłę, nie udaje że coś jest inne niż w rzeczywistości, tak więc ja akceptuję jej świat jak prawdziwy, troszkę inny niż mój własny, ale prawdziwy. Ze mnie nie uleciała szybko, dwa tygodnie po seansie jak widziałem fasolę chciałem zanużyć w niej rękę. To coś więcej niż tylko ulotna pomięć o jakiś filmie
Ocky: Jej świat jest bardzo naturalny, w jej pokoju nie ma komputera, nie korzysta z Internetu, nie ma komórki. Przez to jest o wiele prawdziwsza. A to, o czym mówisz, to ja dalej nazwałabym pamięcią o… Bo ona nie będzie się rozwijać wraz z Tobą, nie pokaże Ci czegoś jeszcze, możesz co najwyżej jeszcze raz podejść do tej samej lekcji.
Ove: Ale wyciągnąć zupełnie nowe wnioski, nawet bez ponownego seansu. Jakiej cechy w Amelii nie lubisz, nie akceptujesz??
Ocky: Ciężko powiedzieć. Bo jej naiwność i niewinność są urocze, ale na dłuższą metę trochę irytujące
Ove: Na szczęście film trwa tylko dwie godziny, ja nie zdążyłem się nią nawet do końca nacieszyć. Myślisz, że kto najbardziej budował Amelię w filmie, kto był jej dobrym duchem?? Moim zdaniem malarz.
Ocky: Amelia jest konglomeratem bardzo wielu napotkanych po drodze ludzi, bardzo wielu cech, bardzo wielu obserwowanych zdarzeń. To taka gąbka
Ove: Malarz jednak chyba dał jej najmądrzejsze rady, taka piękna synteza, świeżość Amelii potrzebowała mimo wszystko życiowego doświadczenia malarza. Ta wiedzę, która dzięki niemu zdobyła przekazała nam, ale i innym postaciom w filmie. Dzięki temu staruszkowi i jego obrazowi bohaterka wiele zrozumiała.
Ocky: Przede wszystkim ona miała to w sobie. Musiała to tylko odkryć, a to nigdy nie odbywa się w ułamku sekundy. Malarza zakwalifikowałabym jeszcze do szuflady pt „Punkt zapalny”
Ove: Ale bardzo istotny. A teraz trochę z innej beczki, Twoja ulubiona scena z Amelią??
Nie licząc tej z niewidomym. Ja lubię tą, w której Amelia robi ciasto a w rogu widzimy jak wyobraża samie zakradającego się Nino, zamiast niego wchodzi jednak kot. W tej scenie jest wszystko: muzyka, zdjęcia, urok ale i smutek
Ocky: Oj… ciężko powiedzieć. Poza niewidomym, chyba nie mam jakiejś szczególnie ulubionej. Lubię ten film, ale to nie jest tak silne przywiązanie jak odśpiewanie Marsylianki w Casablance, czy podarowany oset w Bravehearcie. Amelia rozjaśnia i wywołuje naturalny uśmiech, ale nie jest filmem życia
Ove: Komu byś nie poleciła 'Amelii’?
Ocky: Cynikom, zbyt mało wrażliwości.
Ove: I może osobom które nie potrafią przyjąć pewnych rzeczy z przymrużeniem oka, a może 'Amelia’ ich tego nauczy? Każdego uczy czegoś innego.
Dyskutowali: Anna 'Ocky’ Muzyka vs. Czarek 'Ovë’ Czartoryjski
To nieprawdopodobne co mi się dziś przydarzyło.
To chyba był mój anioł stróż.
Tak jakby budka mnie wołała, dzwoniła i dzwoniła…
O, a teraz mnie mikrofalówka woła.
Dziwne jest to życie…
Jesteśmy małymi dziećmi, a nazajutrz mamy 50 lat…
A całe dzieciństwo możemy zamknąć w małym pudełeczku, zardzewiałym na dodatek.
Ma pani dzieci, mademoiselle?
Mam śliczną córeczkę w pani wieku.
Nie rozmawiamy ze sobą od wielu lat.
Podobno ma dziecko, chłopczyka.
Ma na imię Lukas.
Chyba nadszedł czas bym go odwiedził, zanim włoży wszystko do małego pudełeczka.
Nie myśli pani?
Nagle Amelia poczuła dziwne uczucie harmonii z nią samą.
Wszystko było doskonałe w tej chwili,
światła, zapach perfum w powietrzu,
Spokojny odgłos miasta.
Oddycha głęboko, życie wydaje się jej proste.
Odczuwa potrzebę pomagania całej ludzkości.
Idziemy.