Daleko od niej / Away from Her (2006)

Ślady na śniegu
Fiona i Grant to małżeństwo z bardzo długim stażem. Po latach pracy, trosk i starań wydaje się, że starość przyniesie im wytchnienie i spokój. Niestety, pamięć Fiony coraz częściej zawodzi, co jest wynikiem postępującej choroby Alzheimera. Kiedy kobieta staje się niebezpieczna dla samej siebie, oboje podejmują trudną decyzję, by umieścić ją w domu opieki. Choroba postępuje bardzo szybko, a małżeństwo oddala się od siebie. Fiona pogrąża się we własnym świecie natomiast w serce Granta wkrada się rezygnacja. Szanse na uratowanie ich związku maleją.
Polley na temat swojego najgłośniejszego jak dotąd filmu wybrała starość, czyli coś o czym Hollywood zdaje się nie pamiętać. W czasach, w których kult pięknego ciała wydaje się rządzić niepodzielnie, znalazł się ktoś, kto odważnie podjął wyzwanie przeciwstawienia się temu nurtowi. Kiedyś Virginia Woolf zapytała, dlaczego pisze się tyle książek o wojnach, rewolucjach i wielkich odkryciach, a pomija się milczeniem pranie, sprzątanie czy gotowanie. Polley wyraźnie myśli w podobny sposób.
„Away from Her” to film pokazujący starość inaczej niż większość produkcji, gdzie już poruszony został ów niewygodny temat. Nasi bohaterowie nie są parą potulnych i lekko zdziecinniałych staruszków, którzy poklepują się po ramionach i na bujanych fotelach wspominających dawne czasy. Reżyserka zadała sobie trud stworzenia pełnokrwistych postaci. Bohaterowie uprawiają seks, przeklinają, mimo doświadczenia życiowego targani są sprzecznościami i wątpliwościami. Potrafią też ranić. Zapominamy więc o ich wieku, a pod pokrywą zmarszczek zauważamy autentycznych ludzi. Polley pokazuje nam swoich bohaterów na tle prozy życia, a jednocześnie tworzy od tego niezwykle intrygującą dygresję. Mam na myśli towarzyszące nam przez cały film pytanie: czy Fiona rzeczywiście nie pamięta swojego męża, czy może jest to z jej strony gra mająca na celu ukaranie go. Julie Christie swoim spojrzeniem wzbudza w widzu niepewność, zachęcając do poszukiwania odpowiedzi na to pytanie.
Te dwa czynniki: wielowymiarowość postaci i nurtująca widza zagadka sprawiają, że „Away from her” ogląda się bez znudzenia. Polley udowadnia, że nie ważne o czym mówisz, ważne byś nie pozostawał jednoznacznym. To udaje się jej w zadowalającym stopniu. Amatorzy „Piratów z Karaibów” usną zapewne po 5 minutach, pozostali jednak raczej nie będą żałować czasu, jaki poświęcą temu filmowi. Starość nie jest ukazana jako coś wstydliwego, lecz jako naturalny etap życia, w którym wciąż czuje się potrzebę bliskości (także tej czysto fizycznej), zrozumienia, szacunku i cierpliwości. To także okres, w którym możemy popełnić nie mniej błędów niż w młodości i na ostatniej prostej życia przegrać swój życiowy bieg lub… w końcu odnaleźć siebie.
Aktorzy dają tu prawdziwy popis swoich umiejętności. Wspomniana już Christie pokazuje, że wciąż jest w czołówce i dziesiątki swoich młodszych koleżanek mogłaby uczyć gry aktorskiej. Swoją kreacją udowadnia, że nie trzeba być na ekranie w każdej scenie, by ukraść film. Co więcej, w swoją postać wkłada tyle autentyzmu i niepokoju, że nie należy dziwić się deszczowi nagród, który spada na nią za tę rolę. Jej kreacja na długo pozostaje w pamięci i w walce o Oscara jest zdecydowaną faworytką (aczkolwiek Akademia już nie raz lepsze role odprawiła z kwitkiem, więc nie zdziwię się i tym razem, jeśli złoty nagus trafi do rąk panny Knightley czy innego wielkiego talentu). Dobrze radzą sobie także: zdobywczyni Oscara Olympia Dukakis oraz Gordon Pinsent. Bez wątpienia jednak ten film należy do Christie.
„Away from her” nie jest jednak filmem idealnym. To, co najbardziej rzuca się w oczy podczas oglądania filmu, to brak wyraźnej puenty. Czyni to obraz Polley niepełnym. Jest to, niestety, niemała wcale wada i szkoda, że reżyserka nie wszystko rozplanowała jak należy. Nie mniej obraz ten dobrze rokuje na przyszłość Kanadyjki jako reżyserki (chociaż mam nadzieję, że nie będzie skąpić nam także swoich umiejętności aktorskich i stworzy jeszcze niejedną kreacją na miarę Hanny w „Życiu ukrytym w słowach”).
„Away from her” to doskonały film do obserwacji, nauki i obalania pewnych stereotypów. To również znakomite aktorstwo i niebanalna historia, która niejedną osobę wzruszy i zatrzyma na chwilę. Jest to film, tylko i aż, dobry – nie pozbawiony wad, ale i potrafiący zaoferować widzowi naprawdę wiele. Na dzień dzisiejszy obraz ma szanse na dwie nominacje do Oscara (najlepsza aktorka i scenariusz adaptowany) i obydwu paniom będę kibicował. Może pewne tematy wyjdą w końcu z półświatka i za jakiś czas o „Away from her” będzie się mówić, podobnie jak o „Tajemnicy Brokeback Mountain” czy „Mieście gniewu”, jako o obrazie, który umiał przerwać pewne tabu i nie dał stłamsić się efektownym bajkom. Kino bardzo potrzebuje takich drobnych przełomów i dopływu powietrza.
Tytuł oryginalny: Away from Her
Reżyseria: Sarah Polley
Scenariusz: Sarah Polley
Zdjęcia: Luc Montpellier
Muzyka: Jonathan Goldsmith
Produkcja: Kanada
Gatunek: Dramat
Data premiery (Świat): 11.09.2006
Czas trwania: 110 minut
Obsada: Julie Christie, Gordon Pinsent, Olympia Dukakis, Kristen Thomson