Forrest Gump (1994)

Cholerny Kopciuszek kontratakuje
Forrest Gump mimo, że nie może pochwalić się zadziwiającymi osiągnięciami w dziedzinach naukowych, dostaje się na studia dzięki temu, że umie bardzo szybko biegać. Nauczyli go tego koledzy, często bawiąc się z nim w berka: on biegł, oni gonili go samochodem. Naukę na studiach też jakoś przebiegł, grając w drużynie. Potem przyszedł czas, aby iść do wojska. Niestety musiał też rozstać się ze swoją przyjaciółką, Jenny, którą tatuś w dzieciństwie sadzał na kolanach. Ale Forrest będzie pisał listy. Wojny się nie boi – to taka gra gdzie szuka się gościa nazwiskiem „Żółtek”, poza tym obiecał Jenny, że w razie niebezpieczeństwa będzie biegł. I tak nasz bohater dobiegł do fortuny…
Długo zastanawiałem się jak genialny musi być film Zemeckisa skoro zdobył tyle prestiżowych nagród, w tym 6 Oscarów (!), oraz uwielbienie widzów na całym świecie. Niestety dwa razy nie udało mi się zobaczyć filmu, kiedy miałem okazję. Trzeciej szansy już nie przegapiłem.
Nie będę ukrywał – „Forrest Gump” to film, który mnie niejednokrotnie rozśmieszył, czasem (chociaż bardzo rzadko) wzruszył i… nic poza tym.
Przede wszystkim największą wadą filmu jest jego treść! Jest to przecież opowieść o kopciuszku, który mimo trudności, ograniczeń zdobywa wszystko, o czym nawet nie śmiał marzyć. Cała historia jest mistrzowsko odrealniona, całkowicie pozbawiona prawdopodobieństwa. Za dużo w tym obrazie zbiegów okoliczności, pomyślnych wiatrów, manny z nieba. Nawet najbardziej optymistycznie nastawiony to życia widz, musi zdawać sobie sprawę, że „Forrest” to bajka, od początku do końca. Oczywiście to nic złego, takie filmy też mogą być dobre, nawet bardzo dobre, ale nigdy nie staną się arcydziełami. Kolejną wadą filmu jest nieumiejętne łączenie elementów dramatycznych i komediowych. Podczas oglądania filmu może nie bardzo to przeszkadza, ale po seansie, kiedy próbujemy film odtworzyć, przemyśleć, zdajemy sobie sprawę, że wyszedł tu taki kogel-mogel. Reżyser nie pokusił się, aby wątki dramatyczne wpleść tak, aby stanowiły integralną całość z elementami komediowymi w obrazie. Ogółem film prezentuje się nieźle, tylko nieźle. Zupełnie więc nie rozumiem Oscara za reżyserię. Tak opowiedzianych historii, co roku zdarza się kilka. Zemeckis nie pokazał nic szczególnego, żadnych nadzwyczajnych umiejętności. Bowiem to, czy film nas śmieszy, zależy w głównej mierze od scenariusza (a do tego nie mam zastrzeżeń).
Zniesmaczył mnie wręcz fakt przyznania statuetki Tomowi Hanksowi. Nie będę ukrywał, że nie lubię tego aktora. Nigdy w jego grze nie zauważyłem przebłysków geniuszu, ani też talentów, dla których mógłbym obdarzyć go sympatią. Jego rola w tym filmie jest dobra, tego nie da się ukryć, ale po raz kolejny pytam: dlaczego Akademia nagradza, nawet nominacją, role dobre? Czyżby naprawdę nie było w danym roku wybitniejszych kreacji? Oczywiście, że były! Dodatkowo należy pamiętać o fakcie nadającym tej decyzji miary małego skandalu, mianowicie że aktor ten zdobył statuetkę zaledwie rok wcześniej, w tej samej kategorii.
A nie ulega wątpliwości, że była to i kreacja lepsza, i ważniejsza dla rozwoju kina, niż rola (bardzo) średnio inteligentnego Amerykanina.
Podobnie rzecz się ma z nominowanym Garym Sinisem. Owszem rola ciekawa, ale czy wystarczy zapuścić brodę i trochę poryczeć, żeby zdobyć nominację?.
Nie najlepiej rzecz przedstawia się także z muzyką, która chociaż ładna, to ocieka wybitnie amerykańskim podejściem : przesłodzone motywy, miejscami nudne przejścia.
Jeśli ktoś mimo wszystko zastanawiałby się, dlaczego „taki” film zdobywa tyle nagród, odpowiedź jest prosta: „Forrest Gump” zarobił na całym świecie naprawdę duże pieniądze. W samym USA łącznie około 500 mln $ (wliczając zyski z wypożyczalni, dla porównania „Skazani na Shawshank” zaledwie 28 mln $). Poza tym, co chyba wszyscy zauważyli, jest to w gruncie rzeczy opowieść o kopciuszku, a Ameryka kocha, ubóstwia i przede wszystkim nagradza takie opowieści, które podniosą na duchu jej niedowartościowanych mieszkańców i pozwolą uwierzyć, że „wszystko będzie dobrze”. Ja także od czasu do czasu lubię zobaczyć „Pretty woman”, ale bez przesady.
Aby to wszystko podsumować. Z całą pewnością „Forrest Gump” to film dobry: dobrze zagrany, z inteligentnym scenariuszem, bardzo dobrymi efektami i montażem. Jednak w żadnym wypadku nie jest to film, który powinno się nagradzać 13 nominacjami i 6 Oscarami. Wystarczyłaby jedna, dwie statuetki w kategoriach technicznych. Zwłaszcza, że w roku 1994 głównym konkurentem „Forresta” byli „Skazani na Shawshank”, który to film bez wątpienia w wielu płaszczyznach był po prostu lepszy.
Tytuł oryginalny: Forrest Gump
Reżyseria: Robert Zemeckis
Scenariusz: Eric Roth
Zdjęcia: Don Burgess
Muzyka: Alan Silvestri
Produkcja: USA
Gatunek: Komediodramat
Data premiery (Świat): 23.06.1994
Data premiery (Polska): 04.11.1994
Czas trwania: 142 minuty
Obsada: Robin Wright Penn, Tom Hanks, Gary Sinise, Michael Conner Humphreys, Mykelti Williamson, Sally Field, Haley Joel Osment, George Kelly