Green Hornet 3D / Green Hornet, The (2011)

Green Hornet to komiksowy bohater, który został stworzony przez Frana Strikera i George’a W. Trendle’a. Początki tego herosa datują się na lata trzydzieste ubiegłego wieku, kiedy to po raz pierwszy pojawił się w audycji radiowej. Dopiero później przyszła pora na papierowe wydanie (okres II Wojny Światowej) i od razu mały romans z filmem („The Green Hornet” w reżyserii Forda Beebera i Ray’a Taylora z 1940 roku i „The Green Hornet Strikes Again!” z roku 1941). W latach 60-tych bohater ten doczekał się serialu telewizyjnego, a w rolę Kato, czyli osobistego pomocnika Zielonego Szerszenia i mistrza sztuk walki, zaangażowany został sam Bruce Lee. Widać więc, że ta barwna postać posiada potencjał, który dostrzeżono dawno i wciąż jest on na tyle silny, aby przybliżać go widzom. O realizacji wysokobudżetowej wersji „Green Hornet” w Hollywood mówiło się już od 1992 roku, a swoich sił w tym przedsięwzięciu próbowali George Clooney, Jet Li, Kevin Smith, Jake Gyllenhaal, Stephen Chow i Nicolas Cage. Niestety nic z tych planów wówczas nie wyszło. Sytuacja zmieniła się diametralnie, gdy za oceanem kolejni kolorowi herosi święcili triumfy w kinach zarabiając krocie. To właśnie boom na komiksowe ekranizacje sprawił, że ponownie zaczęto interesować się postacią Zielonego Szerszenia. Czy w zalewającej nas filmowej fali barwnych postaci z kart papieru jest miejsce dla jeszcze jednego surfera? Zapraszam do lektury…
Brit Reid to zepsuty dziedzic medialnej fortuny, dla którego życie to jedna, wielka balanga. Niczego nie traktując poważnie, żył z dnia na dzień nie przejmując się tym, co przyniesie jutro. W końcu jutro przyniosło śmierć jego ojca i bolesny kop w krocze, że jednak pewne rzeczy na tym świecie są ważniejsze, niż własne zachcianki. I tak oto Brit musiał przejść szybki cykl dojrzewania, w którym między innymi będzie ratował rodzinny interes, ale nie tylko. Z pomocą mechanika ojca, Kato, postanawia rzucić wyzwanie całemu przestępczemu światu. Dysponując nieograniczonym budżetem i umiejętnościami Kato, obaj panowie co noc przywdziewają maski i eliminują wszelakiej maści złoczyńców…
O kulisach powstawania najnowszej ekranizacji „Green Hornet” można byłoby napisać książkę. Sam film miał zadebiutować końcem 2010 roku, lecz premierę niespodziewanie przesunięto zasłaniając się konwersją do 3D, później dokrętkami scen właśnie pod tę technologię, a w końcu nazbyt dużą konkurencją innych wysokobudżetowych filmów tuż przed Bożym Narodzeniem. W międzyczasie do prasy wyciekły pewne informacje związane z konfliktem reżysera z producentami oraz bardzo krytycznie ocenianymi pokazami testowymi. W tym momencie fani zielonego herosa zadrżeli w oczekiwaniu na jego debiut kinowy, który ostatecznie został ustalony na 12 stycznia 2011 roku. A jak został on przyjęty, dowiecie się za chwilkę…
Za realizację tego obrazu odpowiadał Michel Gondry, czyli reżyser który z doskonałej strony dał się poznać z pracy na planie „Zakochanego bez pamięci” (w 2005 roku otrzymał Oscara za scenariusz do tego obrazu oraz wiele innych nagród). Jego artystyczne podejście do tematu w połączeniu z komediową zacinką Setha Rogena zwiastowało prawdziwy miszmasz, efektu którego na początku nikt nie był w stanie przewidzieć. Co gorsza, echa zła krążącego nad tym tytułem nie napawały nikogo optymizmem. Ostatecznie okazało się, że aż tak źle nie jest, bo całość udało się utrzymać w takim klimacie, że nawet osoby nieprzepadające za kolorowymi bohaterami z łatwością przyswoją sobie ekranowe wyczyny dwójki zwariowanych kompanów. A panowie pozwalają sobie na naprawdę wiele. Od efektownego lania drani po pyskach, aż po zapierające dech w piersi pościgi, wybuchy i strzelaniny. Akcja eksploduje siłą tysiąca atomów i zamiata rozbawionymi widzami od lewa do prawa. Skoro dano nam przejechać się bez trzymanki, to po co zapinać pasy – tak pewnie szeptano na planie w trakcie prac nad tym filmem i taki też efekt otrzymujemy w jego finalnej wersji. Oczywiście o jakimkolwiek realizmie mowy być nie może, ale kurde, przecież oglądamy komiksowych bohaterów, którym krzywda stać się nie może!
Szkoda tylko, że poziom tego widowiska nie jest do końca równy. Jak w większości tego typu produkcji, przede wszystkim przyczepić można się do dialogów i okropnych luk w scenariuszu. Już dawno mówiłem, że aby potencjalny widz nieczytający komiksu mógł „zaprzyjaźnić się” z jego kinowym odpowiednikiem, musi dostać wstęp, który jasno i klarownie pokaże, jak stało się, że np. Brit Reid został Zielonym Szerszeniem. Tu oczywiście wstęp zostaje nam ograniczony do 20 minut, z których niektórzy ni w ząb nie będą w stanie polubić gościa, który nagle zakłada maskę i okłada przestępców. Rwany początek nie pozwala też lekko wejść w całą historię, która z goła mogłaby też być nieco bardziej oryginalna. Wracając jeszcze do słabości dialogów, odpowiedzialną za nie osobą był oczywiście Seth Rogen, który jak każdy z nas wie, przede wszystkim para się kąśliwymi komediami z kategorią R, bądź tej kategorii bliską. Tu jest nazbyt podobnie, i co gorsza w trakcie prac nad scenariuszem artysta popadł w samozachwyt nad swoim bohaterem i dosłownie zepchnął każdą inną postać w tym obrazie daleko na margines. A przecież nie każdy lubi pana Rogena i jego zachrypły głos. Z pewnością są osoby, które wolałyby kilka razy więcej zobaczyć na ekranie piękno Cameron Diaz, jak zawsze genialnego Christopha Waltza, czy też niesamowicie wygimnastykowanego Jay’a Chou. Nic z tego kochani, 70% tej produkcji to pan Seth, którego wszędzie jest tak pełno, że aż za pełno! Dużym minusem po raz kolejny okazała się też konwersja do 3D, co w kilku scenach wyszło katastrofalnie. Podobna sytuacja miała miejsce w „Starciu tytanów”, gdzie w każdej dynamicznej sekwencji (czyli w tych najważniejszych) obraz całkowicie się rozmywał. Tu niestety jest tak samo…
Niemniej jednak „Green Hornet” to film całkiem niezły, utrzymujący poziom wielu podobnych produkcji w gatunku komediowo-sensacyjnym. Tu liczy się przede wszystkim akcja, a tej jest naprawdę sporo, co w połączeniu z lekkim scenariuszem sprawia, że seans upływa nam bezproblemowo. Oczywiście szkoda tych wszystkich niedociągnięć, ale że producenci zapowiadają kontynuację można mieć nadzieje, że w sequelu zostaną one poprawione. Dlatego mimo wszystko praca pana Gondry’ego otrzyma ode mnie ocenę „in plus”, czyli 6/10. Komu zaś polecić można ten film? Myślę, że każdemu szukającemu bezinteresownej rozrywki filmowej i oczywiście wszystkim małym i dużym chłopcom wciąż posiadającym marzenia, aby w szarym (bądź też kolorowym) życiu być kimś więcej niż tylko cichą jednostką społeczną…
Ocena: 6/10
Tytuł oryginalny: Green Hornet, The
Reżyseria: Michel Gondry
Scenariusz: Seth Rogen, Evan Goldberg
Zdjęcia: John Schwartzman
Muzyka: James Newton Howard
Produkcja: USA
Gatunek: Komedia, Akcja
Data premiery (świat): 28.01.2011
Data premiery (Polska): 12.01.2011
Czas trwania: 119 minut
Obsada: Edward Furlong, Chad L. Coleman, Jamie Harris, Edward James Olmos, David Harbour, Christoph Waltz, Tom Wilkinson, Cameron Diaz, Jay Chou, Seth Rogen