Ja, robot / I, Robot (2004)

Co nas czeka w niedalekiej przyszłości i jakie niebezpieczeństwa niesie ze sobą dalszy rozwój cywilizacji? Te jakże istotne pytania stawia sobie każdy współczesny człowiek, zarówno młodszy, jak i starszy. Ogromny rozwój technologii komputerowej i elektronicznej w ostatnich latach zaowocował znaczną poprawą naszej ziemskiej egzystencji. Nikt wokół nas nie wyobraża sobie teraz życia bez telefonu komórkowego, telewizji, komputera, Internetu… „Dzięki rozwojowi nauki, świat dookoła nas stał się łatwiejszy i przyjaźniejszy, a wszyscy ludzie w końcu poznali smak prawdziwego szczęścia[?!]…” Oczywiście zdanie powyżej nie zawiera w sobie całej prawdy i powinno brzmieć zupełnie inaczej – „Dzięki rozwojowi nauki, świat dookoła nas stał się o wiele bardziej zagmatwany i tajemniczy, a wszyscy ludzie niedługo mogą poznać smak prawdziwego nieszczęścia…” Wartości takie jak życie i szczęście człowieka w obecnych czasach zupełnie są zatracone i sprowadzone do „cyfrowego wymiaru”. Sarkazm tego zjawiska polega na tym, że im bardziej staramy się dążyć do doskonałości w swoim życiu, tym bardziej zatracamy własne „Ja”. Już niedługo każdy człowiek może stać się tylko koleją cyfrą w statystyce społeczeństwa przyszłości. Nie będzie imion, tylko serie cyfr (NIPy, pesele, nry dowodów itp.), nie będzie normalnego biegu życia, tylko nieustanna pogoń za zdobywaniem fortuny, a to poniesie za sobą konsekwencje w postaci zamierania prawdziwej miłości i pozostawi tylko uwielbienie do drugiej osoby, zależne od ilości cyfr na jego koncie w banku…
Czy właśnie tego chcemy dla siebie i naszych dzieci? Czy to jest prawdziwa recepta na doskonałe życie w świecie XXI wieku? Na te i wiele innych pytań związanych z tym tematem odpowie wam na pewno film „Ja, robot”. Akcja tego futurystycznego obrazu rozgrywa się w 2035 roku i koncentruje na losach pewnego detektywa Del Spoonera (Will Smith), który prowadzi śledztwo w sprawie tajemniczej śmierci swojego przyjaciela, dra Alfreda Lanninga, naukowca pracującego dla ogromnej korporacji elektronicznej produkującej roboty. Wypadek, jakiemu uległ Spooner w przeszłości na zawsze zmienił jego psychikę i spojrzenie na otaczający go świat. Po tej tragedii zupełnie zmienił on swój stosunek do nowych technologii, a przede wszystkim do robotów. Można powiedzieć, że obsesyjnie stara się on udowodnić ich wadliwość i to, iż są zagrożeniem dla ludzi. Takie zachowanie powoduje, że w pracy stał się pośmiewiskiem wśród kolegów, którzy nie traktowali go poważnie i nieustannie mu dokuczali. Kiedy Del przystępuje do sprawy śmierci dr Lanninga, wszystko wskazuje na to, iż stary naukowiec popełnił samobójstwo. Jednak dociekliwość detektywa rzuca zupełnie inne światło na tę sprawę. Niestety nikt nie chce uwierzyć w jego teorie, ponieważ jedyną podejrzaną osobą jest nie kto inny, jak robot Sonny. Jest to maszyna typu NS 5, która uchodzi za „robota doskonałego” i ma zostać wprowadzony na światowy rynek zamiast przestarzałego modelu NS 4. Jest to największe przedsięwzięcie firmy U.S. Robotics, mające przynieść jej niesamowite dochody, dlatego wszelkie starania Dela udowodnienia winy robota są usilnie tłumione zarówno przez szefa U.S. Robotics, jak i przez jego własnych przełożonych. Jedyną osobą, która próbuje mu pomóc jest dr Susan Calvin, która na początku traktuje Spoonera dość chłodno i z dystansem, ale wraz z poznawaniem Sonnego i jego „niezwykłych zdolności” zaczyna wierzyć w wersję przedstawianą przez detektywa. Jednak im bardziej próbują się oni zagłębić w mrokach tajemnicy śmierci doktora, tym bardziej narażeni są na niebezpieczeństwo i to już nie tylko ze strony firmy Robotics, ale również ze strony robotów NS 5. Jak zakończy się śledztwo i czy Sonny naprawdę jest winny, przekonajcie się już sami, wybierając ten film, a dodam, że naprawdę warto…
Podsumowując cały obraz, uważam, iż jest to film doskonały, poruszający wiele współczesnych problemów świata teraźniejszego i świata, w jakim przyjdzie nam żyć w przyszłości. Troszeczkę dziwią mnie liczne komentarze porównujące „Ja, robota”, do filmów takich jak „Matrix”, „Terminator”, czy „Odyseja kosmiczna”. Owszem, filmy te są podobne do siebie z perspektywy wątku przewodniego, czyli walki pomiędzy człowiekiem i maszyną, no i może z nowatorskiego wykonania efektów specjalnych, zrodzonych na fali matrixowskiej popularności. Jednak patrząc na ten obraz jako na całość, należy podkreślić fakt, iż zawiera on w sobie o wiele więcej wartości artystycznych, symboli i przesłań, niż wszystkie te trzy w/w filmy razem wzięte, a jedyne podobieństwo, jakiego się doszukałem to jedna z siedmiu części animacji „Animatrix”, która opowiada o tym, jak rozpoczęła się wojna pomiędzy ludźmi i robotami, czyli od pierwszego zabójstwa człowieka dokonanego przez maszynę. I właśnie obraz „Ja, robot”, koncentruje się na tym problemie, a nie na samej walce, co jest dosyć oczywiste, a jednak przez wiele osób bywa zupełnie pominięte. Wydaje mi się, iż spowodował to pewien istotny szczegół, a mianowicie chodzi o to, że duża liczba osób zachwyciła się w tym filmie tylko efektami specjalnymi, które są oczywiście wykonane perfekcyjnie, ale ich nadmiar czasami spycha najważniejszy wątek na drugi plan, co ujmuje nieco walorom tego obrazu. Jeżeli już idzie o same efekty specjalne, to należy tu zwrócić uwagę na pewną nowinkę, jaką wprowadziła ekipa filmowa na czele z reżyserem Alexem Proyasem. Chodzi o zabawę kamerą, która serwuje nam jak dotąd niespotykane doznanie. W całym tym projekcie pojawia się około pięciu takich ujęć, które sprawiają, iż mamy nieodparte wrażenie uczestniczenia w centrum wydarzeń prezentowanych na ekranie. Szybkie przeloty kamerą, idące krok w krok za spadającym lub skaczącym bohaterem, wywołują niesamowicie realne odczucie wśród widzów. Ich perfekcyjność potrafi nawet wywołać u człowieka zawroty głowy, a nawet o wiele więcej (reakcja może być podobna do wrażeń odczuwanych po zbyt długim kręceniu się w jedną stronę)… Te efekty w połączeniu z doskonałą kreacją aktorską, uzupełniają się wzajemnie i tworzą świetny obraz, który trzyma widza w napięciu od samego początku, aż po napisy końcowe.
Jak już kilkakrotnie wspominałem, „Ja, robot” zamyka w sobie wiele symboli i przesłań. A o to kilka z nich: pierwsze, najistotniejsze przesłanie zamyka się w pytaniu: „Gdzie znajduje się granica rozwoju naszej technologii i nauki, której nie możemy przekraczać?”. Każdy z nas wie, że prawie wszystkie największe wynalazki, które były przełomem w dalszym rozwoju naszej cywilizacji, zostały po pewnym czasie wykorzystane przeciwko nam, ludziom. Weźmy pod uwagę odkrycie Marii Skłodowskiej-Curie, które najpierw dało nam wiedzę o nowych pierwiastkach, a niewiele później doprowadziło do stworzenia najbardziej niszczycielskiej broni w historii ludzkości, czyli bomby atomowej. Takich przykładów można wymieniać tysiące. Człowiek jest taką istotą, iż każdy jeden wynalazek potrafi obrócić przeciwko sobie… Dlaczego? Nie wiem, może taka już nasza natura. Im bardziej się rozwijamy, tym bardziej stajemy się dzicy i obcy dla drugiego człowieka… Drugie ciekawe przesłanie wywodzi się z pytań: „Co będzie, gdy faktycznie uda nam się stworzyć sztuczną inteligencję i ile czasu minie, kiedy to my sami obrócimy to przeciwko sobie?!”, „Jaki będzie nasz stosunek do tych sztucznych istot”?! Jeżeli już stworzymy sztuczną inteligencję, to na pewno po jakimś czasie odezwą się głosy, aby nadać jej pewne prawa… Czy maszyna powinna mieć jakieś inne prawa, jak tylko służenie człowiekowi?
To ostatnie pytanie może troszkę irytować, ale jeszcze nie tak dawno to samo dotyczyło zwierząt. Zwierzę to było tylko zwierzę, które mogło żyć na łasce człowieka, a teraz wszystkie zwierzęta posiadają liczne prawa, za naruszenie których człowiek poniesie zasłużoną karę. W tej chwili nikt nie może znęcać się nad zwierzęciem (i bardzo dobrze), gdyż jest to istota, która myśli, czuje i żyje własnym życiem. Skoro już stworzymy sztuczną istotę, która co prawda będzie tylko maszyną, ale mimo to będzie myśleć, to dlaczego nie może ona mieć innych praw, jak tylko służenie człowiekowi? Taka sytuacja może doprowadzić do pewnego rodzaju chaosu, który spowoduje, iż myśląca maszyna zacznie sama sobie ustalać pewne prawa, które my będziemy musieli zaakceptować, bo w przeciwnym razie może dojść do buntu maszyn, a następnie do wojny… Trzeci bardzo istotny problem zamyka się w pytaniu – „A co ze zwykłym człowiekiem, po tym jak już zastąpi go myśląca maszyna?”. Jeżeli już w przyszłości stworzymy robota na nasze podobieństwo, który zrobi tą samą rzecz o wiele szybciej, dokładniej i za darmo, to gdzie w „świecie jutra” jest miejsce dla nas ludzi? Już teraz rozwój technologii komputerowej i maszynowej spowodował na całym świecie ogromny wzrost bezrobocia, a co będzie, jeżeli w końcu uda się stworzyć maszynę, która w 100% będzie mogła zastąpić człowieka? Pomyślcie, w jaki sposób może to wykorzystać myślący robot, kiedy do tego, aby „żyć”, nie będzie potrzebować ludzi, będących dla niego tylko przeszkodą?
Scenariusz może być taki: najpierw ludzie zaatakują maszyny za to, że odebrały im prawo do normalnego życia i dojdzie do wojny, albo to właśnie maszyny, uznając ludzi za zbędny balast niepozwalający im swobodnie poruszać się po Ziemi, po prostu będą się starały nas usunąć z tego świata… Tak czy inaczej, wojna ludzi z maszynami wydaje się nieunikniona… A jaki to wszystko będzie miało koniec? Tego nikt z nas nie wie i nie może dokładnie przewidzieć skutków rozwoju nauki, ale ostatnia scena z filmu „Ja, robot” nie napawa optymizmem i urasta do pewnego rodzaju symbolu. Pomimo iż obraz w sumie kończy się „happy endem”, to nie mogłem się oprzeć wrażeniu, iż twórcy mimo wszystko dali nam wiele do myślenia… Ukazanie robota Sonnego stojącego na szczycie góry, ponad wieloma innymi podobnymi do niego maszynami, na tle ruin mostu uznawanego za jeden z najdoskonalszych tworów obecnej cywilizacji (wydaje mi się, że jest to Golden Gate, ale całkowitej pewności nie mam), symbolizuje zwycięstwo świata przyszłości opartego na komputerach i elektronice nad kulturą człowieka współczesnego. A jaki to wszystko będzie miało koniec?… To tylko czas pokaże…
Ocena: 10/10
Tytuł oryginalny: I, Robot
Reżyseria: Alex Proyas
Scenariusz Jeff Vintar, Akiva Goldsman
Zdjęcia Simon Duggan
Muzyka: Marco Beltrami, Trevor Jones
Produkcja: USA
Gatunek: Thriller/Akcja/Science Fiction
Data premiery (świat): 16.07.2004
Data premiery (Polska): 09.09.2004
Czas trwania: 115 minut
Obsada: Will Smith, Bridget Moynahan, Alan Tudyk, James Cromwell, Bruce Greenwood, Adrian Ricard, Chi McBride, Jerry Wasserman, Fiona Hogan, Peter Shinkoda, Terry Chen