Jagodowa miłość / My Blueberry Nights (2007)

My blueberry nights to idealna propozycja na mroźne, zimowe wieczory; to film, który swoim ciepłem i subtelną atmosferą powinien wprawić w dobry nastrój większą część widzów.
Lizzie (Norah Jones) to młoda, wrażliwa kobieta, która wyrusza w „sentymentalną” podróż po Stanach, by uciec od nieszczęśliwej miłości i wyleczyć złamane serce. Na swej drodze spotyka różnych ludzi, których historie odwracają jej uwagę od wewnętrznego smutku, lecz jednocześnie pomagają dojrzeć, zaakceptować niepowodzenie czy miłosny zawód jako doświadczenie, które może przypaść w udziale każdemu. Bohaterka to postać trochę przejściowa – już nie dziecko, ale jeszcze nie kobieta, ma w sobie bowiem pewien rodzaj wrażliwości właściwej dzieciom, ale też cierpliwość i pokorę, która przychodzi z wiekiem. O jej podróżach i przygodach dowiadujemy się z pocztówek, które wysyła znajomemu właścicielowi kawiarni, Jeremy’emu (Jude Law) i które są jak pamiętnik bohaterki. Ona sama przetwarza to, co widzi w słowa, oswaja rzeczywistość, uczy się ludzi i poznaje tym samym siebie; on zaś współuczestniczy w jej przemianie, stając się jej coraz bliższym.
Reżyser tworzy obraz bardzo oddziaływujący na zmysły. Niezwykła mieszanina barw, bluesowo–soulowe rytmy, rzeczywistość ujmowana z różnych perspektyw – to z barowego stołka, to znów z odcinka trasy czy zza szyby kasyna, a czasem nawet oglądana przez kamerę zamontowaną w barze Jeremy’ego. Wszystko to sprawia, że obraz wydaje się odrobinę chaotyczny, sprzyja to jednak oddaniu charakterów postaci, których wewnętrzne zagubienie współgra z tą nieco dziwną czasoprzestrzenią. O ile debiutująca Norah Jones wciela się w postać delikatnej dziewczyny, a Jude Law wtóruje jej w równie subtelny, „wyważony” sposób, o tyle witalności filmowi dodaje Natalie Portman, grająca trochę pogubioną hazardzistkę, czy Rachel Weisz w roli femme fatale. Każdą z tych postaci określa jakiś stopień zagubienia, zatracenia się w nie do końca słusznie dobranych wartościach. Portman to zblazowana córka bogatego tatusia, skrywająca tęsknotę za ojcowskim uczuciem pod płaszczem młodzieńczej buty i beztroskiego podejścia do życia, którego wartość mierzy pieniędzmi wygranymi w karty. Rachel Weisz to kobieta upadła, którą gubią wewnętrzne antagonizmy, bo z jednej strony pragnie być kochaną, z drugiej zaś potrzebuje wolności, gdyż bez niej się dusi. Jeszcze jedną rolą męską zasługującą na wyróżnienie jest postać nieszczęśliwie zakochanego Arniego (Dawid Straithairn), który topi swe smutki w alkoholu. Wszystkie postaci to osoby w głębi duszy samotne, niepotrafiące znaleźć porozumienia, swym zachowaniem domagające się czyjejś uwagi, wyrażające tęsknotę, lecz wciąż pozostające w swojej skorupie. Lizzie okazuje się być jedną z tych zamkniętych w sobie osób bojących się ponownego zranienia, a jednak listy pisane przez nią do Jeremy’ego są próbą otwarcia się na drugiego człowieka, ukazaniem drogi do nabycia umiejętności tworzenia głębszych relacji, zdobycia odwagi do odrzucenia tego status quo, które pogłębia tylko poczucie wyobcowania i samotności.
Opinie o filmie rozciągają się od zachwytu po dość ostrą krytykę – jedni poddali się czarowi magicznej, barwnej scenerii, inni zaś ze znużeniem wytrwali do końca tej nudnawej, według nich, historii. Oczywiście, można powiedzieć, że obraz nie jest już tak oryginalny jak wcześniejsze propozycje Wong Kar-Waia, że historia jest banalna i przewidywalna, nudna ze swoimi licznymi zwolnionymi ruchami kamery śledzącej nieraz ułożenie piegów na twarzy postaci czy zwężające się źrenice jednego z bohaterów. Wszystko zależy od widza, od jego gustu i wrażliwości. Myślę, że film mimo wszystko warto zobaczyć. Nie jest to typowa romantyczna opowiastka, więcej tu zadumy, rozważań o kondycji człowieka w dzisiejszych czasach, w epoce hedonizmu, w której wszystko zdaje się być tak powierzchowne. Reżyser skupił się na ukazaniu skrawków życia kilku postaci, które próbują się w tej rzeczywistości odnaleźć, a wszystkiemu towarzyszy piękna, idealnie dobrana muzyka. Jednych na pewno znuży, innych zaś uwiedzie finezja, z jaką ukazywane są poszczególne sceny – bez nadmiernych udziwnień, gorączkowych ujęć, lecz powoli i ze smakiem, jak kosztowane przez Lizzie kawałki jagodowego ciasta.
Tytuł oryginalny: My Blueberry Nights
Reżyseria: Wong Kar-Wai
Scenariusz: Wong Kar- Wai, Lawrence Block
Zdjęcia: Dariusz Khondji
Muzyka: Ry Cooder
Produkcja: Chiny, Francja, Hongkong
Gatunek: romans
Data premiery (Świat): 16 05 2007
Data premiery (Polska): 13 02 2009
Czas trwania: 93 minuty
Obsada: Norah Jones, Jude Law, Natalie Portman, Rachel Weisz, Dawid Strathairn