K-Pax (2001)

Co byście powiedzieli gdybyście spotkali człowieka, który twierdzi, że pochodzi z planety o dziwnej nazwie K-pax? Pierwszą reakcją byłby pewnie śmiech: „Co te gry komputerowe potrafią zrobić, z normalnego człowieka?”. Może znalazłby się ktoś, kto uwierzyłby w te słowa: „Ty, rany, jak tam jest?”, ja jednak poddałbym je w wątpliwość. Mam już powyżej dziesięciu lat, trochę dorosłem. Szybko zapomniałbym o tym zdarzeniu i szedł dalej drogą, którą wcześniej obrałem z myślą, że po naszej planecie wędrują nietypowi osobnicy. Dziwicie mi się?
Wyżej wymieniona sytuacja przytrafiła się Markowi Powellowi, znakomitemu psychiatrze, który bez wytchnienia oddaje się swojej trudnej pracy. Nie zna on pojęcia przerwa, wakacje, urlop. Praca jest dla niego najważniejsza. Na niewielkim, drugim planie jego życia można zobaczyć rodzinę, wraz z żoną, która już powoli zapomina o jego istnieniu. Prot, bo tak nazywa się przybysz z planety K-pax trafia właśnie do niego. Na dworcu Penn Station został zatrzymany przez policję i dostarczony do szpitala psychiatrycznego. Lekarze podejrzewają stan halucynacji, spowodowany braniem narkotyków. Prot ku wielkiemu zdziwieniu specjalisty jest niebywale spokojny i opanowany. Nie zachowuje się agresywnie i nie stawia żadnego oporu. Nie wygląda, na to żeby brał narkotyki. W ciągu krótkiego czasu zjednuje sobie pozostałych mieszkańców szpitala. Wszyscy wierzą, że zabierze ich na oddaloną o tysiąc lat świetlnych planetę K-pax i wydobędzie, ze znienawidzonej kliniki. Co ciekawe lekarze też zaczynają wierzyć w nietypową historię. Nie kryją zdziwienia widząc, że mężczyzna jest odporny na leki psychotropowe i widzi fale ultrafioletowe oraz zna wszystkie tajemnice astronomii o których wielu naukowcom nawet się nie śniło. Dr. Powell zaczyna uważać historię głównego bohatera, za prawdziwą. Ja też powoli zaczynam nabierać wiary…
Jeśli mam wspomnieć o całym wykonaniu, to muszę powiedzieć, że jest dobrze. Znakomite zdjęcia, sugestywna muzyka i cała reszta zasługują na pochwałę. Po seansie byłem nieco zaskoczony, zaskoczony pozytywnie. Przede wszystkim dzięki obsadzie aktorskiej. Kevin Spacey i Jeff Briges zrobili wszystko by widzowie po zakończeniu filmu nie byli ani trochę zawiedzeni. Muszę przyznać, że udało im się to znakomicie, co jak dla mnie było największą zaletą tego filmu. Już dość dawno nie widziałem takiego popisu umiejętności aktorskich. Spacey zagrał z typową dla Prota spokojnością, opanowaniem i jakby trochę zagubiony poruszał się po nieznanym świecie, jakim była dla niego Ziemia. Na pochwałę zasługuje także Bridgets, który wcielił się w postać typowego amerykańskiego pracoholika, pogrążonego w wykonywaniu swojego zawodu, bez reszty. Wielkie brawa!
W „K-paxie” mimo jego poważności i chwilowej dramaturgii mamy kilka bardzo śmiesznych scen. By to udowodnić wystarczy, że przytoczę momenty kiedy Prot je banana razem ze skórką, lub kiedy opowiada o rozmnażaniu się na jego planecie. Nie zdradzę Wam, jak to robią z dala od Ziemi. Koniecznie dowiedzcie się sami! I mimo, że przy tej scenie można się nieźle ubawić, to nie nadaje się ona do tego filmu. Nie oglądamy przecież komedii, lecz obraz bardziej poważny, intrygujący, chwilami potrafiący wzruszyć, a tu nagle bum (!) i śmiejemy się w najlepsze. Czy o to chodziło twórcą? Chyba nie…
Końcówka tej produkcji dotychczas była różnie odbierana. Mimo, że na początku reżyser utwierdził nas w przekonaniu, że Prot pochodzi z K-paxa, w ciągu ostatnich minut można mieć co do tego duże wątpliwości. Tożsamość bohatera nie została zupełnie potwierdzona. Bardziej bliski naszej akceptacji jest chyba fakt, że postać grana przez Keviana Spacey’a nie jest obywatelem naszej planety. Taką przynajmniej ja przyjąłem tezę. Trzeba przyznać, że niewielką wadą tego obrazu jest fakt, że scenariusz mimo swojej świetności jest troszkę niespójny. Koniec trochę podaje w wątpliwość początek, a tak chyba nie powinno być. Może wielu z Was uzna, że nie mam racji. Końcowe sceny były zgodne z początkiem, ja jednak zauważyłem możliwość dwóch zakończeń. To Wy wybieracie, które zostanie przez Was zaakceptowane.
Kończąc tą już którąś pisaną w ciągu ostatnich dni recenzję powiem, że warto oglądnąć film Softley’a. Choć nie jest idealnie, trzeba stwierdzić, że obraz nie stoi poniżej porzeczki jaką ustalają dobrom filmom wytrwali kinomaniacy. Otrzymujemy produkt (ale, ze mnie konsument), zmuszający do kilku refleksji i głębokiego zastanowienia, bo głęboki jest świat, mimo, że czasem sprawia wrażenie mimo wszystko prostego. Na koniec powiem, jak pewien recenzent z „Gazety Telewizyjnej” piszący krótkie opisy. Warto oglądnąć.
Ocena: 8/10
Tytuł oryginalny: K-Pax
Reżyseria: Iain Softley
Scenariusz: Charles Leavitt
Zdjęcia: John Mathieson
Muzyka: Ed Shearmur
Produkcja: Niemcy/USA
Gatunek: Dramat/Science Fiction
Data premiery (Świat): 22.10.2001
Data premiery (Polska): 19.04.2002
Czas trwania: 120 minut
Obsada: Jeff Bridges, Kevin Spacey, Mary McCormack, Alfre Woodard, Ajay Naidu