Labirynt Fauna / El Labyrinth of the Faun (2005)

Ofelia w krainie czarów
Hiszpańska prowincja, 1944 rok. Dwunastoletnia Ofelia (Ivana Baquero) wraz z ciężarną matką, Carmen (Ariadna Gil), przyjeżdża do położonego w lesie obozu wojskowego. Stacjonuje tutaj jej świeżo upieczony ojczym i ojciec jej jeszcze nienarodzonego brata, kapitan Vidal (Sergi López), który jako wierny żołnierz generała Franco, otrzymał rozkaz bezwzględnego zniszczenia ukrywających się w okolicy partyzantów. Dziewczynka szybko zdaje sobie sprawę z tego, że przeprowadzka oznacza przybycie do strasznego miejsca. Ojczym od pierwszego spotkania okazuje jej wielką niechęć, a matka zmęczona podróżą zapada w chorobę, co skazuje ją na nieprzerwaną opiekę lekarza. A wszystko tylko po to, by upragniony syn Vidala narodził się przy nim. Przerażona ponurą rzeczywistością, bohaterka ucieka w świat swoich fantazji. Pewnego dnia przybywa do niej wróżka, która zaprowadza ją do zniszczonego labiryntu, gdzie poznaje Fauna (Doug Jones). Tajemniczy stwór opowiada jej legendę, której ona sama jest główną bohaterką. Tłumaczy, że jest córką Króla Podziemnego Świata, ale aby z nim się spotkać, musi wypełnieniem trzech trudnych zadań udowodnić, że po latach życia wśród zwykłych ludzi nie stała się istotą śmiertelną.
Opowiadana przez Guillermo del Toro historia jest niezwykle prosta, ograniczająca się do dwóch zaledwie wątków. Ale wypisanie dokładnie wszystkiego, czego w jakiś sposób dotyka, zajęłoby kilka akapitów. Okazuje się, że z silnie inspirowanej „Alicją w krainie czarów” i bajkami braci Grimm, skromnej opowieści, można wyciągnąć wiele płaszczyzn, których interpretacje dostarczą materiału pod niejedną analizę. Zatem na najważniejsze pytanie, o czym jest „Labirynt Fauna”?, odpowiedzieć można na wiele sposobów. Jest o dojrzewaniu. O marzeniach. O rodzinie. Ale przede wszystkim o wojnie i o bajkach, które łączy tylko jedno. Dziecko, Ofelia właśnie. W większości produkcji, gdzie zestawiana jest fantazja i realizm, to pierwsze jest idylliczne, przepełnione optymizmem, kolorami, a drugie – okrutne i bolesne, że chce się uciec w świat snów i marzeń. Ale nie u del Toro, który odcina się od schematów. U niego świat fantastyczny jest odbiciem owej mrocznej rzeczywistości. Jego baśniowym odpowiednikiem.
Reżyser nie pozwala Ofelii uniknąć zła, które ją tak przeraża. Właśnie z tego powodu, niebagatelną rolę odgrywa w „Labiryncie Fauna” okrucieństwo pokazane w niezwykle realistyczny sposób. Ono spaja świat prawdziwy i świat magiczny. W „domu” dziewczynka jest świadkiem cierpienia matki, która zostaje skazana przez męża na doniesienie ciąży za wszelką cenę, najpewniej własnego życia. Na dodatek wszędzie wkoło szaleje wojna domowa, którą obserwujemy na przykładzie walczących z oddziałem Vidali partyzantów i współpracującej z nimi kobiety, Mercedes (Maribel Verdú), służącej dowódcy. Del Toro nie oszczędza widoku krwi, jest sugestywny, realistyczny. W jednej ze scen posuwa się nawet do naturalizmu – z taką chirurgiczną dokładnością prezentowano nam rany ostatnio chyba tylko w filmie „Nieodwracalne”. Z kolei w świecie fantazji, Ofelia spotyka potwora i musi dokonać bezlitosnego wyboru między życiem a śmiercią. Wyboru, przed jakim żaden człowiek nigdy nie powinien stanąć. W filmie postawione zostaje przed nim dwunastoletnie dziecko.
A jednak, pomimo tej dosadnej brutalności „po drugiej stronie”, „Labirynt Fauna” jest na swój sposób pochwałą dla wyobraźni i korzystania z niej. Ofelia ma niezliczoną ilość powodów, by uciekać od rzeczywistości, więc nawet gdy również tam spotyka zło, nie zraża to ani jej, ani widza. To także ukłon w stronę literatury. Główna bohaterka kocha czytać i gdy matka mówi jej, że dostanie następnego dnia prezent, od razu rezolutnie pyta, czy będzie to książka? Niestety, jest sukienka, której z takim uśmiechem już nie przyjmuje. Także Faun wyraża szacunek do sztuki pisanej, podarowując Ofelii obok czarodziejskiej kredy, którą można narysować wyjście i wejście, księgę odpowiadającą na pytania. Dla dziewczynki historie z jej bajek i sam stwór są bardziej rzeczywiste niż walki w lasach, fizyczne i psychiczne cierpienie matki oraz pragnący syna zamiast córki, pozbawiony uczuć ojczym.
„Labirynt Fauna” kłania się także przed malarstwem, którego wpływy wyraźnie odbijają się na zdjęciach, scenografii, a nawet postaciach filmu. Część rzeczywista silnie nawiązuje do twórczości Pablo Picassa z tak zwanego „Okresu błękitnego”, w którym na jego płótnach dominowało przygnębienie i ból nastrojowo budowane przez chłodne, niebieskie barwy. Postacie z obrazów emanowały smutkiem, były blade, chude, zaciskały usta w milczącym cierpieniu. Dokładnie tak samo wygląda Carmen i Mercedes walcząca z poczuciem winy, że jej brat stawia opór reżimowi każdego dnia ryzykując życie, gdy ona w ciepłych pomieszczeniach robi kawę bezlitosnemu mordercy. Stwory, jakie Ofelia spotyka na swojej drodze mają dużo z surrealizmu, a nawet Zdzisława Beksińskiego. Potwór ze „stygmatycznymi” oczami, którego dziewczynka spotyka w jednym ze swoich zadań, wygląda jakby żywcem został ściągnięty z grafik Polaka. Inspiracji w filmie nie brakuje, ale też on sam prezentuje się jako dzieło plastyczne. Wyróżnienie autora zdjęć, Guillermo Navarro, Złotą Żabą na tegorocznym Camerimage było w pełni zasłużone.
Wizualnie jest to obraz perfekcyjny. Reżyser korzystał z komputerów tylko tam, gdzie było to naprawdę niezbędne – z reguły w retuszach. Pozostałe efekty specjalne są dziełem wielogodzinnej pracy ogromnej ekipy, od scenografów po pirotechników. I to się widzi i czuje. Ani przez chwilę widz nie pomyśli, że jest oszukiwany, że to, na co patrzy jest sztuczne. Przez całą projekcję towarzyszy mu niepowtarzalna atmosfera nierzeczywistości, która zarazem jest paradoksalnie namacalna i realistyczna. To tak, jakby dane nam było zmierzyć się twarzą w twarz ze wszystkimi tworami naszej wyobraźni – począwszy od lat dziecięcych po dziś dzień. Del Toro ze zręcznością magika oszukuje i zwodzi wiodąc widza przez świat hipnotyzujący swoją tajemniczą złowrogością i pięknem jednocześnie. W tle filmu słyszymy wprowadzającą w trans muzykę nominowanego do Oscara Javiera Navarrete, stylizowaną na smutną kołysankę, co jeszcze bardziej uwydatnia skrajności przedstawianego w „Labiryncie Fauna” świata.
Drugim, po fantazyjnych losach Ofelii, ważnym wątkiem jest akt oskarżenia wobec totalitaryzmu symbolizowany przez rozgrywające się w tle działania wojenne oraz samego kapitana Vidala. Guillermo del Toro niestety nie szuka powodów takiego, a nie innego postępowania mężczyzny. Sergi López w swojej kolejnej brawurowej roli, kreuje go na diabolicznego, bez zastanowienia wykonującego rozkazy potwora, któremu od początku do końca życzy się śmierci. Reżyser nie pokusił się o niejednoznaczność. Dzieli bohaterów na dobrych i złych pozostając przy bieli i czerni, nie szukając szarości. Sugeruje w ten sposób, że tworzy bajkę, tylko trochę mroczniejszą. Wszak w bajkach zawsze wiadomo komu kibicować, a komu nie. To jednak zaboli każdego, kto zainteresował się kiedyś ówczesną historią Hiszpanii. Oddziały partyzanckie nie były wtedy pozbawione skaz, ich działania miały w sobie wiele z zachowań, jakie u del Toro prezentuje Vidal. „Labirynt Fauna” nie jest jednak dziełem historycznym, wojna pełni w nim rolę środka, a nie celu. O tym trzeba pamiętać podejmując się własnych interpretacji.
Jak sam Guillermo del Toro podkreśla, jego najnowszy film jest „duchową kontynuacją” „Kręgosłupa Diabła” z 2001 roku. Oba obrazy rozgrywają się w tych samych czasach i w tym samym miejscu, w Hiszpanii lat 30′ i 40′, podczas wojny domowej. W obu główne role odgrywają dziecko i fantazja. Stąd też szukanie cech charakterystycznych twórczości del Toro w „Bladzie II” czy „Hellboy’u”, mija się z celem. Tam pokazał, że jest zręcznym twórcą kina rozrywkowego, który potrafi zabawić nie uciekając się do tanich sztuczek, a pozostając w swoim gatunku, nie sili się na pretensjonalne zagrywki. Ale w stanowiących pierwsze dwa obrazy z zapowiadanej trylogii, w „Kręgosłupie” i „Labiryncie Fauna” udowadnia, że jest artystą o niezwykłej wrażliwości. Malarzem i fotografem. Twórcą z wizją. Geniuszem.
Tytuł oryginalny: El Labyrinth of the Faun, The (Laberinto del fauno)
Reżyseria: Guillermo del Toro
Scenariusz: Guillermo del Toro
Zdjęcia: Guillermo Navarro
Muzyka: Javier Navarrete
Produkcja: Hiszpania/Meksyk/USA
Gatunek: Dramat/Fantasy
Data premiery (Świat): 27.06.2005
Data premiery (Polska): 30.03.2007
Czas trwania: 112 minut
Obsada: Ivana Baquero, Sergi López, Maribel Verdú, Doug Jones, Álex Angulo, Manolo Solo, César Vea, Roger Casamajor