Lejdis (2008)

Biedne kobietki
Od komedii nie wymagam wiele. Ma mnie zabawić, rozśmieszyć, pozwolić przez dziewięćdziesiąt minut zapomnieć o szarej rzeczywistości. Liczę się z tym, że nie zostanę wbita w fotel, nie sądzę też, że po wyjściu z kina nie będę mogła zapomnieć o tym, czego właśnie doświadczyłam. Tego typu emocje i stany rezerwuję dla zgoła innych gatunków filmowych. Ale pomimo faktu, że komedie nigdy nie aspirowały do miana dzieł wybitnych (z pewnymi oczywiście wyjątkami od tej reguły), dlaczego mamy się godzić na oglądanie czegoś co jest pretensjonalne i tak typowe, że po chwili staje się nudne i nie do zniesienia?
„Lejdis”, kolejne po „Testosteronie” wspólne dziecko duetu Konecki & Saramonowicz jest podobno żeńską odpowiedzią na typowo „męski” film, „Testosteron” właśnie. Ale pomimo tego, że jestem kobietą, z pewnością nie jest to moja odpowiedź.
Film opowiada o przyjaźni czwórki głównych bohaterek, kobiet po trzydziestce, z pewnym życiowym bagażem. A zatem mamy rozwódkę Łucję (Edyta Olszówka), nauczycielkę samotnie wychowującą syna, która dla dobra dziecka okazuje się być ślepa na wszelkie niedoskonałości partnera Marka (Więckiewicz). I czy to oby na pewno przypadek, że nasza bohaterka jest ładną, tlenioną blondynką? Korba (Anna Dereszowska) to kobieta szalona i wyzwolona. Sypia z kim popadnie, na imprezach szaleje do upadłego, a wszelkie frustracje i życiowe niepowodzenia rozładowuje waląc bez opamiętania w worek treningowy. Zresztą to dość oczywiste, bo przecież dla wszystkich kobiet i naszych bohaterek również, ekskluzywna sala fitness jest doskonałym miejscem na rozwiązywanie życiowych problemów. Osobowość Korby została wypaczona przez trudne dzieciństwo – straciła matkę, a ojciec ułożył sobie życie od nowa, tyle że bez córki, którą oddał do internatu, prowadzonego oczywiście przez zakonnice. Typowe? Przerysowanie i sztuczność sięgnęły tu szczytów. A gra Dereszowskiej i postać Korby niestety drażni przez cały film. Trzecią lejdis jest Monia (Magdalena Różczka). O to już jest lejdis z prawdziwego zdarzenia! Bogaty, przystojny mąż, piękny dom, luksusowy samochód. By wynagrodzić żonie samotne godziny, mąż na pocieszenie kupuje jej nie co innego, jak właśnie klub Fitness. Lecz nasza bohaterka, bynajmniej, nie jest szczęśliwa – jej zmartwieniem jest fakt, że natura obdarzyła ją zbyt małym biustem. Ale od czego są przecież lekarze – czarodzieje, którzy za niewielką opłatę potrafią zdziałać cuda? Postać Moni, a przy okazji i gra aktorska Różczki są w filmie najbardziej papierowe i nie do zniesienia. Bo dlaczego kobieta w wieku lat trzydziestu nie chce dziecka – bo chce być piękna, młoda i stale atrakcyjna dla swojego męża. A przy tym szaleńczo zazdrosna o jego pasję nie zauważa, że sama nie ma swojej. Co więc może zaoferować swojemu mężczyźnie – wielkie piersi!!! Na szczęście w finale, z przyczyn nikomu nie znanych, kobieta przechodzi „prawdziwą” metamorfozę…
I wreszcie Małgosia (Izabela Kuna), żona dyplomaty, starająca się za wszelką cenę zajść w ciążę. Zamiar o tyle trudny do zrealizowania, że mąż jej odprężenia szuka w ramionach … innego. Bohaterka stworzona z wielkim wyczuciem przez Kunę jest najbardziej wiarygodną i prawdziwą spośród lejdis. Chwilami zabawna, a chwilami dramatyczna – jak samo życie.
Film jest bardzo nierówny. Nudny i przydługi w część pierwszej, nabiera trochę tempa pod koniec. „Lejdis” śmieszy momentami – niestety – tylko momentami. No chyba, że kogoś śmieszy już samo nadużywanie przekleństw, to znajdzie tych momentów trochę więcej niż ja. Bo szczerze przyznam, że te same przekleństwa wypowiadane przez Marka Konrada w „Dniu Świra” mnie osobiście bardzo śmieszyły, ale w wykonaniu Olszówki i całej reszty już nie. Trudną sytuację ratują trochę mężczyźni (Szyc, Kot), którzy nadal czują się jak na planie „Testosteronu” (te same teksty w innym nieco kontekście śmieszą po raz drugi).
To raczej pewne, że niektóre partie dialogów filmu szybko zagoszczą w codziennym świecie nastolatków jako teksty „kultowe” (kiedyś kultowy był Rejs, czy teraz czas, by kultowy był „Lejdis”?) Z całej plejady naszych rodzimych gwiazd na pochwałę zasługuje obok wspomnianej Kuny jeszcze Piotr Adamczyk, głównie za odwagę – po rolach wielkich Polaków (papież, Chopin), nie boi się nowych wcieleń – w „Testosteronie” porzucony i wykorzystany pan młody, w „Lejdis” to on porzuca i bynajmniej nie dlatego, że nie układa mu się z żoną…
Zakładam, że film miał być portretem współczesnych kobiet. Wyszła karykatura! Nie wiem jak dla innych pań, ale w moim świecie nie ma na szczęście miejsca na takie przyjaciółki – lejdis. A jak w waszym…?
Reżyseria: Tomasz Konecki
Scenariusz: Andrzej Saramonowicz, Anna Andrychowicz Słowik,Małgorzata Saramonowicz, Ewa Sienkiewicz,
Hanna Węsierska
Zdjęcia: Tomasz Madejski
Muzyka: Misza Hairulin
Produkcja: Polska
Gatunek: Komedia
Data premiery (Świat): 01.02.2008
Data premiery (Polska): 01.02.2008
Czas trwania: 136 minut
Obsada: Edyta Olszówka, Anna Dereszowska, Izabela Kuna, Magdalena Różczka