Leon Zawodowiec / Leon (1994)

Nie miałem zamiaru pisać recenzji tego filmu. Bo czy jest wśród nas, kinomanów, osoba która go nie widziała? Szczerze w to wątpię. Jednak w pewnym momencie moje myśli spoczęły na początkujących widzach. Postanowiłem, że napiszę recenzję ze względu na nich. Bo jak można uważać się za kinomana i nie znać „Leona”? Dzisiaj obraz jest już klasykiem i zalicza się go do największych dzieł światowej kinematografii. Jest to również jeden z pierwszych filmów, dzięki którym pokochałem kino. A wiadomo, że pierwszy raz jest zawsze najlepszy…
Tytułowy Leon (Jean Reno) jest płatnym zabójcą. Nie jest jednak zwykłym „sprzątaczem,” jak sam siebie nazywa. Pije jedynie mleko, zaś do jego ulubionych zajęć zalicza się podlewanie ukochanego kwiata. Pewnego dnia poznaje Matyldę – nastolatkę z pokoju obok. Matyldzie nie wiedzie się zbyt dobrze – ojciec ją bije, ma wstrętną macochę, nienawidzi również swojej przyrodniej siostry. Jedyną osobą, którą darzy miłością, jest jej czteroletni braciszek. Ojciec Matyldy utrzymuje rodzinę z przechowywania narkotyków dla Normana Stansfielfda (Gary Oldman). Niestety nie wszystko idzie zgodnie z planem i Norman zmuszony jest go zabić. Przy okazji wybija również prawie całą rodzinę – w tym czteroletniego chłopca. Przy życiu pozostaje tylko Matylda. Leon bierze ją pod swoją opiekę, zaś ona proponuje mu układ – będzie myć, prać, gotować, nauczy go pisać i czytać; on zaś nauczy ją „sprzątać.” Początkowo Leonowi pomysł nie przypada do gustu, jednak z czasem przekonuje się do niego.
Nie zdradzę Wam, drodzy Czytelnicy, dalszej części fabuły, jednak zapewniam, że jest bardzo, bardzo ciekawa. Wogóle jest ona jedną z mocniejszych części tego obrazu. Świetna jest szczególnie końcówka, jednak oczywiście jej nie zdradzę.
Luc Besson przełamał tym filmem cały kanon filmów sensacyjnych. Do momentu powstania „Leona” film sensacyjny składał się z wielu strzelanin i błachej fabuły. Besson dał przykład na to, że kino sensacyjne może być okazją do pokazania czegoś więcej. Wplótł do filmu motyw miłości, zaufania, odpowiedzialności. I żeby nie było – zrobił to w sposób mistrzowski.
Besson napisał również scenariusz, jeden z lepszych, jakie kiedykolwiek powstały. Trzeba jednak poznać go samemu, najlepiej w ciszy i spokoju, aby oddać się przemyśleniom. Doskonale wiem, że przytoczenie kilku kwestii nie przekaże Wam geniuszu scenariusza, jednak nie mogę się powstrzymać. Tak więc rozmowa Matyldy z Leonem, podczas której przekonuje go, aby nauczył jej krwawego fachu (pisane z pamięci, więc mogą być błędy): „Leon, wiem, że jeśli ich nie pomszczę, umrę… A ja nie chcę umierać” lub tekst Leona wypowiadany do pewnego grubego gangstera:
– Zrozumiałeś?
– Tak
– Powiedz to
– Zrozumiałem
– Dobrze
Kilka słów o aktorach, którzy są wręcz wyśmienici. Dla Jeana Reno jest to rola życia, nie przypominam sobie, aby stworzył lepszą kreację. Przynajmniej dla mnie już na zawsze pozostanie gangsterem z zasadami. Świetnie wypada również Natalie Portman. Nikt nie spodziewał się, że debiutująca, młoda aktorka potrafi tak dobrze zagrać. To właśnie dzięki roli w „Leonie” zaskarbiła sobie serca publiczności i zdobyła popularność. Również dobrze zagrał Gary Oldman – kreacja lekko zwariowanego gangstera, słuchającego Beethovena, jest jedną z lepszych w jego karierze.
Muzyka świetnie podtrzymuje klimat „Leona.” Genialny jest zwłaszcza utwór końcowy. Co wrażliwszemu widzowi nie pozostaje nic innego prócz wzruszenia. A czasem i płaczu, co zdarzyło się również mi (ostatnimi czasy bardzo często płaczę na filmach…).
Mimo geniuszu i nowatorstwa tego filmu nie dostał on żadnego Oscara. Ale to nic! Nie dostał nawet nominacji do zdobycia statuetki. Do dziś nie rozumiem tej wpadki, bo jak widzę, gdy Oscara dostaje taki Eminem, to krew zalewa mi mózg. Co prawda zdobył wiele nagród m.in. Czeskiego Lwa dla najlepszego filmu, jednak Oscar to zawsze Oscar.
Mam nadzieję, że wystarczająco zachęciłem Was do obejrzenia tego dzieła. Rekomendacją może być również fakt, że należy on do ścisłej czołówki moich ulubionych filmów, zaraz obok „Pulp Fiction,” „Forresta Gumpa” czy „Skazanych na Shawshank.” Powiem po prostu: jeśli nie widziałeś jeszcze „Leona,” to najwyższy czas, aby to nadrobić, gdyż jest to jeden z najlepszych filmów, jakie znam.
Ocena: 10/10
Tytuł oryginalny: Leon
Reżyseria: Luc Besson
Scenariusz: Luc Besson
Zdjęcia: Thierry Arbogast
Muzyka: Eric Serra
Produkcja: Francja/USA
Gatunek: Dramat
Data premiery (Świat): 14.09.1994
Data premiery (Polska): 26.05.1995
Czas trwania: 110 minut
Obsada: Jean Reno, Natalie Portman, Gary Oldman, Danny Aiello, Peter Appel