Malowany Welon / The Painted Veil (2006)

„Cuda są wewnątrz. Cuda są tylko wewnątrz” pisze Marcin Świetlicki. I tak samo wszystko, co naprawdę ważne, istotne i potrzebne do szczęścia też dzieje się zawsze gdzieś obok, gdzieś między, w romantycznej przestrzeni zwischen, jak u Sophii Coppoli między słowami. I tak film Johna Currana nie ma większych szans zachwycić amatorów szybkiej akcji, spektakularnych efektów i zadziwiających zwrotów, bo tutaj wszystko oddziałuje na zupełnie inną sferę percepcji. Bo chociaż teoretycznie uwaga widzów ma gdzie uciec: z jednej strony epidemia cholery, z drugiej narastający konflikt, a wszystko to w przepięknej scenerii Chin, to reżyser konsekwentnie trzyma uwagę widza na jednej płaszczyźnie. Zaryzykowałabym stwierdzenie, że do tego filmu trzeba dojrzeć, coś w życiu przeżyć, empirycznie poznać choćby w ułamku tragizm sytuacji, w jakiej znaleźli się bohaterowie.
Z pozoru fabuła jest całkowicie przewidywalna. Ona, Kitty, córka arystokratów, panna na wydaniu, duszek towarzystwa, panna, jakich wiele. On, Walter, młody, nieśmiały naukowiec-pasjonat. Ona lubi tłum, taniec, zabawy i bale. On czuje się w takiej otoczce nieswojo, o wiele lepiej czułby się zwiedzając weneckie muzea. Chyba nie mogło być gorszego połączenia. Małżeństwo, z jego strony, z idealistycznej miłości, z jej – z chęci wyrwania się spod władzy despotycznej matki. Bardzo szybko wychodzi na jaw, jak wiele ich dzieli i niewiele, poza obrączką na palcu, łączy. Szybko odkrywają, że drugiej osoby nie można zmienić tylko dlatego, że bardzo byśmy tego chcieli. Że czym innym jest kochać kogoś takim, jakim jest, a co innego zakochać się w wyidealizowanym fantazmacie. Dzień po dniu, posiłek po posiłku, zdanie po zdaniu, oddalają się od siebie coraz bardziej. Wzajemnie zawodzą swoje oczekiwania. Dwójka młodych , smutnych, zmęczonych życiem ludzi.
Ona wpada w romans z zabójczo przystojnym lokalnym Casanovą i przez chwilę żyje tak, jak chciała żyć, z werwą, pasją, namiętnościami. A on, jak posłuszny, cichy, wiecznie milczący mąż, siedzi i czeka. Jego spokój i opanowanie jest dla Kitty tylko kolejną wadą. Bo co to za mężczyzna, któremu brak siły nawet na to, żeby przyłapać niewierną żonę na gorącym uczynku? Dalszy rozkład i tak fikcyjnego pożycia następuje, gdy z Szanghaju przenoszą się na chińską prowincję ogarniętą epidemią cholery, gdzie Walter obejmuje szpital. Ona znudzona, zmęczona jeszcze bardziej, on wiecznie pochłonięty pracą. Między nimi wymowne milczenie i ogromny żal. Wcześniejszy brak emocji teraz zastępuje milcząca nienawiść, jeszcze bardziej bolesna, niż jakakolwiek inna. Ani ona, ani on, nie potrafią już usiąść przy jednym stole i porozmawiać o czymkolwiek. Ani ona, ani on, nie potrafią spojrzeć sobie w oczy. Z obrzydzenia czy ze strachu, że zobaczą tam tylko tak samo nieszczęśliwą osobę?
Sytuacja zmusza Kitty do tego, żeby wreszcie dorosła, porzuciła dotychczasowy styl życia i myślenia. Powoli, przepoczwarzając się i porzucając kolejne maski, zaczyna poznawać swojego męża patrząc na niego oczami jego pacjentów, współpracowników. Człowiek, którym do tej pory gardziła, teraz okazuje się świetnym specjalistą, troskliwym opiekunem, czego nie była w stanie zobaczyć przez ponad dwa lata stojąc obok niego, a jednak tak bardzo daleko. Bariery emocjonalne przełamać jest najciężej, bo najciężej walczyć z przeciwnikiem niezidentyfikowanym. Najtrudniej zacząć mówić, gdy do tej pory nie mówiło się nic, a głos grzęźnie w gardle. Stopniowo, krok po kroku i Walter, i Kitty zaczynają dojrzewać do tego, żeby być z kimś, na dobre i na złe, w zdrowiu i w chorobie, w bogactwie i w biedzie. W przeciwieństwie do wszystkich romantycznych aż do mdłości pseudoarcydzieł, nie zobaczymy tu wybuchającej ze zdwojoną siłą bomby atomowej miłości zalewającej pół świata, tylko powolne przyzwyczajanie się do siebie, obserwowanie, pierwsze prawdziwe rozmowy, pierwsze nietłumione i nieukrywane emocje, tak samo spokojne i zrównoważone, a mimo to nie można nie zauważyć, jak bardzo były im one potrzebne. Powoli wykluwa się z tego, wydawałoby się, zgniłego jajka, piękna, dojrzała przyjaźń skłonna do poświęceń. A tuż za nią ta miłość, której szukali, każdy na swój sposób, każdy po omacku, nie tak jak trzeba.
Z kina wyszłam w nastroju delikatnie pozytywnym. Film rzeczywiście nie wgniótł mnie co prawda w fotel, ale i nie znudził. Bardzo wiele jego aspektów zaczynało docierać dopiero z czasem, tak samo powoli jak to uczucie między Kitty i Walterem. Mościło się gdzieś między synapsami, szukało swojego miejsca, dopiero później już po wpasowaniu zaczynało delikatnie sączyć swoją esencję rozlewając się ciepłem po całym ciele.
Tytuł oryginalny: The Painted Veil
Reżyseria: John Curran
Scenariusz: Ron Nyswaner
Zdjęcia: Stuart Dryburgh
Muzyka: Alexandre Desplat
Produkcja: USA/Chiny
Gatunek: Melodramat
Data premiery (Świat): 20.12.2006
Data premiery (Polska): 18.05.2007
Czas trwania: 125 minuty
Obsada: Naomi Watts, Edward Norton, Liev Schreiber, Toby Jones, Diana Rigg