Mechaniczna pomarańcza / Clockwork Orange, A (1971)

Futurystyczna wizja świata to temat bardzo często wykorzystywany w najróżniejszych filmach. Szczególnie teraz, gdy grafika komputerowa potrafi zdziałać cuda, producenci i reżyserzy prześcigają się w nakładzie pieniędzy wydanych na efekty specjalne. Niestety budżet obrazu coraz rzadziej pokrywa się z prawdziwą jego wartością. Oczywiście film spełnia oczekiwania twórców, ludzie chętnie płacą za bilety, ale jest to raczej podyktowane pociągiem do zobaczenia czegoś nowego. Zazwyczaj już po niedługim czasie od obejrzenia, odchodzi w zapomnienie, jest tylko czymś chwilowym. Po zakończeniu emisji w kinach nie zostawia po sobie nic więcej niż drobne wspomnienie o wspaniale wygenerowanej bitwie rozegranej w przestrzeni kosmicznej. Słysząc hasło „futurystyczna wizja świata” większości na myśl przychodzą produkcje science – fiction, których styl i konstrukcja najczęściej wygląda tak, jak to wyżej opisałem. Zdarzają się wyjątki, np. Georgowi Lucasowi należy się szacunek za ogromny rozmach w wykreowanym przez siebie świecie „Gwiezdnych Wojen,” a Ridley Scott w „Łowcy Androidów” na podstawie powieści Dicka, udowadnia, jak duże pole manewru w przedstawieniu problemu daje umieszczenie akcji wśród robotów i wszechobecnej techniki. Jednak okazuje się, że można snuć przyszłościową wizję bez wprowadzania do niej rozwiniętej cybernetyki i zaawansowanej technologii.
Stanley Kubrick był młodym i obiecującym, ale mało znanym reżyserem. Interesował się fotografią, a następnie zaczął próbować swoich sił jako reżyser. Nie podobało mu się przepełnione tandetą i nękane przez ciągle powielane schematy hollywoodzkie kino, dlatego wyjechał do Angli, aby tam spełniać swoją pasję, jaką było tworzenie filmów. Rozgłos przyniosła mu „Odyseja kosmiczna,” która podzieliła widzów na zagorzałych zwolenników i przeciwników jego twórczości. Wiele osób nie mogło przetrawić długo trwających scen manewrów statku kosmicznego przy akompaniamencie muzyki Mozarta, a inni zachwycali się nad ujęciami, estetyką i oryginalnością tych fragmentów. Film ten, który jest bardzo trudny w odbiorze i wymaga od oglądającego naprawdę sporego zaangażowania, nie miał prawa stać się kasowym hitem, ale mimo to (a może dzięki temu) na zawsze wszedł do kanonu klasyki kina i stał się pozycją obowiązkową dla każdego wielbiciela filmów. Jednak dopiero następne dzieło Kubricka wywołało prawdziwą burzę wśród krytyków i kinomanów, sprawiając, że stał się reżyserem kontrowersyjnym, przez większość znienawidzonym i mieszanym z błotem, a przez niektórych uznanym za mistrza.
Chodzi o powstały w 1971 roku film o oksymoronicznym i zagadkowym tytule „Mechaniczna pomarańcza.” Jest to ekranizacja głośnej powieści szkockiego pisarza Anthony’ego Burgessa z 1962. Kiedy obraz trafił do kin, od razu został mocno pocięty przez nożyce obowiązującej cenzury i dlatego Kubrick zdecydował o zaprzestaniu jego wyświetlania. Skąd tak ostra reakcja krytyków? Produkcja ta to surrealistyczna, paranoidalna wizja społeczeństwa i definicja natury ludzkiej w niedalekiej przyszłości, przepełniona przemocą, gwałtem, anarchią i degeneracją. Właśnie te cechy wpłynęły na tak nieprzychylny odbiór przez widzów. Reżyser nawet minimalnie nie stara się zmniejszyć dawki przerażających okrucieństwem scen ani nie wprowadza żadnych „filtrów” w postaci zmiany ujęć, aby oszczędzić oglądającemu najdrastyczniejszych fragmentów. Czemu taka forma służy? Większość widzi w niej celową prowokację nastawioną na wywołanie zamieszania i rozgłosu. Przeciwnicy starają się przekonywać, że Kubrick tylko próbuje rozdrażnić opinie publiczną, przez co chce znaleźć się w centrum uwagi. Przed takim sądem nie trzeba bronić tego filmu, ponieważ on sam poprzez swoją treść najlepiej odpycha takie zarzuty. Bez tej formy, ogólne przesłanie i głębia tej produkcji byłaby niejasna oraz nie wywoływałaby u widza skrajnych uczuć, a właśnie one są konieczne do zrozumienia dramatu społeczeństwa, który ten film przedstawia.
Głównym bohaterem jest Alex, młody i inteligentny chłopak, przywódca czteroosobowego gangu, który tworzy wraz ze swoimi kolegami. Przez charakterystyczny strój nie sposób pomylić ich z innymi mieszkańcami miasta. Cała grupa znajduje najwięcej przyjemności w zadawaniu bólu, brutalnym biciu, rabowaniu mieszkań oraz w gwałceniu kobiet. Jest to dla nich łatwo dostępna rozrywka, z której korzystają bez żadnych przejawów współczucia czy wyrzutów sumienia. Wszystko się odmienia, gdy Alex zostaje zdradzony przez swoich towarzyszy i złapany przez policję. Dostaje długoletni wyrok, jednak pojawia się szansa na odzyskanie wolności. Musi tylko poddać się eksperymentowi stworzonemu przez rząd, mającym na celu resocjalizację więźniów, czyli zrobienie z nich ludzi, którzy nie zagrażają uczciwej i szlachetnej ludności. Lekarze zmuszają go do oglądania filmów pełnych przemocy, seksu i okrucieństwa, dodatkowo wstrzykując narkotyki wywołujące cierpienia fizyczne. Alexowi brutalność już nie sprawia przyjemności, teraz się nią brzydzi i nie potrafi jej znieść. Rząd uważa przeprowadzone badania za ogromny sukces. Po zakończeniu terapii główny bohater wraca z powrotem na ulicę miasta, której mieszkańcami są przecież dobrzy ludzie, a on sam jest teraz jednym z nich, dlatego powinien żyć z nimi w harmonii. Jak się jednak okazuje, w metropolii nadal rządzi przemoc, nikt mu nie współczuje i teraz to on jest ofiarą pobić. Sam, na wskutek przeżytej resocjalizacji, jest niezdolny do jakiejkolwiek obrony i nie ma szans na normalne funkcjonowanie w społeczeństwie.
Tak w dużym skrócie rysuje się fabuła „Mechanicznej pomarańczy.” Dużo w niej oryginalności i nowatorstwa, ale pochwały pod tym względem należą się raczej pisarzowi, a nie reżyserowi. Zupełnie inną sprawą jest wykonanie całości filmu, która, jak przystało na Kubricka, jest przeprowadzona z wręcz maniakalnym dążeniem do perfekcji. Te zabiegi najlepiej uwidaczniają się w ujęciach filmu. Wystarczy spojrzeć na losowy kadr, a możemy się przekonać, w czym tkwi mistrzowski kunszt i specyfika Stanleya Kubricka. Widzimy częstą symetrię w scenach, świetną dekorację, niesamowite, kontrastowe połączenia oraz ciekawą grę świateł. Wszystko to buduje jedyny w swoim rodzaju mistyczny, tajemniczy i niepokojący klimat. Zdjęcia filmu stanowią jego integralną część i w wielu momentach są one „narzędziem,” którym posługuje się reżyser, aby przedstawić nam swoje sugestie oraz aby przykuć naszą uwagę na ważne szczegóły. Nawet oglądając film już po raz kolejny odkryjemy coś, czego wcześniej nie dostrzegliśmy i zawsze będziemy się zastanawiać, jak mogliśmy to przeoczyć. Całość jest zasługą niesamowitej precyzji w operowaniu kamerą oraz wręcz jej hipnotycznym ruchom, których jest tu tak wiele.
Należy zwrócić uwagę na Malcolma McDowella, który świetnie wcielił się w rolę Alexa. Wypada bardzo przekonująco, co widać w każdym spojrzeniu, geście i słychać w każdej wypowiadanej kwestii. Na pewno bez tak dobrej kreacji aktorskiej film byłby uboższy w swojej formie i traciłby na wartości.
Jeśli chodzi o kontrasty, mamy z nimi do czynienia nie tylko w warstwie choreografii. Najdobitniej ujawniają się w muzyce filmu, w której dominują kompozycje Ludwika van Beethovena. Te eksperymentalne zabiegi wzbudzają w nas szereg sprzecznych uczuć, np. widzimy, jak gang, którym dowodzi główny bohater, wdziera się do willi, demoluje całe mieszkanie i brutalnie bije jej właściciela, a w tle słyszymy muzykę wielkiego kompozytora. Z podobnymi momentami mamy do czynienia dużo częściej, wystarczy wspomnieć wizje, jakie wywołuje muzyka klasyczna u Alexa. Jest to kolejna cecha po sceneriach, ujęciach, która w znaczący sposób wpływa na charakter filmu, a podobnie jak wcześniejsze, dopracowana została w najmniejszym szczególe. Przez cały film Kubrick dba, aby zszokować widza coraz to nowymi rozwiązaniami, które mimo że w końcu się powtarzają, cały czas nas zaskakują i pozostają w pamięci.
Teraz należy przejść do fabuły, która jest bardzo synkretyczna. Nie sposób jej do końca opisać, ponieważ czasami drobny szczegół potrafi być bardzo wymowny, a poza tym „Mechaniczna pomarańcza” jest takim typem filmu, który skłania do refleksji podczas samego oglądania. Nie mamy jednak zbyt wiele czasu na głębsze przemyślenia, bo już za chwilę dostajemy porcję nowych wrażeń. Ta dynamika prowadzi do lekkiego zagubienia, jesteśmy osaczeni przez coraz to nowe problemy i sugestie. Do pełnego ich wchłonięcia potrzeba nam trochę czasu i dlatego jest to dzieło raczej nieprzeznaczone do jednorazowego obejrzenia. Wystarczy przytoczyć figurki Chrystusa tańczące kankana w pokoju Alexa. Scena bardzo krótka, bez żadnych dialogów, a możliwości interpretacji całe mnóstwo, notabene kolejny zabieg, który wiele osób razi i szokuje.
Kubrick wiele miejsca w swoim filmie poświęca na poruszenie tematu tabu, jakim niewątpliwe jest seks. Na pewno lata siedemdziesiąte to nieco większa pruderyjność niż obecnie, ale sposób, w jaki porusza i wizja, jaką przedstawia, wciąż wzbudza kontrowersje. Świat, który został przedstawiony, jest przepełniony pornografią. Wystarczy spojrzeć na wystrój baru, w którym zwykli spędzać czas bohaterowie, rysunki na murach miasta oraz brutalne gwałty, których dopuszczają się młodociane gangi. Bardzo znamienną sceną jest stosunek seksualny dwóch kobiet i Alexa, który reżyser prezentuje w przyśpieszonym tempie. W ten sposób dowiadujemy się, że seks to tylko chwilowa rozrywka, łatwo dostępna, obdarta z jakiejkolwiek metafizyki. Nie ma tu miejsca na żadną uczuciowość czy poza fizyczne potraktowanie. Społeczeństwem rządzi popęd seksualny, który w dużej mierze determinuje zachowanie. Można tu mówić o swego rodzaju zniewoleniu, ale są także inne czynniki, które wpływają na ludzkie postępowanie.
Chodzi o rząd i wszystkich, którzy reprezentują władzę czy sprawiedliwość. Są oni przedstawieni w bardzo satyryczny sposób, widać to na przykładzie idiotycznego zachowania prokuratora. Warto zwrócić uwagę, że przedstawiciel opozycji do jakichkolwiek kodeksów, czyli Alex, jest ukazany w zdecydowanie bardziej pozytywnym świetle – jest inteligentny i silny, o czym przekonujemy się podczas ulicznego pojedynku. Kreśląc takie charaktery postaci, Kubrick na pewno robi to celowo. Może chce nam zwrócić uwagę na wagę indywidualności, nie uleganie presjom, nawet gdyby wydawało się, że powinny być słuszne, skoro wychodzą z ramienia sprawiedliwości? Maksymalnie groteskowy i ośmieszający jest pokaz efektów terapii, pełen demagogii i bezsensu. Co ciekawe jedynym mu sprzeciwiającym się jest ksiądz, który sam wcześniej nie jest zaprezentowany jako ktoś mądry i obiektywny.
Moja interpretacja i recenzja nie jest dokładna, ale według mnie taka jest niemożliwa. Film trzeba po prostu zobaczyć, najdłuższe eseje nie przedstawią tego, co on. Rzadko można spotkać się z taką złożonością treści, na dodatek w tak perfekcyjnej formie. Po obejrzeniu na pewno pojawia się pytanie czy możliwa jest ta mechanizacja społeczeństwa, skrupulatne nim kierowanie. Ostatnia scena chyba rozwiewa wątpliwości. To, co udało się reżyserowi, to także przedstawienie tak potępianej kwestii, jaką jest przemoc. Z drugiej strony przekonujemy się, co staje się z człowiekiem, który nie jest do niej zdolny – od razu zostaje skazany na upokorzenia i całkowity brak akceptacji. Próba zrobienia z człowieka maszyny, którą można zaprogramować, skazuje go na przegraną.
Jak wspominałem, film bardzo podzielił publiczność. Nadal słychać głosy o bezcelowej prezentacji przemocy i próby prowokacji. Uważam, że próbuje przestrzec przed konsekwencjami i pokazać, w jak złym kierunku zmierza społeczeństwo, do czego to prowadzi. Wszystkim, którzy dopatrują się w „Mechanicznej pomarańczy” tylko eksponowania okrucieństwa i brutalnych zachowań, bez jakiejkolwiek treści, warto zadać jedno pytanie: o ile Kubrick pomylił się w swojej wizji? Jeśli w ogóle się pomylił.
Tytuł oryginalny: Clockwork Orange, A
Reżyseria: Stanley Kubrick
Scenariusz: Stanley Kubrick
Zdjęcia: John Alcott
Muzyka: Rachel Elkind, Wendy Carlos
Produkcja: Wielka Brytania
Gatunek: Thriller//Dramat/Science fiction
Data premiery (Świat): 19.12.1971
Data premiery (Polska): 31.12.1990
Czas trwania: 136 minut
Obsada: Malcolm McDowell, Patrick Magee, Adrienne Corri, Carl Duering, Clive Francis, Miriam Karlin