Miasto gniewu / Crash (2004)

Tajemnice Los Angeles
Los Angeles, jedno z najbardziej niezwykłych siedlisk ludzkich na Ziemi. Miejsce, gdzie sny mogą się spełnić; miasto, które roztacza nieograniczone możliwości. Los Angeles to także miejsce, gdzie od lat żyje prawdziwa mieszanka narodowościowa : mieszanka języków, wyznań, obyczajów. Ludzie ci, codziennie spotykają się ze sobą, ocierają się o siebie. Tworzy to swego rodzaju napięcia, te zaś z kolei (co wynika z praw natury) muszą być rozładowane. Wyobraźmy sobie miliony ludzi żyjących w ogromnym stresie. Codzienna egzystencja, starania o to, aby znaleźć kawałek Ameryki dla siebie, o pracę, dom, rodzinę. Natomiast z drugiej strony nienawiść, uprzedzenia, bezsilność wobec systemu.
Bohaterami „Miasta gniewu” są, chciałoby się rzec „zwykli ludzie”. Prokurator okręgowy i jego żona, dwaj młodzi murzyni zarabiający na życie okradając innych, Meksykanin próbujący utrzymać i ochronić swoją rodzinę, reżyser i jego żona, dwie pary policjantów, właściciel małego sklepu i jego rodzina, czy wreszcie małżeństwo Azjatów. Wszyscy oni żyją obok siebie, nie mając pojęcia o swoim istnieniu, do czasu, aż pewnego dnia ich drogi dosłownie zderzają się ze sobą. „Crash” Paula Haggisa jest obrazem poruszającym problemy, wspólnej, codziennej egzystencji mas ludzkich zmuszonych do tolerowania siebie nawzajem. Pod maską tolerancji kryje się jednak strach, złość, żądze… Wszystko to gotuje się w bohaterach filmu do czasu, gdy nadchodzą wydarzenia pokazujące jak bardzo ich życie jest ze sobą splecione.
Paul Haggis jak scenarzysta wysokiej klasy dotarł do świadomości Kinomanów w 2004 roku pisząc scenariusz do nagrodzonego czterema statuetkami „Za wszelką cenę”. Już przy okazji filmu Eastwooda nie opuszczało mnie wrażenie, że mam do czynienia z filmem niezwykle smutnym, przedstawiającym tragiczną i złożoną, a co najważniejsze – niebanalną historię. „Za wszelką cenę” pokazało mi Amerykę z tej innej strony, strony, którą na co dzień media (w tym również filmy) starają się ukryć. Natomiast, kiedy oglądałem „Miasto gniewu” nie mogłem już oprzeć się wrażeniu, że Haggis swoim kolejnym filmem idzie jeszcze o krok dalej, pokazując jak olbrzymie problemy codziennie targają Miastem Aniołów. Trzeba przyznać, że scenariusz do „Miasta gniewu” zaskakuje swoją harmonią. Przedstawienie histori naprawdę sporej grupy osób, ich problemów, dążeń, zmagań, w niecałe dwie godziny było trudnym i niebezpiecznym przedsięwzięciem. W tego typu układankach każdy element musi do siebie pasować, wszystko musi być idealnie wyważone. Haggisowi w naprawdę godny podziwu sposób udało się połączyć w całość poszczególne opowieści. Każda jest tak samo ważna i dopiero wszystkie razem, a nie każda z osobna, stanowią pełnię obrazu. Scenarzyście udało się uniknąć przesadnego melodramatyzmu w takich scenach jak ta, gdy ojciec przekazuje córce niewidzialną pelerynę czy gdy Jean przytula swoja gospodynię. Zwyczajnie takie sceny wywołują u mnie odruch wymiotny, natomiast w tym wypadku są autentycznie przejmujące. W moim odczuciu scenariusz do ”Miasta Gniewu” jest naprawdę ważnym osiągnięciem, dlatego tym bardziej rozczarowuje reżyseria. Haggis jako reżyser nie ma tylu talentów co Haggis – scenarzysta, co niestety widzom rzuca się w oczy. Nie udało się mu utrzymać odpowiedniego napięcia przez cały czas trwania filmu. Niekiedy także nie umie do końca wykorzystać potencjału swojego własnego scenariusza, czego dowodem może być jedna z ostatnich scen filmu, gdy Camerona widzi palący się samochód a w tle rozbrzmiewa piosenka Kathleen York. Miałem wrażenie, że scena ta została wykorzystana właśnie po to, aby widz mógł sobie posłuchać tej pięknej kompozycji. Jednak dla samego filmu scena ta nie ma żadnego znaczenia, co więcej nadaje filmowi niepotrzebny, komercyjny powiew. Na szczęście takich scen jest tylko kilka i nie psują one mam odbioru całości.
Pochwała należy się także aktorom. Mając do dyspozycji wyraźnie określoną ilość czasu, musieli nas przekonać o autentyczności swoich postaci. W „Mieście gniewu” nie ma aktorskich zgrzytów. Wszyscy wzorowo wywiązali się ze swoich zadań. Mnie osobiście najbardziej spodobała się Sandra Bullock, kto wie, może aktorka ta niedługo będzie miała szansę zaskoczyć nas naprawdę ciekawymi kreacjami, właśnie w stylu wykonania roli Jean. Na uwagę zasługują także: nominowany do Oscara Matt Dillon – w najbardziej niejednoznacznej roli oficera Ryana, a także Thandie Newton i Ryan Phillippe. Mojej uwadze nie uszła również Bahar Soomekh i mam nadzieję częściej oglądać tę aktorkę.
„Miasto gniewu” zwraca na siebie uwagę zdjęciami i świetnym montażem. Jak już wspomniałem, bardzo spodobała mi się także piosenka promująca film. Jest bowiem naprawdę piękną balladą i ze wszystkich nominowanych do Oscara kompozycji najbardziej zasługiwała na wyróżnienie statuetką. Nie do końca przekonała mnie natomiast ścieżka dźwiękowa filmu. Owszem, podczas seansu miałem świadomość jej istnienia, ale już w 10 minut później nie mogłem sobie przypomnieć chociażby pojedynczego dźwięku.
Na koniec pozostaje bardzo ważna kwestia, czyli Oscar dla najlepszego filmu. „Crash” porusza bardzo ważną kwestię dla tożsamości mieszkańców całych Stanów Zjednoczonych. Jednak jego główny konkurent „Tajemnica Brokeback Mountain” także poruszała niezwykle ważny społecznie temat i z perspektywy czasu musze przyznać, że film Anga Lee, chociaż także niepozbawiony błędów, wzbudził we mnie o wiele więcej emocji. Natomiast inny obraz – „Capote” – pod względem wyważenia (a także pod kilkoma innymi względami) pozostałe filmy bił na głowę. Niektórzy analitycy podkreślali, że Akademia była już zmęczona nagonką mediów naciskających na nią, aby przyznała główną nagrodę filmowi Anga Lee. Inni natomiast wskazywali, na tzw. „cichą kampanię” filmu Haggisa, której ogrom wyszedł na jaw dopiero przed samą ceremonią. Ja ze swej strony skomentuję to tak: rok 2005 był bardzo równym rokiem, wiele ciekawych, ważnych i wartościowych filmów weszło na ekrany kin. Jak to zaznaczyli obserwatorzy, którykolwiek z nominowanych filmów sięgnąłby po laury, wygrałoby Kino ambitne. Jednak, dlaczego „Miasto gniewu” zdobyło złotego rycerza, kiedy wśród konkurentów były filmy lepsze i bardziej emocjonalne? Jak to określiła moja koleżanka Asia Dąbrowska : „ Miasto gniewu to film, który pokazuje zło, zepsucie, nienawiść, ale nie ma odwagi powiedzieć, kto jest temu winien”. Tak, dla Akademii nagrodzenie takiego filmu to bardzo wygodne wyjście, dla widza zresztą też.
Tytuł oryginalny: Crash
Reżyseria: Paul Haggis
Scenariusz: Paul Haggis, Robert Moresco
Zdjęcia: James Muro, Dana Gonzales
Muzyka: Mark Isham
Produkcja: USA/Niemcy
Gatunek: Dramat
Data premiery (Świat): 10.09.2004
Data premiery (Polska): 22.07.2005
Czas trwania: 113 minut
Obsada: Sandra Bullock, Don Cheadle, Matt Dillon, Jennifer Esposito, Terrence Howard, Thandie Newton, Ryan Phillippe