Nosferatu wampir / Phantom der Nacht / Nosferatu the Vampyre (1979)

Prawdopodobnie najlepszy remake w historii kinematografii
„Nosferatu wampir” to jeden z wielu remake’ów filmu z 1922 roku pt. „Nosferatu – symfonia grozy”, lecz bez wątpienia jeden z najbardziej wybitnych. Ta wersja jest znacznie bardziej wyrazista, a jeśli chodzi o atmosferę, czyli czynnik, który jest równie ważny jak scenariusz czy fabuła, temu filmowi nic nie brakuje i mało który horror go przewyższa pod tym względem. A przecież łatwo można było zepsuć legendę Murnaua. Film Herzoga jest absolutnie genialny, jeden z najlepszych w swoim gatunku. Klimat, wiele odczytań, symboli, mistycyzm, uwypuklenie mimiki postaci mają na to ogromny wpływ. Oglądając film, śledzimy z uwagą każdy gest bohaterów, każde wypowiadane słowo, które miało głębię.
Dobre filmy to proste filmy, taki jest „Nosferatu wampir”. Uwielbiam zmurszały klimat starych horrorów, którego tutaj jest aż w nadmiarze, czego mi brakuje najbardziej we współczesnych filmach tego gatunku. Idealnie dobrana muzyka i świetne role pięknej Isabelle Adjani, Klausa Kinskiego i Rolanda Topora sprawiają, że film zapada w pamięć i lubię do niego wracać, celebrując chwilę wciśnięcia guzika „start” na odtwarzaczu. Posiada ogromne zalety, jak choćby doskonałą muzykę, świetną obsadę, klimat, nastrój i hołd w stronę niemieckiego ekspresjonizmu. Obraz jest statyczny a postacie celowo mocno przerysowane. Dodano im ekspresję godną najlepszych aktorów teatralnych, którzy w przeciwieństwie do filmowych, muszą potrafić wyrażać swe emocje bardziej czytelnie dla odbiorcy. Tempo akcji jest powolne, co tym bardziej pozwala się skupić na wielkich walorach artystycznych tego filmu.
Trzeba przyznać otwarcie, że „Nosferatu” to na tyle specyficzne dzieło ze świadomie zamierzoną zabawą z kiczem, że na pewno wielu osobom nie przypadnie do gustu. Jest świetne zarówno pod względem formy, jak i treści. Doskonała gra aktorska, muzyka, ponura sceneria – wszystko to tworzy niesamowity, niepokojący, ale też bardzo romantyczny klimat. Klimat tak gęsty jak smoła, którą można kroić nożem! Reżyser pozostawia wiele niedomówień, jednakże one nie irytują, lecz intrygują. Ten film to czysta esencja grozy psychologicznej. Sprawia, że świat wokół staje się martwy, przepełnia mnie mrok, ogarnia dziwne samopoczucie. Sama postać kreowana przez kontrowersyjnego Kinskiego mocno różni się od interpretacji Maxa Schrecka z filmu Murnaua z 1922 roku. Schreck istotnie miał przerażać (i robił to świetnie! – ówcześni widzowie bali się nie tylko wampira, ale i samego aktora!), Kinski – nie. Nosferatu w tym filmie wcale nie miał być straszny. To jest postać tragiczna, istota niemalże ludzka, pragnąca bliskości kobiety, a skazana na samotność i zmuszona do zabijania, by przeżyć. Hrabia Drakula pozostaje słabym człowiekiem, który rzucony w nową rolę zyskuje władzę, jakiej do tej pory nie miał i staje się odrobinę niedorzecznym, mocno perwersyjnym tyranem. Nosferatu Herzoga jest w tym filmie postacią alegoryczną. Nie można dosłownie powiedzieć, że jest brzydki, obleśny i odrażający. Jego brzydota i niejednoznaczne postępowanie niosą za sobą treść, rozmaicie zresztą interpretowaną. Drakula jest tu postacią poetycką i kontemplacyjną, głównie dzięki niesamowitemu sportretowaniu przez Schmidta-Reitweina, istotą cierpiącą, spragnioną uczuć, której przekleństwem jest nieśmiertelność i niemożność zestarzenia się razem z ukochaną. Murnau operował głównie światłem i cieniem, bawiąc się nimi i układając w taki sposób, aby z każdego kąta i każdej ściany w zamku Nosferatu, w iście ekspresjonistyczny sposób wydobyć skrywający się w nich mrok. Przechadzający się w tej ciemności wampir, którego blada twarz oraz długie, kościste palce kontrastowały z otoczeniem, był ucieleśnieniem zła i śmierci, próżno zaś było tam doszukiwać się choćby iskry nadziei. Herzog czyni bardzo podobnie, również operuje światłocieniem, miejscami tworząc ujęcia niemal identyczne do tych z pierwowzoru. Ale efekt już jest inny. Kolor rozświetlający ponure zakamarki, które wcześniej skryte były w ciemności, teraz wywołuje zupełnie odmienny ich obraz. Autor zdjęć błądzi kamerą po surowych, zimnych murach zamku, wydobywając z nich pustkę, którą wręcz emanują. Widzimy suto zastawiony stół, a wszędzie dookoła puste kąty i niezajęte krzesła, i tylko niesie się tu szum wiatru, który jako jedyny zagląda do tego opuszczonego miejsca. I tak jak zamek Nosferatu z filmu Murnaua, oddawał diaboliczność i ciemność jego duszy, tak zamek Draculi z filmu Herzoga, oddaje jego samotność i poczucie monotonnie upływającego czasu, który na nim nie robi wrażenia. Typowy dla Herzoga temat konfliktu natury i cywilizacji pozyskał hipnotyczny rytm, bogatą symbolikę i dające do myślenia zakończenie.
To naprawdę fascynujące i zaskakujące, że od czasu, kiedy pierwszy raz obejrzałem ten film, mam czasem chwile tęsknoty za tym niepowtarzalnym klimatem, odrealnionym światem, który tworzy tło dla naprawdę smutnej historii hrabiego. Kinski zagrał fenomenalnie i za każdym razem, kiedy wracam do filmu, wzruszam się i przerażam na zmianę. To chyba jedyny obraz z udziałem tego dziwaka, gdzie nie wpada w gniew i szał, czyli jego naturalne emploi, ale mimo to jest niezwykle przekonujący. Po seansie tego filmu na brzmienie słowa Dracula, na myśl przychodzi mi już tylko facjata Kinskiego.
Tytuł oryginalny: Nosferatu Phantom der Nacht / Nosferatu the Vampyre
Reżyseria: Werner Herzog
Scenariusz: Werner Herzog
Na podstawie: Bram Stoker „Dracula”
Zdjęcia: Jörg Schmidt-Reitwein
Muzyka: Charles Gounod, Richard Wagner, Popol Vuh
Produkcja: Francja/RFN
Gatunek: Horror
Data premiery (świat): 17.01.1979
Data premiery (Polska):
Czas trwania: 106 minut
Obsada: Klaus Kinski, Isabelle Adjani, Bruno Ganz, Roland Topor, Walter Ladengast