Omen (666) / Omen, The (666) (2006)

W jakim celu robione są remake’i filmów? Z jednej strony, wytwórnie chcą pokazać młodym ludziom stare, dobre kino wykorzystując środki, które zachęciłby widzów do odwiedzania kin. Z drugiej strony, stworzenie wiekowego dzieła w świeższym wydaniu nie zawsze może osiągnąć odpowiednie rezultaty. Mimo to, ludzie chcą się przekonać czy nareszcie dany remake jest godnym odwzorowaniem oryginału. Tym samym pieniądze czasami przewyższają ambicje twórców. Ostatnimi czasy, mogliśmy oglądać w kinach remake filmu „Omen”. Czy dołączy do nielicznej grupy smacznych, mimo iż odgrzewanych dań?
Film opowiada historię dyplomaty Roberta Thorna. Jego żona straciła dziecko przy porodzie, więc bohater w tajemnicy przed nią, adoptuje chłopaka urodzonego w tym samym czasie, aby nie doprowadzić małżonki do stanu depresyjnego. Gdy mały Damien dorasta, wokół niego dzieją się dziwne rzeczy. Jego najbliżsi zaczynają ginąć w straszliwych wypadkach. Wkrótce okazuje się, że chłopiec jest złem wcielonym, synem szatana, który przyszedł na świat, by zgładzić ludzkość.
Tuż przed premierą „Omena” zastanawiałem się: jaki był sens tworzenia remake’u filmu, którego oryginał jest jednym z najlepszych filmów grozy i nie potrzebuje żadnych unowocześnień? Każdy element był doskonały, a napięcie wzrastało wraz z dalszym rozwojem akcji. Wokół nowego „Omena” zrobił się ogromny szum medialny: tajemnicze plakaty, niewiele mówiące zwiastuny no i ta data, która się już więcej nie powtórzy. Wszystko zapięte na ostatni guzik. Podczas oglądania filmu z minuty na minutę odpowiadałem sobie na postawione wcześniej pytanie jednym słowem: pieniądze. Dowody widoczne niemalże na każdym kroku…
Największym błędem, jaki popełnili twórcy jest brak klimatu. Większość kultowych scen zostało przerobionych, by móc dopasować się do czasów dzisiejszych. Niestety, z negatywnym skutkiem. Oryginał był bardziej agresywny niż dzisiejsze horrory. Uwaga twórców remake’u, skoncentrowała się na zrobieniu filmu grozy, na który można by pójść z żoną i dziećmi. Dlatego też, tak pamiętne sceny jak śmierć żony Thorna, czy akcja na cmentarzu, bardziej rozczarowują i nudzą, niż trzymają w napięciu. Ponadto niektóre sceny zgonów, stworzone w typowy amerykański sposób, są nadmiernie przesycone efektami, co sprawia, że nie szokują widza. Szczerze powiedziawszy, chwilami czułem się jakbym oglądał kolejną część „Oszukać Przeznaczenie”.
Odpowiedniemu klimatowi nie sprzyjają także klaustrofobiczne ujęcia kamer. Skupiono się głównie na aktorach, ich mimice twarzy, oraz gestykulacji.. Zdjęcia, szczególnie w przestrzeniach zamkniętych, koncentrują się tylko na jednym pomieszczeniu, pomijając tło (np. widok zza okna rezydencji Thornów). Oryginał odważnie pokazywał nam środowisko, w jakim Damien się wychowuje, dzięki czemu historia zyskiwała na prawdziwości.
Jedyna więc szansa pozostaje w aktorach, lecz i tutaj doznajemy rozczarowania. Nie zagrali oni na miarę swoich możliwości. Najbardziej nie podobało mi się aktorstwo Julii Stiles. Nie była w swojej roli przekonująca, toteż zmiana w ocenie Damiena nie wypadła prawdziwie. A jeśli o Damenie już wspominamy, to i tutaj niestety nie możemy powiedzieć niczego dobrego. Seamus Davey-Fitzpatrick , który wcielił się w jego rolę, będzie na pewno zapamiętywaną twarzą, ale niekoniecznie otrzyma role w innych filmach. Jego wzrok nie wywołuje tych pamiętnych dreszczy, jakie towarzyszyły jego poprzednikowi, którym był Harvey Stephens. Są jednak i plusy doboru aktorów. Mia Farrow bardzo dobrze zagrała rolę obłąkanej opiekunki. Aż żal patrzeć, że nie dano jej większego pola do popisu.
Remake traci również swój klimat poprzez muzykę. Z całym szacunkiem dla pana Marca Beltrami : skomponował on wiele fantastycznych ścieżek filmowych, lecz to, co stworzył do nowego „Omena” jest tylko poprawne. Są tu standardy muzyki orkiestrowej, niestety z wyłączeniem „szatańskich” chórów, dzięki którym oryginał pozyskiwał odpowiedni wydźwięk. Pozostaje więc ilustracja dźwiękiem, a nie słowem. Wypada ona dobrze, ale nie wychodzi poza przeciętność. Tym sposobem atmosfera filmu grozy pryska.
Podsumowując, nowy „Omen” jest jednym wielkim rozczarowaniem. Prawdę powiedziawszy, można się było takich opinii spodziewać. Tworzenie remake’u filmu, który został ogłoszony przez brytyjską prasę jednym z najlepszych horrorów wszechczasów, mijało się z celem. Może właśnie ta produkcja, ma na celu zachęcić młodych ludzi do obejrzenia oryginału z 1976 roku. Bowiem ci nieliczni ludzie, którym się nowa wersja spodoba, będą zaciekawieni jaki był pierwowzór, a to kolejny krok do zmiany opinii i zakosztowania prawdziwej klasyki filmu. Jeśli taki miał być pomysł, to Omen A.D. 2006 jest tylko drobną przystawką przed obfitym, głównym daniem.
Ocena: 4/10
Tytuł oryginalny: Omen, The 666
Reżyseria: John Moore
Scenariusz: Dan McDermott, David Seltzer
Zdjęcia: Johnathan Sela
Muzyka: Marco Beltrami
Produkcja: USA
Gatunek: Horror
Data premiery (Świat): 06.06.06
Data premiery (Polska): 06.06.06
Czas trwania: 110 min
Obsada: Liev Schreiber, Julia Stiles, Mia Farrow Seamus Davey-Fitzpatrick, David Thewlis