Polowanie na czarownice / Season of the Witch (2011)

W historii kina obrazów o czarownicach powstało już tak wiele, że dziś trudno jest opowiedzieć w nich coś, czego jeszcze nie było. Niestety, tak jak to ma miejsce w przypadku wilkołaków, naprawdę dobrych produkcji opowiadających o kobietach parających się czarną magią jest jak na lekarstwo. Dlatego też wciąż nie brakuje śmiałków, którzy chętnie sięgają do tej tematyki licząc na to, iż na tle słabej konkurencji uda im się zrealizować film wart większej uwagi. Z takiego założenia wyszedł też reżyser Dominic Sena, który dysponując (według niego) ciekawym scenariuszem, postanowił zmierzyć się z tym trudnym zadaniem. Po fiasku, zarówno finansowym jak i artystycznym, związanym z ekranizacją komiksu „Zamieć”, twórca ten obiecał swoim fanom, że od teraz będzie staranniej dobierał skrypty, które później przeniesie na srebrny ekran. Czy dotrzymał on danego słowa, przekonacie się za chwilę…
Średniowiecze, czasy wypraw krzyżowych. Dwóch weteranów biorących udział w walkach o Ziemię Świętą, ma już dość bezlitosnego zabijania niewiernych i postanawia wrócić do Europy. Oczywiście nie czynią tego w honorowy sposób, przez co stają się dezerterami. Co gorsza, również na Starym Kontynencie sytuacja społeczna wcale nie jest kolorowa. Wokół szerzy się śmiertelna zaraza, ludzie żyją w strachu, a jedyna instytucja, w jakiej można szukać oparcia – Kościół – zamiast pomagać cierpiącym, urządza wśród wiernych masowe polowania na czarownice. Widząc taki stan rzeczy, obaj przyjaciele schronienia postanawiają poszukać gdzieś z dala od dużych miast. Zanim jednak wprowadzą swój plan w życie, muszą w jakiejś osadzie zaopatrzyć się w wodę i żywność. Niestety zaraz po przyjeździe zostają schwytani przez lokalnego kardynała i postawieni przed trybunałem. W szybkim procesie są uznani za winnych zdrady Kościoła i Boga, a to karę oznacza tylko jedną – śmierć. I kiedy ich los wydaje się przesądzony, miejscowy ksiądz proponuje im udział, w jak to każdy określał, samobójczej misji dostarczenia pewnej dziewczyny, posądzonej o czary, do klasztoru, gdzie przeprowadzony zostanie rytuał nawracania, zgodny ze sztuką zapisaną w wyjątkowej księdze. Nie mając zbyt dużego wyboru, w końcu przystają na tę propozycję i już następnego dnia udają się w najstraszniejszą podróż swego życia…
W „Polowaniu na czarownice” twórca między innymi „60 sekund” i „Kodu dostępu”, postanowił przybliżyć widzom jeden z najgorszych okresów w całej naszej historii. Średniowieczne wojny i zarazy uśmierciły blisko 2/3 światowej populacji. Nic więc dziwnego, że nikt, a już szczególnie Kościół, nie lubi wspominać tamtych smutnych czasów. W filmach jednak sprawa ma się zupełnie inaczej. W całej swojej okropności okres największych zaraz i wypraw krzyżowych stał się dla twórców bezdenną studnią do czerpania pomysłów na kolejne opowieści o ludzkim bestialstwie i znieczulicy na cierpienie innych. Tak też jawi się nam najnowszy projekt Dominica Seny, który jednak nie trzyma się kurczowo historycznej prawdy. Opowiadając o średniowiecznej Europie, reżyser postanowił wyciągnąć z niej kilka najważniejszych faktów i połączyć je w jednym filmie. Stąd daty pojawiające się tutaj nie mają nic wspólnego z tym, co rzeczywiście się wtedy wydarzyło. Oczywiście uwagę na to zwrócą tylko znawcy historii, dla których taki zabieg może mieć faktycznie jakieś znaczenie. Pozostali widzowie raczej tym szczegółem głowy zaprzątać sobie nie będą, gdyż z pewnością jest to najmniejszy problem tego obrazu…
Niestety po raz kolejny okazało się, że temat inkwizycji jest zbyt obszerny, aby móc sobie spokojnie poradzić z nim w jednym, a do tego takim, filmie. Cała historia zaczyna się niespodziewanie od urywków naprawdę wielkich sekwencji batalistycznych, w których pokrótce poznajemy Behmena (Nicolas Cage) i Felsona (Ron Perlman), dwóch krzyżowców bezlitośnie rozprawiających się z wrogami Kościoła. Jednak kolejne ofiary uświadamiają ich w fakcie, że przede wszystkim zabijają oni bezbronnych ludzi, a nie wrogów. Szybka dedukcja i obaj bohaterowie odchodzą w siną dal. Dziesięć minut później niestety po raz kolejny stają się ofiarami manipulacji duchownych i muszą podjąć się śmiertelnie niebezpiecznej misji, aby ostatecznie zachować głowę. I tak oto w jakieś 15-20 minut przemierzymy Ziemię Świętą, spustoszoną zarazą Europę, średniowieczne zamczysko, gdzie więzi się przede wszystkim czarownice, a w między czasie zobaczymy bezlitosną egzekucję trzech „czarownic”. Chaos to słowo, które chyba najlepiej oddaje pierwszą część tego filmu, a to na dzień dobry wcale nie jest takie dobre. Na nieszczęście widzów na jakieś słodsze do widzenia też nie macie co liczyć. Powiedzieć, że końcówka jest głupia, to komplement. Jest to katastrofa, na którą składa się naciągany mesjanizm, niedopracowane efekty specjalne i fatalna postawa aktorów. Zresztą nie tylko w końcówce zawodzą ci ostatni. Tak słabego Cage’a to pamiętam z trzech produkcji: „Ostatnie zlecenie”, „Next” i „Kult”. Tu jest niemal tak samo źle, a po świetnej roli w „Złym poruczniku” miałem nadzieje, że aktor ten wraca do czołówki. Nic z tego, przynajmniej nie w tym obrazie. Nic dobrego nie można powiedzieć też o Ronie Perlmanie, który też jest strasznie przygaszony. Snując się po planie czasami wzbudza niezamierzony śmiech u widza, który, co prawda, patrzy na wielkiego chłopa, ale z nastrojem dwulatka, któremu zabrano lizaka…
Plusów w tym obrazie można doszukiwać się tylko w paru mniej istotnych elementach, jednak cokolwiek złego by nie mówić, czymś ten film się ratuje. Przede wszystkim, potencjalny widz z pewnością potraktuje ten tytuł jako lekką historię przygodową, gdzie pojawi się troszkę czarów i magii. W sumie nic zobowiązującego, czas w miarę nam upływa, a że akcja też dość szybko posuwa się do przodu to i nas sen nie znuży. Na pewno podobać mogą się zdjęcia, szczególnie te w leśnych gęstwinach. To właśnie dzięki nim zarysowuje się ciekawy klimat, który utrzymuje się niemal do samej końcówki, w której, jak już wspomniałem, leży wszystko. Nie można też przyczepić się do muzyki. Między innymi dzięki niej w pierwszych chaotycznych minutach można wskazać coś, co można uznać za zaletę…
Niestety „Polowanie na czarownice” to z pewnością obraz poniżej średniej i kolejny zawód w karierze Dominica Seny. Zła koncepcja filmu i próba zasłaniania się nazwiskami gwiazd sprawiły, że ostatecznie film ten w kinach się obronił, zarabiając blisko $80 mln. Lecz to tylko pieniądze, które wpłynęły na konto tego tytułu dzięki naiwności ludzi. Z pewnością po seansie większość osób żałowała wyprawy do kina i konfrontacji z tym słabym filmem. Chaotyczna akcja, naiwne podejście do tematu, słaba gra aktorska i fatalne zakończenie za nic nie mogło przysporzyć chwały tej produkcji. Oczywiście ma on też pewne plusy, ale na tle podobnych tematycznie „Solomona Kane’a” i „Black Death” wypada bardzo blado. Gdybym może nie widział w\w filmów, to tu ocena byłaby oczko wyższa, ale że jest inaczej, to więcej jak 4 punkciki nie postawię. I tak chyba zbyt naciągane, choć… Oceńcie sami.
Ocena: 4/10
Tytuł oryginalny: Season of the Witch
Reżyseria: Dominic Sena
Scenariusz: Bragi F. Schut
Zdjęcia: Amir M. Mokri
Muzyka: Atli Örvarsson
Produkcja: USA
Gatunek: Horror, Dramat, Fantasy, Przygodowy
Data premiery (świat): 4.01.2011
Data premiery (Polska): 14.01.2011
Czas trwania: 95 minut
Obsada: Christopher Lee, Robert Sheehan, Ulrich Thomsen, Stephen Graham, Claire Foy, Stephen Campbell Moore, Ron Perlman, Nicolas Cage