Siedmiu samurajów / Seven Samurai, The (1954)

To, że największą potęga przemysłu filmowego jest Hollywood, nie podlega żadnej wątpliwości. Trudno zliczyć kolejne produkcje wypływające ze Stanów Zjednoczonych, które często są nic nie warte, jednak ze względu na całą otoczkę, towarzyszącą wydaniu kolejnego filmu, każdy go zna i zapewne poświęci czas na jego obejrzenie. Taka sytuacja zrodziła pewną ortodoksyjność, wielu ludzi całe Hollywood uważa jedynie za komercję i wielki rynek pieniężny, który wręcz niszczy „prawdziwe kino”. Paradoksalnie, uważają za wspaniałe, każde inne dzieło, gdzie nazwisko reżysera brzmi bardziej egzotycznie. W ich podejściu można znaleźć trochę prawdy, jednak chyba zapomnieli, że Amerykanie także stworzyli wiele filmów, które dzięki swojej oryginalności stały się kinowymi klasykami, a poza tym pełne kiczu produkcje można znaleźć wszędzie. Mimo wszystko, coraz rzadziej poświęca się czas na oglądanie filmów powstających w innych zakątkach świata, a naprawdę szkoda, bo na każdego czeka tam sporo wrażeń. Jest mnóstwo ludzi, którzy uważają się za prawdziwych znawców kina, a słysząc takie nazwiska jak Bergman czy Fellini, otwierają ze zdziwienia szeroko oczy. Do dwóch mistrzów wymienionych wcześniej, koniecznie trzeba dołączyć kolejne nazwisko. Chodzi o pochodzącego z kraju kwitnącej wiśni Akire Kurosawe, człowieka, którego wpływ na całe kino jest równie niepodważalny, jak teoria względności Einsteina.
Akira Kurosawa urodził się w 1910 roku w Tokio, a jego pierwsza produkcja – „Sugata Sanshiro” ujrzała światło dzienne w 1943 roku. W jego dorobku znajduje się około trzydziestu filmów i sporo z nich to dzieła wciąż cieszące się ogromnym uznaniem krytyków i widzów. Trzeba podkreślić także rzadko spotykaną długość kariery reżysera,
jego ostatnie dzieło, „Ame Agaru” pojawiło się w 1999 roku, rok po śmierci Kurosawy. Wśród jego filmów znajduje się sporo ekranizacji dzieł Szekspira („Hamlet”, „Król Lear”, „Makbet”), a nawet Dostojewskiego („Idiota”), z tą różnicą, że całość akcji umieszczona jest w realiach feudalnej Japonii, a zarazem przedstawia zasady oraz konwencje panujące w kraju reżysera. Cały zabieg Kurosawa przeprowadzał bez najmniejszego zaburzenia głównej, a także pobocznych myśli książek, co już zdradzało jego nieprzeciętne umiejętności. Przełomowym filmem w jego karierze była produkcja z 1954 roku – „Siedmiu Samurajów”, dzieło, dzięki któremu cały filmowy świat skierował oczy w stronę małej wyspy, do tej poru bardziej kojarzonej z produkcją ryżu niż z jakąkolwiek formą kinematografii.
Akcja filmu rozgrywa się w XVI – wiecznej Japonii, a dokładnie w małej, rolniczej wiosce, która co roku jest obrabowywana przez bandytów. W wyniku straty zapasów żywności, wszystkim mieszkańcom zaczyna grozić śmierć głodowa. W obliczu niebezpieczeństwa postanawiają wynająć roninów, aby zapewnić sobie ochronę przed najeźdźcami. Jednak zatrudnienie samurajów, tylko w zamian za wyżywienie, wcale nie jest takie proste.
To jedynie początek fabuły, która w „Siedmiu Samurajach” stoi na bardzo wysokim poziomie. Kurosawa dał się poznać, jako świetny kreator powoli rozwijającej się akcji, która mimo swojej długości (wersja reżyserska, którą oglądałem trwa 206 minut), nie nudzi ani przez chwilę. Przez ten czas mamy okazję bardzo dobrze poznać wszystkich bohaterów oraz to, co w filmach tego reżysera jest zawsze obecne. Chodzi mi o ukazanie mentalności japońskiego społeczeństwa, hierarchii ludności, panującej ideologii oraz wszystkich innych konwencji. Jeśli ktoś uważa, że wie na ten temat wszystko, bo oglądał „Ostatniego Samuraja”, to się grubo myli. W porównaniu z dziełem pana Kurosawy, film ten jest tylko namiastką, a często idealizującą mistyfikacją. Mogę zapewnić, że wszyscy, którzy lubią klimat feudalnej Japonii (ja do tej grupy należę), będą zachwyceni, a Ci, którym jest to obojętne, także zostaną oczarowani specyficzną atmosferą. „Siedmiu Samurajów”, to film, dzięki któremu, nawet mimowolnie, uda się nam poznać ówczesną ludność japońską, a wszystko to odbędzie się bez żadnych odstępstw od prawdy, czy naciąganych zagrań.
Jeśli chodzi o grę aktorską, to mamy do czynienia z bardzo przyzwoicie wykreowanymi postaciami. Na pewno nie jest to aktorstwo najwyższych lotów, jednak nie spotkamy się tutaj z ludźmi, którzy na kinowym ekranie znaleźli się przez przypadek. Bardzo podobała mi się rola Toshiro Mifune, który grał aż w szesnastu filmach Kurosawy. Postaci, w które się wcielał, zawsze odznaczały się sporą specyfiką charakteru, a „Siedmiu Samurajów” nie jest wyjątkiem. Już od samego początku rzuca się nam w oczy lekko szaleńcze i porywcze usposobienie Kikuchiyo, szczególnie, gdy kompletnie pijany przychodzi do pozostałych samurajów i oferuje swoją pomoc
w obronie wioski. Z czasem przyjdzie nam poznać jego ciekawą przeszłość, która tłumaczy zaangażowanie bohatera oraz często dziwne reakcje i wypowiedzi na temat ludności chłopskiej. Zdecydowanie jest on najbardziej barwną i interesująca postacią, a wielokrotnie jego słowa, czy zachowania, stają się kluczowymi, dla zrozumienia tego, co chce przekazać nam reżyser.
Chyba najmocniejszą stroną filmu jest ogromny realizm, który rzuca się w oczy choćby w rozgrywanych bitwach. Nie spotkamy się tutaj z efektownymi unikami, szybkimi atakami lub bezgranicznym heroizmem. Trzeba pamiętać, że chłopi, biorący udział w walce, uzbrojeni jedynie w naostrzone drzewka bambusowe, pierwszy raz stają
w obliczu takiego zagrożenia. I właśnie to Kurosawa pokazuje w fenomenalny sposób. W wielu momentach dają o sobie znać takie uczucia jak tchórzostwo czy brak nadziei, które jak wiadomo determinują ludzkie zachowanie. W ogóle film bardzo dużo miejsca poświęca dokładnemu i obiektywnemu przedstawieniu społeczności chłopskiej. Z jednej strony widzimy wiele bardzo wzruszających sytuacji, jak np. płaczący mężczyzna zbierający rozsypane ziarenka ryżu, czy rolnicy jedzący proso, ponieważ tak bardzo ceniony ryż zostaje przeznaczony na pożywienie dla wynajętych roninów. Dzięki temu wiemy, jak często rolnicy muszą walczyć z ubóstwem i poznajemy trudy ich życia. Z drugiej strony, ujawniona zostaje także dwulicowość, nieufność i egoizm mieszkańców wioski. Wielu rolników dba tylko o własny dobytek, a to, co stanie się z innymi niewiele ich obchodzi. Wszystko to sprawia, że nie zetkniemy się tutaj z jakąś pozytywistyczną tendencyjnością. Ostateczna ocena należy tylko i wyłącznie do widza, a Kurosawa pozostawia nam w tej ocenie maksymalną swobodę.
Pomijając wszelkie techniczne kwestie, takie jak muzyka, scenografia i montaż, które z racji czasu powstania filmu, nie stoją na wysokim poziomie (może poza choreografią), trzeba zwrócić uwagę na esencję tej produkcji. Oglądanie „Siedmiu Samurajów”, to taka sentymentalna podróż w przeszłość, do kina, które było wolne od schematów i efekciarstwa. Ten film ma swoją niepowtarzalną głębię oraz klimat, czyli to, co jest najważniejsze. Niejednokrotnie przyłapiemy się na tym, że przeżywamy losy bohaterów. Każdy z nich różni się od siebie charakterem i sposobem bycia, co pozytywnie wpływa na identyfikację z nimi. Na pewno niektóre z postaci będą nam bliższe, zachowanie innych będzie nas irytować, ale nigdy nie spotkamy się z osobą, obok której przejdziemy obojętnie i która chociaż na chwilę nie przykuje naszej uwagi. Wszystko to jest zasługą ogromnego kunsztu reżysera, oraz pozostałych ludzi odpowiedzialnych za film.
Twórcy nie dysponowali dużym budżetem na cieszące oko zagrywki, ale posiadali coś, czego nie liczy się w pieniądzach, czyli umiejętności. Jednak żeby to wszystko poukładać i całą energię skierować w dobrą stronę, potrzebna była charyzmatyczna osobowość. Kimś takim okazał się Akira Kurosawa.
„Siedmiu Samurajów” to film wybitny. Pełny wzruszeń, refleksji, a momentami obfitujący w humor. Wciągająca akcja i przemyślana fabuła sprawia, że nie wiadomo kiedy mijają trzy i pół godziny seansu (w wersji reżyserskiej). Ta produkcja jak najbardziej zasłużenie zajmuje miejsca w pierwszej dziesiątce większości rankingów filmowych wszechczasów. Po obejrzeniu można tylko poczuć żal, że Akira Kurosawa nie nakręci już więcej filmów. Na pocieszenie zostaje fakt, że zdążył stworzyć wiele innych wspaniałych dzieł, a po zobaczeniu „Siedmiu Samurajów”, nie sposób oprzeć się niewysłowionej sile, która jak magnes przyciąga nas do głębszego poznania filmografii japońskiego reżysera.
Tytuł oryginalny: Shichinin no Samurai (Seven Samurai, The)
Reżyseria: Akira Kurosawa
Scenariusz: Hideo Oguni, Shinobu Hashimoto, Akira Kurosawa
Zdjęcia: Asakazu Nakai
Muzyka: Fumio Hayasaka
Produkcja: Japonia
Gatunek: Dramat
Data premiery (Świat): 16.04.1954
Data premiery (Polska): brak
Czas trwania: 160 minut
Obsada: Takashi Shimura, Toshirô Mifune, Yoshio Inaba, Seiji Miyaguchi, Minoru Chinki, Daisuke Katô, Isao Kiura, Keiko Tsushima