Świt żywych trupów / Dawn of the Dead (1978)

Po obejrzeniu najnowszego filmu, w którym główne role odgrywają Zombie – Świt żywych trupów w reżyserii Zacka Snydera, postanowiłem odświeżyć sobie oryginał, czyli… „Świt żywych trupów” Georga A. Romero.
Jest to niewątpliwie jeden z najlepszych horrorów w historii kina, który wraz z filmem Teksańska masakra piłą mechaniczną Tobe Hoopera, wyznaczył standardy współczesnego kina grozy.
Film Romero opowiada o Zombie, które zaczęło przejmować władze na Ziemi. Dziennikarz telewizyjny Stephen i jego narzeczona Francie postanawiają uciekać. W między czasie dołączają się do nich dwaj funkcjonariusze policji, Pete i Roger, którzy zostali oddelegowani do ratowania „normalnych” ludzi. Razem kradną helikopter, którym zamierzają uciec w bezpieczne miejsce. Docierają do centrum handlowego, gdzie postanawiają się schować i przeczekać najgorsze. Nie przypuszczają, że i tam czekają na nich krwiożercze Zombie.
Romero zawsze starał się przełamywać stereotypy oraz przekraczać nowe granice w filmie. W każdym utworze można odnaleźć odniesienia do problemów trapiących społeczeństwo. I tak na przykład w „Świcie żywych trupów” poddaje krytyce konsumpcyjny styl życia Amerykanów. Pokazuje nam ludzi, którzy wędrują po markecie bez celu, niczym żywe trupy. Czyż nie przypomina nam to niedzielnych wypraw do centrów handlowych? W jednej ze scen widzimy motocyklistów, którzy przyjeżdżają do marketu zrobić darmowe zakupy. Nawet oni zostają zaatakowani przez Zombie. Okazuje się, że nawet najbardziej zdemoralizowane i zbuntowane jednostki nie są wstanie uniknąć konsumpcji.
W akcji zwalczania Zombie bierze wojsko, ale również ludność cywilna.. W polu rozdawane są posiłki, a młodzież pod czujnym okiem instruktorów uczy się obchodzić z bronią. Romero w ten sposób wyśmiewa tradycję broni palnej, głęboko zakorzenionej w tradycji Stanów Zjednoczonych.
Film poraża efektami specjalnymi, które jak na tamte czasy wydają się bardzo dobre. Ich realizatorem był Tom Savini, który po latach przyznał, że tworząc Zombie miał przed oczami twarze ofiar wojny w Wietnamie (Savini również brał udział w wojnie).
Filmem „Świt żywych trupów” Romero rozpoczyna serię utworów krytykujących współczesne społeczeństwo. W „Świcie…” dokonał rzeczy niezwykłej, nadając filmowi antyamerykański i antyspołeczny wyraz, uniknął poważnego i moralizatorskiego tonu, co w połączeniu z doskonałą, pełną napięcia atmosferą powoduje, że ogląda się go jednym tchem.