Szklana pułapka 2 / Die Hard 2 (1990)

Dwa lata po sukcesie pierwszej części „Szklanej Pułapki” producenci zdecydowali się wprowadzić do kin kolejną historię przedstawiającą perypetie nowojorskiego gliny Johna McClana. Trudno się dziwić ich decyzji skoro hit z 1988 roku zapewnił im dochód w wysokości $139 mln (budżet $28 mln). Niestety do pracy nad kontynuacją nie udało się zwerbować osoby najbardziej odpowiedzialnej za powodzenie wcześniejszego obrazu, reżysera Johna McTiernana, który zaangażował się w produkcję innego wielkiego widowiska, „Polowania na Czerwony Październik”. Jego następcą został fiński twórca Renny Harlin, który do czasu wstąpienia na plan „Szklanej Pułapki 2” specjalizował się głównie w kinie grozy („Koszmar z Ulicy Wiązów 4”, „Więzienie”). Można pomyśleć, że szefowie wytwórni wiele zaryzykowali angażując tego wówczas mało znanego artystę do prac nad sequelem, jednak czy ryzyko to się opłaciło, czy też nie, dowiecie się w dalszej części tej recenzji…
Akcja części drugiej rozgrywa się dokładnie rok po wydarzeniach z Nakatomi Plaza. W Wigilię Bożego Narodzenia, John McClan udaje się na lotnisko w Waszyngtonie, aby tam spotkać się z wracającą na święta żoną Holly. Sielankowa atmosfera tego dnia niestety nie trwała zbyt długo. Najpierw John naraził się miejscowemu gliniarzowi, który wręczył mu „świąteczny mandat”, a kilka minut po tym zajściu, jego pojazd został odholowany na policyjny parking, znajdujący się dokładnie po przeciwnej stronie miasta. Jednak to jeszcze nie koniec kłopotów… Chwilę później na lotnisku uwagę Johna przykuwa kilku mężczyzn, wyraźnie niezainteresowanych odlotem któregokolwiek z samolotów. Czego więc tam szukają? Tego właśnie postanowił dowiedzieć się McClan, a wiadomo, że ciekawość to pierwszy stopień do piekła… Złe przeczucia, jakie nim targały, niestety po raz kolejny okazały się prawdziwe. Owi mężczyźni należeli bowiem do organizacji terrorystycznej przygotowującej się do odbicia podlegającego amerykańskiej ekstradycji szefa kartelu narkotykowego, generała Ramona Esperanzy. Czy i tym razem John McClan pokrzyżuje plany bandytom? Przekonajcie się sami, ja powiem tylko, że naprawdę warto…
„Szklaną Pułapkę 2” zaliczyć można do rodziny tych nielicznych sequeli, które swoją klasą niczym nie ustępują części pierwszej. Chyba wszyscy miłośnicy X Muzy, którzy choć w stopniu minimalnym znają się na filmie, z pewnością przytakną stwierdzeniu, że jest to przypadek niezwykle rzadki. Tendencja zniżkowa towarzysząca często kolejnym odsłonom danej serii, na szczęście szerokim łukiem minęła obraz wyreżyserowany przez Renny’ego Harlinga. Nic tylko się cieszyć, John McClan powrócił jeszcze bardziej efektowny, jeszcze bardziej zdeterminowany i co mnie cieszy najbardziej jeszcze zabawniejszy…
Na planie ponownie udało się zgromadzić niemal wszystkich aktorów, których widzowie zdążyli polubić w obrazie z 1988 roku. Ten element znakomicie sprawdza się w tym przypadku. Widać, że sukces, jaki udało się odnieść wcześniejszym filmem wyraźnie rozluźnił w swoich rolach zarówno Bruce’a Willisa, jak i Bonnie Bedelie. Ponadto w epizodycznych rolach pojawiają się Reginald VelJohnson, który w jedynce wcielił się w postać policjanta pomagającego Johnemu, Ala Powella oraz William Atherton w roli wścibskiego dziennikarza, Richarda Thornberga. Nie obyło się też bez, przygotowanych specjalnie dla największych fanów serii, ukrytych smaczków, takich jak zbieżności nazwisk prowadzących sprawę funkcjonariuszy, podobne umiejscowienie ran Johna, karkołomna akcja w… szybie windy, czy kultowych powiedzonek. No, ale to wszystko już było… Co więc otrzymujemy nowego?
Na pewno zdecydowanie bardziej rozbudowany i okraszony znacznie większą ilością zwrotów akcji scenariusz, autorstwa debiutanta Douga Richardsona („Bad Boys”) oraz współtwórcy skryptu do jedynki, Stevena E. de Souzy („Komando”, „Uciekinier”). Pomimo tego, że centralnym punktem całej akcji jest port lotniczy, scenarzyści sprawnie przerzucają niektóre wątki, to do podziemi pasów startowych, to do małego kościółka, czy też do wnętrz samolotów. Zróżnicowana sceneria oczywiście wyrywa widza z „monotonicznego krajobrazu” pomieszczeń biurowych, z którymi niemal przez cały czas przyszło nam obcować w obrazie Johna McTiernana. Niektórzy powiedzą, że dzięki osadzeniu akcji w jednym, zamkniętym miejscu reżyser uzyskał niepowtarzalny klaustrofobiczny nastrój. Trudno się z tym nie zgodzić, jednak osobiście uważam, że podobny klimat z łatwością udziela się w filmie Renny’ego Harlinga, a dodatkowo jest on wspomagany różnorodnością otoczenia. Jak wspominałem na początku tego akapitu, w scenariuszu znalazło się miejsce na wiele zaskakujących zwrotów akcji. W ciągu całego czasu trwania są co najmniej trzy momenty, które dosłownie o 360 stopni odwracają bieg wydarzeń. Na większą skalę zastosowano też wspaniałe efekty specjalne. Katastrofa samolotu, jaką dane jest nam oglądać wykonana jest perfekcyjnie. Oczywiście przy obecnej technice można wykreować podobny efekt znacznie lepiej, jednak pamiętajmy, że czas realizacji filmu to lata 1989-1990. Na tamte czasy zrobienie podobnego fajerwerku technicznego graniczyło z cudem i wymagało ogromnych nakładów pieniężnych. Dość powiedzieć, że realizacja tej sceny pochłonęła niemal 1/3 z $70 milionowego budżetu całej produkcji! Zwiększyła się też liczba pojedynków pomiędzy McClanem, a terrorystami. Jest ich znacznie więcej niż w części pierwszej, głównie dlatego, że tym razem John nie unika starć z bandytami. Sam szuka przeciwników, nie ogląda się na policję i wspomagające go wojsko. Widząc bezradność władz sam bierze sprawy we własne ręce, przez co trup ściele się gęsto, a plac lotniska zmienia się w prawdziwe pole bitwy. Czy od filmu sensacyjnego można chcieć więcej? Myślę, że nie… Na koniec warto wspomnieć jeszcze o wielu genialnych akcentach humorystycznych, które przewijają się przez cały film. Ich ilość, i co ważne, jakość, dosłownie zamiata widzów pod dywan. Dialog pomiędzy Marvinem, a McClanem w podziemiach portu lotniczego: „M: – Podoba ci się ta kurtka? Nie dałbyś mi za nią $20 dolców? Mc: – Dam ci za nią pożyć. M: – Cholera facet, wiesz, jak się targować…”, albo rozmowa między Lorenzo i McClanem na posterunku lotniskowym: „Mc: – Jestem John McClane… L: – Tak, tak wiem, kim jesteś. Jesteś tym dupkiem, co właśnie naruszył 7 rozporządzeń Federalnego Związku Lotnictwa i 5 rozporządzeń okręgu Kolumbia, latając po lotnisku ze spluwą i strzelając do ludzi. Jak nazwiesz to gówno? Mc: Samoobroną…” lub tekst, gdy McClane katapultował się z kabiny pilota i po wylądowaniu zaplątany w spadochronie mówi: „Mc: – Gdzie tu są k***a drzwi?”. Nie wiem jak was, ale mnie te teksty będą śmieszyć do końca życia…
W całym tym filmie zawodzi głównie ścieżka dźwiękowa. O tym mankamencie szerzej pisałem przy okazji recenzowania pierwszej odsłony tej serii, dlatego tutaj nie będę się nad tym rozwodził. Oczywiście już przed seansem można było zakładać, że tak będzie, gdyż ponownie za soundtrack odpowiedzialny był Michael Kamen. Gdybym miał być złośliwy to przyczepiłbym się jeszcze do zakończenia, które jest dość mocno przekombinowane. Na pewno efektowne, ale niestety mało realistyczne.
Mimo wszystko „Szklaną Pułapkę 2” zaliczyć trzeba do grona sequeli niezwykle udanych. W swojej klasie jest to bez wątpienia jeden z najlepszych filmów w całej historii kina. Utrzymując wysoki poziom części pierwszej, reżyser Renny Harlin wlał radość w serca wszystkich fanów twardego, nowojorskiego policjanta. Brawurowe sceny walki, znakomite efekty specjalne oraz inteligentny scenariusz sprawią, że obraz ten pochłonie was bez reszty. Pomimo upływu sporej ilości czasu, przygody Johna McClana nadal ogląda się z niesłychaną frajdą. Niektórzy rzekną nawet, że im starsza tym lepsza. Przynajmniej ja tak ją odbieram. Wiadomo, iż każdy kolejny seans niesie ze sobą garść sentymentu, który znakomicie współgra z ekranowymi wydarzeniami. Człowiek wraca wspomnieniami do czasów, kiedy życie było łatwe, świat kolorowy, a w kinach królowali sami twardziele pilnujący globalnego porządku. Tak, to zdecydowanie były świetne czasy, tak świetne, jak „Szklana Pułapka 2”…
Ocena: 9/10
Tytuł oryginalny: Die Hard 2 (AKA Die Hard 2: Die Harder) (1990)
Reżyseria: Renny Harlin
Scenariusz: Doug Richardson, Steven E. de Souza
Zdjęcia: Oliver Wood
Muzyka: Michael Kamen
Produkcja: USA
Gatunek: Sensacyjny
Data premiery (świat): 04.07.1990
Data premiery (Polska): 31.12.1990
Czas trwania: 124 minuty
Obsada: Bruce Willis, Bonnie Bedelia, William Atherton, Reginald VelJohnson, Franco Nero, William Sadler, John Amos, Dennis Franz, Art Evans, Fred Dalton Thompson, Tom Bower, Sheila McCarthy, Don Harvey, Tony Ganios, Peter Nelson