Wrogowie Publiczni / Public Enemies (2009)

Na wstępie zaznaczę, że nie przeczytałem książki, więc jak wielu krytyków, zarówno tych piszących do gazet jak i wypowiadających się dla telewizji, nie będę porównywał filmu do książki, bo to nie o to tak naprawdę chodzi! Bo co mi z tego, że powiem wam, że jest ona lepsza niż film? Przecież, nie mam zamiaru zachęcać was do czytania, tylko do obejrzenia, a stwierdzenia niektórych znawców kina, którzy mówią, że: „Książka była lepsza…”. Ja, ten tutaj piszący, radzę, żeby przerzucili się na recenzowanie literatury. Choć kto wie, czy wtedy nie będą mówić: „Na podstawie durnej powieści nakręcono doskonały film”?
Dosyć tej przedmowy! Nie czytałem książki i jestem z tego powody szczęśliwy, bo mogę całkiem obiektywnie spojrzeć na dzieło Manna. Moją obiektywność potwierdza fakt, że dopóki nie obejrzałem tego obrazu, to nie wiedziałem, kim był znany w całych Stanach Zjednoczonych John Dillinger, dzięki filmowi po części poznałem tą świetnie wykreowaną przez Johnny’ego Deppa postać. Film, jak zapowiada dystrybutor, opowiada historię najsłynniejszych amerykańskich gangsterów lat 30-tych – Johna Dillingera, Baby’ego Face’a Nelsona i Pretty Boya Floyda. Kierowana wówczas przez J. Edgara Hoovera FBI z małej agencji stała się potężną organizacją o światowej sławie, miedzy innym przez swoje wysiłki zmierzające do schwytania przestępców. Nie chciałem wam opowiadać całej fabuły, według mnie ten film lepiej obejrzeć, nie wiedząc, co się w nim wydarzy, a wierzcie mi, bo dzieje się naprawdę sporo! Nie radzę nawet z ciekawości wpisywać: „John Dillinger” w wyszukiwarkę!
Michael Mann po raz kolejny udowadnia, że jest znawcą męskiego kina! Tak! Bo „Wrogowie Publiczni” to męskie kino z najwyższej półki, które cały czas dobrze radzi sobie w polskich kinach (najlepiej ze wszystkich filmów Manna – przez weekend: 65 tysięcy widzów). A to wielka zasługa tego reżysera, bo nakręcił dzieło, nie bójmy się użyć tego słowa: wielkie i ponadczasowe! Co prawda opinie krytyków są podzielone, ale nie inaczej było kiedyś z „Gorączką”, której początkowy los nie zapowiadał, że dziś będzie określana mianem klasyku. Tak będzie również z filmem „Wrogowie Publiczni”. Zobaczycie, za kilkanaście lat, gdy Christian Bale zagra jeszcze kilka wielkich ról, razem z Johnnym Deppem będzie w czołówce najlepszych aktorów. I wtedy będzie się mówić: „Pamiętasz? Spotkali się u Manna i zagrali tylko w dwóch scenach!”. Tak! Bo „Wrogowie Publiczni” są jak „Gorączka”, tylko w latach 30. Znowu bardziej lubimy „zbója”, wtedy De Niro, teraz Deppa, znów mamy do czynienia ze świetnymi strzelaninami i jednym spotkaniem oko w oko. Wtedy w kawiarni, teraz w więzieniu…
Nie rozumiem ludzi, którzy mówią, że film jest za długi… No co wy? 140 minut to jest dużo? A „Gorączka” to może jest krótsza? Nie przesadzajmy, że film jest długi i nudny, bo jeżeli tak myślisz, to pewnie nuży cię klimat lat trzydziestych świetnie pokazanych tutaj przez Manna! Choć jest jeszcze jedna opcja. Możesz też być dzieckiem, którego idolem jest kapitan Jack Sparrow i nie rozumiesz go, zaczesanego do tyłu i okradającego banki… A on, mój młody, drogi widzu, po raz kolejny udowadnia, że posiada ogromny talent aktorski! A ostatnia scena z jego udziałem, kiedy ogląda film w kinie z Clarkiem Gable, to istny majstersztyk!
Znowu w filmie mamy pojedynek dobra i zła. Znów poznajemy dwa charaktery, choć trzymamy stronę złoczyńcy, to już od początku filmu wiemy, że musi być ukarany. Postać Deppa jest świetnie prowadzona mimo pewnego szczegółu. Według mnie, człowiek o takim charakterze, nie mógłby być bandytą. Nie chodzi mi tutaj o jego zasady, ale oto, że czasami jest nazbyt łagodny… Zachowuje się tak, jakby nie chciał nikogo skrzywdzić… Trochę to irytujące, żeby bandyta był miły, nawet w sprawach zawodowych, gdy napada na bank. Dillinger w filmie Manna jest prawdziwą gwiazdą, cieszy się dużym zainteresowaniem wśród paparazzich oraz ma duże poczucie humoru. I teraz apel… Gwiazdy naszego rodzimego show biznesu, obejrzyjcie ten film i zobaczcie, jak można rozmawiać i zwracać na siebie uwagę! Z tego obrazu wynika, że niekoniecznie musicie całować się z foką, ale też nie każę wam okradać banków. Po prostu spójrzcie na scenę, w której naczelny bandyta lat trzydziestych rozmawia z dziennikarzami.
Aktorstwo jest w tym filmie z wysokiej półki. Depp, który dla mnie nie jest wzorem jako Jack Sparrow, lecz jako człowiek, który gra w filmach wielkiego mistrza, Tima Burtona. Jego Edward Nożycoręki, Sweeney Todd czy Ed Wood to mistrzostwo. Tutaj również udowadnia, że jest wielkim aktorem i można go stawiać obok takich znakomitości, jak: Al Pacino, Marlon Brando czy Robert De Niro. Drugi z aktorów, Bale, który teraz jest na wielkiej fali popularności, znów pokazuje swój ogromny kunszt. Gdy po malutkim filmie „Mechanik” zaproponowano mu rolę Batmana, stał się wielką gwiazdą, którą będzie jeszcze długo, długo, długo… Bo to na pewno nie będzie aktor jednego sezonu.
Podsumowując, Mann nakręcił wielki film! Prawdziwe kino akcji! Po nieudanym „Miami Vice”, stworzył dzieło równie wielkie jak „Gorączka” z 1995 roku. Ale czy większe, lepsze? To pytanie pozostawię bez odpowiedzi…
Ocena: 8/10
Tytuł oryginalny: Public Enemies
Reżyseria: Michael Mann
Scenariusz: Michael Mann, Ann Bidermann, Ronan Bennet
Zdjęcia: Dante Spinotti
Muzyka: Elliot Goldendthal
Produkcja: USA
Gatunek: Kryminał
Data premiery (Świat): 18-06-2009
Data premiery (Polska): 17-07-2009
Czas trwania: 140 minut
Obsada: Johnny Depp, Christian Bale, Marion Cotillard, Stephen Graham, Jason Clarke.