Wywiad z wampirem / Interview with the Vampire (1994)

Trudno określić datę, w której postacie wampirów zaczęły wkradać się do naszej kultury. Jednak to, że z biegiem czasu zakorzeniły się w niej bardzo mocno, nie ulega wątpliwości. Przecież nie ma chyba osoby, która nie słyszałaby o demonicznym i brutalnym hrabi Draculi (naprawdę nazywał się Vlad Tepes), sprawującym swoje rządy na Wołoszczyźnie. Dzięki powieści Brama Stokera jego postać stała się symbolem strachu, grozy i okrucieństwa, a legendy o jego krwawych dokonaniach są podawane nawet przez źródła historyczne. W końcu rzadko się zdarza, aby dla kogoś było przyjemnością spożywanie obiadu w towarzystwie ludzi nabitych na pal. We wszystkich podaniach ludowych, dziełach literackich i filmowych, wampiry pojawiały się, jako istoty opętane rządzą krwi i upiornie przerażające, dla których zadawanie bólu i zabijanie to czysta przyjemność. Taki stereotyp podtrzymał także Friedrich Murnau w swoim filmie z 1922 roku pt. „Nosferatu,” produkcji, która ze względu na swoją datę powstania oraz zawarte elementy ekspresjonistyczne, na zawsze zapisała się w historii kina. Wizerunek wampira – okrutnego zabójcy – utrzymywał się przez bardzo długi czas i wszyscy zdążyli się do niego przyzwyczaić. Zmieniło się to w momencie, gdy niejaka Anne Rice zdecydowała się przedstawić przeklinanych przez wszystkich krwiopijców na swój, odmienny i oryginalny sposób.
W 1976 roku Anne Rice zadebiutowała na scenie pisarskiej, publikując „Wywiad z wampirem.” Książka od razu stała się obiektem kultu niezliczonej rzeszy fanów i przebojowo wdarła się na listę bestsellerów. Największy wpływ na taki stan rzeczy miało wprowadzenie specyficznej i odbiegającej od opisywanej wcześniej natury wampira. Oczywiście, wciąż pozostały niebezpieczne i drapieżne, ale zarazem piękne, uczuciowe, pełne tęsknoty i namiętności. O tym, jak wielki wpływ na wielu ludzi wywarła powieść pisarki, najlepiej świadczy ogromna liczba cięgle powstających sekt wampirzych i innych organizacji, w których każdy z członków za wszelką cenę chce upodobnić się do Lestata lub Louisa, czyli głównych bohaterów książki. Wywarcie takiego wpływu na społeczeństwo na tak sporą skalę, to rzecz, z którą spotykamy się coraz częściej. Widocznie ludzie potrzebują czegoś, przez co będą mogli identyfikować się z innymi i co pozwoli im na odnalezienie akceptacji w określonej grupie. Inna sprawa, że bardzo często przybiera to wręcz groteskowy wymiar. Ale wystarczy tych wywodów socjologicznych. Faktem jest, iż właśnie po sukcesie literackim, który wywołuje tak spory rozgłos, jego dalsza droga jest bardzo prosta i już przewidywalna. Wszystko wiedzie do ekranizacji.
Do przeniesienia „Wywiadu z wampirem” na ekran zabrał się Neil Jordan, najbardziej znany jako reżyser uhonorowanej Oscarem za scenariusz „Gry pozorów.” Nad całą produkcją piecze sprawowała sama autorka, wszyscy zresztą wiedzą o jej początkowych obiekcjach co do obsadzenia Toma Cruisa w roli Lestata. W 1994 film trafia do kin i zyskuje przychylność publiczności. Prawda jest taka, iż po tym wszystkim, co książka wywołała swoim wydaniem, a także przez obsadę aktorską, ekranizacja była skazana na sukces.
Tak oto późnym wieczorem w jednym z mieszkań w San Fransisco, wampir Louis opowiada przejmującą historię swojego życia. I od razu rzuca się w oczy chyba największy pozytyw filmu, czyli charakteryzacja oraz aktorzy. Brad Pitt znakomicie odtworzył rolę melancholijnego, przepełnionego smutkiem i skazanego na nieśmiertelność Louisa. Można to wyczuć w jego głosie, dostrzec w ruchach, ale chyba najbardziej widać to w przejmującym spojrzeniu. Do tego dochodzi wyżej wspomniana charakteryzacja, dzięki czemu mamy do czynienia z bardzo wyrazistymi postaciami. Tom Cruise, jako Lestat, prezentuje się świetnie, oddaje cały, lekko szaleńczy charakter bohatera. Jeśli chodzi o Kirsten Dunst, to mnie aż tak nie zachwyciła, jednak jej kreacja jest dobra. Zresztą z racji wieku ciężko wymagać od niej, aby przekazała mentalność sześćdziesięciolatki uwięzionej w ciele dziecka. Natomiast Antonio Banderas w roli Armanda, gdy tylko pojawia się na ekranie, od razu wprowadza atmosferę pełną mistyki i tajemniczości.
Skoncentrowałem się na postaciach, ponieważ całość filmu będę oceniał z perspektywy fana książki. Anne Rice dużo miejsca poświęcała na budowanie bardzo skomplikowanych i oryginalnych charakterów. Dzięki temu każdy z wampirów wyróżniał się spośród pozostałych, a zarazem stawał się bardziej przekonujący dla czytelnika. Mimo, że relatywnie do książki, film nie jest długi, to zdążymy poznać podejście Louisa, Claudi, Lestata i Armanda (najważniejszych bohaterów) do ich Daru Ciemności. I ciężko odnaleźć podobieństwa w ich postrzeganiu świata, wszyscy są na swój sposób odmienni, mimo, że są wampirami, a przez to łączy ich tak wiele cech. Niestety, jest to jedyna rzecz z treści książki, którą reżyserowi udało się przenieść na ekran.
W porównaniu z powieścią film jest o stokroć uboższy. Każdy, kto czytał „Wywiad z wampirem,” pamięta bardzo emocjonalne i głębokie przemyślenia Louisa nad losem swoim i innych, którzy są tacy jak on. Pozwalało to na wybudowanie niesamowitego klimatu, który był naszpikowany refleksyjnością. W filmie na próżno tego szukać, bo całość została brutalnie okrojona, przez co nie da się zrozumieć dramatu, który przeżywają wampiry. Czytając książkę, ich ciężar oraz trud egzystencji wręcz przytłaczał, a w tym, co oferuje film, nie da się tego poczuć. Powstaje pewien paradoks. Przecież postacie zostały wykreowane w świetny sposób. Dokładnie widzimy, jak Louis męczy się ze swoim nowym „życiem.” Mimo to, gdy ogląda się film po przeczytaniu książki, wydaje się, że jest on pusty i spłycony, przez co bardzo mocno irytuje. Mnie bardzo rozczarował, spodziewałem się lepszego.
Oczywiście u osób, które nie miały do czynienia z książką, film będzie zdecydowanie bardziej udany. Zresztą do takiej sytuacji dochodzi bardzo często w ekranizacjach, więc nie jest to żadna nowość. Jeśli jednak ktoś chce naprawdę poznać wampiry, musi sięgnąć po książkę. Jeżeli tego nie zrobi, nie zrozumie tego, co tak świetnie przekazała autorka, a zarazem tego, co jest najważniejsze.
Podobnie rzecz ma się z relacjami między bohaterami. W filmie wydają się być niezrozumiałe i ciężko w nich o oryginalność, a u pani Rice aż błyszczały specyfiką. Weźmy choćby uczucie, które powstało między Claudią a Louisem. Ciężko je dokładnie zdefiniować, gdyż balansowało na kilku granicach intymnych kontaktów, przez co naprawdę intrygowało i wzbudzało wiele emocji. W produkcji Neila Jordana wszystko wydaje się przemijać jak delikatny wiatr, przez co nie ma szans na głębszą refleksję. Widzimy tylko wierzchołek góry lodowej, a tego, co jest głębiej, reżyser nie daje nam szansy poznać. Na dodatek momentami dodaje humorystyczne akcenty, które bardzo nie przypadły mi do gustu, a wręcz denerwowały. Taki zabieg wprowadza kontaminacje, na którą w tej pozycji absolutnie nie ma miejsca. Swoją obecnością tylko wprawia w niesmak i nie pozwala zrozumieć tego, co naprawdę jest ważne. Ale to jeszcze nie koniec. W filmie zabrakło dramaturgii i nie chodzi mi tu o metafizyczną tragedię wampirów (o tym już pisałem), ale o coś zdecydowanie prostszego. Nieliczne sceny walki oraz inne starcia, które swoją formą naprawdę coś przekazywały (choćby to jak Louis zawzięcie bronił Claudi przed wampirami z teatru), także zostały uszczuplone. Można zarzucić, że się czepiam, ale mi tej prostej i przecież łatwej do wygenerowania formy dramatu naprawdę brakowało. Jest to kolejny z czynników, których lista zrobiła się bardzo długa, bezlitośnie spłycający dzieło Anne Rice.
Osobiście nie doszukiwałem się jakiegoś odbicia społeczeństwa w wampirach, czy to w książce, czy to w filmie. Jednak czytałem kiedyś wypowiedzi dwóch bardzo znanych i szanowanych panów w świecie kina. Chodzi o pana Raczka i niestety nieżyjącego już pana Kałużyńskiego. Obydwaj doszli do wniosku, że Dar Ciemności może być alegorią AIDS, pokazywać alienacje tych ludzi w dzisiejszym świecie. Bardzo ciekawe stwierdzenie, jednak ja raczej przy nim nie obstaję. Swoje zdanie popierali tylko filmem, a patrząc z perspektywy książki, nie o to chodziło autorce. Jak dla mnie przedstawiła wampiry w nowatorski, oryginalny i dokładny sposób, ale chyba nic poza tym. Ale ostateczna ocena na ten temat należy do każdego z was.
Podsumowując, ekranizacja „Wywiadu z wampirem,” widziana oczami czytelnika, rozczarowuje. Niestety, nie wystarcza sama dobra estetyka, aby udanie zaprezentować książkę na ekranie. Ja traktuję film jedynie jako uzupełnienie, ponieważ mimo wszystko fajnie zobaczyć wszystkich aktorów wcielających się w rolę bohaterów. Pod kątem wizualnym oraz samej gry, prezentują się naprawdę bardzo dobrze. Niestety na tym zalety się kończą. A szkoda, bo spodziewałem się (na pewno nie tylko ja) ich dużo więcej. Podczas oglądania cały czas czułem, że ten film ma w sobie ogromną dziurę, której dobra forma w żaden sposób nie potrafi zakryć.
Anne Rice postawiła poprzeczkę bardzo wysoko. Neil Jordan nie zdołał jej przeskoczyć. Prawda jest jednak taka, że podczas wydawania kolejnych tomów „Kronik Wampirów,” autorka także tej poprzeczki nie pokonała.
Tytuł oryginalny: Interview with the Vampire: The Vampire Chronicles
Reżyseria: Neil Jordan
Scenariusz: Anne Rice
Zdjęcia: Philippe Rousselot
Muzyka: Elliot Goldenthal
Produkcja: USA
Gatunek: Horror/Dramat
Data premiery (Świat): 11.11.1994
Data premiery (Polska): 31.12.1994
Czas trwania: 123 minuty
Obsada: Tom Cruise, Brad Pitt, Antonio Banderas, Christian Slater, Kirsten Dunst