Conan Barbarzyńca / Conan the Barbarian (2011)

Conan bez Arniego. Czy to możliwe? Czy takie coś miało prawo się udać? Wydawałoby się, że zastąpienie szwajcarskiej góry mięśni amerykańską górą mięśni nie ma racji bytu, a jednak nowa wersja sprawdza się dobrze nawet bez powszechnie znanej facjaty Terminatora. Marcus Nispel swoją Hollywoodzką karierę postanowił uczynić drogą od remake’u do remake’u i po dwóch kiepskich filmach (Teksańska masakra i Piątek 13-go) wreszcie w mojej opinii zrobił coś wartego uwagi. Głównym problemem przy Conanie była sama postać głównego bohatera – nikt nie wyobrażał sobie zastąpienia Schwarzeneggera jakimś anonimowym aktorem, lecz przy okazji seansu nowego Conana naszła mnie refleksja, że właściwie spłynęło to po mnie kompletnie. W oryginale również nie miałem wrażenia, że Arnold w jakiś sposób nadaje kultu i epickości filmowi, tak jest i tutaj z Momoą. Skoro więc największy zarzut mi nie przeszkadzał, mogłem się skupić na produkcji samej w sobie.
Fabuła jest prostacka, bo i inaczej takiego filmu wyobrazić sobie nie można. Conan jako dziecko traci ojca, a więc oczywiście jako dorosły chce się zemścić na oprawcach, a przy okazji romansuje z ładną mniszką. Jednak to, co najbardziej podoba mi się w tym, jak i w garstce współczesnych filmów rozrywkowych, jest krótki przekaz: robimy efektownie, nie silimy się na patos, czy nadmierną epickość, dzięki czemu unikamy żenady. W moim przekonaniu taki komunikat Nispel mi przesłał, bo sposób w jaki obchodzi się z widzem w Conanie jest iście barbarzyński. Przyznana kategoria R jest w zupełności adekwatna do tego, co widzimy podczas seansu: potoki krwi, miażdżenie różnych części ciała i nawet dość dużo nagości. Może w innej produkcji fantasy czy przygodówce to faktycznie raziłoby moje oczy, ale tutaj oglądałem takie coś z nieukrywaną przyjemnością, bo mam świadomość, że reżyser wykorzystał temat do maksimum.
Na plus warto dodać, że owe sieczki są wykonane bardzo przejrzyście. Sceny walk są pomysłowo zainscenizowane – nie obyło się bez starcia z jakąś wodną maszkarą, a i zwykła inwencja twórców dała o sobie znać – moja ulubiona scena z katapultą. Przez to Nispel na pewno odszedł od magii i takiej aury fantasy (potęgowanej przez świetną muzykę Poledourisa) znanej z oryginalnego Conana, lecz fakt ten u mnie również plusuje. Według mnie remake ma rację bytu wtedy, gdy oprócz skopiowania fabuły, reżyser rzeczywiście doda coś od siebie, zaprezentuje swoją wizję, zmieni może nieco konwencję, położy nacisk na inny aspekt. Takie coś udało się w nowej wersji Conana, zapewniając przy tym multum rozrywki. W potoku remake’ów o tym można spokojnie powiedzieć sporo dobrego. Nispel wykonał porządną robotę i chwała mu za to.
Ocena: 7/10
Tytuł oryginalny: Conan the Barbarian
Reżyseria: Marcus Nispel
Scenariusz: Thomas Dean Donnelly, Joshua Oppenheimer, Sean Hood
Zdjęcia: Thomas Kloss
Muzyka: Tyler Bates
Produkcja: USA
Gatunek: Fantasy, Przygodowy
Data premiery (Świat): 14.08.2011
Data premiery (Polska): 19.08.2011
Czas trwania: 113 min
Obsada: Jason Momoa, Stephen Lang, Rachel Nichols, Ron Perlman, Rose McGowan, Bob Sapp