Mroczny Rycerz Powstaje / Dark Knight rises, The (2012)

Nie wierzyłem, że kiedykolwiek uda się komuś zrobić trylogie filmową w której każda następna część byłaby lepsza od poprzedniej. Najbliżej tego wyczynu był Francis Ford Coppola, który po Ojcu Chrzestnym nakręcił równie dobrą (niektórzy uważają, że lepszą) drugą część, ale już w trzeciej odsłonie się nie popisał. Tymczasem reżyser samouk z Wielkiej Brytanii kilkanaście lat później pokazuje nam film „Batman Początek”, który już jest bliski miana arcydzieła. Następnie kręci jego kontynuacje, czyli „Mrocznego Rycerza”, który tym arcydziełem jest. Na zakończenie serwuje nam film „Mroczny Rycerz Powstaje”, który według mnie przekracza kategorie arcydzieła.
Nie chcę tutaj zbyt mocno spoilerować, bo wiem jak może to denerwować niektórych widzów, którzy jeszcze filmu nie widzieli. Postaram się więc ominąć wszystkie fakty, smaczki, które w każdej minucie serwuje nam Nolan, który tym filmem udowadnia, że jest najlepszym reżyserem kina rozrywkowego. Z niecierpliwieniem będę czekał na każdy jego film i jeśli kiedyś spełni swoje marzenie i nakręci Jamesa Bonda na pewno go obejrzę, mimo iż nie pałam miłością do szpiega jej królewskiej mości.
Wróćmy jednak do Batmana. Nasz heros zostaje oskarżony o zabójstwo Denta i odchodzi w niełasce. Po ośmiu latach jednak znów jest potrzebny w Gotham City, w którym działa złodziejka Selina Kyle oraz tajemniczy Bane. I to tyle z fabuły, więcej nie zamierzam opisywać, żeby nie zepsuć zabawy.
Trzeba przyznać, że Nolan umie tworzyć czarne charaktery. Najpierw był dwuznaczny Ra’s Al Ghul, grany przez Liama Nessona i Psychopatyczny Strach na wróble. Następnie szalony Joker – przestępca bez reguł (wielka kreacja Heatha Ledgera). Tym razem mamy do czynienia z Banem, w którego wciela się nowy ulubiony aktor Nolana, czyli Tom Hardy. Mimo że w całym filmie widzimy tylko jego mięśnie, a maska zakrywa jego twarz – wypada genialnie. To chyba najtragiczniejszy czarny charakter w całej serii, silny – jednocześnie bardzo nieszczęśliwy. Wielka rola! Jest jeszcze Kobieta-Kot, grana przez Hathaway. Wspaniała, wypełniająca ekran sexappealem. Niesamowita kreacja. Myślę, że przyprawiła o mocniejsze bicie serca większość mężczyzn na sali kinowej. Ja się zakochałem…
Oprócz czarnych charakterów powracają również starzy dobrzy znajomi, czyli Lucius Fox (spokojny Morgan Freeman), Komisarz Gordon (świetny Gary Oldman) i Alfred (pełny niepokoju, niezwykle przekonujący Michael Caine). Są też nowi bohaterowie bardzo istotni dla rozwoju filmu, czyli policjant Blake (stonowany Joseph Gordon-Levitt) i Mirana Tate (szalenie intrygująca Marion Cottilard). W produkcjach tego typu rzadko się zdarza, żeby aktorstwo stało na najwyższym poziomie – wielu twórców stawia przecież na efekty. Nolan potrafi te dwie kwestie połączyć.
W ostatnich miesiącach oglądałem dwa filmy o superbohaterach: „Avengers” i „Niesamowity Spiderman”. Oba przy dziele Nolana wyglądają jak mdłe komedie dla ludzi z zakładów obłąkanych i dzieci do lat trzech. Christopher wraz z bratem wymyślają historie w której umieszczają wszystko co tylko jest możliwe. Nie ma tutaj żadnego niepotrzebnego fragmentu, żadnego niepotrzebnego bohatera. Przyznam, że nowy pojazd Batmana, który na samym początku nieco mnie irytował, ostatecznie spełnił swoje zdanie.
Na początku jest spokojnie. Kilka małych akcji, wprowadzenie nowych bohaterów. Pokazanie nowego świata. Tak wygląda pierwsze kilkadziesiąt minut. Później zaczyna się wielka akcja z ciągłymi zwrotami akcji, ze świetnymi efektami specjalnymi, które w kinie IMAX robią nieziemskie wrażenie. Swoją drogą bardzo cenię Nolana, za jego negatywną opinie o 3D. Ma całkowitą racje! Wróćmy jednak do akcji filmu, która ciągle zaskakuje widza. Przyznam, że w pewnym momencie powiedziałem do siebie po cichu, że to już nie jest do uratowania, to koniec i ty drogi Christophie już tego nie naprawisz, nie wytłumaczysz mi tej historii racjonalnie. Ale wytłumaczył…
Ten film można traktować na różnych płaszczyznach. Niektórzy zauważą w nim zwykłą opowieść o superbohaterze, inni to do czego potrafi doprowadzić anarchia, jeszcze inni zauważą dykataturę, która przejmuje władze, ale może znajdą się i tacy, którzy powiedzą, że ten film tak naprawdę opowiada o tzw. „oburzonych”. Najnowszego Batmana można badać na kilku płaszczyznach i to właśnie jest jego siłą.
Niesamowita ciągła akcja, wspaniałe efekty specjalny, świetny scenariusz, bardzo dobre aktorstwo to charakteryzuje ten film. Swoją drogą to bardzo ciekawe, że Nolan jak tylko może unika tzw. greenscreenów, a więc wykorzystuje naturalne scenerie, czasami również tworzy scenografie w ogromnym studiu. I to właśnie prawdziwość jest zaletą jego filmów, bo dziś już bardzo łatwo wyczuć greenscreen na ekranie, Nolan skutecznie unikając go, pokazuje w ten sposób, że nie chce robić plastikowego kina, jakie zrobić może każy. Stawia natomiast na wyrafinowaną, finezyjną rozrywkę.
Jedno muszę tutaj napisać i posłużyć się lekkim spoilerem. (nie chcesz czytać, omiń akapit). Jestem wielki fanem kategorii estetycznej, którą nazywa się groteską. Do tej pory Nolan się nią nie posługiwał lub robił to sporadycznie (scena ze zniknięciem ołówka w filmie „Mroczny Rycerz”). Tym razem pokazał jedną scenę groteskowo i bardzo kunsztownie. To scena w której znany nam Jonhatan Crane wciela się w nowego sędziego w Gotham. Nolan udowodnił tym fragmentem, że jest mistrzem. Moja ulubiona scena w całym filmie.
Gdzieś na jakimś forum przeczytałem taką opinie: „Nolan masz u mnie flaszkę za całą trylogię”. Musisz sobie teraz kupić jakiś większy plecak reżyserze-samouku, bo u mnie też masz flaszkę, a coś mi się wydaje, że nie tylko u mnie. Bo uwaga! „Mroczny rycerz powstaje” to nie tylko najlepsza historia o Batmanie jaką widziałem, ale i najlepszy film amerykański jaki widziałem.
Ocena: 10/10
Tytuł oryginalny: Dark Knight rises, The
Reżyseria: Christopher Nolan
Scenariusz: Christopher Nolan i Jonathan Nolan.
Zdjęcia: Wally Pfister
Muzyka: Hans Zimmer
Produkcja: USA
Gatunek: Film akcji
Data premiery (Świat): 20.07.2012
Data premiery (Polska): 27.07.2012
Czas trwania: 165 minut
Obsada: Christian Bale, Tom Hardy, Anna Hathaway, Gary Oldman, Marion Cotillard, Joseph Gordon-Levitt, Morgan Freeman.