Pan i Pani Smith / Mr. & Mrs. Smith (2005)

„Zawodowiec nie działa pod wpływem emocji, jest więc znacznie spokojniejszy i mniej narażony na popełnienie błędów. Nie jest idealistą, więc nie miewa w ostatniej chwili zahamowań i skrupułów, że może zranić lub zabić Bogu ducha winnych przechodniów. Toteż szanse jego sukcesu są znacznie większe. Ale człowiek taki nie podejmie się akcji, zanim nie zmontuje planu, który nie tylko pozwoli mu wykonać zadanie, ale także zapewnić mu maksymalną szansę uratowania własnej skóry”
Frederick Forsyth, „Dzień Szakala” przekł. Stefan Wilkosz
Morderca jest obok policjanta i złodzieja ukochanym zawodem czarnego kryminału. Czasem jest to zwykła, szara osoba, która moczy ręce we krwi mimowolnie (jak Rene Zelwegger w „Chicago”, gdzie strzela do kochanka w przypływie bezradnej wściekłości), czasem jest to obłąkany szaleniec, który wierzy, że realizuje jakąś misję (pamiętacie Rozmówcę w „Telefonie”?) lub zwyczajnie chce się wzbogacić (snajper Skorpion z „Brudnego Harry’ego”). Najczęściej jednak jest to morderca najemny, likwidujący wskazane osoby za pieniądze. Szakal, główny bohater powieści Fredericka Forsytha, mówi o takich jak on sam: „Specjalizuję się w usuwaniu ludzi, którzy mają potężnych i bogatych wrogów”. Kino kryminalne wprost pęka od takich postaci. Luca Brasi z „Ojca chrzestnego”, Jack Carter z „Dopaść Cartera”, Mitch Leary z „Na linii ognia”, Anielskie Oczko z „Dobrego, złego i brzydkiego” czy choćby Jules i Vince oraz team DiVAS z filmów Tarantino. Oczywiście, morderców scenarzyści nie muszą zawsze traktować zupełnie serio. Wspomniani bohaterowie „Pulp Fiction” po zniszczeniu z własnej winy swojego wozu i garniturów, zmuszeni są podróżować per pedes i do tego w okropnych T-Shirtach i krótkich spodenkach. A już kultowa jest scena z Cezarym Pazurą, który „Kilerem” został z przypadku, i by zadowolić pracodawców, szkoli się w morderczym fachu oglądając… filmy sensacyjne na video. W ogóle, ostatnio można odnieść wrażenie, że co drugi zabójca na zlecenie w kinie to karykatura chwalebnych poprzedników. Tak jest i w przypadku filmu, który chcę omówić, tyle tylko, że produkcję tą trudno nawet nazwać karykaturą.
„Pana i panią Smith” rozreklamowano jako połączenie kina akcji, komedii, romansu i przygody. Z reguły taka zupa jest średnio strawna, ale jak ma się wprawną rękę, niezły scenariusz i dobrych aktorów może wyjść prawdziwa perełka. Tu Doug Liman miał wprawę, ale poprawiony 50 razy scenariusz zawiódł, a i aktorzy nie dopisali. Intryga jak z Hitchcocka: on spotyka ją, płomienny romans, ślub, znudzenie i wreszcie dramatyczne odkrycie, iż oboje są profesjonalnymi „sprzątaczami” i niestety, dla dobra własnego, muszą się zabić. Brzmi pysznie, ale pysznie już nie jest. Film, który mógłby wnieść do kina trochę świeżości, powiela jego najsłynniejsze schematy. Ile razy można obserwować bohatera, który przeżywa morderczą strzelaninę i zostaje lekko draśnięty? Ilu jeszcze scenarzystów przebierze tajniaczkę za prostytutkę i w stroju a’la SM każe jej wykonać wyrok? Dalej -filmowi brak pewnej logiki. Pan i pani Smith „sprzątają” jakichś tam podrzędnych bossów, jakiś handlarzy bronią, tymczasem życie wiodą takie jakby co tydzień zabijali osobę klasy prezydenta USA czy papieża. A dla kogo zabijają? Dla jakichś tajnych organizacji, jednak wątpię, by były to agendy rządowe. Ktoś kto widział „Akwarium” Antoniego Krauzego pamięta taką scenkę: młody wywiadowca, Suworow, dał się oszukać elektronikowi, sprzedającemu niby informację GRU, ale chronionemu przez CIA. Suworow pyta swego szefa, czy ma zabić elektronika, na co ten wrzeszczy, że ON może zabić JEGO – dla przykładu – ale tacy ludzie, jak ów elektronik będą jeszcze potrzebni. Dziwne byłoby też, by agencje rządowe zajmowały się likwidacją drobnych bandytów czy dealera, którego z trudem stać na dobrą ochronę. Więc co? Klon organizacji SPECTRE z filmów o Jamesie Bondzie? Cokolwiek mało koedukacyjny, bo „Pan i pani Smith” rażą szowinizmem jak żaden inny film. Smitha wspierają sami faceci (których główne rozrywki to boks i opowiadanie erotycznych dowcipów), Smithową panie, które z jednej strony są ukazane jako wyjątkowo twarde, z drugiej jako wrażliwe dziewczyny. Nawiasem mówiąc, kolejne stereotypy. Z każdą sekundą fabuła ma coraz mniejsze znaczenie, a reżyser wpycha na siłę, co się da: scena z trzymanym niechętnie przez Smithową niemowlakiem to chyba jakieś wspomnienie z seansu „Pacyfikatora”. Dowcipy śmieszą sporadycznie (najlepsze są chyba te z niewidoczną matką seksistowskiego kumpla Smitha i więźniem, który domaga się ambitnego kina w celi, a to, co dostaje jest w istocie baaaardzo ambitne), sceny ognistego seksu (rzekomo był tak ostry, że Liman kazał ciąć taśmę) wyglądają wręcz niesmacznie, a odtwórcy głównych ról to już inna bajka. Grają idole mas, Pitt i Jolie, mieli grać inni idole Cruise i Kidman. Wiele to by filmowi nie pomogło – stałby się atrakcyjniejszy, gdyby małżonków grali aktorzy starsi, bądź mniej przebojowi. Zresztą i finał pojedynku małżonków jest banalny i chyba napisany z myślą o gwiazdach, które zresztą połączyły się i poza planem.
Jest tu zatem coś wartego obejrzenia? Owszem, amatorzy blue-boxa będą zachwyceni – mamy tu bowiem sceny, które zapierają dech w piersiach. Skok Jolie z wieżowca, szalony pościg połączony z wymianą ognia i finałową rozróbę, a’la Wachowscy. Z kolie fani tzw. Brangeliny też będą w siódmym niebie, gdyż kamera zwyczajnie kocha Pitta i Jolie, także na ekranie któregoś z nich nie ma może pięć minut. Amator (efektów, tudzież gwiazdek) może spokojnie oglądać – nie zawiedzie się. Ten, kto chciał się pośmiać, poekscytować i wzruszyć, niech poszuka DVD z filmem Tony’ego Scotta „Prawdziwy romans”. Para Slater+Arquette skromniejsza, ale bardziej wiarygodna. Natomiast ja myśląc dziś o Smitchach, automatycznie myślę o innych zakochanych z ganami w dłoniach. I bardziej kocham tamte dziubaski i misie-pysie.
Tytuł oryginalny: Mr. & Mrs. Smith
Reżyseria: Doug Liman
Scenariusz: Simon Kinberg
Zdjęcia: Bojan Bazelli
Muzyka: John Powell
Produkcja: USA
Gatunek: Komedia/sensacyjny
Data premiery (Świat): 07.06.2005
Data premiery (Polska): 05.08.2005
Czas trwania: 120 minut
Obsada: Brad Pitt, Angelina Jolie, Adam Brody, Kerry Washington