Psychoza / Psycho (1960)

To, że Alfred Hitchcock jest jednym z najlepszych reżyserów w dziejach nie wymaga jakiejkolwiek dyskusji. Stworzył on takie wspaniałe obrazy jak „Okno na podwórze”, „Zawrót głowy”, „Ptaki” czy recenzowaną tu „Psychozę”. Niejednokrotnie określany mistrzem stopniowania napięcia oraz prekursorem dreszczowców. Miał słabość do blondynek toteż z reguły w każdym jego filmie główną bądź drugoplanową rolę grała blondynka. Nie inaczej było w tym filmie, gdzie zagrały dwie jasnowłose kobiety: Janet Leigh oraz Vera Miles.
Ta pierwsza gra Marion Crane – kobietę, która zamiast wpłacić pieniądze szefa do banku, kradnie je i wyrusza do swojego chłopaka – Sama. Zmęczona jazdą postanawia zatrzymać się w przydrożnym motelu prowadzonym przez sympatycznie wyglądającego Normana Bates’a (Anthony Perkins). Mieszka on wraz ze swoją matką w domu nieopodal swojego miejsca pracy. Nie wie jeszcze, co się stanie, gdy matka Normana dowie się o jej istnieniu…
Naprawdę szkoda zdradzać dalszy ciąg tej historii, bo wielu ludzi ominie element zaskoczenie, ale niewątpliwie każdy, kto uważa się za miłośnika kina, zna sławną scenę pod prysznicem. W rankingu przeprowadzonym przez sieć kin UCI pod koniec 2004 roku ta scena została obwołana najwspanialszym filmowym momentem wszech czasów.
Ta scena, jak i wiele innych, jest świetnie nakręcona. Warte uwagi jest to, że nie widzimy momentu wbijania noża, ani żadnych ran na ciele Marion.
Wszystkie ujęcia były naprawdę znakomite. Począwszy od momentu ucieczki Marion z miasta samochodem, aż po scenę końcową.
Muzyka jest również ważnym elementem tego filmu. „Chorobliwy” soundtrack stworzony przez Bernarda Herrmanna niebywale stopniuje napięcie. Mnie motyw z początku filmu ciągle nie dawał spokoju. Słuchając go, przechodziły mi ciarki po plecach. Z kolei fragment ze sceny pod prysznicem przeszywał mnie na wskroś. Dla mnie to było coś okropnego, a zarazem fascynującego.
Aktorsko film wypada znakomicie. Janet Leigh, Vera Miles oraz Martin Balsam zagrali świetnie, ale prawdziwy geniusz pokazał Perkins. Jego Norman był naprawdę przekonujący i wydawało się, że jest człowiekiem, który „nie zabije nawet muchy”. Tą rolą zapewnił sobie drugie miejsce w rankingu AFI na 100 najlepszych złoczyńców. Wyprzedził go tylko Hannibal Lecter grany przez jego imiennika Anthony’ego Hopkinsa.
Hitchcock często pokazywał matki jako osoby, które mają duży wpływ na życie ich synów, np. w „Ptakach” czy właśnie w „Psychozie”. W obydwu filmach matki starają się być jedynymi kobietami w ich życiu. Potwierdzają to nawet słowa wypowiadane przez Normana w recenzowanym tu obrazie:
”Najlepszym przyjacielem każdego chłopca jest jego matka.”
„Psychoza” kosztowała jedyne 800 tys. dolarów, a zarobiła ponad 40 milionów. Co spowodowało taki wynik? Cóż, myślę, że publiczność po wcześniejszych filmach Hitchcocka spodziewała się kolejnego świetnego filmu i otrzymała go.
Film dostał 4 nominacje do Oscara: najlepsza aktorka drugoplanowa, najlepszy reżyser, najlepsza scenografia oraz najlepsze zdjęcia. Niestety na nominacjach się skończyło.
Obraz Hitchcocka doczekał się również remake’u zrealizowanego w 1998 roku przez Gusa Van Santa. Nie muszę ukrywać, że w moich oczach kręcenie na nowo takiego filmu od razu było skazane na porażkę. I „Psychol” – bo taki polski tytuł nosi ten obraz, rzeczywiście jest tylko mierną kopią arcydzieła mistrza suspensu.
Podsumowując, „Psychoza” to moim zdaniem klasyka kina, nie tylko, jeżeli o chodzi o dreszczowce. Powinno puszczać się ją dzisiaj reżyserom, którzy zabierają się za kręcenie wszelakiej maści thrillerów. Bo według mnie „Psychoza” pomimo swoich prawie 40 lat jest jak na razie najlepszym filmem z tego gatunku, jaki kiedykolwiek powstał. I nic nie wskazuje na to, by to się miało zmienić.
Ocena: 10/10
Tytuł oryginalny: Psycho
Reżyseria: Alfred Hitchcock
Scenariusz: Joseph Stefano
Zdjęcia: John L. Russell
Muzyka: Bernard Herrmann
Produkcja: USA
Gatunek: Thriller
Data premiery (Świat): 16.06.1960
Data premiery (Polska): 31.12.1960
Czas trwania: 109 min
Obsada: Anthony Perkins, Janet Leigh, Vera Miles, John Gavin, Martin Balsam