Rzeka Heraklita – interpretacja filmu „Moja ulubiona pora roku” / „Ma saison préférée” (1993)

„Moja ulubiona pora roku” / „Ma saison préférée” (1993) | reżyseria: André Téchiné
Okna
Muzyka z prologu ucicha, zamykane okna, wyjazd (wszystkie namiętności będą właśnie tam, poza filmem, wyrażone piosenką na napisach). Przez te okna zobaczymy całą historię, okna poprowadzą Emilie i Antoine’a do zrozumienia. W języku archetypów okno jest łącznikiem świata duchowego z zewnętrznym. Przez okno nabieramy dystansu do chaosu zdarzeń, nazywamy, racjonalizujemy.
A zatem będzie to opowieść o próbie dotarcia do logosu, nie na darmo przywołam Heraklita, Téchiné jest tutaj jego uczniem. „Chociaż mowa (logos) jest wszechobecna, to jednak nie rozumieją jej ludzie, zanim jej nie usłyszą, a i usłyszawszy po raz pierwszy”, i jeszcze: „Obudzeni mają jeden wspólny świat (kosmos) – we śnie każdy wraca do własnego”.
Wszyscy pogrążeni są tutaj we własnych snach. Milcząca Emilie, tak samotna, że ani razu nie widzimy, żeby rozmawiała z jakąś koleżanką, ubrana w grzeczne sweterki jedynie pracuje pod czujnym okiem męża. Zauważmy, że pozostali wolą zresztą mówić do siebie niż do innych – matka przy basenie, czy Antoine w toalecie. Próby rozmowy podejmowane kilka razy kończą się awanturą (testament przy kominku) albo omdleniem – rozmowa siostry i brata nad rzeką. Bo mowa musiałaby ujawnić to, co skryte, aby stała się mową wiążącą ludzi.
Co skrywają?
Emilie, piękna, chłodna – brat mówi, że nigdy nie umiała zauważyć tego swojego piękna, i że na tym korzystał, zawsze o krok przed adoratorami. W małżeństwie oziębła, co wygarnia jej nieco sztucznie mąż, mówiąc o pierwszym roku pożądania, po którym pojawia się córka Anna, jak łaska wybawienia od małżeńskich powinności (patrz: etymologia imienia). A później adoptowany syn Lucien. Córka i syn. Siostra i brat. Własna rodzina Emilie jest próbą odtworzenia tej, z której wyszła, jest poprawioną wersją tej rodziny. Anna i Luciene są, i nie są, rodzeństwem.
Emilie chciała być tancerką, chciała być nieśmiertelna. Została notariuszką. Imię Emilie od łacińskiego emil – zawodnik, rywal, konkurent. Malarska i groteskowa zarazem scena nad rzeką – starzy rodzice na rybackich krzesełkach i dorosła Emilie, która grzecznie odmawia; „nie, dziękuję, nie chcę rodzeństwa, dobrze mi samej”. W dziecięcej konkurencji do serca matki pierwszy będzie Antoine – przedstawiciel rodu, lekarz od mózgu, Emilie druga, pani od papierów. A może pierwsza dla ojca? Nie, raczej nie, ojciec łowi ryby albo ukrywa się przed wszystkimi, niby coś robi, ale kiedy córka go podgląda, siedzi nieobecny, zamyślony, w swoim świecie. „Jestem taka jak ojciec – mówi Emilie – nie wiem, czego chcę”.
Na szczęście – na nieszczęście mała Emilie staje się całym światem dla swojego młodszego brata, jego oknem.
W scenie wyobrażonego lęku Antoine uśmierci swoją siostrę, wyrzuci ją przez okno, ukarze sam siebie, również za to, że jako dorosły zwabia ją do siebie do domu i próbuje uwięzić we własnym łóżku (wychodzi co prawda pod pozorem dyżuru w szpitalu). A potem w groteskowej scenie skoku z balkonu, jak mały chłopiec, będzie chciał zwrócić na siebie uwagę siostry – „jesteś moim światem”.
I jeszcze jedno okno – Antoine wybije szybę i wtargnie do domu Emilie, by z nią rozmawiać. U Freuda okna i drzwi są odpowiednikami otworów w ludzkim ciele, gwałtowność tej sceny jest czytelna. Ale dom będzie również symbolizował duszę, Antoine próbuje dostać się do tego, co było, bo nie chce i nie umie dorosnąć. Jego fantazje erotyczne o własnej siostrze pozostają w sferze rojeń małego chłopca, mężczyzna nie może ich ucieleśnić. I tak rozumując: może balkonowy wybryk jest próbą zabicia w sobie tego dziecka?
Rzeka
Rzeka nosi nazwę Garonna. Rzeka jest kobietą, matką, dwuznacznym symbolem życia i śmierci. W dawnych wierzeniach związanych z rzeką w czasie praktyk leczniczych czy wróżebnych obowiązywał nakaz milczenia. Nad rzekę szło się w tajemnicy, samotnie, a podczas powrotu nie można się było oglądać za siebie. Emilie idzie wzdłuż rzeki po wyjściu ze szpitala (po tomografii mózgu matki), jest w żółtym sweterku. Ten żółty ma znaczenie, to kolor oświeconych, kolor rozmowy. Za chwilę dojdzie do takiej „rozmowy”, to scena seksu z młodym człowiekiem, którego widziała wcześniej w białym kitlu w szpitalu. Takim samym kitlu, w jakim cały czas chodzi jej brat, lekarz. Emilie podejmuje kolejną próbę zdarcia z siebie mieszczańskiego gorsetu (pierwszą jest zbicie zegara z kominka i wyprowadzenie się z domu). Kolejną próbę dotarcia do siebie. Uprawia seks nad rzeką ze swoim „młodszym bratem”.
W podróży do domu opieki rzeka jest tabu, które próbuje przekroczyć Antoine jeszcze w obecności swojej matki. Wskakuje nago do wody, w zakazanym miejscu z dzieciństwa. Robi to, czego robić nie wolno. Kocha swoją siostrę.
Rzeka ma siły kosmiczne, Heraklit mówi o niej, że jest obrazem świata, nieuchronnie i wiecznie spada z góry na dół, by potem wznieść się z dołu do góry i powtarzać ten cykl przez całą wieczność. Na szczycie tego kosmicznego wodospadu zmienia się w ogień.
Jajecznica
Emilie chce zrobić jajecznicę, Bruno, mąż, pojedzie po jajka. Chce mu towarzyszyć córka, jego córka. Wdała się w ojca, po matce ma tylko miłość do sztuki, nawet nie kocha brata, uważa go za prymitywnego głupka. Ale jest przy nim, właściwie robi z nim wiele rzeczy i wspólnie pożądają tej samej dziewczyny. Coś łączy ją z wujkiem Antoinem, oboje lubią patrzeć, a raczej: wolą patrzeć.
Ta jajecznica po pogrzebie matki, taka swobodna i mieszczańska zarazem, jest tutaj symboliczna, to: powrót. Po „fałszywym kroku” i „następnym kroku” wracamy z tej podróży. Śmierć matki otwiera nowe życie. Antoine nie chce tego spotkania, chce uciec. Chyba już niczego nie chce od swojej siostry. Bruno chce pojednania, to dlatego on sam pojedzie po jajka, to jego żona i jego życie. Ale Emillie zatrzymuje brata i po wyznaniu męża, powiedzianym tak, że chyba nikogo to nie wzruszyło: ”moją ulubioną porą roku jest jesień, bo wtedy wszystko się zaczyna, jesienią poznałem waszą matkę…”, mówi po raz pierwszy żarliwie i prawdziwie: „moją ulubioną porą roku jest lato, bo latem mogłam spotykać się z Antoinem”.
To wyznanie miłości ma w sobie moc porażającą. Nie byłoby go, gdyby nie śmierć matki. Nie jesteśmy nieśmiertelni, ale nie jesteśmy też sami. Kochamy miłością niemożliwą, ale kochamy.