Chimery Davida Lyncha – surrealistyczna filmografia

Tak jak Nietzsche filozofował młotem, by ogłosić zmierzch bożyszcz, tak David Lynch do tych samych celów używa reżyserskich umiejętności. Ten reżyser – naczelny freak kinematografii – jest niemalże postacią kultową. Kontrowersja to drugie imię Davida Lyncha. Mylne jednak jest powszechne przekonanie, że cała twórczość amerykańskiego reżysera to efekt poruszania się w oparach surrealizmu. Ten zaś spadł niczym grom z jasnego nieba, pozostawiając po sobie kilka wybitnych dzieł – potrzaskanych drzew, będących pomnikami spaczonej natury i zdeformowanego świata.
Lynch debiutował krótkim obrazem zatytułowanym „Sześciu mężczyzn, którym robi się niedobrze”. Czterominutowy obraz wyobraźni amerykańskiego wizjonera to efekt inwestycji 200 dolarów oraz młodzieńczej potrzeby szokowania. Próżno doszukiwać się w tym eksperymencie filmowym jakiegokolwiek sensu fabularnego. Lynch wykorzystał strukturę krótkiego metrażu, by zamanifestować własną niezależność. Geometryczne wręcz ujęcie womitowania (czynności tabu w filmie) w 1966 roku sprawiało, że debiutujący reżyser wyraźnie odcinał się od klasyki kształtującej się w latach mu współczesnych. Sięgnął do poetyki kina awangardowego lat 20. we Francji. Lynch właśnie taką dynamikę parodiuje. „Sześciu mężczyzn, którym robi się niedobrze” jest obrazem geometrycznym, dynamicznym, poddanym rytmowi dźwięków wydawanych przez syreny. Amerykański reżyser popisał się odwagą, poświęcając debiut na grę z cierpliwością widza i jego wytrzymałością na mechanizację obrazu.
Rok później Lynch wypuszcza kolejny krótki metraż o tytule „Absurd Encounter with Fear”. Tym razem porzucono geometryczny schemat, skupiając się na budowaniu specyficznej relacji twórcy z widzem. Obraz trwa niecałe dwie minuty, lecz przez ten czas Lynch stymuluje zmienność gamy emocji. Już w tym krótkim dziele objawia się niesamowity dystans artystyczny oraz wyjście sensu poza reżyserowany obraz. Reżyser posługuje się dwoma środkami, by pobudzać widza do obrania coraz to skrajniejszych postaw: zła jakość obrazu i kiczowatość schematycznego udźwiękowienia. Te dwa zabiegi mają pokazać surrealistyczną ironię reżysera, który kpi ze wszystkich komercyjnych konwencji. Widzimy mężczyznę żwawo maszerującego (jego twarz zwiastująca zło to kolejny element poddany surrealistycznej drwinie) w stronę klęczącej kobiety. Spodziewamy się tylko i wyłącznie czarnego scenariusza. Dekapitacja lub gwałt. Mężczyzna staje za plecami dziewczyny, muzyka nabiera niesamowitej powagi, następnie widzimy rozpinany rozporek… Jednak mężczyzna ze swoich spodni wyciąga kwiatek. Tak, żółty mniszek, który pospolicie kwitnie na łąkach. Film kończy się przewróceniem się mężczyzny. Oczywiście, to krótkie dzieło Lyncha nie może starać się o nagrodę za najlepszy scenariusz, ale nie o to chodzi amerykańskiemu reżyserowi. Sens ukryty jest w świadomości widza. Lynch tworzy kolejne obrazy, które włamują się do naszej głowy, wszczynając tam prawdziwą rewolucję.
„Alfabet” z 1968 roku już na stałe zakwalifikował Lyncha jako twórcę kina surrealistycznego. Film ten to czterominutowy koszmar. Widzimy kobietę śpiącą w swym łóżku. Spokój szybko zostaje zakłócony przez skandowanie kolejnych liter alfabetu, które otrzymują swoje dziwne, powykręcane, przerażające wizualne odpowiedniki. Świat liter, które wyrwały się ze świata abstrakcji, szybko rozpoczyna ekspansję na łóżko śpiącej kobiety. Skandowanie staje się coraz bardziej agresywne, przeradza się wręcz w chaotyczny krzyk. Dźwięk wypowiadanych liter znika w tej przestrzeni, która zrodziła się między światem abstrakcji a tym rzeczywistym – kobiecej sypialni. Ciemność przerzedza się wskutek fluorescencyjnej barwy liter. Z tej otchłani nieświadomości wyłania się męski głos, który rzeczowym i stanowczym tonem oznajmia, że kobieta właśnie nauczyła się alfabetu. Bohaterka pogrążona w półśnie sięga po ucieleśnione formy kolejnych liter. Ten akt inicjacji kończy się tragicznie – biel pościeli pokrywa się czerwienią krwawiącej kobiety. Jest to surrealistyczna wizja aktu poznawczego, podana wręcz dosłownie (akt snu), aluzje biblijne (kobieta może być odpowiednikiem Ewy) uległy zaś typowej dla Lyncha deformacji. Dezorganizacja przestrzeni wynikająca z ekspansywności liter to symbol współczesnej kultury (litery można przecież interpretować jako elementy tworzące jakąś całość utrzymaną w odpowiednim porządku), która wybiera coraz bardziej agresywne metody oddziaływania na odbiorcę, wpływa wręcz na jego czynności życiowe (w tym przypadku na sen bohaterki). Jednak jest to jedyna forma, która może zastąpić biblijne drzewo poznania dobra i zła.
Fabuła „Głowy do wycierania” – debiutu pełnometrażowego Lyncha – jest tylko pretekstem, by pokazać triumf czystej wyobraźni. Główny bohater – Henry (w tej roli świetny Jack Nance) – udaje się na obiad do swojej partnerki, by tam dowiedzieć się, że został ojcem. Pierwsza sekwencja filmu to zjawiskowa scena, w której z ust Henry’ego wypełza efemeryczna tkanka płodu – przyszłego dziecka, o którym dowiaduje się przecież znacznie później. Właśnie w takiej fragmentarycznej narracji objawia się surrealistyczny geniusz „Głowy do wycierania” – widz musi intuicyjnie przyjmować każdą sekwencję za retrospekcję lub obraz teraźniejszy. Z upływem czasu wyobraźnia Lyncha staje się mniej skrępowana. Dziwne wizje to między innymi: obsesyjne widzenie wielkich plemników, które paraliżuje życie Henry’ego, zakochanie się w kobiecie o wypchanych policzkach, wyłaniającej się z kaloryfera. Oprócz występowania postaci wzmacniających poczucie lęku i zagrożenia, „Głowa do wycierania” składa się z intrygującej scenografii. Typowe dla surrealistów było naprzemienne stosowanie światów makro i mikro, to samo stosuje Lynch, przeplatając sceny w dusznych mieszkaniach z ruchem ciał niebieskich. Lynch – jako reżyser surrealistyczny – nie mógł pozbawić swojego filmu cech metafizycznych. Główny bohater często widzi w swoich wizjach człowieka, który obsługuje wielki mechanizm z dźwigniami.
Surrealistyczny pesymizm ma odbicie w relacji Henry’ego z kobietą z kaloryfera. W finalnej scenie mężczyzna zbliża się do owocu swojej fantazji w oczekiwaniu na spełnienie, którego nie mógł otrzymać od postaci rzeczywistych. Ale czy krucha fantazja umysłu skażonego przez industrialny świat może doprowadzić do szczęśliwego związku płciowego? Zanim widz odpowie na to pytanie, zostaje zaatakowany przez oślepiające białe światło oraz wzmacniającą się intensywność dźwięku. Po tym nagłym ataku zdolnym wywołać epilepsję, obraz się urywa. Okazuje się, że obiekt fantazji, czyli kobieta z kaloryfera, pozbawia Henry’ego wszelkiej tożsamości, co w konsekwencji niszczy całkowicie jego świat.
Drugie pełnometrażowe dzieło Lyncha – „Człowiek słoń” – opowiada o historii Johna R. Merricka, który cierpiał na rzadką chorobę, zwaną zespołem Proteusza (objawia się przez asymetryczny rozwój kości tworzącej czaszkę). Reżyser nieprzypadkowo wybrał akurat biografię kogoś tak okrutnie doświadczonego przez los. Jest to konsekwencja obsesyjnego szukania deformacji człowieka we współczesnych czasach. Ofiarą industrialnego zniekształcenia był Henry z debiutanckiej „Głowy do wycierania”, ofiarą jest również Merrick. Bohaterowie wczesnych filmów reżysera przypominają ekranowe wcielenia postaci z obrazów Francisa Bacona, które również posiadały istotne skazy w swojej cielesności oraz psychice.
Idealnym podsumowaniem surrealistycznej filmografii Lyncha jest „Absurda” z 2007 roku. Jest to obraz autotematyczny, w którym została poruszona rola kina. To wieloznaczne dzieło jest wręcz nastawione na impresje odbiorcy. Ta krótkometrażówka to senne urojenie, oniryczna przypowieść o tym, co się dzieje z ciałem i duszą w trakcie śmierci. Lynch tworzy surrealistyczne apokryfy, które są odpowiedzią na fundamentalne pytanie – jak wygląda ten niewyobrażony świat poza światem rzeczywistym. Kino jest mostem, który łączy ciało z duszą. Kino budowane przez jedynego słusznego architekta – wyobraźnię.
Skoro Laura Palmer obiecała nam, że wróci po 25 latach (w odcinku „Twin Peaks” wymownie nazwanym „Beyond Life and Death”), można chyba ufać Lynchowi, że surrealistyczne milczenie zostanie niedługo przerwane. Lynch-Mesjasz powróci, by ogłosić ludziom, jak wygląda życie po życiu.