Dobry agent to zły agent. Sylwetki polskich ubeków w filmach „Psy” i „80 milionów”

Wydawać by się mogło, że bohaterowie polskich filmów pracujący dla organu bezpieczeństwa państwa Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej, jakim była Służba Bezpieczeństwa nie zyskają sympatii widzów, tak samo jak nigdy takowej sympatii obywateli PRL nie uzyskali prawdziwi agenci. To myślenie można jednak uznać za błędne, gdyż widzowie bardzo dobrze przyjęli filmowe odpowiedniki esbeków. Widać to chociażby na przykładzie recepcji filmów „Psy” czy „80 milionów”, którymi zajmę się poniżej.
Na początku warto wspomnieć, że filmowi esbecy, a wcześniej ubecy [1] nie są w polskim kinie żadną nowością. Już w okresie tzw. kina socrealistycznego pojawiali się na ekranach. Ich wizerunki diametralnie różniły się od tych, które potem zobaczyliśmy w filmach rozliczających się z okresem stalinowskim, takich jak „Dreszcze” (reż. Wojciech Marczewski, 1981) czy „Przesłuchanie” (reż. Ryszard Bugajski, 1982). Byli to piękni chłopcy o charakterze ojcowskim. Można było do nich przyjść i wypłakać się na ramieniu, a oni zawsze udzielili jakiejś dobrej rady. Grali ich młodzi aktorzy, atrakcyjni fizycznie. Agenci służby bezpieczeństwa w innej wersji niż ta z kina socrealistycznego byli tematem tabu w kinie PRL-u. Otwarcie zaczęto o nich mówić i przedstawiać ich dopiero po przemianie ustrojowej, czyli po 1989 roku. Krystyna Duniec i Joanna Krakowska w publikacji „Polskie kino: Obywatel a służba bezpieczeństwa” dokonują podziału filmów powstałych po 1989 w których mamy do czynienia z agentami [2]. „Psy” zostały zaliczone to filmów, które tematykę bezpieki traktowały w kategoriach sensacyjnych, a „80 milionów” do filmów traktujących ten temat rozrywkowo [3]. Moim zdaniem obecność „Psów” w kategorii „sensacyjne” wcale nie wyklucza obecności tego filmu wśród dzieł zakwalifikowanych jako „rozrywkowe”, a związku z tym skądinąd ciekawy podział autorek ww. tekstu na potrzeby tej pracy zanegowałbym i wprowadził inną kategorie, rozpatrywaną pod względem popularności.
Fenomen popularności filmu Pasikowskiego to tak naprawdę temat na oddzielną pracę, jednak żeby uwiarygodnić wprowadzenie nowej kategorii, przytoczę kilka faktów. Za popularnością „Psów” przemawia: siedemset tysięcy widzów w kinach [4], ogromna ilość sprzedanych kaset video [5] czy wejście dialogów filmowych do codziennego języka. „80 milionów” wystartowało w trochę mniej sprzyjającym okresie. Rynek kaset video już nie istniał, a rynek DVD nigdy nie osiągnął takiej popularności. W kinach w tym samym momencie film Krzystka rywalizował z dwiema innymi polskimi komercyjnymi produkcjami: „Wyjazdem integracyjnym” (około milion osób w kinach) i „Listami do M” (2,5 miliona widzów) [6]. Mimo tak wielkiej konkurencji uzyskał całkiem dobrą liczbę widzów, bo ponad 150 tysięcy [7]. Ponadto, zdobył „Złotego Klakiera” na Festiwalu w Gdyni, czyli nagrodę publiczności dla najdłużej oklaskiwanego filmu oraz był polskim kandydatem do Oscara, co niewątpliwie jeszcze bardziej wpłynęło na jego popularność.
Te dwa popularne filmy, opowiadające o bardzo ważnych momentach polskiej historii, pokazały nam dwóch, jak za chwilę postaram się udowodnić, różnych pod względem charakteru, postępowania czy nawet ubioru przedstawicieli Służby Bezpieczeństwa. W „Psach” mamy do czynienia z porucznikiem Franzem Maurerem, 37 – letnim agentem, który zmierza ku końcowi swojej kariery w służbie ludowej ojczyzny. Jesteśmy świadkami, jak z dnia na dzień wkracza w nowe środowisko i z agenta „przeobraża” się w policjanta służącego „nowej, odnowionej demokratycznej Polsce”. Bohaterem filmu „80 milionów” jest kapitan Stanisław Sobczak [8], około trzydziestokilkuletni, zapatrzony w siebie, agent rozpracowujący wrocławski oddział Solidarności.
Obie postacie są fikcyjne i całkowicie wymyślone przez reżyserów. Franz Maurer ma cechy przyjaciela Władysława Pasikowskiego, którego w tym czasie rzuciła kobieta [9]. Kapitan Sobczak to postać całkowicie wymyślona przez scenarzystów: Krzysztofa Kopkę i Waldemara Krzystka. Obaj panowie tworząc ją bazowali na dokumentach IPN-u oraz na swoich własnych doświadczeniach z wrocławską Służbą Bezpieczeństwa [10].
Władysław Pasikowski obsadził w roli Franza, urodzonego w Toruniu, Bogusława Lindę i tą decyzją obsadową całkowicie odmienił wizerunek popularnego aktora Kina Moralnego Niepokoju [11]. I tak młody inteligent, student Witek z „Przypadku” Kieślowskiego stał się etatowym twardzielem polskiego kina i został nim do dzisiaj. Powtarzał rolę Maurera w kolejnych filmach Pasikowskiego, ale także u innych reżyserów, na przykład w „Sarze” Macieja Ślesickiego. Piotr Głowacki, również urodzony w Toruniu, przed filmem „80 milionów” nie miał aż tak utrwalonego wizerunku, jak Linda przed „Psami”. W kontekście jego roli w filmie Krzystka, ciekawa wydaje się postać, którą stworzył w spektaklu Teatru Telewizji, pt.: „Golgota Wrocławska” (reż. Jan Komasa, 2008), gdzie zagrał historyka zajmującego się śmiercią Henryka Szwajcera, skazanego w 1949 roku w pokazowym procesie za zdradę Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej, a więc również „przeszedł” drogę od bohatera nastawionego negatywnie wobec systemu do bohatera pracującego na rzecz PRL-u. Ciężko cokolwiek mówić jednak o dalszej karierze młodego aktora, bo od premiery „80 milionów” minęły dopiero cztery lata. Mam jednak nadzieję, że nie stanie się „etatowym Ubekiem”, choć rola w filmie „Hans Kloss. Stawka większa niż śmierć” (reż. Patryk Vega, 2012), gdzie zagrał agenta Majora Czubaka może sugerować taki scenariusz.
Mimo iż Franz Maurer i Stanisław Sobczak są agentami Służby Bezpieczeństwa, to nie można z całą pewnością stwierdzić, że posiadają takie same cechy charakteru. Tak naprawdę to dwie całkowicie różne postacie i w tym przypadku stawianie znaku równości pomiędzy nimi i popieranie go tezą „Ubek to charakter, a nie zawód” jest działaniem błędnym, co postaram się poniżej udowodnić.
Zanim jednak przejdę do różnic pomiędzy tymi dwiema postaciami, warto wskazać jedno podobieństwo pomiędzy nimi, moim zdaniem odnoszące się do wszystkich filmowych esbeków. Wspólny obu agentom jest negatywny stosunek do rzeczywistości, a pozytywny do przeszłości. Pisząc „przeszłość” mam tutaj na myśli okres 1944-1956, to właśnie za tymi czasami tęsknią obaj bohaterowie. W „Psach”, w słynnej scenie w stołówce resortowej jeden z bohaterów mawia: „Zawsze mówiłem, że trzeba ich było do lasu, póki jeszcze czas”. Franz Maurer z wielką satysfakcją zgadza się z kolegą, mówiąc: Tak jest. „Kampanie zwartych oddziałów, trochę piachu i dużo worków”. Podobną pochwałę „tamtych” czasów możemy usłyszeć z ust Kapitana Sobczaka: „Już koniec z tą waszą chirurgią miękką. Trzeba wrócić do starych metod. Trzeba ich sprowokować do walki i dobić. Tak, jak żeście to zrobili po wojnie”. Obaj poniekąd zafascynowani są okresem stalinowskim i obaj krytycznie nastawieni są do rzeczywistości. W kontekście „Psów” o negatywnym nastawieniu do otaczającego świata mówi się często przywołując kontrowersyjną scenę, w której oficerowie wynosząc pijanego agenta śpiewają „Janek Wiśniewski padł”, ale tych scen surowo oceniających realia ówczesnych lat jest znacznie więcej. Bardzo dużo negatywnych odniesień znajdziemy również w oryginalnym scenariuszu, który znacząco różni się od filmu [12]. W jednej ze scen Kazek (agent SB) mówi: „Nawet nie poznałeś, co to małżeństwo. Ja bracie z moją to dziewiętnaście lat się męczę i żadnej szansy na amnestię. Nawet jak Lechu papieżem zostanie”. Na co w swoim stylu odpowiada Franz: „Przeskoczył przez mur, przeskoczył przez ladę, to może i ołtarz przeskoczy”. U Kapitana Sobczaka z negatywnym nastawieniem czasów, w których żyje stykamy się w każdej scenie. Co chwilę słyszymy z jego ust obelgi płynące pod adresem działaczy Solidarności czy księży, podkreślone wieloma wulgaryzmami.
Różnic pomiędzy obydwoma agentami jest znacznie więcej. Pierwszą zasadniczą różnicą jest stopień oficerski obydwóch postaci. Franz Maurer jest porucznikiem, a Stanisław Sobczak – kapitanem. Odmienny jest również ich sposób ubierania się. Franz Maurer przyodziany jest w skórzaną kurtkę z napisami „Texas”, ewidentnie sugerujący fascynację światem zachodnim. Nie bez przyczyny wielu krytyków po projekcji Psów mówiło o filmie Pasikowskiego „Amerykański film polski”. Pasikowski wymyślając, że jego bohater będzie nosił wspomnianą powyżej kurtkę [13], czy palił papierosy produkowane przez Amerykańskie koncerny tytoniowe, czyli camele, stanie się bohaterem rodem z amerykańskiego kina sensacyjnego. Zupełnie inną wizję wyglądu zewnętrznego agenta SB miał Waldemar Krzystek. Jego bohater nijak nie kojarzy się z bohaterem amerykańskim. Wygląd zewnętrzny Sobczaka nie odróżnia go bardzo mocno od pozostałych bohaterów filmu, tak jak było to w przypadku Maurera z „Psów”, ale mimo to w jego stroju można również wyczuć fascynację zachodem. To urzeczenie kapitana Sobczaka zachodnimi ciuchami potwierdza również Piotr Głowacki w wywiadzie dla „Gazety Krakowskiej”: „Podobały mu się ciuchy z Zachodu, peweksu, tamten świat. I podniecało go, że w realiach PRL-u do luksusów z Zachodu dostęp ma tylko on” [14].
Ciekawy wydaje się stosunek obydwu bohaterów do swoich kolegów z pracy, czy przełożonych. Franz Maurer jest bardzo lubiany w swoim środowisku, a to za sprawą tego, że oprócz życia zawodowego dużo czasu spędza z agentami prywatnie. Najbliższym przyjacielem Franza jest Olo Żwirski. W jednej ze scen w domu Franza piją razem whisky z colą w grubych szklankach (kolejny symbol fascynacji zachodem), rozmawiając w taki sposób, który może świadczyć o przyjaźni pomiędzy nimi. Nie bez kozery wielu badaczy kina podkreśla męski sojusz oparty na przyjaźni pomiędzy bohaterami kina Pasikowskiego [15]. Inny jest stosunek Maurera do przełożonych. Z kapitanem Stopczykiem, co prawda nie łączy go wielka przyjaźń, ale nie można też mówić o niechęci agenta do swojego szefa. Obydwaj panowie wspierają się. Szef i podwładni tworzą jedną wielką rodzinę, pomagając sobie w trudnych dla służby momentach i stając za sobą murem. Widać to w scenie, w której Kapitan Stopczyk broni siebie i swoich podwładnych przed majorem, mówiąc, że na wysypisku palone są co prawda dokumenty, ale są to zwykłe rachunki „za odzież, za środki czystości”. Stopczyka możemy również zobaczyć we wspomnianej już wcześniej scenie na stołówce, gdzie wraz ze swoimi podwładnymi pije alkohol, rozprawiając o przyszłości. O koleżeńskich stosunkach z przełożonym świadczy między innymi zwracanie się do niego per „Ty”. W scenie na stołówce możemy zwrócić na to uwagę, kiedy Olo zwraca się do kapitana: „Wczoraj mówiłeś, że masz…” Nie doświadczymy takiej relacji pomiędzy szefem a podwładnymi w filmie Krzystka. Kapitan Sobczak zwraca się do swoich przełożonych używając słów „Towarzyszu, Pułkowniku”, a więc stosunki na linii podwładny-szef są zdecydowanie bardziej oficjalne niż u Pasikowskiego. Co ciekawe, sam Sobczak nie jest lubiany wśród „swoich”. Opowiadają o nim złośliwe dowcipy, a on sam nie utrzymuje z nimi bliższych relacji i odwdzięcza im się podobnymi docinkami: „Jak ja mam znaleźć z wami analfabeci to 80 milionów? Spójrzcie na siebie! Głupi. Głusi. Ślepi!”
O życiu prywatnym Kapitana Sobczaka nie wiemy nic. Z jego zachowania możemy jednak wyczytać, że to typowy karierowicz, chcący wspinać się po kolejnych szczeblach drabiny ubeckiego świata. Bohater Krzystka to materialista, o czym przekonujemy się w scenie, w której ostatecznie decyduje się wyciszyć całą sprawę w zamian za dwadzieścia procent tytułowej sumy. Jego przeciwieństwem zdaje się być Maurer, o którego życiu prywatnym wiemy więcej (to samotnik porzucony przez żonę), a któremu dobra materialne nie są aż tak bliskie. Co prawda na co dzień jeździ nowym BMW, ma ogromne mieszkanie, ale w momencie, kiedy je traci, nie przejmuje się tym. Jego brak negatywnej reakcji Pasikowski kontrastuje z reakcją Angeli, dziewczyny Franza, dla której dom i samochód zdają się ważniejsze.
Dobra materialne kierują postępowaniem Sobczaka. Bohaterem filmu Pasikowskiego kierują zasady. Jego postępowania, nawet te najbrutalniejsze są umotywowane. Maurer zabija swojego kolegę kapitana Nowakowskiego, nie dlatego, że ten chce zarejestrować wolne związki zawodowe i żąda podwyżki, ale dlatego, że wszczynając protest uprowadza żonę i córkę na komin i grozi, że je zrzuci. Można poddać polemice moją tezę, że pobudki moralne kierowały Maurerem, gdy strzelał do kolegi w tej sytuacji. Nie możemy mieć jednak wątpliwości, że to nie chęć zysku doprowadziła Franza do zabicia nielojalnego przyjaciela, lecz fakt, że Żwirski wiążąc się z ukochaną Maurera, zakończył przyjaźń pomiędzy mężczyznami. Franz okazuje się bohaterem zdradzonym przez wszystkich, począwszy od żony, skończywszy na najbliższym przyjacielu. Staje się ostatnim sprawiedliwym i w imię wyższych celów postanawia „naprawić świat”. Zapytany: „W jaki sposób?” Odpowiada: „A zabiję ich wszystkich”. I jak mówi, tak robi, kończąc w więzieniu.
Zupełnie inną drogę przebywa Sobczak, który wydaje się nie mieć żadnych zasad moralnych, a jest człowiekiem ślepo zapatrzonym w ustrój, który postanawia zdradzić dla pieniędzy. Przesłuchując również dopuszcza się czynów brutalnych, ale nie są one umotywowane, tak jak w przypadku Maurera. Do czasu finałowej sceny z kapitanem Sobczakiem mamy wrażenie, że jest człowiekiem, który jest zafascynowany ludową ojczyzną; wydawać by się mogło, że już od przedszkola czytał dzieła Lenina, myśląc o służbie socjalistycznej Polsce. W scenie rozmowy z księdzem okazuje się jednak inaczej. Gdy ksiądz mówi Sobczakowi, że był przekonany, że jest on prawdziwym ideowcem, Sobczak odpowiada: „Baza ideowa, socjalizm? Że ja w to wierzę? Jednak ksiądz chyba chce mnie trochę obrazić, co? Na takiego tłuka kamiennego wyglądam?” Do momentu pojawienia się tej sceny w filmie mogliśmy myśleć, że bohater grany przez Głowackiego postępuje tak, a nie inaczej, bo jest zafascynowany ideologią. Okazuje się, że jego postępowaniem kierowała chęć zrobienia kariery i zdobycia jak największych pieniędzy, a praca w służbie bezpieczeństwa mogła mu to tylko ułatwić. Zaprzepaszcza szanse wielkiej kariery i wielkich pieniędzy, gdy okazuje się, że rozmowa, której fragmenty przytoczyłem powyżej, jest nagrywana. Sobczak zostaje zdegradowany do stopnia szeregowego i skierowany do ZOMO. W ostatniej scenie filmu możemy go dostrzec wśród tłumu zomowców na moście we Wrocławiu.
Agresja wśród filmowych ubeków nie objawia się tylko wspomnianym już „zabijaniem ich wszystkich” Franza Maurera czy stalinowskimi metodami przesłuchań kapitana Sobczaka. Agresja objawia się również w języku. Pasikowski na początku lat 90 wprowadził do kina, nieznany wcześniej rodzaj dialogów nasycony wieloma wulgaryzmami. W „Krollu” mamy do czynienia z pięćdziesięcioma niecenzuralnymi słowami a w „Psach” aż z osiemdziesięcioma [16]. W kontekście ilości użytych wulgaryzmów ciekawe wydaje się zestawienie Maurera z Sobczakiem. Bohater „Psów” używa piętnastu wulgarnych słów, a protagonista z „80 milionów” dwudziestu trzech. Sobczak wypowiada więcej przekleństw, ale w zupełnie innych sytuacjach niż Maurer. Niecenzuralne słowa wychodzące z ust kapitana pozwalają się mu uspokoić, służą wyładowaniu nerwów, gniewu, złości. Maurer wydaje się, że wszelkie wulgaryzmy wypowiada z przyzwyczajenia. Moim zdaniem są one nieodłączoną częścią jego języka i nie są wynikiem zdenerwowania. Po ilości i sposobie wypowiadanych „brzydkich” słów, zauważamy, kto ma jaki stosunek do wykonywanej pracy. Sobczak jest cały czas w stresie, chce stale rozwijać swoją karierę, bardzo mu na tym zależy. Franz nawet podczas jednego z najważniejszych wydarzeń, od którego zależy jego dalsza kariera, czyli weryfikacji, zachowuje spokój – siedzi nonszalancko z założoną nogą na nogę i bawi się papierosem. Wydaje się, że nic i nikt nie zrobi na nim wrażenia.
Ciekawy zdaje się również odbiór obu postaci przez krytykę i widzów. Przywołany na samym początku tej pracy box office świadczy o bardzo dużym zainteresowaniu filmem Pasikowskiego, a znamienna w kontekście widowni „Psów” zdaje się być słynna już opinia Andrzeja Wajdy: „Pasikowski jako taki mnie nie interesuje. Natomiast interesuje mnie jego publiczność. Bo on wie coś o tej publiczności, czego ja nie wiem, ale może nawet nie chciałbym wiedzieć” [17]. Opinia Wajdy odnosi się do pozytywnej reakcji publiczności (śmiech, brawa) na najbardziej obrazoburczą scenę w filmie, czyli moment w którym wynoszeniu pijanego ubeka towarzyszy odśpiewanie pieśni o Janku Wiśniewskim. Tak żywiołowych reakcji nie było podczas projekcji filmu Krzystka. „80 milionów” nie zawiera scen niszczących etos Solidarności, a raczej jest filmem gloryfikującym związek zawodowy. Mimo to trzeba przyznać, że Krzystek tworząc taki obraz oficera Służby Bezpieczeństwa chce się przypodobać publiczności. Piotr Głowacki w wywiadzie dla Gazety Wyborczej powiedział: „Doszliśmy z Waldkiem do wniosku, że krytykowanie Sobczaka odbierze nam możliwość powiedzenia czegoś o PRL-u. Dlatego musimy się w kapitanie rozkochać. Wejść w niego, bo wtedy może uda nam się przedstawić człowieka, który był w zgodzie z tamtym systemem” [18]. I nie tylko twórcy rozkochali się w kapitanie, ale to uczucie przeszło na publiczność. Śledząc wpisy na portalach społecznościowych pod filmem możemy się o tym przekonać.
- Kradł każdą scenę. Ulubiona postać w filmie.
- Brawa za rolę w „80 milionów”. Przecież to jest aktorstwo na światowym poziomie, genialna.
- kpt. Sobczak rewelacja, nie lubię przekleństw w polskich filmach, ale jeszcze się tak nie uśmiałam słuchając tekstów towarzysza Sobczaka.
- Coś niesamowitego jak On zagrał tego Sbeka [19]
Takich pozytywnych odzewów od widzów jest znacznie więcej. Właściwie każdy wpis internautów dotyczący filmu odnosi się do postaci kreowanej przez Piotra Głowackiego. Podobny zachwyt nad postacią był wśród recenzentów. Jacek Rakowiecki pisał w „Filmie”: „Jednym z najmocniejszych punktów tej panoramy jest postać kapitana SB Sobczaka w brawurowej interpretacji Piotra Głowackiego […] Kwintesencja ubectwa: zarozumiała i cwana, bystra i prymitywna, władcza i wulgarna. A w efekcie – nieodparcie komiczna” [20]. Szymon Pajdak z portalu „Klubu miłośników filmu” napisał: „Dykcja, sposób bycia, bezwzględność, inteligencja i poczucie humoru – wszystko to sprawia, że czeka się na każdą koleją scenę, w której się pojawi. Dostaje on także najlepsze dialogi w filmie – ostre, a jednocześnie śmieszne. Zaryzykuję nawet stwierdzenie, że tak soczystych i dobrze brzmiących przekleństw nie słyszałem w polskim kinie od czasu „Psów”, chociaż format i wymowa oczywiście są inne. Wspaniała kreacja i jeden z najjaśniejszych elementów filmu” [21]. Zupełnie inaczej krytyka odbierała bohatera zagranego przez Bogusława Lindę. Andrzej Szmak pisał we „Wproście”: „[…] Dlatego też postać tak wspaniale grana przez Lindę jest od początku do końca fałszywa. Esbek powiem to nie zawód a charakter. Charakter złego, obślizgłego skurwysyna posługującego się szantażem i prowokacją. A niczego takiego nie ma w charakterze kreowanym przez Lindę” [22]. Zestawiając ze sobą fragmenty recenzji „80 milionów” i „Psów” widać wiele różnic. Te pisane na początku lat 90 charakteryzują się brakiem dystansu piszących do postaci stworzonej przez Pasikowskiego. Piotr Lis podsumowując myślenie krytyków z początku lat 90, na temat filmu Pasikowskiego napisał: „Czyżby Pasikowski zamierzał unurzać w szambie wszystko i wszystkich? Czyżby bliscy mu byli koledzy Grzegorza Piotrowskiego niosący na ramionach pijanego kolegę i śpiewający „Janek Wiśniewski padł” […] Niestety część krytyki odebrała ten film w taki sposób” [23]. W recenzjach „80 milionów” już widać, że krytycy nabierają dystansu do historii i pewnie, gdyby to dziś powstały „Psy”, to nie spotkałyby się z tak krytycznym przyjęciem, jak na początku lat dziewięćdziesiątych.
„Znowu esbek okaże się najfajniejszy” – powiedział Józef Pinior po projekcji filmu „80 milionów” do Piotra Głowackiego. Miał rację. Po raz kolejny widzowie, tak jak kiedyś w przypadku „Psów” byli zafascynowani postacią funkcjonariusza Służby Bezpieczeństwa. Krzystek i Pasikowski stworzyli całkowicie odmienne wizje ubeków. Ich bohaterowie inaczej myśleli, inaczej się ubierali, mieli inne cechy charakteru czy inne cele w swoim życiu, ale obu połączyła miłość publiczności. To widzowie stanęli murem za takimi wizerunkami agentów Służby Bezpieczeństwa i głośno krzyknęli za Piniorem, że esbek znowu jest najfajniejszy.
[1] Urząd Bezpieczeństwa istniał w okresie stalinizmu, w latach 1944-1956, następnie został przekształcony w Służbę Bezpieczeństwa, która istniała aż do roku 1990. W tej pracy będę używał tych pojęć zamiennie, bo jak powszechnie wiadomo, zmiana z SB na UB była tylko prowizoryczna.
[2] K. Duniec, J.Krakowska, Polskie kino. Obywatel a służba bezpieczeństwa. Kwartalnik filmowy nr 77-78/2012. s. 224.
[3] Tamże, s. 224.
[4] W. Pasikowski. Psy w kinie, czyli jak się robi filmy. Wyd. Test SA, Poznań 1995, s. 34.
[5] Tamże, s. 44.
[6] Zob. http://stopklatka.pl/-/26180929,box-office-weekendowy-polska-16-12-2011-18-12-2011
[7] Zob. http://stopklatka.pl/-/26180929,box-office-weekendowy-polska-16-12-2011-18-12-2011
[8] Czy to przypadek, że inicjały kapitana służby bezpieczeństwa to „SS”? Krzystek stosuje podobny zabieg, jak Rafael Lewandowski w filmie „Kret”, gdzie bohaterowie przemieszczali się samochodami z tablicami rejestracyjnymi rozpoczynającymi się od liter „SB”.
[9] W. Pasikowski. Psy w kinie, czyli jak się robi filmy. Wyd. Test SA, Poznań 1995, s. 23.
[10] Waldemar Krzystek w latach osiemdziesiąt przyjaźnił się z działaczami związkowymi i był świadkiem wydarzeń przedstawionych w filmie.
[11] Co ciekawe, Linda w latach 80 zagrał również ubeka w filmie Waldemara Krzystka „W zawieszeniu”.
[12] Wielką przyjemnością jest tropienie różnic pomiędzy oryginalnym scenariuszem a filmem. Scenariusz „Psów” dostępny jest w książce „Psy w kinie, czyli jak się robi filmy”.
[13] Bogusław Linda na konferencje prasowe przychodził w tej kurtce i na pytania dziennikarzy: „Kogo gra?”, odpowiadał: „Skurwysyna gram”. Co ciekawe, obserwując werki z filmu, możemy zauważyć Władysława Pasikowskiego w identycznej kurtce, a Cezary Pazura w programie Kino Polska „Program obowiązkowy” zauważył, że takie kurtki po filmie stały się nieodłącznym elementem stroju każdego młodego człowieka.
[14] Zob. http://www.gazetakrakowska.pl/artykul/478489,glowacki-marzy-mi-sie-rola-amanta,id,t.html
[15] B. Keff. Psy Władysława Pasikowskiego, czyli Polska jest twardzielem. Kino Polskie 1989-2009. Historia krytyczna. Wyd. Krytyki politycznej, s. 28 .
[16] Zob. https://filmowo.net/artykuly/filmografia-wladyslawa-pasikowskiego/
[17] Pojedynek z dniem dzisiejszym. Z Andrzejem Wajdą rozmawia Tadeusz Sobolewski. Kino 1993, nr 4, s. 6
[18] Znowu esbek jest najfajniejszy. Z Piotrem Głowackim rozmawia Jacek Szczerba. Gazeta wyborcza – Duży format. 2011 r. , nr 45, s. 25.
[19] Opinie widzów-internautów zaczerpnięte z portalu filmweb.pl
[20] J. Rakowiecki. O tym jak Solidarność ograła SB. Film. Nr 11/2011, s. 82.
[21] Zob. http://film.org.pl/r/recenzje/80-milionow-18699/
[22] A. Szmak, Zawód bohater, Wprost 1992, nr 49.
[23] P. Lis, A jednak się kręci… Szkice filmowe, Towarzystwo przyjaciół Polonistyki Wrocławskiej, Wrocław 1998, s. 163-164.