KTO SIĘ TAM PRZECHADZA? – interpretacja filmu „Nelly i pan Arnaud” (1995)

„Nelly i pan Arnaud” / „Nelly et Monsieur Arnaud” 1995 | reżyseria: Claude Sautet
Lustro
Pierwsza scena – pan Arnaud pali papierosa, siedzi tyłem do lustra, widzimy w odbiciu jego plecy. Pali bez przyjemności, znużony, żeby zabić czas. Po chwili wychodzi. I znowu widzimy jego plecy, kamera zostaje w kawiarni. Kiedy Nelly rano szykuje się do wyjścia, w łóżku leży bezrobotny mąż. Zanim kobieta wyjdzie do pracy, rzuci kilka krótkich spojrzeń w lustra, za pierwszym razem, żeby przejechać szminką po wargach, za drugim, żeby zdjąć za ładne na dziś kolczyki, a za trzecim razem, tam przy drzwiach… już na siebie nie spojrzy. Kolejne sceny, kolejne lustra, odbite ulice w witrynach sklepu, ta sama kawiarenka, do której zazwyczaj przychodzi Arnaud, a w której teraz Nelly spotyka się ze starszą przyjaciółką Jacqueline. I znowu lustra. Nelly siedzi tyłem do ściany luster, widzimy tylko jej profil i plecy. Pierwsza ważna rozmowa z miłym starszym panem Arnaud, który właśnie się dosiadł: „Jest pani szczęśliwa?” „Tak”. „Wszystko w porządku?” – to samo pytanie zadaje wcześniej matka i Nelly kłamie za każdym razem. A lustra patrzą. Będą towarzyszyć bohaterom przez cały film, ani piękne, ani bogate, zwykłe lustra. W ogromnym paryskim mieszkaniu pana Arnaud te lustra będą zamiast obrazów.
W dawnych wierzeniach lustro miało wielką moc, mogło wróżyć, mogło ukazywać przyszłą miłość, mogło odbić to, co żywe i piękne, mamiąc duszę zmarłego, by nie odchodziła w zaświaty albo przeciwnie, ukazać nam, żywym, wrota umarłych pełne demonów. W językach odbija się jeszcze jedno znaczenie lustra: łacińskie speculum, francuskie miroir – poznanie, a może bardziej nawet samopoznanie. Jeżeli tak spojrzymy na poustawiane w całym filmie lustra, to widzimy, że tytułowa para bohaterów intuicyjnie do tego samopoznania dąży, otaczając się lustrami, ale zarazem jest od niego bardzo daleka, ponieważ nie dane jest im patrzeć w lustro i widzieć.
W rozmowach zaś prowadzonych ze sobą Nelly i pan Arnaud odbijają się zawsze w lustrach pojedynczo, jakby lustro pokazywało przed nami tę prawdę, której oni nie chcą znać, że są już na zawsze nieuchronnie samotni. I żadna rozmowa, przyjaźń, namiętność nie może tego zmienić. Dziwna to para, zrodzona przypadkiem, trochę z kaprysu, trochę z braku innego wyjścia. Pan Arnaud jest 70 letnim byłym biznesmenem, który żyje samotnie w wielkim mieszkaniu pełnym książek. Nelly jest 25 letnią mężatką, chwilowo bez stałej pracy, zatrudnianą na godziny w wydawnictwach (widzimy, że jest niezwykle uważna, kiedy wpatruje się w ekran komputera, potem okaże się, że jest również bardzo twórcza). Zresztą Nelly chwyta każdą pracę, również w piekarni, i jest w tym jej zachowaniu nie tylko zacięcie, ale jakiś bunt przeciw całemu światu. Niemy bunt, ponieważ Nelly się nie skarży, opowiada o wylegiwaniu się męża beznamiętnie prawie, i zupełnie nie dziwi nas brak szczerego zainteresowania przyjaciółki, która zaraz po wysłuchaniu o małżeńskich kłopotach chce zaciągnąć ją do sklepu, by skonsultować zakup nowej sukienki. Kiedy pan Arnaud oferuje Nelly sumę trzydziestu tysięcy franków na pokrycie jej długów, kobieta najpierw odmawia, zdając sobie sprawę, że oto znalazła się w sytuacji madame Bovary, i innych madame, którym bogaci starsi panowie fundowali to i owo w zamian za… Właśnie… pan Arnaud niczego nie chce.
„Mam pieniądze, mam kaprysy, żeby je wydawać”, zdaje się mówić, ale już niebawem zrozumiemy, że pan Arnaud kupuje uwagę, kupuje namiętność (figura dawnego przyjaciela, który przychodzi do niego notorycznie po gotówkę), kupuje to, czego już nie ma, od dawna. Pan Arnaud jest niezwykle uważny, to powie o nim Jacqueline, była kochanka, a obecnie przyjaciółka, która niczym swatka zapoznała tę parę. Pan Arnaud patrzy i chłonie. Początkowo Nelly będzie stosowała wobec niego taktykę wypróbowaną wcześniej na mężu: – „mówię to, co chcesz ode mnie usłyszeć”, ale szybko przestanie, bo ten starszy pan ją przejrzy, i właśnie dlatego będzie chciała być z nim dłużej. Nelly przejrzy się w tym człowieku jak w lustrze. Co zobaczy? Kiedy Arnaud mówi, że nie wykorzysta sytuacji, Nelly uśmiecha się, mówiąc, że to nie wchodzi w ogóle w grę. Że ten 70 letni mężczyzna nie jest w stanie jej uwieść. I my jej wierzymy. Zresztą jemu również. Dwie góry lodowe, które się właśnie spotkały. Bije od nich chłód, to ludzie wycofani z różnych powodów, Arnaud porzucony 20 lat temu przez żonę, Nelly w jakiejś trudnej relacji z ojcem, do którego nie chce się nawet odezwać po odejściu od męża. „Sama mu o tym powiedz” – mówi do matki o swoim rozstaniu. Czy mogą sobie pomóc?
Książka
Cały pokój w książkach, niektóre z nich to białe kruki, a jednak lekko i bez mrugnięcia powieką pan Arnaud rozdaje ten księgozbiór bibliotekom (kruki sprzeda). „Bo mnie przytłaczają, czuję się przymuszony…”. Oczywiście będą symbolicznie całym jego dorobkiem, czy też garbem życiowym, sumą wszystkich doświadczeń i rozczarowań. Wygląda jakby żegnał się nie z książkami, a z życiem (córka i zięć napomkną Nelly o jego problemach sercowych), jest w tym jakaś ostateczność. Ale zamiast tego jest jedna książka, jedyna, pisana, ale nie napisana i tę książkę pomoże mu napisać Nelly. Tak jakby wzajemnie uczyli się od siebie, jak mówić. „To książka inicjacyjna” – mówi o niej Arnaud, jego biografia, ma w niej 25 lat, jest tym młodym człowiekiem, młodym sędzią, którego Nelly nigdy już nie spotka. I może dlatego po raz pierwszy widzimy ją naprawdę smutną, kiedy patrzy na nich, stojących obok siebie na imprezie w mieszkaniu przyjaciółki, kochanka i starszego zagubionego pana. Zresztą rzuca się w ramiona kochanka po wieczorze spędzonym w towarzystwie pana Arnauda wśród luster, w drogiej restauracji z drogim winem, pod spojrzeniami zgorszonych matron. To ten wieczór ze starszym panem wyzwala ją. Widzimy, jak idzie w deszczu z rozpuszczonymi włosami, mokra, szczęśliwa prosto do mieszkania młodego wydawcy. Po tej nocy, której nie zobaczymy, przejrzy się w lustrze z triumfem, silna, pewna swojej kobiecości.
Książka, w której jest za dużo słów, życie, w którym jest za dużo czasu, trzeba to skończyć. Pan Arnaud również zaczyna czuć namiętność, lodowe góry topnieją, targa nim zazdrość. Chce mieć Nelly na wyłączność, w końcu ją kupił, jej uwagę, jej słowa. A teraz ona milczy. Książka rwie się, jak pisać bez słów? Wszystko, co dla Nelly ważne, jest w książkach, dlatego pracuje w wydawnictwach, ma kochanka wydawcę, redaguje biografię pana Arnauda. Szuka odpowiedzi, jak żyć, jak odczuwać, jak kochać. Pan Arnaud swoim gestem niszczenia księgozbioru mówi jej, że nie tędy droga, on domator, mający wstręt do wypraw, rzuca się ostatecznie w finale w jakąś dziwną podróż z byłą żoną. Wygląda to najzwyczajniej na ucieczkę. Przed czym? Są w tym filmie powtarzane sceny, jak w lustrzanym odbiciu. Kiedy Nelly robi masaż pleców starszemu panu, dotykając go uważnie, z troską, czujemy miłość. Kiedy pod koniec filmu kobieta zasypia w mieszkaniu swojego pracodawcy i pan Arnaud patrzy na jej nagie plecy, a potem nie dotyka ich sunąc w powietrzu dłonią, znowu czujemy miłość. Nelly otwiera i przytrzymuje spokojnie tę rękę, która jej nie dotknęła, by z nią zasnąć, jak robi to mała dziewczynka z ręką ojca, kiedy nie może spać. Pan Arnaud jedzie w symboliczną podróż ze swoją żoną do syna, którego już od dawna nie widział, by spotkać się znowu ze swoją młodością, odbitą w życiu dziecka, mężczyzny. Pozwoli synowi przejrzeć się w oczach ojca, tak jak pozwolił Nelly pogodzić się symbolicznie z jej własnym ojcem.
Epilog
Nelly i pan Arnaud. Cóż za mylący tytuł… Pan Arnaud wygląda przecież jak pan Sautet, ma jego posturę, jego srebrne włosy, przenikliwe spojrzenie, wreszcie jego wiek. Pan Sautet kręci ostatni film i żegna się z kinem. Opowiada nam swoją historię, znużony starszy pan, ustawia przed nami lustro, niczym Stendhal, a my patrzymy, kto się tam przechadza po gościńcu. O czym opowiada? O wszystkim po trochu, o samotności, i o tym, że szuka muzy, swojej Nelly, bo chciałby jeszcze raz coś poczuć, no i chciałby, żeby dokończyła za niego tę opowieść, dokonała skrótów i poszła dalej, takim swoim pewnym i szybkim krokiem. A my popatrzymy na jej plecy.