NOC W VILLE-MARIE (2015) – Wypełnić pustkę od zmierzchu do świtu

Noc w Ville-Marie otwiera scena, w której obserwujemy bohatera idącego przed siebie. Towarzyszy mu płynąca ze słuchawek muzyka, a otacza go noc. To Thomas (Aliocha Schneider) –syn słynnej aktorki. Póki co nie wiemy jednak kim jest. Jeden z anonimowych przechodniów, których mijamy na co dzień, nie wnosząc nic do ich życia i którzy nie wnoszą zupełnie nic do naszego. Relacja wydawałoby się całkowicie pozbawiona wzajemnej zależności. Mało znaczące dzielenie wspólnej przestrzeni. Stojąc na przystanku, Thomas nie spodziewa się, że młoda blondynka, znajdująca się tuż obok, poprosi go o to, aby na chwile potrzymał jej dziecko. Nie spodziewa się również, że chwile później dziewczyna rzuci się pod samochód. Od tego momentu, losy pojawiających się w filmie bohaterów zaczną się łączyć, a wszystkie wypełniać będzie tęsknota za czymś co zostało im odebrane lub za czymś czego mieć nie mogą, tworząca pewnego rodzaju pustkę w każdym z nich.
W filmie nie poznajemy historii dziewczyny, która rzuciła się pod samochód. Nie wiemy co ją do tego skłoniło. Wątek ten nie zostaje rozwinięty, a jedynie staje się pretekstem do prowadzenia dalszej historii. Dziewczynę zabiera bowiem karetka i w ten sposób poznajemy kolejnego bohatera filmu –Pierre’a (Patrick Hivon) ratownika, który nie do końca radzi sobie ze swoim życiem osobistym. Tak jak w przypadku dziewczyny pojawiającej się w pierwszej scenie, nie dowiemy się co dokładnie spotkało Pierre’a. Będziemy mieli jednak szansę obserwować pustkę jaka zagościła w jego życiu i metody jakich używa, żeby się z nią uporać. Jedną z nich będzie uciekanie w relacje pozbawione uczuć i dające jedynie chwilę zapomnienia. Pierre traktuje przedmiotowo kobietę, z którą od czasu do czasu się spotyka i nie okazuje jej nawet szacunku, podczas gdy ta wyznaje mu miłość i oznajmia, że byłaby w stanie opuścić dla niego osobę, z którą aktualnie jest. Bohater nie wydaje się być jednak niewrażliwym człowiekiem. Zdaje się, że wykształcił po prostu swoistego rodzaju mechanizm obrony przed rzeczywistością. Rzeczywistością, która z pewnością nie jest łatwa kiedy na co dzień ma się do czynienia ze śmiercią.
Gdy Pierre oraz drugi z ratowników przyjeżdżają z ciałem dziewczyny do szpitala, poznajemy kolejną bohaterkę. Marie jest pielęgniarką, która pracuje na dwie zmiany, głównie z powodu braku personelu medycznego, ale również dlatego, że nie lubi być w domu sama. W jednej ze scen widzimy ją kiedy wraca do pustego mieszkania, wychodzi na balkon i spogląda na unoszący się gdzieś w powietrzu czerwony balonik. Być może jest on symbolem ucieczki, przełamania rutyny, czy po prostu uwolnienia się od tego, co od lat dręczy Marie i z czym nie może się uporać. O tym co ją spotkało dowiadujemy się nieco więcej niż w przypadku Pierre’a. Na początku podejrzewamy trudne relacje z synem, który, jak później się dowiemy przebywa u jej teściowej, jednak z czasem wychodzą na światło dzienne inne traumy, które sprawiają, że priorytetem bohaterki staje się „dotrwać do świtu”, a często żeby tego dokonać należy „znieczulić umysł”. Reżyser Guy Édoin skupia się w swoim filmie właśnie na swoistym „znieczulaniu umysłu”. To co przydarzyło się bohaterom, opowiedziane zazwyczaj w dużym skrócie i bez zagłębiania się w szczegóły, służy ukazaniu stanu w jakim na skutek pewnych przeżyć się znajdują. Stanu, z którego nie starają się tak naprawdę wyrwać, ale który pragną załagodzić, tak aby umożliwić sobie w miarę normalne funkcjonowanie.
Thomas na przykład pozostaje sam z przeżyciami, które wywołała w nim rozgrywająca się na jego oczach scena samobójstwa. Początkowo, będąc w szoku, wraca do domu i wyciąga z lodówki butelkę alkoholu. Tego dnia ma odebrać matkę z lotniska, ale nie pojawia się. Nie ma zamiaru dzielić się z nią tym, co właśnie się wydarzyło. Wykonuje za to telefon do osoby, z którą kiedyś był związany i prosi o spotkanie, ponieważ tego wieczoru szczególnie nie chce być sam. Końcową odpowiedzią stanie się jednak odłożenie słuchawki, a jedyną drogą ucieczki od samotności wyjście na imprezę. Wydarzenia wspomnianego wieczoru odbiją się na bohaterze nie tylko za względu na ich tragiczny charakter, ale również ze względu na fakt, że odniesie je do własnej sytuacji. Pustka, na którą skazane jest dziecko, które nigdy nie pozna własnej matki, przełoży się na pustkę, którą odczuwa Thomas niemający pojęcia kto jest jego ojcem. Fakt ten staje się zresztą jedną z przyczyn napiętej relacji między Thomasem a jego matką. Chłopak nie zaprzecza, że nie ma ochoty jej widywać. Nie dowiadujemy się jednak jak dokładnie wyglądała ich relacja i co jeszcze się wydarzyło. Pewne fakty z życia Sophie Bernard (Monica Bellucci) odkrywamy za pomocą filmu, który kręci jej partner. Już przy pierwszej scenie aktorka sama przyznaje, że nie czuje się komfortowo i zarzuca reżyserowi zatracenie dystansu i nadmierne odtwarzanie szczegółów. Jeszcze wtedy nie jesteśmy pewni do jakiego stopnia losy Sophie zostały odwzorowane w filmie, w kolejnych scenach bohaterka jednak wprost mówi, że Robert filmuje jej życie. Z samych rozmów, które odbywają się między bohaterami dowiadujemy się więc niewiele o Sophie. Kluczowe sceny z jej życia zostają nam jednak przedstawione w formie filmu w filmie. W przypadku tej bohaterki praca nie staje się więc formą ucieczki, lecz wręcz przeciwnie skłania ją do bolesnego konfrontowania się z przeszłością. Być może jednak odtwarzanie bolesnej przeszłości staje się formą ucieczki od równie bolesnej teraźniejszości.
Aktorce zdaje się naprawdę zależeć na naprawieniu relacji z synem. Podczas uroczystej kolacji w dniu jego urodzin, przy wszystkich gościach wykonuje w restauracji dedykowaną mu piosenkę „Can’t Help Falling In Love”. Nie jest jednak w stanie dać mu najważniejszego –odpowiedzi na pytanie kim był jego ojciec. Obiecuje zrobić to po zakończeniu zdjęć do nowego filmu. Wydaje się, że Thomas w niektórych sytuacjach kwestionuje autentyczność pewnych zachowań matki. Kiedy Sophie pojawia się w restauracji w złotej sukni, zarzuca jej przesadę i uważa, że ubrała się tak, aby zabłysnąć wśród zgromadzonych tam gości czy fanów. Kiedy matka wchodzi na scenę, aby zaśpiewać dedykowaną mu piosenkę, chłopak wydaje się być nieco zakłopotany. Przez chwilę może przyjść nam na myśl, że występ ma raczej na celu budowanie wizerunku aktorki, ale widoczne na jej twarzy wzruszenie i to jak reaguje na nieporozumienia, które mają miejsce między nią a synem sprawia, że wierzymy w szczerość jej intencji. Sophie jest kobietą, która ma wspaniałą karierę, ale która zdaje się momentami ją nieco deprecjonować, ponieważ priorytetem dla niej staje się naprawienie relacji z synem. Okazanie mu miłości, którą by odwzajemnił. Być może uzyskanie przebaczenia za to co się wydarzyło i za rzeczy i decyzje, o których wie tylko ona sama.
Wieczór urodzinowej kolacji staje się pewnego rodzaju klamrą łączącą początek filmu z końcem.
Thomasa potrąca wtedy karetka prowadzona przez Pierre’a. I tak jak Pierre na początku dokładał wszelkich starań, aby ocalić życie kogoś, kto chciał je sobie odebrać, tak teraz będzie musiał walczyć o uratowanie życia zagrożonego z jego winy. Twórcy filmu pójdą jednak jeszcze dalej w ukazywaniu przewrotności życia i pokierują fabułą tak, że potencjalnie śmiertelny wypadek zacznie nam się jawić jako coś, co tak naprawdę ratuje życie Thomasa, a także daje Sophie szansę na zrzucenie ciężaru ukrywanych przed synem bolesnych faktów, jemu samemu natomiast umożliwia poznanie prawdy. Nie zmienia to jednak faktu, że wypadek wywoła poczucie winy u Pierre’a. Jest ono zresztą czymś, co zdaje się towarzyszyć niemal wszystkim bohaterom filmu. Sophie i Marie czują, że nie były wystarczająco dobrymi matkami i to przekonanie sprawia, że jeszcze trudniej jest im zbliżyć się do własnych dzieci. Marie będzie uciekać w pracę, Pierre natomiast unikać angażowania się w relacje międzyludzkie i wspomagać lekami. Każdy na swój sposób będzie szukał sposobu na „dotrwanie so świtu”. Końcówka filmu daje jednak nadzieję, że może oczekiwanie na świt z czasem stanie się dla bohaterów nieco mniej bolesne. W końcu, jak mówi Marie, „Nie mamy monopolu na ból”. Warto może więc rozglądnąć się za lekiem, który nie będzie tylko tymczasowym wypełniaczem pustki.
Ville-Marie
Dramat
Kanada
101 min
Obsada: Monica Bellucci, Pascale Bussières, Aliocha Schneider, Patrick Hivon, Louis Champagne
Reżyser: Guy Édoin
Scenariusz: Jean-Simon DesRochers, Guy Édoin