Antychryst / Antichrist (2009)

Na początku był Chaos, czyli słów kilka o naturze zła według Larsa von Triera
„Antychryst” Larsa von Triera to film, w którym można się od razu zakochać albo potępić w czambuł – generuje ambiwalentne emocje w widzach. Jest to wszak kwestia indywidualnego poczucia estetyki i tolerancji w odbiorze sztuki. W pewnym krytycznym momencie zdawało mi się, że prawdopodobnie nic już nie jest w stanie mnie zaskoczyć we współczesnym kinie. Tymczasem w 2009 roku okazało się, że moja znajomość X muzy dzieli się na to, co obejrzałam przed nim i po nim. Być może nie jest to film przełomowy dla rozwoju kinematografii, ale w moim osobistym odczuciu niesłychanie wstrząsający i zmuszający do rewizji własnego światopoglądu. Jest to dzieło głębokie, co nie znaczy, że musi przemawiać do każdego tak samo. Obraz bardzo indywidualny i nie do podrobienia w swej depresyjnej atmosferze. Jest czymś więcej niż tylko psychologicznym horrorem poprzez bogatą metaforyczność, symbolikę obrazu i słowa. Jest to film niełatwy w odbiorze, bo wymagający odpowiedniej wiedzy i wrażliwości od widza. To kino ocierające się o ingerencję w kwestie światopoglądowe.
Von Trier dokonuje analizy terminu moralność oraz zmienia jego definicję. Przy czym zabieg ten z pewnością posiada drogocenny pierwiastek artystyczny. Ten gęsty, ale też spójny i logiczny film wymaga od nas intensywnego myślenia, kojarzenia tropów, jako takiej znajomości filozofii. Specyficzne piękno zdjęć, kolorystykę i szereg motywów doceni się, gdy do wiedzy tej dołoży się też co najmniej elementarną znajomość sztuki. „Antychryst” jest genialnie zrealizowany. Kadrowanie i ujęcia są przepiękne. Dzieło niesie ze sobą tak wielki ładunek emocjonalny, że wystarczy na tygodnie rozmyślań po jego obejrzeniu. Przypomina intelektualną łamigłówkę, która idealnie nadaje się na solidne rozprawy filmoznawców. Metafora goni metaforę, nic nie jest powiedziane wprost. Ten film jest pośrednio ciosem w etykę chrześcijańską, kategoryzującą czyny na dobre i złe. Antychrystem w filmie jest Natura, przyroda, biologia. Nie biblijny diabeł z rogami, ani bestia z Ziemi, ani nawet fałszywy prorok, lecz Natura rządząca się swoimi prawami, które niejednokrotnie człowiek wychowany w swoim świecie chrześcijańskich wartości uznaje za barbarzyńskie. Kościołem szatana jest właśnie Natura, a kapłanką diabła kobieta. Zestawiono tu pierwotną siłę zła reprezentowaną przez Naturę i kobiecą, destruktywną seksualność. Kobiety wiele wieków temu uważane były często za źródło zła. To one płonęły na stosach jako czarownice, to one kusiły mężczyzn do nierządu. Nawet popadanie w szaleństwo uważane było w dawnych czasach za domenę kobiet. Tak więc mamy tu Ją – kobietę pierwotną, bliską naturze rodzicielkę o niepohamowanej, niszczycielskiej seksualności, która prowadzi ją w głąb szaleństwa. Kobieta ta przyciąga zło i szaleństwo. W takiej Naturze nie ma miejsca na boski pierwiastek. Nie jest ona zamysłem dobrego Boga. Człowiek pośród niej, nie jest w stanie stanąć po dobrej stronie, bo takiej po prostu nie ma – czy to opowiadając się po stronie Natury (kobieta), czy po stronie rozumu (mężczyzna) i tak przegra z okrutną rzeczywistością. Nie schowa się przed jej bezwzględnymi prawami ani w mieście, pod skrzydłami cywilizacji ani na łonie przyrody, gdzie ostatecznie również rozum przegrywa z odwiecznymi instynktami przetrwania. Film tym samym wchodzi w dyskurs z poglądem Tarkowskiego, że świat i natura są dobre i boskie. Symbolizuje to ostatnia scena. W zasadzie w ogóle nie porusza tematyki tradycyjnie pojmowanego Boga, pokazując tylko naturę zła. Nie dyskutuje z widzem o Bogu, ani go nie neguje. To raczej głębokie studium zła. Tak jakby reżyser prowadził badania nad nim i wyłączyłby wszystkie inne czynniki poza tym, co złe, aby mieć je wyizolowane i przygotowane do obserwacji. Jednak oglądając go, nieodparcie przychodzi widzowi do głowy pytanie, co jeśli nie ma żadnego Boga, żadnej wyższej siły, a istnieje tylko Chaos, będący doskonałym matecznikiem dla zła? Czy rzeczywiście całą przyrodą rządzi Chaos? To chyba światem ludzi rządzi chaos. Natura – choć brutalna – jest uporządkowana i zharmonizowana. Nie znosi próżni. Opiera się na cyklach życia i śmierci oraz zależności. W świecie zwierząt nikt nie zabija dla pieniędzy, zabawy i sadystycznej rozkoszy.
Bardzo to mocny film, niepokojący i niesłychanie trudny w odbiorze, rozprawiający się z wszechobecnym mitem o dobru jako fundamentalnym elemencie ludzkiej natury, dlatego rozumiem także negatywne opinie o nim, a było ich nie mało. Mnóstwo tu odniesień do religii, manichejskiego systemu wartości, współczesnej psychologii, kulturowych symboli. To wyszukana zagadka, pełna niuansów, z wielotorowymi interpretacjami. Pod względem stylistyki obrazowania jest to ciekawe zestawienie baśniowych snów i wizji z brutalną i naturalistyczną rzeczywistością. Przy okazji jest to bardzo współczesne dzieło, poruszające temat istoty zła i tego, czy przyroda jest rzeczywiście jego źródłem, czy może nasza kultura i to, że próbujemy poznać rzeczy z gruntu nie do poznania. Von Trier pokazuje mroczne, ukrywane i wypierane z naszej świadomości strony ludzkiej osobowości. Portretuje też chaotyczną, ani dobrą, ani złą, przemijającą i niedającą człowiekowi satysfakcji istotę świata, który sam w sobie nie jest zły.
Tytuł oryginalny: Antichrist
Reżyseria: Lars von Trier
Scenariusz: Anders Thomas JensenLars von Trier
Zdjęcia: Anthony Dod Mantle
Muzyka: Kristian Eidnes Andersen
Produkcja: Dania/Francja/Niemcy/Polska/Szwecja/Włochy
Gatunek: Dramat/Horror/Psychologiczny
Data premiery (świat): 18.05.2009
Data premiery (Polska): 29.05.2009
Czas trwania: 108 minut
Obsada: Willem Dafoe, Charlotte Gainsbourg