Fantômas (1964)

“- Adieu – skłonił się nam pan Gaspard. – Dziękuję za otwarcie przede mną galerii. Dziękuję również za obraz Renoira. Mam nadzieję, że kopia, którą zostawiłem, jest starannie wykonana.
Pigeon ze zręcznością młodzieńca wskoczył na drabinkę sznurową. Helikopter błyskawicznie wzniósł się do góry, a pan Gaspard, z neseserem w lewej ręce, wspiął się do kabiny pilota. Po chwili straciliśmy helikopter z oczu. Zniknął za drzewami parku.
(…)- Fantomas – jęknęła wreszcie Yvonne. – Więc to był Fantomas?”
Zbigniew Nienacki „Pan Samochodzik i Fantomas”
Kiedy z początkiem lat 60. ekrany kin podbijały filmy z Jamesem Bondem, publiczność zakochała się w kinie szpiegowskim. Mało obchodził ją fakt, że życie prawdziwych agentów nie było tak kolorowe, jak ich celuloidowych kolegów. Do przeciętnego widza nie docierał fakt, że praca szpiega nie polega na przebywaniu w luksusie, noszeniu drogich garniturów, prowadzeniu jeszcze droższych samochodów i (jak to ujęto w „Niebezpiecznym umyśle”) „posuwaniu ponętnych Europejek”. Każda kinematografia chciała mieć swoją szpiegowską bajkę – między innymi francuska, która zresztą miała solidne podwaliny do jej wyprodukowania.
Nim Ian Fleming wymyślił agenta 007, dwóch paryskich dziennikarzy, Marcel Allain i Pierre Souvestri, zaczęło pisać brukowy kryminał w odcinkach. Jego głównym bohaterem był niebezpieczny przestępca Fantomas, którego prawdziwej tożsamości nikt nigdy nie poznał. Z pierwszych linijek powieści dowiadujemy się, że Fantomas jest niczym i wszystkim, a jego jedyny cel to sianie terroru. Tropem zbrodniarza podążali zawsze nieustępliwy policjant Juve (w końcu okazywało się, że jest on bratem ściganego, a sam wcześniej oskarżał się o bycie Fantomasem na zasadzie dr Jekylla i Mr Hyde’a) i reporter Fandor, zakochany w ślicznej, acz zdemoralizowanej Helenie, córce złoczyńcy. W sumie Allain i Souvestri napisali 32 powieści o Fantomasie, zaś potem Allain dopisał ich jeszcze 11 (ostatnia- „Fantomas Mene le Bal” ukazała się w roku 1963). Historie o zamaskowanym łotrze poruszyły cenionego reżysera, Louisa Feuillade, który nakręcił o nim pięć niemych filmów oraz bazującą na powieściach Allaina i Souvestriego serię filmów „Les Vampires”. Potem historię Fantomasa przedstawiali tak Francuzi, jak i Amerykanie (serial Edwarda Sedgwick’a z Edwardem Roseman’em w roli głównej). W roku 1948 powstał film „Fantomas contre Fantomas” i temat uznano za wyeksploatowany. Sytuacja zmieniła się, gdy nad Loarą zrobiło się głośno o Bondzie. Producenci szukali postaci, która mogła być przeciwwagą dla przystojnego Brytyjczyka i przypomnieli sobie o nieuchwytnym łotrze. Decyzja zapadła: trzeba zrobić kolorowy pełnometrażowy film o Fantomasie.
Fabuła bardzo luźno nawiązuje do oryginalnych powieści. Francję nawiedza fala zuchwałych kradzieży i ataków terrorystycznych. Media przypisują dokonywanie widowiskowych zbrodni niejakiemu Fantomasowi. Jeden z paryskich dziennikarzy, Jerome Fandor, w istnienie zbira nie wierzy, jednak także postanawia na nim zarobić. Z pomocą pięknej narzeczonej, fotoreporterki Heleny, fabrykuje zaprawiony ironią wywiad z Fantomasem. Problem w tym, że Fantomas… istnieje naprawdę. Uprowadza Fandora i zmusza go do przeprosin na łamach gazety. Niestety, redakcja przekręca słowa żurnalisty i w rezultacie powstaje bardzo obelżywy dla mistrza zła artykuł. Wobec tego Fantomas decyduje się ośmieszyć publicznie Jerome’a, a następnie użyć go jako królika doświadczalnego w jednym ze swych eksperymentów. Jego drugi cel to zdyskredytowanie przeszkadzającego mu szefa stołecznej policji, gamoniowatego komisarza Juve’a, od którego nawet kapitan Harris z „Akademii policyjnej” mógłby się wiele nauczyć…
O odtworzenie klimatu bondowskiego postarali się zarówno scenarzyści (wśród nich był sam Allain), jak i reżyser Andre Hunabelle, znany wcześniej z komedii i romansów przygodowych. Fantomas (grany przez ukrytego pod błękitną maską Jeana Marais’a, stałego współpracownika Hunabelle) ucharakteryzowany jest na prominentnych wrogów 007: doktora No i Ernsta Blofelda. Podobnie jak oni rozporządza hi-techem, otacza się silnorękimi pomocnikami i zjawiskowymi kobietami, a także planuje maksymalne wykorzystanie planety Ziemia do realizacji swych interesów (na uwagę Fandora, że może łatwo zniszczyć ludzkość, odpowiada „Nigdy nie pozbawię się widoku takiego wspaniałego teatrzyku lalek”). Jego wrogiem, a zarazem francuskim odpowiednikiem Bonda, jest Fandor (znowu Marais), równie łatwo operujący maszyną do pisania, co karabinem czy rozdający ciosy niczym Sean Connery. Za partnerkę dano mu, graną przez bardzo wówczas popularną Mylene Demongeot, blondwłosą Helenę. Jej rola ogranicza się do wydawania pisków, jęków, ochów i achów, noszenia zwiewnych peniuarów i okazyjnie służenia pomocą Jerome’owi. Mając film z takimi bohaterami uzyskalibyśmy łatwo klasyczny thriller sensacyjny, jednak twórcy postanowili wprowadzić elementy komediowe i rolę książkowego głównego adwersarza Fantomasa, Juve’a, powierzyli Louisowi De Funes’owi. Wybitny komik i tutaj sprawdził się wybitnie, prezentując kolejne zwariowane miny i wpadając w szał co pięć sekund. Tło i intrygę także urobiono na modłę bondowską: w ciągu półtoragodzinnego seansu oglądamy znakomicie zainscenizowane bijatyki, szalone pościgi przy użyciu motocykli i motorówek, wspaniały zamek Fantomasa czy rajd samochodem z rozwalonymi hamulcami po pełnej zakrętów drodze.
Film, mimo ww. składników, oszałamiającego sukcesu nie odniósł. Powód? Do kin wszedł równolegle z innym filmem De Funes’a, „Żandarm z Saint-Tropez”, i to właśnie perypetie sierżanta Cruchota zdobyły większą widownię. Poza tym część krytyków odniosła się do „Fantomasa” chłodno. Jeden z cenionych redaktorów pisał, że klęska filmu leży w przejściu z gotyckiego kryminału w lekką komedię, Maraisa oskarżał o zrobienie z Imperatora Zbrodni eleganckiego żartownisia, a o grze Mylene Demongeot wyraził się, iż może podziałać jedynie na chłopców w wieku szkolnym. Hunabelle nie był jednak tym zrażony i do końca lat 60. zrealizował jeszcze dwa sequele. W 1965 roku „Powrót Fantomasa” (znany także pod tytułem „Fantomas powraca”), ze słynnym latającym Citroenem, który był chyba inspiracją dla podobnego rozwiązania w jednym z późniejszych Bondów, zaś w 1966 „Fantomas kontra Scotland Yard”, najsłabsze ogniwo trylogii, w którym akcja przenosiła się do szkockiego zamczyska. Acz zakończenie tego filmu dawało furtkę do realizacji kolejnych części, następny „Fantomas” już nie powstał. Grzechem byłoby nazwać pochodzącą sprzed czterdziestu lat serię ramotką – do dziś ogląda się ją bardzo dobrze, efekty specjalne się nie zestarzały, no i miło patrzy się na nieśmiertelnych Maraisa i De Funesa, którzy stworzyli tu jedne z najlepszych ról w karierze.
Tytuł oryginalny: Fantômas
Reżyseria: Andre Hunabelle
Scenariusz: Marcel Allain, Jean Halain i Pierre Foucaud
Zdjęcia: Marcel Grignon
Muzyka: Michel Magne
Produkcja: Francja
Gatunek: Komedia/Kryminał/Przygodowy
Data premiery (Świat): 04.11.1964
Czas trwania: 105 minut
Obsada: Jean Marais, Louis De Funes, Mylene Demongeot