Kolejny rok / Another Year (2010)

Charakterystyczne dla Leigh długie dialogi realizowane są tu w codziennych sytuacjach, jak uprawa ogrodu czy posiłki przy domowym stole, podkreślających upływ czasu, będący zresztą jednym z tematów filmu, realizującym się nawet w tytule.
Niepewnie pochylam się nad identyfikacją głównego bohatera. Osią wszystkich akcji i wielu poruszanych wątków pobocznych są Gerri i Tom, ujęci razem, bo ich funkcją w opowieści jest to samo – stykają się z tragediami przyjaciół i rodziny, sami pozostając wolnymi od nieszczęść. Arbitrują innym, pomagają, ale głównie obserwują i akceptują przemijanie, żyjąc w swojej oazie spokoju, do którego trafiają „zbłąkane dusze” w postaci ich znajomych. Stanowią coś pewnego, stałego, co podkreśla ich związek z naturą. Choć rytm ich życia może nie jest wyznaczany, niczym reymontowskie pory roku, to polski widz może poczuć, że ma z nimi coś wspólnego. Od początku zastanawiamy się, w czym tkwi sekret harmonii tej pary lub nawet czekamy na ujawnienie jakiegoś problemu. Czemu ta rodzina pozbawiona jest widocznych trosk, będących przecież nieodłącznym elementem życia? Czy to siła pogodzenia z naturą, wewnętrzny spokój przyjmowania wszystkiego, jak jest? Leigh nie daje na to łatwej odpowiedzi, każda byłaby zbyt ryzykowna. Przedstawia po prostu życie, gdzie ludzie szczęśliwi siadają przy stole obok zrozpaczonych, czego najdoskonalszym odbiciem będzie ostatnia scena filmu.
Najczęściej dom tej pary odwiedza Mary – nieco nadekspresyjna, teatralnie grająca Lesley Manville, niezapomniana figura genialnych „Sekretów i kłamstw”. I tutaj jej rola jest, nieznośnie modnie mówiąc – bezbłędna. To burza pośród reszty aktorów, rozkładających parasole pod jej osobowością. Nie podejmuję się przypuszczeń, jak ten film wyglądałby bez niej.
Manville gra podstarzałą, samotną, niewiele zarabiającą kobietę, zostawioną przez drugiego męża, która w dodatku została po rozwodzie z niczym. Oszukana w ten sposób przez życie, nie godzi się ze starością, pragnie kolejnej szansy. Jej skromnym marzeniem jest kupno samochodu, będącego symbolem niezależności i zaradności. Gdy ten się zepsuje i straci pieniądze, jej życie będzie musiało zatrząść się po raz kolejny.
W pierwszej w filmie rozmowie koleżanek, Mary, jakby wbrew sobie, powie to, co powtórzy potem wielokrotnie w czasie filmu: „Jestem szczęśliwa”. Parę chwil później słowa Gerri: „Powinnaś zadbać o swój ogród”, będą doskonałym przykładem dialogu wielopoziomowego, nie wypowiadania myśli wprost. Nabiorą większego wymiaru, gdy będzie jasne, że Mary jest głęboko nieszczęśliwa, a my zaczniemy się domyślać, że po rozwodzie zaczęła popijać.
Szansą dla niej będzie Kenny. Przed przyjaciółmi, podobnie jak Mary, dopiero pijany, zrzuca pozorną beztroskę i podobnie jak ona, pragnie spędzenia wakacji z kimś, właściwie kimkolwiek – kto ma jednak nigdy nie nadejść. Mary jakby nie widziała, że szczęście jest blisko, odrzuca je, nie akceptuje wyglądu Kennego. Doskonała scena w samochodzie z tą dwójką i z Joe, trzydziestolatkiem, którym Mary jest zauroczona. Obraz mówi tu wszystko. Joe wysiada, niedostępny dla Mary, zostawiając ją z podkochującym się w niej Kennym. Jego jednak kobieta niemal wyrzuca, zostając w samochodzie – i w życiu – sama. Zaprzepaszcza szansę.
Z tej samotnej trójki wygrywa i znajduje miłość tylko młody Joe, potwierdzając gorzką prawdę kryjącą się w użalaniach Kena: „Młodzi ludzie, młodzi ludzie, młodzi ludzie! Wszystko dla młodych ludzi! Te bary, wiesz, są pełne młodych ludzi krzyczących o niczym!”. Kenowi znów pozostanie objadanie się w samotności, a Mary topienie smutków w kieliszku. Zmuszeni i bezsilni, stanowią paradoks w stosunku do epizodycznego wątku Carla, życiowego wykolejeńca, który dobrowolnie odrzuca wspólnotę rodziny.
Gerri i Tom, z pozycji ludzi niedotkniętych takimi problemami, będą przyglądać się szlochom znajomych z niedowierzaniem – kiedy ich bliscy stali się tak nieszczęśliwymi ludźmi?
Urzekający spokój ich życia dopełnia błogo łagodna muzyka, która robi się szczególnie ciekawa, gdy konfrontowana jest z obrazkami klimatem od niej odstającymi, vide opychający się chipsami, zdesperowany, jadący pociągiem Ken.
Kłopoty Mary z autem zbiegną się z pozbawieniem jej złudzeń, co do intencji trzydziestolatka. Będzie dogryzać jego dziewczynie – rówieśniczce, nie mogąc pogodzić się, że młodość znów triumfuje. Szczyt upokorzenia przeżyje słysząc „Ciocia Mary” powtarzane wielokrotnie. Nie można się dziwić Gerri, która, chcąc chronić atmosferę domowego ogniska, oddali się od Mary – poczynając od „-Opiekujemy się starszymi, prawda Gerri? „-Nie. Nie w ten sam sposób.” , a kończąc na „Mam swoją rodzinę”, pozostawiwszy Mary niechcianym gościem.
Kulminacyjne, a jednak mało dynamiczne, jest spotkanie Mary i Ronniego – dwóch samotnych dusz, dwóch dramatów. Rozumieją się doskonale, choć większość tego, co mówi Ronnie, to tylko jego charakterystyczne „Yeah”. Zasiądą cicho obok siebie w końcowej scenie, wśród przyjaciół i rodziny, mimo to sami.
Leigh jest mistrzem pokazywania jedynie tego, co niezbędne, stosowania zgrabnych elips. Najważniejsze u reżysera są niepozorne momenty, jak zawieszenie smutnego wzroku Mary na 2 sekundy, te momenty, które większość amerykańskich reżyserów rozbudowałaby do 20 sekund, niemiłosiernie patetyzując, pokazując widzowi przed oczyma wielką tabliczkę z objaśnieniami, podkreślonymi grubą, czerwoną kreską.
O czym jest ten film? O starzeniu się, o tym, że wszystko się zmienia i coraz częściej łapiemy się na tym, że nic już nie będzie takie, jak kiedyś. Reżyser nieustannie podkreśla przemijanie: pory roku, narodziny dziecka Tani i śmierć żony Ronniego. Niezgoda jednostki na taki stan rzeczy nie czyni jednak winnym – bohaterowie nie umieją pogodzić się nie tyle z czasem, co z czasem płynącym w samotności. Czy winą Mary, Kena lub Ronniego jest poddanie się w walce z jednym z przecież najgroźniejszych przeciwników, pułapką starości? To dojmujący obraz osamotnienia, dający złudną nadzieję w postaci ludzi, obraz szczęśliwych obok zrozpaczonych. O tym, że ci pierwsi podają rękę tym drugim tylko, gdy sytuacja robi się niewygodna. Czy można jednak stawiać im zarzut, wartościować? Kwestionować ich prawo do własnego życia?
Bohaterowi filmu Leigh pozostaje albo jak Mary, po pijanej nocy, spojrzeć na pustą ulicę ze słowami: „Muszę już iść”, albo próbować się nie poddawać w beznadziejnej walce, często z góry skazanej na porażkę. Dopóki nie minie kolejny rok.
Tytuł oryginalny: Another Year
Reżyseria: Mike Leigh
Scenariusz: Mike Leigh
Zdjęcia: Dick Pope
Muzyka: Gary Yershon
Produkcja: Georgina Lowe
Gatunek: komediodramat
Data premiery (Świat): 15.05.2010
Data premiery (Polska): 18.02.2011
Czas trwania: 129 min.
Obsada: Jim Broadbent, David Bradley, Lesley Manville, Ruth Sheen, Peter Wight, Oliver Maltman, Karina Fernandez.