Kołysanka (2010)

Pamiętam, jak rok temu, gdy obejrzałem ostatni film Machulskiego „Ile waży koń trojański”, przewidywałem, że czas Juliusza Machulskiego, jako autora komedii, jest policzony. Chyba się myliłem. Jego najnowszy film, czyli „Kołysanka”, co prawda nie na podstawie jego scenariusza, udowadnia, że tak nie jest. Jest to łatwa, lekka i przyjemna komedia, doskonale obsadzona, niestety nie ma „tego czegoś”, za co kochaliśmy poprzednie filmu Pana Juliusza…
Ale od początku… Kiedy to poznajemy rodzinę Makarewiczów, która składa się z Michała (Robert Więckiewicz), jego żony Grażyny (Małgorzata Buczkowska-Szlenkier), jego ojca (Janusz Chabior) oraz ich dzieci (czwórka i piąte w drodze). Wprowadzają się oni do małego domku we wsi Odlotowo na Mazurach… I tam napotykają swoje „ofiary”, zaczynając od właściciela domu (Krzysztof Kiersznowski), kończąc na księdzu (Michał Zieliński). Wszyscy ludzie stają się pokarmem dla polskich wampirów… Właściwie to ich krew spijana ze stóp.
Tak to właśnie wygląda… Oglądamy film z zaciekawieniem, uśmiechając się co chwilę. Jednak każdy, kto go obejrzał, powie, że film nie ma wyraźnie sprecyzowanej fabuły, do niczego nie dąży. Jedna scena wynika z drugiej… Widzimy nasze polskie wampiry, które piją krew. Policjantów, którzy szukają zaginionych ludzi… Ba! Szukają… Trudno to nazwać szukaniem… Być może dlatego, jest to trochę nieskładne, bo film w zamierzaniu miał być trzyodcinkowym serialem… I rzeczywiście ogląda się go trochę jak serial… Jednak Machulski nie męczy widza tym oglądaniem, a sprawia mu przyjemność.
Sprawia przyjemność przepięknymi obrazami Mazur (jeden z cudów świata) i świetnie prowadzoną narracją, dzięki czemu ta opowieść, bez ściśle zorganizowanej akcji, przyjmowana jest przez widzów lekko i z przymrużeniem oka.
Brakuje w tym filmie, jak już wspomniałem – „tego czegoś”. Brakuje scen, które pamiętalibyśmy obudzeni w nocy trzy lata po obejrzeniu filmu. A każdy po „Seksmisji” obudzony w nocy i zapytany „Dlaczego trzeba iść na wschód?”, odpowie: „Bo tam musi, być jakaś cywilizacja”. Czy choćby zapytany o Kilera, dokończy zdanie… „Trzeba być twardym, a nie…”. Jednak to, że film nie będzie wspominany i cytowany, nie świadczy o tym, że film jest słaby… Jest ciepły i lekki… Przeplatany lekkim humorem („Po Niemcu kolka, a po księdzu kupa regularna”).
Po raz kolejny stwierdzam, że polskie aktorstwo stoi na wysokim poziomie. W „Kołysance” doskonały jest drugi plan. Mnie niezwykle zaintrygowała postać listonosza, czyli przezabawny Jacek Koman, na co dzień mieszkający w Australii. Świetny jest również Krzysztof Stelmaszyk jako komendant, Przemysław Bluszcz jako jeden z policjantów prowadzących śledztwo, no i oczywiście Michał Zieliński (Ksiądz znający wszystkich świętych na pamięć). Pierwszoplanowi również wykonują świetnie swoje zadanie. Wśród nich na czele stoi Janusz Chabior, jego dziadek to majstersztyk! Wielkie brawa za tę rolę! Co ciekawe, po obejrzeniu filmu zapamiętujemy też epizody… Jacek Łuczak, na co dzień Tonio z „Szalonych nożyczek”, tutaj jąkający się zleceniodawca i Maciej Marczewski jako kichający lekarz… Wszyscy świetnie są obsadzeni, a to już zasługa na pewno Juliusza Machulskiego. Trzeba mu przyznać, że nosa do obsady to on ma. Przypomnijmy Janusza Rewińskiego jako Siarę. Nie ukrywam, że chciałbym Pana Rewińskiego zobaczyć jeszcze w jakimś filmie Machulskiego, bo chyba ostatnio o nim zapomniał…
Michał Lorenc, autor muzyki, po raz kolejny udowadnia, że jest geniuszem w jej komponowaniu. Ścieżka dźwiękowa „Kołysanki” jest świetna… Wprawia nas w lekki lęk, a później rozluźnia. Muzykę Lorenca gra również cała rodzina Makarewiczów. Dziadek – kontrabas, Bożena – harfa, a Michał – harmonia.
Podsumowując, film to lekka komedia… Można powiedzieć, że jest ona i o wszystkim i o niczym – do niczego nie prowadzi, nic ciekawego nie wnosi (no może zakończenie), ani nic nowego nam nie udowadnia. Jednak warto pójść, choćby dla tych świetnych ról, dla pięknych Mazur i dla cudownej muzyki. Nie nastawiajcie się jednak na śmiech w co drugiej scenie, ale na lekki uśmiech na pewno. A! I jeszcze jedno… Jeżeli jesteście fankami „Zmierzchu”, to lepiej nie idźcie… Bo tutaj żaden wampir nie jest podobny do waszego idola, Edwarda… Tutaj wampirom wypadają zęby, brakuje im części oczu oraz chodzą w brzydkich, niemodnych, starych ubraniach. A przecież wam nie o taki obraz wampira chodzi…
Ocena: 7/10
Tytuł oryginalny: Kołysanka
Reżyseria: Juliusz Machulski
Scenariusz: Adam Dobrzycki
Zdjęcia: Arek Tomiak
Muzyka: Michał Lorenc
Produkcja: Polska
Gatunek: Czarna komedia
Data premiery (Świat): 12.02.2010
Data premiery (Polska): 12.02.2010
Czas trwania: 95 minut
Obsada: Robert Więckiewicz, Janusz Chabior, Małgorzata Buczkowska – Szlenkier, Krzysztof Stelmaszyk, Krzysztof Kiersznowski, Michał Zieliński