Królowa / Queen, The (2006)

Księżna Diana to jedna z największych ikon popkultury, większa niż Madonna i Britney Spears razem wzięte. Kiedy w sierpniu 1997 roku doszło do fatalnego w skutkach wypadku samochodu, którym Diana i jej partner Dodi Al-Fayed uciekali przed ścigającymi ich paparazzi, miliony ludzi na cały świecie, nie tylko w Wielkiej Brytanii, pogrążyły się w smutku i żałobie. Do dziś pamiętam morze kwiatów, które zalało Pałac Buckingham i tysiące zdjęć księżnej, którymi bezustannie karmiła nas telewizja. Po tragicznej śmierci Diany oczy całego świata zwróciły się w stronę rodziny królewskiej. Nie było żadną tajemnicą, że Elżbieta II (delikatnie mówiąc) nie przepadała za synową, tym bardziej wszystkich ciekawiła jej reakcja. Właśnie o tych dniach opowiada w swym najnowszym filmie Stephen Frears.
Reżyser zagląda za kurtynę tego, co wszyscy mogliśmy zobaczyć w telewizji i przeczytać w nagłówkach gazet. Całą sytuację obserwujemy oczyma samej monarchini. Śmierć Diany była dla niej, podobnie jak dla nas wszystkich, ogromnym zaskoczeniem. Następstw tego wydarzenia nikt nie mógł przewidzieć: tłumów koczujących pod bramami pałacu, atakujących artykułów wszystkich czasopism i co najważniejsze – braku zrozumienia zachowania rodziny królewskiej przez przeciętnego Brytyjczyka. Tłum szukający ujścia swemu smutkowi zaczął atakować królową za brak należytego szacunku względem zmarłej. Pojawiały się nawet hasła „macie krew na rekach,” „byłaś za dobra dla nich.” Kiedy wszyscy zaczęli się przeganiać w oskarżeniach dla Elżbiety II, nastały bardzo ciężkie czasy. I wszystko to film pokazuje. Miejscami obraz Frearsa przypomina wręcz paradokument niż produkcję fabularną.
Elżbietę i jej rodzinę poznajemy jako ludzi z krwi i kości, a nie woskowe lalki. Widz obserwuje jak radzą sobie oni w dniach niebywałego napięcia i nacisku. Poznajemy dosyć wybuchowy charakter męża władczyni, przebiegłość Karola, a nawet początki rządów bardzo ważnej postaci w filmie – Tony’ego Balira. Bohaterów poznajemy przy ich codziennych czynnościach, możemy doświadczyć drugiej strony medalu.
Oczywiście najlepiej sportretowana została sama Elżbieta II. Jawi się ona jako kobieta mająca ogromny szacunek do tradycji, w której została wychowana. To na niej ciąży ogromna odpowiedzialność za wizerunek rodziny jak i za zapewnienie przetrwania części historii. Królowa jest w tym filmie osobą wielowymiarową, troskliwą, choć mało wylewną babcią, zdecydowaną i pewną siebie matką i żoną, a przede wszystkim symbolem dostojeństwa i stałości, który Brytyjczycy tak bardzo kochają i którego potrzebują. Dzięki Frearsowi poznajemy jednak nie ten symbol (chociaż jego obecność jest dosyć zaznaczona), lecz człowieka. W scenach, gdy władczyni obserwuje jelenia lub otrzymuje kwiaty od dziewczynki (prawie się wzruszyłem), a także wielu innych ujęciach, udało się uchwycić emocje człowieka, które z całą pewnością do wielu widzów przemówią. Nieoceniona w tym zasługa Helen Mirren, która w mistrzowski sposób przedstawia nam swoją bohaterkę. Znakomicie oddaje jej gesty i pokazuje nam Elżbietę nieznaną. Mirren nie przesadza w swym aktorstwie ani na minutę, narzucając sobie żelazną dyscyplinę swojego rzemiosła. Sukces tego filmu to, co najmniej w połowie jej zasługa i nie należy wcale się dziwić wszystkim nagrodom, które aktorka zasłużenie zabiera za swą świetną rolę.
Jednak mimo tej świetnej kreacji i inteligencji w kreowaniu historii, w „Królowej” wielu rzeczy mi zabrakło. Przede wszystkich większego, bardziej bezpretensjonalnego zagłębienia się w postaci. Oglądając film miałem wrażenie, że reżyser za bardzo zapanował nad postaciami, nie dając im możliwości samoistnego rozwoju. Niektóre z nich jak sama królowa wydały mi się (mimo wszystko) wybielone, niepozbawione swej teatralności. To, co było tak silną stroną w „Niebezpiecznych związkach,” tu jest pozbawione wyrafinowanego wyrazu, dzięki któremu mógłbym się w filmie rozsmakować.
Nie spodobały mi się zdjęcia, którymi się posłużono w opowieści. O ile sposób filmowania postaci nie pozostawia zarzutu, to już sam rodzaj zdjęć użytych w obrazie moim zdaniem psuje efekt. Oczywiście, jest jak najbardziej uzasadniony, nadaje „Królowej” ten klimat paradokumentalności, jednak paradoksalnie mi nie pozwolił zagłębić się w opowieść, na bliski kontakt z wydarzeniami. Może jestem zbyt przyzwyczajony do hollywoodzkich produkcji, ale jestem przekonany, że zmiany w tej sferze pozwoliłyby mi „dotknąć” emocji, a nie tylko je obserwować.
Kolejną rzeczą, którą wytknę, jest dobór aktorów. Reżyser na siłę szukał osób podobnych do bohaterów, co również jest oczywiste, lecz niektórzy z nich wyglądają bardziej jakby parodiowali swoje pierwowzory, niż je grali. Sprawiło to, że w kilku miejscach nie odbierałem ich gry „na poważnie.”
„Królowa” to jeden z tych filmów, który nie sposób nie polecić, a jednak wychodząc z kina nie czułem się usatysfakcjonowany. Ja odbieram ten film jako zgrabny, solidny but z kilkoma świetnymi ozdobami, ale wyrób nie na moją nogę.
Tytuł oryginalny: The Queen
Reżyseria: Stephen Frears
Scenariusz: Peter Morgan
Zdjęcia: Affonso Beato
Muzyka: Alexandre Desplat
Produkcja: Wielka Brytania, Francja, Włochy
Gatunek: Biograficzny
Data premiery (Świat): 02.09.2006
Data premiery (Polska): 26.01.2007
Czas trwania: 103 minuty
Obsada: Helen Mirren, Michael Sheen, Alex Jennings, Sylvia Ryms, James Cromwell