Listonosz zawsze dzwoni dwa razy / Postman Always Rings Twice, The (1946)

Filmy: „Sokół maltański” Johna Hustona oraz „Listonosz dzwoni zawsze dwa razy” Taya Garnetta powstały na podstawie powieści pod tymi samymi tytułami. Oba są trzecimi z kolei ich adaptacjami i oba można zaliczyć do produkcji z kategorii filmów „noir” (tj. „czarnych filmów”). Jednak w przeciwieństwie do „Sokoła maltańskiego”, „Listonosz (…)” był chętnie ekranizowany poza granicami Stanów. Opublikowana w 1934 roku powieść Jamesa M. Caina została najpierw zekranizowana we Francji („Ostatni zakręt” [„Le dernier tournant”, 1939] w reż. Pierre’a Chenala), a potem we Włoszech („Opętanie” [„Ossessione”, 1943] w reż. Luchino Viscontiego) – w tym drugim przypadku adaptacja powieści Caina zainicjowała nurt włoskiego neorealizmu. Trzecia adaptacja (o której więcej w dalszej części tekstu) idealnie wpasowała się w nurt mrocznego kryminału amerykańskiego lat 40.; zaś czwarta wersja tej opowieści („The Postman Always Rings Twice” z 1981 roku w reż. Boba Rafelsona) wbrew oczekiwaniom nie wpisała się w popularny wówczas na początku lat 80. nurt „neo-noir”. Choć i tak okazała się zaskakująco udanym filmem psychologicznym, w którym reżyser zaakcentował treści erotyczne, a Jack Nicholson i Jessica Lange zaprezentowali aktorstwo na bardzo wysokim poziomie. Z kronikarskiego obowiązku wypada też wspomnieć o węgierskiej „Namiętności” („Szenvedély”, 1998) i malezyjskiej „Swingującej szybkości” („Buai laju-laju”, 2004), które jednak przeszły bez echa, gdyż zapewne nie wnosiły nic nowego do tej historii.
„Listonosz dzwoni zawsze dwa razy”, będący szczytowym osiągnięciem Taya Garnetta, to mistrzowsko zrealizowana opowieść o miłości i zbrodni, o próbach dokonania morderstwa doskonałego i wynikających z tego konsekwencjach. Cora Smith i Frank Chambers to młodzi ludzie, którzy od razu przypadają sobie do gustu – już podczas pierwszego spotkania widać, że coś między nimi zaiskrzyło. Wszystko byłoby pięknie gdyby nie jeden problem – kobieta jest mężatką. Cora nie chce się rozwodzić ani uciekać od męża – wolałaby przejąć jego majątek, by nie musieć zaczynać wszystkiego od nowa. Tak więc pojawia się pomysł na morderstwo albo, mówiąc delikatniej, „upozorowjanie wypadku”. Jednak bohaterowie nie za bardzo wiedzą, jak się do tego zabrać. Podobnie jak Hitchcock, Tay Garnett przekonuje, że: po pierwsze – zło tkwi w każdym człowieku i prędzej czy później się ujawni, po drugie – nie istnieje przepis na morderstwo doskonałe.
Film wciąga i przez długi czas trzyma w napięciu. Widzowie przejmują się losem głównych bohaterów, jednocześnie zdając sobie sprawę, że powinni oni ponieść konsekwencje swoich czynów. Postacie wydają się realistyczne i są zagrane w sposób wiarygodny. Obsada została świetnie dobrana i to nie tylko w rolach pierwszoplanowych. Znana ze skandali Lana Turner jest idealna w roli kobiety zimnej i wyrachowanej, ale jednocześnie pięknej i pociągającej. John Garfield jest przekonujący w roli młodego mężczyzny, który wplątuje się w intrygę, co powoduje wyrzuty sumienia i konsekwencje nie tylko moralne. Cecil Kellaway doskonale pasuje do roli dobrodusznego męża, który nie zdaje sobie sprawy, w jakie sidła wpadł z powodu miłości do kobiety i dochodowego interesu, który prowadzi. Hume Cronyn zaskakująco dobrze wypadł w roli ambitnego prawnika, który za pomocą podstępu i oszustwa, dąży do awansu zawodowego – nie obchodzi go, czy jego klienci są winni czy nie, ważne jest tylko to, aby wygrać sprawę i zdobyć szacunek w branży. Nawet Leon Ames w roli prokuratora okręgowego zapada w pamięć – to postać nieco zagubiona – pozornie wydaje się przegrany i mało sprytny, ale wie co robić i nie spocznie, póki nie złapie morderców.
Fabuła wymyślona przez Caina wciąga, a reżyser inteligentnie podkręca napięcie, najpierw delikatnie sugerując fatum wiszące nad bohaterami, potem stopniowo odkrywając ich zbrodnicze zamiary, które nie mogą prowadzić do happy endu. Przesłanie filmu jest jasne i w sposób łopatologiczny zostało podane w ostatniej scenie filmu. Człowiek może stać się lepszy, kiedy otrzyma drugą szansę, kiedy usłyszy drugi dzwonek – stąd metaforyczny tytuł. Ta łopatologia i uproszczenia nie powinny jednak przeszkadzać, przeciwnie – pozwalają lepiej zrozumieć niektóre elementy scenariusza. Nawet jeden z filmów o Bondzie przekonywał, że „żyje się tylko dwa razy” i że można wiele stracić, jeśli rozsądnie nie wykorzysta się „drugiego życia”.
W latach 40. świat opanowała straszliwa wojna a ludzie stali się pesymistami i cynikami – stali się nieufni, wszędzie podejrzewali podstęp i zdradę, uważając, że młodzi potrafią rozwiązywać problemy tylko dzięki przemocy. Te lęki i niepokoje są najbardziej widoczne w filmach „noir”, takich jak recenzowany film Garnetta. Bez wątpienia jest to jeden z najlepszych „czarnych kryminałów” lat 40., w którym trzymająca w napięciu fabuła została uzupełniona o klimatyczne ujęcia, sprawną reżyserię, dobre aktorstwo, ciekawe portrety psychologiczne postaci i mroczne motywy działania pary głównych bohaterów.
Tytuł oryginalny: Postman Always Rings Twice, The
Reżyseria: Tay Garnett
Scenariusz: Niven Busch,Harry Ruskin
Zdjęcia: Sidney Wagner
Muzyka: George Bassman, Eric Zeisl
Produkcja: USA
Gatunek: Dramat, Kryminał, Film-Noir
Data premiery (Świat): 2.05.1946
Data premiery (Polska): –
Czas trwania: 110 minut
Obsada: Lana Turner, John Garfield, Cecil Kellaway, Hume Cronyn