My Name is Bruce (2007)

Bruce Campbell – aktor – legenda kina klasy B, znany przede wszystkim z roli Ash’a w trylogii “Martwe zło”. Współpracował z Samem Raimi’m, m.in. przy „It’s Murder!”, „W środku lasu”, czy wyżej wspomnianym „Martwym źle”. W 2007 roku postanowił powspominać stare, dobre czasy i stworzył film, który stał się niejako hołdem dla jego dorobku aktorskiego.
Bruce Campbell wciela się w samego siebie. Jest właśnie podczas kręcenia sequelu filmu „Jaskinioobcy”. Pewnego wieczoru zostaje porwany przez swojego największego fana, aby pomógł zgładzić uwolnionego bożka śmierci o nazwie Guan-Di. Początkowo Bruce myśli, że to tylko film, ale z czasem przekonuje się, że potwór jest prawdziwy…
Nie powiem, żeby fabuła wprowadzała nas na jakieś nowe ścieżki kina grozy, ale mimo wszystko dobrze pasuje do ogólnego charakteru filmu. Główną zachętą do jego oglądnięcia jest osoba reżysera, a zarazem odtwórcy głównej roli. Campbell zrobił ten obraz dla wszystkich miłośników stylu prezentowanego przez niego we wcześniejszych filmach.
Napisanie scenariusza zlecił Markowi Verheidenowi, który nie miał jakiegoś większego doświadczenia. Niestety widać to w napisanym przez niego tekście. Czasami można pośmiać się z lekko „wsiowych” dowcipów lub pokręcić głową z myślą: „co za debilizm”. To zróżnicowanie może widza lekko zdenerwować i „namówić” do przerwania seansu.
Muzyka w „My Name…” nie pełni większej roli, oprócz charakterystycznej piosenki – przerywnika o Guan-Dim, śpiewanego w stylu country. Efektów specjalnych również próżno szukać w tym filmie, może z wyjątkiem demona zrobionego komputerowo – aczkolwiek o wiele bardziej ciekawiłoby mnie, jak prezentowałby się w realu. Gdyby Bruce zastosował ten zabieg, zyskałbym zapewne kolejny powód do lekkiego uśmiechu na twarzy.
Większą uwagę chciałbym poświęcić fanowi Campbella, który mimo wszystko jest trochę dziwaczny. Rozumiem, że fan to fan, ale, żeby myśleć, że Bruce grając we wszystkich filmach, walczył z potworami NAPRAWDĘ? W kilku scenach widać jego wierność gwieździe kina klasy B – np. wizyta w jego pokoju: plakaty, figurki i inne gadżety związane z Campbellem bądź z filmami, w których grał. Co ciekawe, większość z tych rzeczy stworzono specjalnie na potrzeby projektu. Naiwność fana udziela się innym mieszkańcom wioski, włącznie z burmistrzem – wszyscy liczą, że Bruce ich ocali. Uznaję to za jeden z większych mankamentów tej produkcji. Może gdyby w filmie występował inny Bruce (Willis) to wierzenia mieszkańców byłyby uzasadnione.
Ogólnie obraz prezentuje się jako lekki horror z domieszką komedii, czy raczej komedia z domieszką horroru. Campbell pokazuje, że umie się z siebie śmiać, co według mnie jest bardzo ważne i dzięki temu ten film zawsze będę miło wspominał.
Ocena: 6/10
Tytuł oryginalny: My Name is Bruce
Reżyseria: Bruce Campbell
Scenariusz: Mark Verheiden
Zdjęcia: Kurt Rauf
Muzyka: Brak danych
Produkcja: USA
Gatunek: Horror, Komedia
Data premiery (Świat): 13.04.2007
Data premiery (Polska): nieznana
Czas trwania: 86 min
Obsada: Bruce Campbell, Grace Thorsen, Ted Raimi, Adam Boyd