Nieodebrane połączenie / Chakushin ari (One Missed Call) (2003)

Wyobraźcie sobie taką sytuację – siedzicie sobie z przyjaciółmi w barze, rozkoszując się smakiem tamtejszego specjału i popijacie to wszystko ulubionym napojem. Nagle dzwoni wasz telefon komórkowy, jednak melodyjkę dzwonka słyszycie pierwszy raz – tak jakby ktoś pozmieniał wasze prywatne ustawienia. Po kilku sekundach sygnał cichnie, a na waszej poczcie znajduje się jedna, nowa wiadomość. Najdziwniejsze w tym wszystkim jest to, że została ona nadana z waszego telefonu. Również sam czas nadania wiadomości jest bardzo dziwny, gdyż jest przesunięty o trzy dni do przodu. Łączycie się ze swoją skrzynką i z przerażeniem słyszycie po drugiej stronie słuchawki własny głos, który wydaje się nic nieznaczącym bełkotem… Jednak trzy dni po tej tajemniczej rozmowie umieracie, a wasze ostatnie słowa są identyczne jak te, które słyszeliście w owej felernej wiadomości…
Obraz „Nieodebrane połączenie” jest kolejnym po „Ringu” i „Phone”, azjatyckim horrorem, w którym główny wątek oparto na klątwie przenoszonej za pomocą najnowszej technologii, jaką bez wątpienia jest telefon. Pomimo, iż w obrazie Nakaty telefon ten był stacjonarny, to i tak spełnia taką samą funkcję, jak ten w filmie „Phone”, czy opisywanym właśnie „One Missed Call” – to właśnie za jego pomocą osoby zostały „naznaczane widmem śmierci”. Jeżeli przyjrzeć się lepiej azjatyckiej kulturze, w której nowinki techniczne pojawiają się niemal każdego dnia, nie można się dziwić, że producenci w najnowszych obrazach często sięgają do wątków z ich udziałem. Coraz częściej dzieje się tak, że to właśnie pewne przedmioty zaczynają przyjmować w filmach główne role. Do tego wszystkiego należy też dodać fakt zamiłowania Azjatów do własnej historii przesyconej licznymi legendami i mitami o starych klątwach i przekleństwach. Umiejętne połączenie tych dwóch tematów daje twórcom gwarant na to, iż obrazy przez nich stworzone odniosą ogromny sukces. I z tym stwierdzeniem nie można się nie zgodzić, a przemawiają za tym chociażby statystyki, w których obraz „Ring” przez ponad sześć lat prowadził w azjatyckim rankingu najpopularniejszego filmu emitowanego w kinach (dopiero niedawno korony dominatora pozbawił go ponoć nieziemski obraz „Samurai Commando Mission 1549”, który już od ponad dwóch miesięcy okupuje pierwsze miejsce na liście Box Office w Japonii).
Akcja obrazu „One Missed Call” koncentruje się na młodych ludziach, którzy padają ofiarami pewnej klątwy przenoszonej drogą telefonii komórkowej. W niewielkim barze grupka znajomych ze szkoły spotyka się w celu powspominania sobie starych, dobrych czasów. Wszyscy byli weseli i nawet przez myśl im nie przeszło, że ten wieczór będzie ostatnim, jaki spędzą razem w takim gronie. Tuż koło północy jedna z dziewczyn o imieniu Yoko, odbiera tajemniczą wiadomość na swoją pocztę głosową. Wszystko wydaje się dość dziwne – sygnał dzwonka był nieznany, czas otrzymania wiadomości wybiegał kilka dni do przodu, a osobą, która tę wiadomość nadała była ona sama… Nic z tego nie rozumiejąc, dziewczyna uznała, iż jest to tylko jakiś głupi żart i w przeciągu kilku minut o nim zapomniała. Jednak, czymkolwiek była ta wiadomość, na pewno nie była niczyim psikusem. Trzy dni po tym zajściu Yoko ginie w tragicznych okolicznościach, a jej ostatnie zdanie jest identyczne, jak to z wiadomości, którą otrzymała… Jeszcze tego samego dnia podobny telefon otrzymuje znajomy zmarłej studentki. Trzy dni później spotyka go podobny los. Policja jest bezradna, zresztą wszelkie dowody wskazują na to, iż osoby zmarłe uległy wypadkowi lub popełniły samobójstwo. Z czasem zaczynają ginąć kolejne osoby. Nikt nie wie, co dokładnie się dzieje, kto stoi za tymi morderstwami, czego chce od niewinnych osób, jak można powstrzymać łańcuch śmierci? Nie zwlekaj i sięgnij po obraz „One Missed Call”, spróbuj rozwikłać tajemnicę okrutnych morderstw, zmierz się z siłą, z którą jeszcze nikomu nie udało się wygrać, a po skończonym seansie weź własny telefon komórkowy i w ciemnym pokoju oczekuj na wiadomości… Oby były dobre…
„Nieodebrane połączenie” bez wątpienia należy zaliczyć do jednego z najlepszych filmów grozy ostatnich lat. Ten zrodzony na nurcie nakatowskiego kultu traumatycznych przeżyć, podsycony kilkoma naprawdę ostrymi scenami obraz sprawi, iż na długo wasze noce mogą stać się nieprzespane. Za realizację tego projektu odpowiedzialny był jeden z najlepszych reżyserów mocnego, azjatyckiego kina Takashi Miike. O twórczości tego pana można byłoby pisać naprawdę wiele, gdyż już od bardzo długiego czasu utrzymuje się on w czołówce światowych reżyserów. Takashi Miike specjalizuje się głównie w bardzo brutalnych filmach gangsterskich, przepełnionych krwią i nietuzinkową przemocą. Kiedy już zabierał się za kręcenie typowego horroru, bardziej wychodziło mu z tego kino z gatunku gore, splatter, a nawet snuff – czyli tzw. filmy ostatniego tchnienia. Zwykle ich surowość i brutalność odrażała widza – najprościej mówiąc, obrazy te skierowane były do niewielkiego grona publiczności, lubującego się w takich klimatach. Ze względu na to, iż ja z twórczością pana Miike zetknąłem się już parę lat temu, do „One Missed Call” podszedłem bardzo ostrożnie. Spodziewałem się w nim bardziej hektolitrów wylewanej krwi i zmasakrowanych ludzkich ciał, niż bardzo estetycznie wykonanego, inteligentnego horroru. Jednak już po kilku minutach moje obawy całkowicie zostały rozwiane i całym sobą rzuciłem się w wir ekranowych wydarzeń.
Na początku akcja toczy się bardzo powoli, jednak na pewno nas nie usypia. Co chwilę pojawiają się różne wątki, które zmuszają nas do myślenia i sprawiają, iż całym swoim umysłem zaczynamy uczestniczyć w ekranowych wydarzeniach. Również, co pewien czas niejedna osoba zblednie ze strachu, gdyż poszczególne ujęcia, w których ukazują się duchy, są wykonane perfekcyjnie. Jednak główna siła tego projektu ukryta jest w bardzo interesującym scenariuszu. Oprócz już dobrze nam znanych z innych azjatyckich filmów grozy wątków, pojawia się też kilka bardzo ciekawych nowinek. Jedną z takich nowości jest poruszenie jednego niezwykle istotnego problemu naszego współczesnego świata, o którym mało, kto z nas słyszał. Chodzi tu generalnie o oparcie głównej akcji na strasznym schorzeniu, jakim jest Zespół Munchausena. Pośredni Zespół Munchausena polega na kłamstwie rodziców lub opiekunów, co do przyczyn chorobowych ich dzieci. Na przykład matki doprowadzają swoje pociechy do stanu, w którym potrzebna jest hospitalizacja syna czy córki. Chcą być w centrum uwagi i oczekują pomocy ze strony otoczenia. Gdy ją dostaną i dziecko wraca do zdrowia, znowu podają im substancje szkodliwe (niekiedy wstrzykiwały do kroplówek mocz), by małe znowu było chore i by ktoś znów się nimi zajął. Zanotowano wiele przypadków śmiertelnych, także przy następnych dzieciach. Już samo tylko nawiązanie do tej choroby na pewno wstrząśnie niejedną osobą, a dodanie do tego wszystkiego zjaw, duchów, przerażających sekwencji śmierci poszczególnych bohaterów, traumatycznej symboliki oraz zagrożenia ze strony najnowszych osiągnięć technologicznych sprawi, iż seans tego wspaniałego obrazu na długo pozostanie w waszych umysłach.
Podsumowując całość tego genialnego obrazu, chciałbym wszystkich gorąco zachęcić do jego obejrzenia. Wspaniały klimat, mroczna atmosfera, tajemniczość, bardzo sprawne prowadzenie akcji i ciekawy scenariusz to główne atuty tej produkcji. Na wysokim poziomie stoi również gra aktów, którzy doskonale wywiązali się ze swoich ról. W szczególności na słowa uznania zasługuje gra młodziutkiej, Kou Shibasaki, która znakomicie wczuła się w swoją rolę – chciałbym móc powiedzieć wam coś więcej o jej walorach, niestety nie mogę tego zrobić, gdyż musiałbym nawiązać do poszczególnych akcji w filmie, a przez to niejednej osobie mógłbym zepsuć wspaniałe widowisko. Całość na ostatni guzik dopina stojąca na wysokim poziomie ścieżka dźwiękowa. Muzyka w tym obrazie idealnie wpasowuje się w poszczególne sceny sprawiając, iż przy popularnym już w tej chwili azjatyckim efekcie hipnozy, widz zamiera ze strachu, a po chwili niemalże spada z krzesła.
Jeżeli cenisz sobie wspaniałość azjatyckiego kina grozy to „Nieodebrane połączenie” jest stworzone dla ciebie. Obok „Shuttera” jest to najlepszy horror, jaki udało mi się zobaczyć w ostatnim czasie i podobnie jak w przypadku obrazu w reżyserii panów Pisunthanagoon’a i Wongpoom’a, po raz kolejny muszę wystawić maksymalną ilość punktów. Jak widać, nowe horrory rodem z Azji zaczynają bardzo mieszać na mojej prywatnej liście mrocznych, kinowych przebojów, która niemal przez pięć lat wcale się nie zamieniała. Ze swojej strony jeszcze raz gorąco polecam!
Ocena: 10/10
Tytuł oryginalny: Chakushin ari (One Missed Call)
Reżyseria: Takashi Miike
Zdjęcia: Hideo Yamamoto
Muzyka: Kôji Endô
Produkcja: Japonia
Gatunek: Horror
Data premiery (świat):
Data premiery (Polska):
Czas trwania: 112 minut
Obsada: Kou Shibasaki, Shinichi Tsutsumi, Kazue Fukiishi, Anna Nagata, Atsushi Ida, Mariko Tsutsui, Kumiko Imai, Keiko Tomita, Yoshiko Noda, Azusa, Tetsushi Tanaka, Mitsuhiro Sato, Kaoru Hanaki Hassei Takano, Saeko, Noriko Eguchi, Kayoko Fujii