Niewidzialny / Stealth (2005)

Obraz, „Stealth” zapowiadany był jako jedna z najbardziej oczekiwanych pozycji 2005 roku. Pierwsze informacje na jego temat wzbudziły wielkie zainteresowanie zarówno wśród mediów, jak i zwykłych ludzi. „Top Gun XXI wieku”, „Szybcy i wściekli w powietrzu”, „Zabójczo inteligentne połączenie romansu i wojny” – to tylko niektóre z tytułów prasowych zapowiadające nadejście „Niewidzialnego”. W końcu nadszedł dzień premiery i wielkie oczekiwania prysły niczym wspaniały poranny sen, spłoszony dźwiękiem tak bardzo nielubianego przez nas budzika (budzik = efekciarstwo nie poparte niczym więcej). „Niewidzialny” co prawda pojawił się w kinach, ale do ludzi chyba najbardziej przemówił jego tytuł – po prostu go nie widzieli.
Siły powietrzne marynarki wojennej, niedaleka przyszłość. Aby walczyć z podstawą groźnego terroryzmu, został utworzony program w oparciu o najbardziej zaawansowaną technologię. Jego plan to zniszczenie wroga bez względu na to, gdzie ten operuje. Ponad czterystu pilotów ubiegało się o wzięcie udziału w programie. Wybrano tylko trzech.
Porucznik Ben Gannon (Josh Lucas), porucznik Kara Wade (Jessica Biel) i porucznik Henry Purcell (Jamie Foxx) to trójka najlepszych pilotów wojskowych, jakich w swych szeregach posiadały Stany Zjednoczone. W tym, co robili, byli nie do zastąpienia. Jako pierwsi na świecie piloci mieli okazję wypróbować najnowszej generacji samoloty, które zostały stworzone w jednym celu – natychmiastowego powstrzymania terrorystów, gdziekolwiek ci by się nie znajdowali. Wyposażone w najnowsze technologie maszyny mogły rozwijać prędkości nawet do 5 machów i w niewiarygodnie krótkim czasie potrafiły przenosić się niezauważalnie dla radarów w dowolne miejsce na naszym globie. W zasadzie były one doskonałe, a jedynym zawodnym „elementem” ich wyposażenia mógł być człowiek. Ale przy możliwościach współczesnej technologii, amerykańscy wojskowi już i z tym problemem jakoś sobie poradzili. Dzięki niesamowitej wiedzy jednego z inżynierów i wielu latach nieustannych badań w końcu udało się stworzyć samolot wyposażony w AI – sztuczną inteligencję, która idealnie potrafiła zastąpić człowieka. Pomimo sprzeciwu całej trójki pilotów, EDI (bo tak nazwano ten samolot) został przydzielony do ich oddziału i razem z nimi wyruszył na misję treningową. Podczas jej wykonywania cała czwórka otrzymała rozkaz natychmiastowego zaatakowania celu w Mianmarze, gdzie mieli się spotkać przywódcy trzech ugrupowań terrorystycznych. Atak pomimo dość dużego ryzyka zakończył się powodzeniem, jednak misji nie można było zaliczyć do udanych, gdyż podczas powrotu do bazy piorun trafił w samolot sterowany przez AI i dość poważnie uszkodził jego sieć neuronową. W wyniku tego zdarzenia EDI zaczął ewoluować i podczas kolejnej misji wymknął się spod kontroli wojskowych. Na domiar złego, sam obrał sobie nowe wytyczne celu – laboratorium broni zimnej fuzji na Syberii. Czy pozostałej trójce uda się go powstrzymać, zanim rozpęta trzecią wojnę światową? Kto z pojedynku człowiek – maszyna wyjdzie cało, przekonają się tylko ci, którzy sięgną po „Niewidzialnego”.
A miało być tak pięknie… Film „Stealth” zaraz po „xXx 2” i „Wyspie” to największe rozczarowanie 2005 roku. Ten kosztujący przeszło 100 mln dolarów projekt przez kilka pierwszych miesięcy na całym świecie zarobił zaledwie 40 mln, wliczając w to wpływy ze sprzedaży biletów w kinach i już wydanych płyt DVD. Te wyniki nie kłamią, bo tak naprawdę „Niewidzialny” jest tylko naszpikowanym efektami specjalnymi filmem akcji klasy „B”, pozbawionym porządnego scenariusza, ciekawej akcji, logiczności, świeżości i polotu. Wad on ma wiele, ale po kolei…
Za reżyserię tego dzieła odpowiedzialny był Rob Cohen, twórca między innymi takich kinowych hitów jak „xXx”(2002), „Szybcy i wściekli” („The Fast and the Furious”, 2001), czy „Ostatni smok”(„Dragonheart”, 1996). Filmowiec ten, obok Michaela Bay’a, uważany jest za jednego z najlepszych twórców kina akcji w USA. Jego obrazy zawsze cechują się niesamowitą dynamiką i nowatorstwem. Doświadczenie, jakie zdobył do tej pory pozwoliło mu nabrać pewności siebie i realizować każdy kolejny obraz z coraz większym rozmachem. Ale muszę postawić znak zapytania – czy aby na pewno ktoś nie przesadził z efektami? Pewnie, oprawa wizualna jest ważną sprawą w każdej produkcji, ale stawianie jej na pierwszym miejscu nie jest dobrym posunięciem. Ciekawe, kiedy amerykańscy twórcy zrozumieją, że podstawą jest scenariusz, a nie efekty? Niestety w „Niewidzialnym” scenariusza prawie wcale nie ma i przez to projekt ten kuleje niemal z każdej strony. Na jednym z forów filmowych ktoś trafnie zauważył, iż scenariusz w „Niewidzialnym” jest taki, że ser szwajcarski przy nim to wzorzec konsystencji i spójności – myślę, że pod tym stwierdzeniem podpisze się każdy poważny widz.
Również w obrazie tym zawodzi aktorstwo, które jest bardzo nierówne i miejscami całkowicie bezbarwne. Po seansie tego projektu pierwsze pytanie, jakie sobie zadałem, brzmiało: „Co w tym filmie u licha robił Jamie Foxx???” Zdobywca Oskara za główną rolę męską w obrazie „Ray”, jeden z najlepiej zapowiadających się aktorów młodego pokolenia, niemal doskonały w każdym calu, nagle podejmuje tak płytką decyzję. Zupełnie nie rozumiem takiego postępowania. Czy on w ogóle czytał scenariusz przed podjęciem decyzji zagrania w tym filmie? Jak z tak wspaniałego projektu, jakim był „Ray”, zacumował na takiej mieliźnie? Odpowiedź może być tylko jedna – pieniądze… Przecież aktor też człowiek i żyć musi. Nie twierdzę, że Jamie zagrał źle, powiem więcej, był najjaśniejszym punktem całej tej produkcji, ale jeden dobry aktor nie uratuje całości tak karkołomnego przedsięwzięcia. Pewnie się narażę większości męskiego społeczeństwa, ale zaryzykuję stwierdzenie, że najgorzej w „Niewidzialnym” zaprezentowała się Jessica Biel, która jak dla mnie raczej bardziej pasuje do występowania w serialach, niż na dużym ekranie. Do tej pory ani razu jeszcze nie przekonała mnie do granej przez siebie postaci i wątpię, aby kiedykolwiek to zrobiła. Talent to żaden, ale twarzyczkę ma ładną, więc grać dalej będzie, zresztą tak samo jak jej imienniczka, Jessica Alba i Scarlett Johansson (pomijając „Dziewczynę z perłą” i „Między słowami”, bo akurat w tych dwóch obrazach wypadła naprawdę przyzwoicie). Warto byłoby zrobić jakąś ankietę, która z pań zaprezentowała się gorzej: Biel w „Niewidzialnym”, Alba w „Fantastycznej czwórce”, czy może Johansson w „Wyspie”. Całą trójcę głównych aktorów tej produkcji uzupełnia Josh Lucas, aktor niezwykle przystojny, ale i nierówny. Zdarzają mu się niezłe role, ale i takie, o których lepiej nie wspominać. Pomimo, iż w „Stealth” nie wypadł najgorzej, miejscami zdarzały mu się potknięcia rzucające niekorzystny blask na całość granej przez niego postaci. W niektórych scenach tak wtapiał się w ekranowe wydarzenia, że prawie wcale nie był zauważalny (i chyba nie chodziło o utożsamianie swojej postaci z tytułem tego projektu…?).
Zawodzi również sam pomysł, który na tle coraz częściej pojawiających się obrazów sci-fi opowiadających o sztucznej inteligencji, jest zupełnie bezbarwny i wtórny. Podczas oglądania tej pozycji nieustannie ma się wrażenie, że to wszystko już gdzieś było. I tak faktycznie jest – motyw AI, która obraca się przeciwko człowiekowi po tym, jak miała go chronić i mu pomagać… Czy wymieniać tytuły? Chyba nie potrzeba, bo każdy w tej chwili ma już ich w głowie co najmniej kilka, jak nie kilkanaście. Jednak przy okazji recenzowania tego filmu nie sposób wspomnieć o jednym tytule – „Ja, Robot”. „Niewidzialny” to niemal skóra żywcem zdarta z obrazu w reżyserii Alexa Proyasa. W obu tych projektach maszyny wymykają się spod kontroli, gdyż według nich to człowiek dla człowieka jest najgorszym zagrożeniem – w „Ja, Robot” maszyny wprowadzają godzinę policyjną i w całości starają się kontrolować zachowanie ludzi, w „Niewidzialnym” maszyna jest aż tak bardzo zaangażowana w likwidację wrogów USA, że nieustannie będzie szukać celów, mogących zagrozić jej „dobroczyńcom”. Nie słucha ich rozkazów, gdyż uważa, że sama wie lepiej, co jest dobre dla Ameryki. Proszę jednak nie myśleć, że oba te filmy są równorzędne – absolutnie tak nie jest – różnice pomiędzy nimi są ogromne. W opowieści o robotach twórcy znacznie poważniej potraktowali problem sztucznej inteligencji i zagrożenia, jakie niesie ona ze sobą. W obrazie pana Cohena, AI pojawia się chyba tylko dlatego, żeby dorzucić do całości masę efektownych fajerwerków technicznych. I jeszcze najważniejsze – przez cały film, aż cuchnie „Szybkimi i wściekłymi” naprawdę z przerażającym skutkiem…
A teraz lekki powiew optymizmu. Jakkolwiek źle by to nie wyglądało, w całym tym bałaganie pojawiają się pewne plusy, które niejako podnoszą poziom całości. Na pewno na uwagę zasługują niesamowicie wykonane efekty specjalne, które byłyby wspaniałym uwieńczeniem tego dzieła, gdyby jego scenariusz choć troszkę miał sens. Bardzo też podobały mi się miejsca kręcenia poszczególnych scen, a głównie te w Tajlandii i w powietrzu (choć tu nie jestem pewien, czy w całości nie były one realizowane komputerowo, ale tak czy owak, robią naprawdę piorunujące wrażenie). Cieszy też niesamowita dynamika poszczególnych akcji, która sprawia, że seans jest szybki, lekki i, o ile nie zwraca się uwagi na stronę logiczną, może być nawet dość przyjemny. Ogląda się go łatwo i bez większego stresu. Plusem też jest sama ścieżka dźwiękowa i muzyka, która bardzo dobrze uzupełnia poszczególne sceny.
Podsumowując ten obraz niestety po raz kolejny muszę wyrazić swoje rozczarowanie tą superprodukcją. „Niewidzialny” przede wszystkim jest filmem bardzo nierównym, zawodzącym głównie na linii scenariuszowo-aktorskiej. Na pewno w rękach twórców spoczywał ogromny potencjał, który niestety został zmarnowany. Widać, że na siłę chciano stworzyć coś na wzór klasycznego „Top Guna” z dużą domieszką efektów specjalnych. Wyszło to im „bardzo nie bardzo” i za tak mierne noty finansowe na światowych rynkach mogą winić tylko i wyłącznie siebie. Pewnie, że miłośnicy kina akcji i efektów specjalnych pofatygują się na ten obraz do kin, ale tak samo, jak szybko latają w nim samoloty, tak i oni szybko o nim zapomną.
Ocena: 4/10
Tytuł oryginalny:
Reżyseria: Rob Cohen
Scenariusz: Rob Cohen, W.D. Richter
Zdjęcia: Dean Semler
Muzyka: Randy Edelman
Produkcja: USA
Gatunek: Thriller, Akcja
Data premiery (świat): 28.07.2005
Data premiery (Polska): 18.11.2005
Czas trwania: 121 minut
Obsada: Josh Lucas, Jessica Biel, Jamie Foxx, Sam Shepard, Joe Morton, Richard Roxburgh, Ian Bliss, Ebon Moss-Bachrach