Świadek koronny (2007)

Nawet w najciemniejszej postaci literackiej doszukuję się jasnej strony, skrywanej głęboko za maską obojętności czy nienawiści. Jednak nie zastanawiałam się, czy ludzie z tak zwanego marginesu społecznego też są tacy. Bohater książkowy jest wymyślony, czytelnik może mieć na jego temat swoją opinię, zupełnie odmienną od innych. Ale co z mordercami, złodziejami i gwałcicielami, którzy zostali skazani na więzienie albo nadal są na wolności? Kiedy się teraz zastanawiam, to chyba nigdy nie myślałam o nich tak, jak o postaciach literackich. Dla mnie byli po prostu skreśleni. Dziwne, że po haśle reklamowym „Świadka koronnego”: „Miłość silniejsza niż mafia”, stało się dla mnie naturalne to, że mają też drugie oblicze.
Rzeczy, wokół których jest dużo szumu medialnego, nie zawsze okazują się dobre. Czasami jesteśmy rozczarowani, innym razem mile zaskoczeni. Zanim obejrzałam ten film, pomyślałam, że pewnie będzie średni. Nie czytałam żadnych komentarzy do niego, żeby z góry nie skreślić tego obrazu albo zwyczajnie się nie rozczarować. W tej chwili uważam, że bardzo dobrze postąpiłam.
Jan „Blacha” Blachowski to nawrócony gangster, który składa zeznania obciążające najważniejszych bossów mafii, przez co staje się najbardziej chronionym świadkiem koronnym w Polsce. Dziennikarzowi, Marcinowi Krukowi, udaje się uzyskać zgodę na przeprowadzenie z nim jednego wywiadu. Nawet operatorka kamery, Iwona, nie podejrzewa, że Marcin ma swój osobisty powód, dla którego chce z nim porozmawiać. W trakcie wywiadu dowiadujemy się, że „Blacha” ma rodzinę, która jest dla niego bardzo ważna. Najbardziej widać jego miłość do córeczki, pieszczotliwie nazywanej „Myszką”. Poznajemy inne osoby z kryminalnego światka, między innymi przyjaciela bohatera – „Skalpela”. Z upływem czasu widz może już podejrzewać, z jakiego powodu Marcinowi tak zależało na spotkaniu. Wszystko oczywiście zostaje wyjaśnione mniej więcej pod koniec filmu.
W „Świadku koronnym” występuje plejada polskich aktorów. Na ekranie zobaczyć możemy tych starszych, dobrze nam już znanych, np. Andrzeja Grabowskiego czy Małgorzatę Foremniak. Chociaż występują tylko w kilku scenkach, grane przez nich postacie są wyraziste, naturalne i jasno można stwierdzić, czy się lubi Mirę i Kowala, czy nie. Z reklam w telewizji odniosłam wrażenie, że to Paweł Małaszyński będzie grał najbardziej znaczącą, główną rolę. Jednakże okazuje się, że prawda jest całkiem inna, a Paweł tak naprawdę niczym szczególnym się nie popisał, bardziej mnie denerwował, niż wzbudzał sympatię. Zdecydowanie najlepiej wypadł Robert Więckiewicz, wcielający się w „Blachę”. Śmiało mogę stwierdzić, że jest przekonujący, idealnie stworzony do tej roli – z twarzą i posturą gangstera, a jednocześnie mający w sobie to „coś”, co przyciąga kobiety.
Fabuła nie jest bardzo oryginalna. Jeżeli ktoś się nastawi na typowy film kryminalny, to się rozczaruje. Głównym motywem jest oczywiście miłość, wokół której kręci się wszystko inne. Mamy więc ukazane życie rodzinne Blachowskiego – śniadanie z żoną i córką, kilka pocałunków i drobnych czułości, wspólne zakupy. Zdawałoby się, że jest to zwyczajna rodzina, z głową domu pracującą legalnie od godziny ósmej rano do czwartej po południu. W żadnym małżeństwie nie obędzie się bez kłótni, nieporozumień i, w niektórych przypadkach, także zdrady. „Blacha” zdecydowanie nie jest święty, co zostało dobrze pokazane w jednej scenie erotycznej z inną kobietą.
Oprócz opisanego wątku, znajdziemy także parę innych – wprowadzenie do światka kryminalnego nowej twarzy, spotkania w zadymionym pubie, kontakt z policją i oczywiście gangsterskie porachunki.
Bardzo przypadło mi do gustu wykorzystanie retrospekcji, służącej do pokazania historii „Blachy”. Według mnie, osoby, która lubi takie zabiegi, jest to znaczny plus tego filmu. Muzyka współgra z obrazem, szczególnie ta przy scenie wyścigu konnego. Mile zaskoczyła mnie Emi z piosenką „Tylko ciebie chcę” na ekranie telewizora w apartamencie. Spodobało mi się także ujęcie wody stojącej w trawie. Nie mam nic do zarzucenia efektom specjalnym czy dialogom. Na mnie zrobiły dobre wrażenie.
Myślę, że „Świadka koronnego” ratuje obsada. Film nie jest zły, wręcz przeciwnie – jest ciekawy, ale nie rewelacyjny i nie zostanie długo w pamięci. Dzięki znanym i w większości dobrze grającym aktorom, oglądałam z przyjemnością, bez zerkania na zegarek i bez ochoty wyłączenia w trakcie. Obraz doskonale nadaje się na wolny wieczór po pracy czy szkole, kiedy zmęczeni chcemy zobaczyć coś lekkiego, odprężającego, niezmuszającego do myślenia. Na sam koniec dodam, że wszystkich zachęcam do obejrzenia i wyrobienia sobie własnego zdania na temat „Świadka koronnego.”
Tytuł oryginalny: Świadek koronny
Reżyseria: Jarosław Sypniewski, Jacek Filipiak
Scenariusz: Artur Kowalewski, Piotr Pytlakowski, Wojciech Tomczyk
Zdjęcia: Marcin Figurski, Jan Holoubek, Tomasz Augustynek
Muzyka: Łukasz Targosz, Piotr Kmiecik
Produkcja: Polska
Gatunek: melodramat/sensacyjny
Data premiery (Polska): 02.02.2007r.
Data premiery (Świat): 02.02.2007r.
Czas trwania: 97 minut
Obsada: Robert Więckiewicz, Paweł Małaszyński, Małgorzata Foremniak, Artur Żmijewski