Po prostu razem / Ensemble, c’est tout (2007)

Siła przyjaźni
Dwa lata temu bestsellerowa francuska pisarka, Anna Gavalda, wydała już czwartą swoją książkę „Po prostu razem”. Powieść sprzedała się w ilości ponad 700 tysięcy egzemplarzy w samej Francji. Trafiła na rynki wydawnicze 32 krajów. Niemal natychmiast doczekała się ekranizacji, i to w gwiazdorskiej obsadzie (Audrey Tautou, Guillaume Canet). Sukces historii czworga Paryżan jest niezwykły o tyle, że przedstawia ona problemy zupełnie nieefektowne. W opowieści Gavaldy nie ma zbrodni, sensacji, ani erotyzmu. Fabuła rozwija się w centrum francuskiej stolicy, ale mimo to z daleka od jej uroków, o luksusach nie wspominając. Bohaterowie to poturbowani przez los nieudacznicy, którzy zdają się nie mieć w sobie nic interesującego, a z życiowej rutyny nie wyrywa ich katastrofa czy płomienna miłość. Gavalda urzekła miliony czytelników na całym świecie prostą historią o …przyjaźni.
Anorektyczka Camille (Audrey Tautou) mieszka samotnie w nieogrzewanej mansandrze paryskiej kamienicy. Pięknie rysuje – do szuflady. Wieczorami sprząta biura. Ma kilka koleżanek w pracy, ale z reguły unika ludzi, zwłaszcza zażyłych relacji z nimi. Sporadyczne spotkania ze zgorzkniałą, uzależnioną od leków matką, zwykle kończą się kłótnią. Sąsiad Camille, nieco ekscentryczny Philibert (Laurent Stocker), jest czarną owcą arystokratycznej rodziny. Mimo rozległej wiedzy i erudycji, niczego w życiu nie osiągnął. Pracuje na ulicy jako sprzedawca pocztówek i potwornie się jąka, ilekroć próbuje nawiązać kontakt z otoczeniem. Jedyną osobą, która go akceptuje, jest współlokator Franck (Guillaume Canet) – gburowaty, ale utalentowany kucharz, który monotonię wypełnionego pracą życia próbuje rozproszyć przelotnymi romansami i za szybką jazdą na motorze. Na co dzień opryskliwy i niedbały, odsłania swą wrażliwą naturę w obliczu konieczności umieszczenia ukochanej babci w domu spokojnej starości. Paulette (Francoise Bertin) nie brak woli życia. Mimo słabego ciała, troszczy się o swój piękny ogród, psy, koty, papugi, a przede wszystkim o wnuka, którego matka porzuciła gdy był małym chłopcem. Choroba załamuje staruszkę tylko dlatego, że odcina ją od wszystkiego, co kocha.
Czworo bohaterów, których losy splatają się w ponurym, ogromnym mieszkaniu Philiberta, pozornie nic nie łączy. Wywodzą się z różnych środowisk. Mają tak odmienne zwyczaje, że przeszkadzają sobie nawzajem w kilkusetmetrowym apartamencie. Zdają się mieć zupełnie inne problemy. Tymczasem wszystkim doskwiera taka sama samotność. Każdemu brak wiary w siebie i swoje zdolności, a nawet aspiracji, by cokolwiek zmienić w swojej prowizorycznej, beznadziejnej egzystencji. Podobne do siebie dni bez protestu przełykają niczym gorzką pigułkę. Ich dziwactwa są maską, za którą kryją swoje traumy i lęk przed bliskością. W pojedynkę żadne z bohaterów „Po prostu razem” nie zmierzyłoby się z własnym losem. Toteż próba wykroczenia poza bezpieczne – bo znajome, choć pozbawione radości życia – terytorium swej samotności, okazuje się dla nich zbawienna. Nie tylko bowiem odkrywają wokół siebie ludzi nie mniej nieszczęśliwych i poranionych, ale zyskują siłę i odwagę, by sięgnąć po to, czego naprawdę pragną.
Czy rzecz tak niefotogeniczną, jak historia o przegranym życiu i uczeniu się przyjaźni, można z sukcesem przenieść na ekran? Adaptacja „Po prostu razem” dowodzi, że co najmniej wówczas, gdy wezmą się za to Francuzi. W filmie Claude Berri nie brak elementów lirycznych – bo nie mogło ich zabraknąć w opowieści porównywanej do „Małego Księcia” Antoine de Saint Exupéry – ale nie zniesmacza nadmiarem cukru, czego można było się obawiać w przypadku takiej produkcji. Przeciwnie – reżyser zdaje się z rozmysłem nie tylko unikać wszelkiej egzaltacji, ale wręcz zachowywać surowość kadrów. Obraz Paryża daleki jest tu od barwnych widokówek z wieżą Eiffla w tle, a nawet śliczna Audrey Tautou prezentuje się wyjątkowo nieatrakcyjnie. Spośród licznych błyskotliwych dialogów, z jakich utkana jest powieść Gavaldy, Berri (który jest także autorem scenariusza) wybrał dokładnie tyle, by wyczerpująco nakreślić osobowość i problemy każdej z postaci, jednocześnie nie przegadując półtoragodzinnego obrazu.
W efekcie powstał, jeden z nielicznych ostatnimi laty, pozytywny film obyczajowy, który przy całej swej optymistycznej wymowie, nie obraża inteligencji widza. Metamorfozy bohaterów dokonują się tu bez fajerwerków. Po drodze każdy boleśnie zderza się z własnymi ograniczeniami, nie raz raniąc przy tym tych, których ich los obchodzi najbardziej, czyli swoich przyjaciół. Camille czy Philibert to postaci wiarygodne, bliskie naszym własnym doświadczeniom, a przez to budzące sympatię, pomimo że na pierwszy rzut oka nie reprezentują sobą nic, za co można by ich lubić. I może właśnie fakt, że „Po prostu razem” przedstawia historie tak codzienne, pełne prostoty, sprawia, że kino opuszcza się z nadzieją na bardziej satysfakcjonujące życie w rzeczywistości, w której nawet (a może przede wszystkim) więzi rodzinne są źródłem frustracji i rozczarowań.
Tytuł oryginalny: Ensemble, c’est tout
Reżyseria: Claude Berri
Scenariusz: Claude Berri, na podstawie powieści Anny Gavaldy
Zdjęcia: Agnès Godard
Muzyka: Frédéric Botton
Produkcja: Francja
Gatunek: Dramat
Data premiery (Świat): 21.03.2007
Data premiery (Polska): 28.09.2007
Czas trwania: 97 minut
Obsada: Audrey Tautou, Guillaume Canet, Laurent Stocker, Francoise Bertin