Szepty / Awakening, The (2011)

Nawiedzone domy, sierocińce, zakłady psychiatryczne… Nawiedzone szkoły, więzienia, fabryki… Nawiedzony świat horroru, opowieściami o nawiedzonych budynkach, co roku zasypuje nas setkami tego typu produkcji. Są te lepsze (obecnie prym wiedzie Hiszpania), te średnie (schematyczne straszaki z USA) i oczywiście te słabe (głównie kino klasy „B”). Tak czy inaczej widzowie mają w czym wybierać, ale czy wciąż jeszcze chcą? Czy temat ten można jeszcze eksploatować bez popadania w marazm? Młodzi twórcy wciąż próbują, czego dowodem jest odejście tego nurtu w stronę „found footage”. Światowy sukces „Paronormal Activity” pokazał, że czymś jeszcze można zaskoczyć widza, ale czy nie jest to tylko małe odstępstwo od reguły? Poniekąd reaktywacja Hammer Film dała też wszystkim nadzieje, że w temacie tym w końcu coś drgnie. Nadzieja ta szybko przybrała realny wymiar, a stało się to dzięki „Kobiecie w czerni”. To właśnie ten tytuł wskrzesił znakomity gotycki klimat, znany z wcześniejszych produkcji wytwórni i dał nadzieję na odrodzenie gatunku. Zanim jednak w kinach pojawił się film Jamesa Watkinsa, brytyjskie Multipleksy nawiedziły „Szepty” w reżyserii Nicka Murphy’ego. Ciekawi jego treści? Zapraszam do lektury…
Florence Cathcart (Rebecca Hall, „Prestiż”, „Frost/Nixon”, „Miasto złodziei”) to wykształcona młoda kobieta zajmująca się demaskowaniem oszustw spirytualistów. Wiara w naukę z łatwością pozwala jej rozwiązywać „niewyjaśnione zjawiska”, które regularnie budzą strach wśród lokalnej ludności. Nie wierząc w duchy i życie po śmierci znaczenie łatwiej jest jej podchodzić do kolejnych spraw, ale wszystko to zmieni się bezpowrotnie… Kiedy zjawia się u niej profesor Robert Mallory (Dominic West, „Życie, którego nie było”, „300”, „Punisher: Strefa wojny”) i prosi ją o pomoc w rozwiązaniu zagadki śmierci chłopca, do której doszło w murach jego szkoły, Florence na początku się waha. Nie przyjmuje do wiadomości „faktu”, że za wszystkim stoi duch, często widywany na korytarzach i w klasach przez inne dzieci. Niesiona jednak ciekawością, ostatecznie zgadza się na zbadanie tej sprawy, która na zawsze zmieni jej wiarę i postrzeganie świata metafizycznego…
Jak już zauważyliście, na wstępie pozwoliłem sobie na odrobinę ironii, która miała dać wam do zrozumienia mój sceptycyzm w podchodzeniu do kolejnych seansów z nawiedzonymi domostwami w tle. Niestety już tyle razy sparzyłem się na tym temacie, że zdrowy rozsądek nakazuje mi trzymać głęboki dystans do niemal każdej produkcji z tego nurtu. Niemal, bo gdy takowa pochodzi z Europy, sięgam po nią natychmiastowo. Nie inaczej było z „Szeptami”, o których słyszałem wiele pochlebnych opinii. Czy podobnie jak znakomita, wspomniana już, „Kobieta w czerni”, film ten odcisnął na mnie pozytywne piętno?
Pierwsze minuty tej produkcji upływają nam bardzo podobnie jak w innych tego typu historiach. Poznajemy głównych bohaterów, otrzymujemy zalążek wątku przewodniego, a następnie udajemy się w miejsce, gdzie będzie toczyć się akcja. Wszystkiemu towarzyszy znakomity klimat, który pojawia się zaraz na starcie. Nie muszę chyba mówić, jak ważny jest to element w kinie „ghost story” i gdy tylko twórcy postarają się, by nas nim uraczyć, seans od początku przybiera niepokojący kształt. Wolny rozwój ekranowych wydarzeń, to również nieodzowna części dobrego filmu o duchach i nawiedzonych budynkach. Widzimy więc, że na początku wszystko układa się znakomicie, niestety w pewnym momencie następuje zgrzyt…
Niby wszystko zmierza w stronę bardzo ciekawej całości, mamy interesujący wątek główny, świetny klimat i wiarygodne kreacje aktorskie, ale nagle spostrzegamy, że to wszystko już było, że jest to dosłowna kopia takich produkcji jak „Inni”, „Nawiedzony”, „Szepty w mroku”, „Amityville Horror”, czy też „Sierociniec”. „Szepty” szczególnie podobne są do tego ostatniego. Nie dość, że mają identyczną formę, to jeszcze czerpią całymi garściami z jego fabuły (nawiedzony dom, tajemnicze zniknięcie/śmierć, duch dziecka z workiem na głowie). Tutaj niestety po raz kolejny moim wrogiem głównym okazuje się to, że oglądam bardzo dużo filmów, a już szczególnie tych z nutką dreszczyku. Obraz Nicka Murphy’ego z pewnością nie jest zły, brakuje mu tylko oryginalności. Troszeczkę go usprawiedliwia fakt, że jest to jego debiut i jako osoba początkująca w świecie kinematografii musiał on wzorować się na innych, bardziej doświadczonych twórcach. Niemniej jednak jako osoba młoda powinien spróbować czegoś innego, czegoś, co na szerszą skalę zwróciłoby uwagę na jego pracę. Przecież wielu współcześnie uznanych reżyserów debiutowało w sposób całkowicie nowatorski i to właśnie przynosiło im sukces. W „Szeptach” mi tego zabrakło, a szkoda, bo historia ta miała potencjał, żeby opowiedzieć ją w bardziej ambitny sposób…
Od strony technicznej „Szeptom” nie można raczej nic zarzucić. Jako horror spisuje się bardzo dobrze, gdyż posiada wszystkie najważniejsze jego elementy. Dodatkowo każdy z nich jest pieczołowicie dopracowany, co w całości prezentuje się naprawdę solidnie. Chwała twórcy, że postawił tu na mroczny klimat i gęstą atmosferę, a nie na wyświechtane za Oceanem „jump sceny”. Myślę, że przez to każdy miłośnik niekrwawego kina grozy powinien się tym tytułem zainteresować. Pomimo tego, że brakuje mu świeżości, może on przykuć uwagę niejednego miłośnika grozy, a to oznacza, że wyłania się on ponad przeciętność.
„Szepty” to z pewnością obraz ciekawy i gdy ktoś nie ma aż tak dużej styczności z horrorem, może się tym filmem zainteresować. Świetny klimat, naturalne kreacje aktorskie, dobrze dopasowana muzyka, ciekawe zdjęcia i nienaganny montaż sprawiają, że seans mija nam bez większych zastrzeżeń. Dlatego jeśli podobał się wam którykolwiek z tytułów, na które powołałem się w tej recenzji, z pewnością możecie sięgnąć też po tę produkcję. Myślę, że mimo wszystko powinna was ona zadowolić…
Ocena: 6/10
Tytuł oryginalny: Awakening, The
Reżyseria: Nick Murphy
Scenariusz: Nick Murphy, Stephen Volk
Zdjęcia: Eduard Grau
Muzyka: Daniel Pemberton
Produkcja: Wielka Brytania
Gatunek: Horror
Data premiery (świat): 11.11.2011
Data premiery (Polska): 15.06.2012
Czas trwania: 107 minut
Obsada: Shaun Dooley, Isaac Hempstead-Wright, Alfie Field, Richard Durden, Diana Kent, John Shrapnel, Lucy Cohu, Imelda Staunton, Dominic West, Rebecca Hall