Teksańska masakra piłą mechaniczną / The Texas Chain Saw Massacre (1974)

Horror to gatunek, który narodził się z początkiem lat 20-tych minionego stulecia. Przez kolejne lata był kształtowany w przeróżny sposób i przechodził pewne bardzo wyraźne fazy. I tak wszelakiej maści potwory z lat 30-tych i 40-tych, zostały w latach 50-tych i 60-tych zastąpione próbującymi zgładzić ludzki gatunek kosmitami. Wraz z początkiem lat 70-tych horror przybrał natomiast znacznie mroczniejsze szaty, szaty, które zmieniły całkowite wygląd tego gatunku. Wszystko za sprawą Tobe’a Hoopera, który w 1974 roku zrealizował jeden z najbardziej rozpoznawanych filmów w historii kinematografii – „The Texas Chainsaw Massacre”. Od tej chwili już nic w świecie grozy nie było takie, jak dawniej…
Pięcioro przyjaciół udaje się w podróż po Teksasie, a ich celem jest odwiedzenie starej posiadłości dziadków Sally i jej niepełnosprawnego brata Franka. Punktem kulminacyjnym wycieczki miała być oczywiście mocno zakrapiana impreza na „starych rodzinnych śmieciach”. Niestety młodym ludziom nigdy nie była ona dana. Wszystko poprzez błąd, jaki popełnili zabierając przypadkowego autostopowicza, który okazał się dalece niezrównoważonym psychicznie typem, z jeszcze gorszą rodzinką… To właśnie on wydaje na nich wyrok śmierci i puszcza w pogoń za nimi swojego młodszego brata, specjalizującego się z masakrowaniu turystów piłą łańcuchową!
Patrząc na fabułę poprzez pryzmat czasów nam współczesnych, nie można powiedzieć o niej niczego oryginalnego. Młodzi ludzie, odludne miejsce, zamaskowany szaleniec, który postanowił urządzić sobie na nich polowanie. Z pewnością tak jest, ale… ale tylko i wyłącznie teraz. W 1974 roku był to obraz, który po raz pierwszy zarysował jakże dobrze znany nam teraz schemat filmu grozy. Takim obrotem rzeczy opinia publiczna była wstrząśnięta. Po raz pierwszy w kinie ktoś odważył się pokazać coś tak okrutnego, a zarazem przyziemnego. To już nie jest wyimaginowany potwór z szafy (trumny, grobowca, czy też laboratorium), czy też wątpliwy mieszkaniec Marsa, lecz człowiek z krwi i kości, który zabija ludzi dla ich mięsa! Początkowo próbowano bagatelizować całą sprawę. Krytycy „przerżnęli” ten tytuł na dwa sposoby – jedni się z niego śmiali, drudzy krytykowali epatowanie przemocą. Przez tak skrajne recenzje tytuł ten w latach 70-tych w wielu krajach na świecie został zakazany. Dzisiaj sytuacja ta wydaje się dość dziwna, gdyż Tobe Hooper w ukazaniu całej tej przemocy inspirował się prawdziwym mordercą-kanibalem, jakim był Ed Gein. Edward Theodore Gein urodził się w 1906 roku. Był wychowywany przez matkę fanatyczkę i ojca alkoholika, co spowodowało u niego ciężkie skrzywienie psychiczne. To poprzez swoje tragiczne dzieciństwo Ed w niezwykle bestialski sposób mordował młode kobiety. Szczególnie lubował się w wieszaniu ich na haku, aby łatwiej można było zdjąć z nich skórę (z której szył ubrania) i ćwiartować zwłoki (które następnie spożywał)…
Tak też został tu ukazany Leatherface (w tej roli Gunnar Hansen). Jest to chodząca maszyna do zabijania, która wyraźnie nie posiada żadnych ludzkich uczuć. Gdzieś pomiędzy wierszami możemy wnioskować, że jego zachowanie, podobnie jak u Eda Geina, uwarunkowane zostało poprzez niewiele mniej psychiczną rodzinę, w której był poniżany i katowany. To właśnie sprawiło, że ludzie widząc to na dużym ekranie doznali szoku. W końcu ktoś odważył się ucieleśnić w filmie to, co do tej pory barwnie komentowały różnego rodzaju gazety. I to może dlatego Leatherface momentalnie stał się ikoną popkultury i do dzisiaj uważany jest za jednego z najdoskonalszych filmowych seryjnych morderców.
Dodatkowo opisując fenomen tego dzieła należy zwrócić uwagę na dwie rzeczy. Pierwszą jest budżet, jakim dysponował reżyser i efekt, jaki przy tak minimalnym jego stanie osiągnął. Hooper na swój film otrzymał od producentów tylko 140 tysięcy dolarów, gdyż nikt nie wierzył w to, aby taka produkcja przyniosła jakieś korzyści. Mimo wszystko reżyser nie zraził się i podjął to wyzwanie. Współcześnie nikt nie ma wątpliwości, że każdy dolar wydany na tę produkcję był dolarem wydanym idealnie, gdyż efekt końcowy tego dzieła nawet teraz zostawia daleko w tyle setki produkcji, które pochłonęły miliony zielonych banknotów. Być może jest to zasługa minimalizmu, na jaki przystał twórca. Nie ujrzymy tu gwiazd światowego formatu, efektownych strzelanin, wypadków i pięknych dekoracji. Jednak zwyczajnie nie jest to nam potrzebne do tego, aby w pełni cieszyć się seansem. Po prostu brak tych elementów lub ich niewielki wkład, wykreował nam znakomity klimat i niepokojącą atmosferę, co możemy wyczuć już od pierwszej minuty. Gdzieś w powietrzu zawisa widmo zbliżającej się tragedii, tragedii, w którą nieuchronnie brną niczego nieświadomi bohaterowie. Warto w tym miejscu zatrzymać się nad jedną, bardzo istotną, rzeczą, jaką jest umieszczenie w tym obrazie osoby na wózku inwalidzkim. Był to naprawdę bardzo odważny krok ze strony pana Hoppera, a miał on za zadanie wprowadzenie ogólnego przygnębienia. Twórca osobą Franka daje nam do zrozumienia, że nikt, nawet osoby niepełnosprawne, nie mają taryfy ulgowej w starciu z szaleńcem.
Drugą rzeczą, o której bezwzględnie należy wspomnieć jest to, że dla Tobe’a Hoopera „Teksańska masakra piłą mechaniczną” była debiutem kinowym. Może teraz młodsze pokolenie o tym już nie wie, jednak prawdziwi miłośnicy grozy wiedzą to doskonale i zapamiętają na zawsze, gdyż to przecież ten obraz uważany jest za jedną z najważniejszych ikon horroru. Poprzez brutalne złamanie obowiązującej w gatunku konwencji, Hooper dał początek nowej fali, która wciąż cieszy się olbrzymią popularnością wśród widzów. Dziś ciężko jest doszukiwać się bardziej znaczących debiutów. Można, a nawet trzeba, wymienić takie nazwiska jak Wes Craven, Sam Raimi, czy Peter Jackson, jednak czy mieli oni większy wpływ na rozwój gatunku? Tu zdania są mocno podzielone, ale nic nie zmienia faktu, że dzięki temu dziełu Tobe Hooper jest jednym z królów horroru…
„Teksańska masakra piłą mechaniczną” to film absolutnie kultowy i z tym dyskutować po prostu nie można. Być może piętno czasu odcisnęło już na nim swoje znamię, jednak chyba każdy szanujący się fan kina grozy z przyjemnością wraca do tego tytułu. Być może nie rzuca on na kolana grą aktorską, czy muzyką, które z pewnością mogłyby być lepsze, ale nic nie zmienia faktu, że i tak debiut Tobe’a Hoopera potrafi wzbudzić w nas więcej emocji niż setki współczesnych „horrorów” bazujących na schematach zaczerpniętych z tego dzieła. Dlatego nie ma co więcej pisać o walorach tej produkcji tylko zwyczajnie po nią sięgnąć, czy to pierwszy, czy enty raz. Bo to w końcu jest „Teksańska masakra…” film, który stał się legendą, film monument…
Ocena: 10/10
Tytuł oryginalny: The Texas Chain Saw Massacre
Reżyseria: Tobe Hooper
Scenariusz: Tobe Hooper, Kim Henkel
Zdjęcia: Tobe Hooper, Wayne Bell
Muzyka: Daniel Pearl
Produkcja: USA
Gatunek: Horror
Data premiery (świat): 1.10.1974
Czas trwania: 83 minuty
Obsada: Marilyn Burns, Allen Danziger, Paul A. Partain, Edwin Neal, Teri McMinn, Gunnar Hansen, William Vail