„Edward Nożycoręki”. Burton w świecie baśni.

You’ve got to learn not to take things so literally.
Bill Boggs
Zanim Tim Burton zaczął reżyserować filmy, zajmował się sztuką innego rodzaju. Jego nieskrępowana wyobraźnia znalazła ujście w wielu szkicach i rysunkach, które potem często były impulsem do stworzenia dzieła audiowizualnego (stało się tak w przypadku „Miasteczka Halloween” [1993], które powstało w oparciu o prace plastyczne reżysera). Jednym z obrazów, który szczególnie często powracał do Burtona był portret chudego, wysokiego chłopca z nożycami zamiast rąk…
Jak tylko Tim Burton uwolnił się od lepkiej, przesłodzonej atmosfery studia Walta Disneya, zaczął szukać wytwórni bardziej przyjaznej dla jego dziwacznych i często mrocznych wizji. Warner Brothers okazało się być idealnym dla niego miejscem; to tam zrealizował swój pełnometrażowy debiut „Wielką przygodę Pee Wee Hermana” (1985). Po skończeniu pracy nad filmem Burton nie miał pomysłu na następny projekt. W biurze swojej agentki poznał Caroline Thompson, młodą i utalentowaną scenarzystkę, która również poszukiwała materiału do następnego przedsięwzięcia. Reżyser opowiedział jej o narysowanym kiedyś szkicu nożycorękiego człowieka. Caroline, w ścisłej współpracy z Burtonem, stworzyła z tego rysunku scenariusz „Edwarda Nożycorękiego”. Jednak musiało minąć pięć lat zanim film trafił do produkcji. Udało się to dopiero po sukcesie Soku z żuka (1988) i Batmana (1989) oraz po zmianie wytwórni na Twenthiet Century Fox. W 1990 r. do kin trafił obraz, w którym Tim Burton raz jeszcze powraca do swoich ulubionych motywów i obsesji.
Frankenstein na przedmieściu
Edward nie jest człowiekiem. Został sztucznie stworzony w laboratorium przez bezimiennego Wynalazcę, który nie zdołał ukończyć swojego dzieła. Wynalazca zmarł zanim zdążył dać Edwardowi ludzkie ręce, tak więc chłopak na zawsze pozostanie niedokończony, niedoskonały. Po śmierci swojego stwórcy musi on zmierzyć się z samotnym życiem w gotyckim domostwie, a później z doświadczeniem dla niego zupełnie nowym: egzystencją pośród społeczności zamieszkującej przedmieścia. Edward jest jak dziecko: nie zna obyczajów panujących w „normalnym” świecie, musi więc wszystkiego się nauczyć.
Wątek wypuszczenia w świat tworu, w pewnym sensie ułomnego, przypomina „Frankensteina” Mary Shelley. Również sam akt kreacji nowego życia, bez udziału kobiety czy boskiego pierwiastka przywodzi na myśl poczynania Victora Frankensteina. Jednak, jak zwykle u Burtona, Edward Nożycoręki nie jest bezpośrednią transpozycją powieści Mary Shelley, ale wariacją na jej temat, która posiłkuje się również, po raz wtóry, filmem Jamesa Whale’a.
Zacznijmy od postaci Wynalazcy. Podobnie jak Victor Frankenstein pragnie on stworzyć nowe życie wyłącznie przy pomocy nauki. Bohater Mary Shelley jest jego mentalnym patronem, zresztą jak wszystkich tych nieszczęśników, którzy w swoich twórczych zapędach odważali się odbierać Bogu jego pierwotne prawo stwarzania życia. Jednak tak naprawdę więcej dzieli te postaci niż łączy. Victor, zafascynowany siłami przyrody, pochłonięty studiowaniem biologii i chemii w pewnym momencie postanowił rzucić wyzwanie Stwórcy. Jego pomysł stworzenia nowego życia, wyłącznie z wykorzystaniem nauki wynikał z chęci bycia pionierem w tej dziedzinie, przekroczenia granicy, której nikt wcześniej nie miał odwagi nawet sobie wyobrazić. Nad stworzeniem potwora pracował zupełnie sam, izolując się od rodziny i przyjaciół, wskutek czego niemal popadał w obłęd. Jednak Victor zląkł się swego wytworu, uciekł przed nim z przerażeniem zostawiając monstrum na pastwę losu. Motywacje Wynalazcy były zupełnie inne. Żyjąc samotnie w rezydencji na szczycie góry, zapragnął czyjegoś towarzystwa. Z Victorem Frankensteinem łączy go odosobnienie podczas pracy i trzymanie jej wyników w tajemnicy, ale Wynalazca miał inne powody do powołania nowego życia. To pragnienie miłości, a nie zdobywania wiedzy, sprawiło, że Edward został powołany do życia. W końcu inspiracją do jego powstania było dla starca ciasteczko w kształcie serca. Motywacje starca przypominają bardziej starania bohatera „Frankenweenie”, który również ożywiał martwą materię z pomocą nauki, kierując się porywami serca, niż poczynania Victora Frankensteina z powieści Shelley. Twórca początkowo nie porzucił swojego tworu. Czytał mu poezję, uczył etykiety, nawet nadał imię. Ale z powodu podeszłego wieku zmarł na atak serca, zanim zdołał ukończyć dzieło i dać Edwardowi parę ludzkich rąk. Chłopak na zawsze pozostał więc niedokończony, ułomny, w pewnym sensie monstrualny. Tak jak monstrum Frankensteina wyglądem różnił się od przeciętnego człowieka, co potem było źródłem jego problemów. Monstrum oraz Edwarda łączy również nieznajomość zasad życia. „Zupełnie jak wytwór Frankensteina nie potrafi on [Edward- przyp. M.K.] radzić sobie z życiem codziennym i potrzebuje wskazówek, aby przetrwać w ‘prawdziwym’ świecie” [1] W pewnym sensie również Edward zostaje pozostawiony sam sobie przez swojego stwórcę, chociaż nie było to intencją starca. Zarówno Victor Frankenstein jak i Wynalazca podjęli się udanej próby stworzenia życia przy pomocy nienaturalnych metod; obie istoty były niedoskonałe i aby prawidłowo funkcjonować w społeczeństwie potrzebowały pomocy, której zostały pozbawione.
Brak zaadaptowania do życia pośród innych istot jest kolejną cechą łączącą Edwarda Nożycorękiego z „Frankensteinem”. Zarówno monstrum, jak i Edward, byli emocjonalnie nieprzystosowani do egzystencji w zbiorowości, musieli nauczyć się rozróżniać dobro od zła i wybrać jedną z tych ścieżek. Obaj zdeformowani i szpetni skrywali nadzwyczaj łagodne wnętrze. Monstrum Frankensteina nie było od początku ogarniętym żądzą zemsty potworem, zaraz po swojej ucieczce z laboratorium naukowca starało się zaprzyjaźnić z ludźmi, jakoś wpasować w społeczeństwo. Kiedy twór Frankensteina zorientował się, że to jego wygląd wzbudza agresję i strach wśród napotkanych osób, postanowił instynktownie ukryć się przed nimi. Niezauważony obserwował życie Feliksa, Agaty i ich ojca, ucząc się dzięki temu mówić; z czasem pokochał biedaków mieszkających w leśnej chacie i, wciąż pozostając w ukryciu, udzielał im pomocy. To odrzucenie przez rodzinę de Laceyów uświadomiło potworowi, że nie może funkcjonować wśród ludzi, którzy zaślepieni przez jego szpetotę nie dostrzegali łagodnego początkowo charakteru monstrum. Z Edwardem sprawa wygląda podobnie. Co prawda przybycie chłopaka na przedmieścia wzbudza raczej sensację niż strach, ale wiąże się to z odmiennością gatunkową: Edward Nożycoręki to baśń, w której nadprzyrodzone jest akceptowane łatwiej niż w fantastycznej powieści gotyckiej. Natomiast jego fizyczna ułomność, nożyce zamiast dłoni, w gruncie rzeczy skazują go na taką samą alienację jak potwora Frankensteina. Monstrum pragnęło fizycznej bliskości z drugim człowiekiem, która był uniemożliwiona przez jego ohydny wygląd; Edward nigdy nie będzie mógł zbliżyć się do innej istoty bez wyrządzenia jej krzywdy. Również jego dobre intencje są mylnie odczytywane z powodu zespolonych z nim nożyc. Kiedy Edward niechcący kaleczy Kim, jej chłopak atakuje bohatera, oskarżając go o umyślne skrzywdzenie dziewczyny. Chwilę później, gdy ratuje Kevina przed pędzącym samochodem, obaj przewracają się i Edward przypadkowo tnie chłopcu twarz. Tłum sąsiadów, nieświadomy niebezpieczeństwa w jakim przed chwilą znajdowało się dziecko, obwinia Edwarda o chęć skrzywdzenia Kevina.
Z natury niegroźny i łagodny chłopak, poprzez fakt, że jego fizyczna ułomność może stanowić dla kogoś zagrożenie, w oczach niewyrozumiałego zbiorowiska ludzi urasta do rangi niebezpiecznego potwora, który umyślnie krzywdzi innych. Podobnie jak potwór Frankensteina, Edward został odrzucony przez społeczeństwo, ponieważ nie potrafiło ono wznieść się ponad jego fizyczną szpetotę by dostrzec piękno wewnętrzne (faktyczną naturę).
Z powodu izolacji, jakiej poddani byli bohaterowie Burtona i Shelley, byli oni zafascynowani światem, który się przed nimi rozpościerał. Po tym, jak potwór Frankensteina uciekł z laboratorium swojego stwórcy, spędził kilka dni w lesie, po czym udał się do pobliskiej wioski, która zrobiła na nim duże wrażenie: „(…) o zachodzie słońca doszedłem do jakiejś wsi. Jak to cudownie wyglądało! Chaty, potem schludniejsze od nich zagrody i okazałe domy po kolei wywoływały mój podziw.” [2] Stwór był zachwycony pięknem i życiem, które nagle go otoczyło. Podobnie jest z Edwardem, bardzo żywo i spontanicznie reagującym na nowe widoki, ukazujące mu się podczas podróży do domu akwizytorki Avonu Pegg Boggs. Obaj byli jak dzieci: z ogromnym zainteresowaniem chłonęli wszystkie nowości. Edward, który spędził w izolacji zapewne kilka lat, mieszkając samotnie w gotyckim domostwie u szczytu miasteczka, był poruszony obserwując drobnomieszczańskie życie.
W tej krótkiej scenie odmienność Edwarda została szczególnie podkreślona. Nie tylko poprzez inny wygląd bohatera, który w przeciwieństwie do mieszkańców przedmieścia, noszących ubrania w jasnych, pastelowych kolorach, ma na sobie czarny kombinezon. Różnił się od reszty ludzi również tym, że nie posiadał społecznego zaplecza: nigdy nie podróżował samochodem, nie widział mężczyzn koszących trawę ani dzieci bawiących się na podwórku, więc od samego początku odstawał od reszty, bo rzeczy, które dla innych są codziennością, chłopakowi wydawały się niezwykłe. Od samego początku reżyser zwraca szczególną uwagę na to, że bohater nie pasuje do krajobrazu przedmieść. Nie tylko dlatego, że ma nożyce zamiast rąk i dziwaczne ubranie. Chłopak nie mógł zostać w domu Boggsów, ponieważ nie był psychicznie gotowy na życie w skomplikowanym i obłudnym świecie amerykańskich przedmieść. Niemniej jednak „Edward jest oczarowany swoim pierwszym spojrzeniem na peryferia, a jego fascynacja nie jest mniejsza, niż zainteresowanie okazywane przez sąsiadów przybyciem, dziwnie wyglądającego nieznajomego, przywiezionego przez Pegg.” [3] Taka reakcja, zarówno Edwarda jak i mieszkańców przedmieścia, mniej więcej zgadza się z tym, co spotkało potwora Frankensteina. On również był zafascynowany widokiem wsi oraz codziennych rytuałów ludzi ją zamieszkujących. Podobnie jak bohater Burtona nigdy wcześniej nie miał okazji do obcowania z drugim człowiekiem, którego zachowanie jak i wygląd wydały mu się nad wyraz interesujące. Również przybycie monstrum wywołało poruszenie wśród obywateli wioski, ale ich zachowanie było wyraźnie wrogie w stosunku do niego, natomiast Edwarda przyjęto z ogromnym zaciekawieniem, jego przybycie potraktowano wręcz jako interesującą odskocznię od codziennej rutyny. Jednak ostatecznie chłopak też został odrzucony przez społeczeństwo. „Radość, z którą na początku zostanie powitany, szybko zamieni się we wrogość. Kiedy ciekawość zostanie zaspokojona, a frywolne fryzury się opatrzą, Edward z nożycami zamiast dłoni będzie musiał zniknąć. Albo zginąć.” [4] Edward i potwór Frankensteina są bohaterami podobnymi mentalnie: obaj są zmuszeni skonfrontować swoją dziecięcą wrażliwość z okrutną rzeczywistością. Przekonują się, że w „normalnym” świecie nie ma miejsca na jakąkolwiek inność, ponieważ prędzej czy później będzie ona postrzegana jako atak na integralność znanego świata. Rezydenci tego świata będą więc chcieli wyeliminować przyczynę zamętu poprzez wypchnięcie jej poza nawias społeczny lub też zagładę.
Kolejną paralelą między losami Edwarda i potwora Frankensteina jest to, że obaj uczyli się „bycia człowiekiem” poprzez obserwacje rodziny. Monstrum przyglądając się życiu de Laceyów przyswoiło sobie zasady mowy, nauczyło się czytać, dowiedziało się, co znaczy słowo miłość. Edward dzięki Boggsom pierwszy raz brał udział w rodzinnych i sąsiedzkich rytuałach: wspólnej kolacji, grillowaniu, odwiedzaniu szkoły. Nie da się ukryć, że nauka potwora Frankensteina była niebezpośrednia: mógł on jedynie obserwować życie Agaty i Feliksa oraz samodzielnie wyciągać wnioski, co do tego, jak powinien postępować. Natomiast Edward mógł liczyć na dokładne wskazówki jak należy się zachowywać. Na początku był co prawda trochę wykorzystywany przez Boggsów i ich sąsiadów, traktowany niemal przedmiotowo, jakby przyczepione do niego nożyce świadczyły o jego całkowitej dehumanizacji i spychały go do kategorii rzeczy. Jednak gdy chłopak trafił do więzienia, Bill starał się mu uzmysłowić różnicę pomiędzy dobrem a złem, pierwszy raz bezpośrednio zaingerował w „wychowanie” Edwarda. Dzieje się tak, ponieważ z biegiem czasu Boggsowie stali się dla niego rodziną, zaczęło im naprawdę zależeć na chłopaku i jego losie. Umieszczając tych jedynych wyrozumiałych i tolerancyjnych ludzi wśród masy osób nieakceptujących odmienności Edwarda, Tim Burton niejako naprawił błąd rodziny de Laceyów, którzy odrzucili potwora Frankensteina. Reżyser udowodnił, że nawet istoty niedoskonałe i nie do końca potrafiące prawidłowo funkcjonować w społeczeństwie mają pełne prawo do akceptacji i odrobiny miłości.
W scenie, w której rozwścieczony tłum sąsiadów goni Edwarda, zmuszając go do ukrycia się w gotyckim domostwie, Edwin Page doszukuje się inspiracji Frankensteinem Jamesa Whale’a. [5] W obu obrazach tłuszcza rusza w pościg, ponieważ potwór skrzywdził dziecko (bądź też, podejrzewa się go o to, ponieważ Edward nie chciał umyślnie skaleczyć Kevina). Domagają się dla niego kary. We Frankensteinie zostaje ona wymierzona: potwór ginie w palącym się młynie, natomiast Edward zostaje uratowany przez Kim, która przekonuje wszystkich, że chłopak zginął pod walącym się stropem budynku. Chęć obrony ukochanej istoty przed swoimi sąsiadami w pewien sposób łączy Kim z Victorem Frankensteinem, bohaterem Burtonowskiego Frankenweenie. Obydwoje nie pozwolili, aby ich przyjaciołom stała się krzywa. Victor może zatrzymać Sparky’ego przy sobie, ponieważ jego sąsiedzi naocznie przekonali się, że pies uratował chłopcu życie, nastąpiło więc szczęśliwe zakończenie. Kim niestety nie będzie mogła już nigdy spotkać się z Edwardem, gdyż aby zapewnić mu bezpieczeństwo musi udawać, że ten nie żyje. W baśni Burtona nie ma miejsca na optymistyczne stwierdzenie „żyli długo i szczęśliwie.”
Wieź między Edwardem Nożycorękim a „Frankensteinem” Mary Shelley najtrafniej podsumował w jednym z wywiadów Vincent Price, odtwórca roli Wynalazcy w filmie Burtona. Powiedział: Zawsze uważałem, że <> to jedna z wielkich powieści gotyckich. Jest to wspaniała opowieść z morałem: <>. Również ten film ma podobny przekaz. To stworzenie, Edward Nożycoręki, zostało powołane do życia przez starca z miłości. A miłość może być frustrująca, gdy nie znajduje spełnienia.” [6] Potwór Frankensteina nie może zaznać miłości, ponieważ wszyscy odrzucają go z powodu jego fizycznej szpetoty. Postanawia więc zemścić się na swoim stwórcy, za uczynienie go tak odrażającym i za niemożność zaakceptowania własnego tworu. Poprzez brak miłości potwór zostaje skazany na brutalność. Edward co prawda nie jest pozbawiony tego uczucia, ale nie może połączyć się z ukochaną. To miłość, a nie jej brak, zmusza go do spędzenia reszty życia w samotności. Izolując się od Kim chroni ją przed potencjalnym niebezpieczeństwem wynikającym z samego faktu przebywania w jego obecności. Pozostaje mu więc tylko rzeźbienie jej postaci w bryłach lodu dzięki czemu może mieć choć namiastkę jej obecności. Lodowa twarz Kim pozostanie z nim na zawsze.
Piękna i Bestia
Tim Burton w jednym z wywiadów stwierdził, że Edward Nożycoręki nie jest nową historią, przypomina Frankensteina, Upiora w operze, Dzwonnika z Notre Dames, King Konga, Potwora z Czarnej Laguny oraz wiele baśni. [7] Film powiela zatem schematy ustalone już w mitologii poprzez opowieść o Erosie i Psyche, którą Bruno Bettelheim wpisuje w nurt baśni opowiadających o narzeczonym lub narzeczonej zaklętych w zwierzę. [8]
Film Burtona jest dość specyficzną wersją takich opowieści, ponieważ Edward nie jest zwierzęciem, jednak można go utożsamiać z bohaterami, którzy stracili swą ludzką postać. Ich przemiana w zwierze miała przecież wymiar metaforyczny: służyła przedstawieniu odbiorcy, że nie należy patrzeć tylko na ludzką fizyczność, ale spojrzeć ponad nią i dostrzec charakter człowieka. W baśniach opowiadających o przemianie mężczyzny w zwierzę, przybierał on często postać stworzenia, które jest dzikie i groźne, budzi odrazę lub strach. [9] Tak samo jest z Edwardem. Jego nożyce mogą służyć jako niebezpieczna broń, chłopak jest więc potencjalnym zagrożeniem dla innych. Jego wygląd również początkowo budzi strach w Pegg, która dostrzega go ukrywającego się w cieniu. Mimo, że Edward nie ma zwierzęcej postaci z powodu wyżej wymienionych podobieństw oraz jego fizycznej deformacji można uznać, że jego postać wpisuje się w nurt historii o zezwierzęconym narzeczonym. Również historia miłości jego i Kim sprawia, że Edward Nożycoręki jest rodzajem wariacji na temat historii o mężczyznach przemienionych w zwierzę, z których zaklęcie zdejmują zakochane dziewczyny. W takich historiach miłość nigdy nie rodzi się natychmiast, uczucie przychodzi powoli. Silne negatywne uczucia, jakie bohaterka odczuwa względem zmienionego mężczyzny, stopniowo przeradzają się w odczucia pozytywne. [10] Identycznie jest w przypadku Kim, która początkowo zdaje się nie lubić Edwarda, na pewno nie akceptuje jego obecności w swoim domu. Kpi z chłopaka razem ze swoimi przyjaciółmi, jest wyraźnie rozzłoszczona jego niezręcznością. Jednak z upływem czasu poznaje go coraz lepiej i przekonuje się, że w gruncie rzeczy Edward jest o wiele lepszą istotą niż jej chłopak, stopniowo więc zakochuje się w nim. Ich losy szczególnie przypominają baśń o Pięknej i Bestii. [11]
Ta opowieść, po raz pierwszy wydana w 1740 r. przez Francuzkę Gabrielle–Suzanne de Villeneuve [12] doczekała się kilku wersji literackich, scenicznych i filmowych, a Edward Nożycoręki wykorzystuje jej niektóre wątki i motywy, przy czym, co charakterystyczne dla Burtona, zostają one poddane daleko idącym transformacjom.
Zarówno Edward, jak i Bestia, mieszkają samotnie z dala od reszty ludzi. Gotyckie domostwo Edwarda znajdowało się na wzgórzu górującym nad przedmieściami, natomiast zamek Bestii położony był w środku lasu. Co więcej oba domostwa były otoczone efektownymi ogrodami, które zrobiły duże wrażenie na rodzicach głównych bohaterek, odwiedzających samotnie Bestii i Edwarda. Piękne otoczenie w obu dziełach skrywa w swoim wnętrzu szpetne istoty. Chociaż w niektórych wersjach baśni Bestia nigdy nie została opisana [13], to dzięki temu przydomkowi można się domyślać, że była szkaradnym osobnikiem, budzącym w innych lęk, jednak mimo swojej powierzchowności skrywającym dobroć i łagodność. Podobnie jest z Edwardem, który wbrew swojemu niebezpiecznemu wyglądowi ma w sobie więcej dobra i empatii niż niejeden „normalny” mieszkaniec amerykańskiego przedmieścia. Oba dzieła można uznać za przypowieść o tym, że nawet za najszpetniejszym i najniebezpieczniejszym obliczem może kryć się łagodna i piękna istota. Trzeba jedynie nauczyć się patrzeć, by poza czyjąś fizycznością dostrzec także wnętrze. To zadanie spoczywa głównie na Pięknej i Kim, które powinny dojrzeć to, czego inni nie potrafią lub nie chcą zobaczyć.
O tym, że droga do miłości Kim i Edwarda była długa pisałam wcześniej, warto jednak wrócić do tego wątku. Zarówno Piękna, jak i bohaterka filmu Burtona, zaczęły swoją znajomość z ich późniejszymi ukochanymi od strachu. Piękna obawiała się Bestii, ponieważ była przekonana o jej złych intencjach, obawiała się, że ten ją zamorduje. Kim natomiast wystraszyła się Edwarda, który spał w jej pokoju, ponieważ nie wiedziała o jego obecności. Nic dziwnego, że znajomości, które zaczęły się tak niefortunnie nie mogły od razu przerodzić się chociażby w przyjaźń, nie wspominając o miłości. Rozwój uczucia między parą głównych bohaterów również w pewien sposób został przedstawiony paralelnie. Bestia towarzyszy Pięknej tylko podczas wspólnych kolacji, a dziewczyna z czasem zaczyna wyczekiwać ich z utęsknieniem, ponieważ razem spędzone wieczory stają się jej ulubioną porą dnia. W Edwardzie Nożycorękim to podczas wspólnych posiłków rodziny Boggsów i Edwarda można zaobserwować zmianę stosunku Kim do niego. Podczas pierwszej kolacji dziewczyna jest wyraźnie rozdrażniona obecnością nożycorękiego chłopaka. Scena posiłku Boggsów i przyjaciół Kim została w filmie znacznie skrócona, jednak wrogość dziewczyny wyraźnie zaakcentowana została w scenariuszu filmu. Edward niechcący upuszcza kawałek mięsa spadający na Kim; jej reakcja na to zdarzenie została w filmie ograniczona zaledwie do kilku nieprzyjaznych spojrzeń. Natomiast scenariusz zawiera bardzo dokładny opis zachowania dziewczyny. Kim krzyczy na Edwarda, jego chęć pomocy zbywa okrzykiem „Nie zbliżaj się do mnie!” [14]. Jej zachowanie jest zdecydowanie wrogie, dziewczyna traktuje go jak intruza, nie akceptuje jego obecności w swoim domu. W kilka dni później, po emisji programu telewizyjnego, którego głównym bohaterem był Edward (podczas oglądania programu można dostrzec pierwsze objawy sympatii u Kim), gdy Boggsowie jedzą obiad w restauracji, Kim nie wykazuje już otwartej wrogości, jest niemalże dla niego miła. W trakcie ostatniego wspólnego posiłku, który zostaje ukazany w filmie, dziewczyna stara się usprawiedliwić Edwarda, wręcz staje w jego obronie. Przemiana jaka dokonała się w dziewczynie jest ogromna. Dzięki wspólnie spędzanym chwilom z Edwardem, Kim z typowej nastolatki, przywykłej do oceniania ludzi po ich powierzchowności, stała się dojrzałą kobietą zdolną pokochać drugiego człowieka nie za jego bogactwo, popularność czy ładną buzię, ale za zalety innego rodzaju takie jak oddanie czy dobroć. Tylko Kim może sprawić, że Edwardowi uda się kiedyś dostać ludzkie ręce. Wynika to z zasad rządzących opowieściami o przemienionym w zwierzę mężczyźnie. „Chłopcu zaklętemu w zwierzę zostaje przywrócona postać ludzka dzięki uczuciom i oddaniu bohaterki. Jedynie jej prawdziwa miłość może z niego zdjąć rzucony czar.” [15] Kilkakrotne zapewnienia bohaterów filmu, że znają lekarza mogącego pomóc chłopakowi, były nie tyle kłamliwe, co niemożliwe do zrealizowania. Dopiero, kiedy Kim zdołała pokochać Edwarda ze wszystkimi jego fizycznymi niedoskonałościami, chłopakowi mogła być udzielona medyczna pomoc. Brzydota Edwarda była potrzebna, aby wyzwolić wrażliwość na wewnętrzne piękno w Kim. Bohater mógłby wieść u jej boku szczęśliwe życie, gdyby nie brak wyrozumiałości ze strony jej sąsiadów, którzy uniemożliwili połączenie się pary.
Najdalej idącą zmianą, jaką Burton poczynił względem oryginalnej opowieści o Pięknej i Bestii, jest wprowadzenie postaci Pegg Boggs. W baśniach opowiadających o narzeczonym przemienionym w zwierzę, matki w ogóle nie występują; to ojcowie popychają swoje córki w stronę zwierzęcia. Bohaterki zazwyczaj z powodu miłości czy posłuszeństwa wobec ojca zamieszkują z zaklętym człowiekiem. [16] U Burtona jest inaczej: to matka doprowadza do spotkania Kim i Edwarda. Pegg Boggs można uznać za damski odpowiednik ojca Pięknej. Kobieta jest przedstawicielką firmy Avon, która wędruje od drzwi do drzwi i próbuje sprzedać kosmetyki swoim sąsiadom. Można ją więc utożsamiać z uwspółcześnioną wersję osiemnastowiecznego kupca, a takim zawodem parał się rodziciel Pięknej. Ta zmiana płci miała zapewne na celu zawiązanie całej historii, bo to instynkt opiekuńczy, charakterystyczny dla wszystkich matek, zmusił Pegg do zabrania ze sobą Edwarda. Gdyby to Bill zawędrował do domostwa na wzgórzu w celu zdobycia nowej klienteli, zapewne na widok nożyc szybko uciekłby do swojego pastelowego domku na przedmieściach.
Edward Nożycoręki nie jest bezpośrednią adaptacją baśni o Pięknej i Bestii. Wykorzystuje jedynie pewne motywy tej opowieści i umieszcza w nowym, współczesnym kontekście. Historia Kim i Edwarda zostaje też pozbawiona szczęśliwego zakończenia, które nie ma racji bytu, ponieważ Edward nie zdołał przybrać w pełni ludzkiej postaci. Nienawiść zacietrzewionego, zaślepionego i nietolerancyjnego amerykańskiego tłumu skutecznie mu to uniemożliwiła.
Baśń uwspółcześniona
Edward Nożycoręki jest nie tylko współczesną transpozycją opowieści o Pięknej i Bestii. Film Burtona to również swego rodzaju adaptacja gatunku literackiego: baśni, która przeniesiona w realia amerykańskich przedmieść XX w. została poddana pewnym zmianom, jednak wciąż spełnia podstawowe wyznaczniki gatunku.
Większość baśni zaczyna się od charakterystycznych słów „Dawno, dawno temu, za siedmioma górami, za siedmioma lasami…”. Świadczy to o umieszczeniu historii w pewnego rodzaju „bezczasie” oraz o braku konkretnego miejsca akcji. Podobnie jest w filmie Burtona. Przedmieścia, w których rozgrywają się przedstawione wydarzenia są enigmatyczne. Mogą one leżeć w pobliżu każdego większego, amerykańskiego miasta. Ponadto, trudno jest określić dokładny czas, w którym rozgrywa się akcja filmu, wydaje się, że ma to miejsca w kilku okresach na raz. Zwrócił na to uwagę Ken Hanke: „Domy i dekoracje są w starym stylu lat 60tych, podczas gdy samochody i inne atrybuty są bardziej nowoczesne. Bohaterowie parę razy odnoszą się do magnetowidów i płyt CD, co sprowadza film do współczesnego okresu, w którym był kręcony.” [17] Ten niesprecyzowany czas, jak również niedookreślone przedmieścia, przybliżają film do gatunku baśni, które dzięki posługiwaniu się kategorią „anonimowości” pozostawały aktualne w każdym czasie i miejscu. Co więcej, film otwiera i zamyka ujęcie starszej kobiety opowiadającej swojej wnuczce bajkę na dobranoc. Swą opowieść zaczyna ona od wzmianki, że wydarzenia rozegrały się dawno temu, kiedy pewien Wynalazca zbudował człowieka z nożycami zamiast rąk, ale nie zdołał dokończyć swojego dzieła, ponieważ był stary i zmarł. Wiele baśni rozpoczyna się właśnie od śmierci jednego z rodziców, co rodzi problemy w życiu bohaterów. [18] Wynalazca jest stwórcą Edwarda, więc można uznać go, za ojca chłopaka. Ponadto, bezimienność naukowca jest potwierdzeniem kolejnej reguły charakterystycznej dla baśni: jej bohaterowie pozostają w pewnym sensie anonimowi, ponieważ nie przypisuje im się imion własnych, ale nazwy opisowe (Kopciuszek, Piękność, Czerwony Kapturek). [19] Dziewczynka, zapewne zaznajomiona z tą zasadą zapytała, czy chłopak stworzony przez Wynalazcę nie miał imienia. Babcia odparła: „Oczywiście, że miał imię. Nazywał się Edward”. Jest to pewnego rodzaju pogwałcenie zasady o nie nadawaniu bohaterom baśni imion. Jednak w tym gatunku literackim zdarza się czasem, że postaci w nich występujące noszą popularne imiona, które wskazują jedynie na płeć i w gruncie rzeczy, mogą odnosić się do każdego dziecka. [20] To, że główny bohater filmu Burtona nazywa się Edward nie jest więc całkowicie sprzeczne z regułą uniwersalności baśniowych postaci, ponieważ nosi on dość popularne imię. Poza tym, w tytule filmu nadany mu zostaje przydomek „nożycoręki”, co jest zgodne z zasadą zwracania się do bohaterów przy pomocy nazw opisowych. Natomiast fakt, że otaczający go ludzie również są przedstawiani z imienia i nazwiska, co nadaje im indywidualne cechy, kłoci się z bezimiennością baśniowych postaci drugoplanowych. [21] Zmiana ta została poczyniona zapewne, aby przystosować gatunek na potrzeby praw, którymi rządzi się widowisko filmowe. Trudno wyobrazić sobie, by w dziele audiowizualnym do bohaterów zwracano się tylko przy pomocy przydomków. Poza tym, poza imionami własnymi, pozostają oni w istocie „anonimowi”, ponieważ widz tak naprawdę nic o nich nie wie. Bliżej zostaje przedstawiona jedynie rodzina Boggsów, jednak również w tym przypadku, twórcy nie ujawniają wszystkiego (nie wiadomo np. czym zawodowo zajmuje się Bill, pomimo, że niemal przez cały film nosi na piersi plakietkę identyfikacyjną). Teoretycznie więc Burton, poprzez przydzielenie imion wszystkim bohaterom, łamie konwencję gatunku, jednak poprzez uczynienie z nich tła dla głównego wątku (jest nim próba zaadaptowania się Edwarda w społeczeństwie oraz dojrzewanie w Kim miłości do niego) pozostaje w zgodzie z wymogami baśni. Ponadto, wpisywanie całej historii w klamrę kompozycyjną implikuje skojarzenie, że jest ona po prostu baśnią opowiadaną małej dziewczynce na dobranoc. Babcia chciała zaspokoić ciekawość wnuczki dotyczącą pochodzenia śniegu, więc przedstawiła jej opowieść nie tylko pobudzającą jej zainteresowanie, ale również niosącą ze sobą głębsze przesłanie.
Charakterystyczne dla baśni jest również pojawienie się zamku oraz szlachetnie urodzonych bohaterów (królowie, księżniczki itp.). Ponieważ Edward Nożycoręki jest współczesną wersję tego gatunku, a Tim Burton to reżyser lubiący grać z konwencjami, w filmie nie ma dosłownych wizualizacji tych dwóch elementów. Jednak wznoszący się na wzgórzu dom Edwarda można uznać za zamek, który góruje nad resztą miasteczka, nie zamieszkany co prawda przez księcia, ale estetycznie pasujący do baśniowych standardów. Rodzinę królewską zastępują w Stanach Zjednoczonych ludzie o wykraczającym poza przeciętny stanie majątkowym. Do nich należy Jim, chłopak Kim, którego rodzice są jednymi z najbogatszych obywateli przedmieścia. Jednak Jim, w przeciwieństwie do książąt, nie jest pozytywnym bohaterem. Wręcz przeciwnie, jego niechęć do Edwarda narasta wraz z rozwojem akcji, by ostatecznie przeistoczyć się w nienawiść i chęć zabicia chłopaka z nożycami. W baśni Burtona występuje postać księcia á rebours, który zamiast być szlachetnym wyzwolicielem księżniczki, jest nikczemnikiem pragnącym zabić jej wybranka.
Kolejnym stałym wyróżnikiem baśni jest konflikt pozytywnych i negatywnych bohaterów. Edward i Boggsowie stoją po stronie dobra. Edward jest wrażliwy i empatyczny, nie chce nikomu wyrządzić krzywdy. Rodzina Boggsów to ostatnia ostoja wyrozumiałości i tolerancji na zakłamanym i obłudnym amerykańskim przedmieściu. Pozostali mieszkańcy osiedla, na czele z Esmeraldą, Joyce i Jimem, symbolizują zło. We współczesnej baśni zmieniło ono nieco swoje oblicze. Niegodziwi bohaterowie nie posługują się już magią, a ich grzechem nie jest głupota. Obecnie to dewocja, materializm i zakłamanie stanowią zagrożenie dla łagodności i dobroci. Współcześnie nie potrzeba czarów ani zatrutych jabłek, aby zabić niewinność i miłość. Konsumpcyjne i nietolerancyjne społeczeństwo amerykańskich przedmieść świetnie radzi sobie bez uciekania się do magii.
Brak zdziwienia wobec pojawienia się Edwarda pośród pastelowych domków osiedla również wskazuje na baśniową proweniencję filmu. Jak pisał Roger Caillois: „Baśniowość to świat cudowności, który łączy się ze światem rzeczywistym nie naruszając jego wewnętrznego ładu i nie niszcząc spójności (…); świat baśni i świat rzeczywisty przenikają się nawzajem bez żadnych trudności czy konfliktów. Oczywiście obydwa te światy podlegają różnym prawom. Zamieszkujące je istoty nie są bynajmniej obdarzone równymi siłami. Jedne są wszechmocne, drugie bezbronne. Ale spotykają się prawie bez zdziwienia, a w każdym razie nie budzą innego strachu jak ten, skądinąd naturalny, jaki ogarnia słabego na widok kolosa” [22] Mieszkańcy przedmieścia zdają się w ogóle nie lękać Edwarda, jego obecność przyjmują początkowo z zaciekawieniem, a wręcz sympatią, co świadczy o tym, że w istocie to „normalni” przedstawiciele społeczeństwa są osobami wszechmocnymi. Teoretycznie, to Edward powinien mieć nad nimi przewagę z powodu niebezpiecznych nożyc, które zostały z nim zespolone. Jednak w gruncie rzeczy to on jest narażony na niebezpieczeństwo ze strony obywateli miasteczka, ponieważ łatwo nim manipulować; chłopak daje się wciągnąć w rozmaite gierki, które w konsekwencji przynoszą mu zgubę.
Edwin Page doszukuje się kilku paraleli pomiędzy bohaterami tradycyjnie występującymi w baśniach, a postaciami z filmu Burtona. I tak Esmeraldę, która od samego początku nie chce zaakceptować niezwykłego nieznajomego, porównuje do wiedźmy. Kobieta jest przesadnie religijna i upatruje w Edwardzie wcielenia Zła. Kim to księżniczka. Natomiast Edward nie jest księciem, tylko niezrozumianym „potworem”. Jest bestią pragnącą miłości i akceptacji, chce być przeciętny. Ale, jak to zwykle bywa w przypadku potworów, końcowy rezultat jego starań nie jest dobry. Jego upadek jest niemalże przesądzony od samego początku, ponieważ osobnik tak inny jak Edward, nie może funkcjonować w atmosferze normalności, przewidywalności i beznamiętnego spokoju amerykańskich przedmieść. [23]
Tylko jeden stały element baśni został pominięty w Edwardzie Nożycorękim- szczęśliwe zakończenie. Historia miłości Edwarda i Kim kończy się słodko-gorzką nutą. Chłopakowi dane jest przeżyć, tak jak i Kim, ale przyjdzie im spędzić resztę życia osobno. Edward Nożycoręki nie jest wyłącznie opowieścią o odnajdywaniu miłości i piękna w drugim człowieku. Scenarzystka Caroline Thompson upatruje w filmie dużo bardziej uniwersalnego przesłania: „To baśń, a zatem historia, w którą nie wszyscy ludzie wierzą, ale wszyscy ją rozumieją. Opowiada o przeświadczeniu, że gdzieś się nie pasuje, nie przynależy, jednak bardzo tego pragnie, próbuje się wpasować, ale ostatecznie nie można tego zrobić.” [24] Wnuczce Kim została przekazana lekcja tolerancji, która powinna uzmysłowić dziewczynce, że nie powinno się sądzić ludzi po pozorach, bo przeważnie są one mylne. Chłopak z niebezpiecznymi nożycami zamiast rąk niekoniecznie musi być niebezpiecznym osobnikiem, ale istotą pragnącą ludzkiego ciepła i miłości nie mniej niż „normalne” istoty.
Omawiając ten film warto zwrócić uwagę na wizualne podobieństwo Edwarda do już funkcjonujących w kulturze obrazów. Tak naprawdę nie wiadomo, jak dokładnie wyglądał Edward, gdy po raz pierwszy zrodził się w umyśle Tima Burtona. Nie da się jednak zaprzeczyć, że przypomina Struwwelpeter, bohatera bajki Heinricha Hoffmana.
Reżyser co prawda zaprzeczył temu, że inspirował się ilustracjami do tomu Hoffmana [25], ale jest coś uderzająco podobnego w rozczochranych włosach i długich palcach-nożycach Edwarda, co przywodzi na myśl obraz Struwwelpetera. Ponadto, fryzura chłopaka może również przypominać obraz Caravaggia „Meduza”. Postać Edwarda jawi się więc jako collage rozmaitych, wcześniejszych, dzieł plastycznych. Jest to jeden z wielu przykładów wizualnych zapożyczeń w twórczości Burtona, który z upodobaniem adaptuje również malarstwo na potrzeby swoich filmów.
Edward Nożycoręki to nietypowy przykład adaptacji, bardzo swobodnie wykorzystującej wiele wątków i schematów funkcjonujących w kulturze. Nagromadzenie różnych motywów może sugerować, że do filmu zostanie wprowadzony fabularny chaos. Jednak film jest bardzo koherentny, wszelkie pojawiające się w nim nieścisłości można wyjaśnić sobie dzięki zastosowanej klamrze kompozycyjnej: starsza kobieta nie pamięta wszystkich szczegółów opowiadanej historii, stąd pewna niespójność. Edward Nożycoręki nie jest może oczywistym przykładem na adaptację filmową, niemniej nie da się zaprzeczyć, że film dokonuje przekładu na język filmu pewnych dzieł go poprzedzających, a więc je adaptuje, co czyni go interesującą, a co najważniejsze dobrą, ekranizacją.
[1] Edwin Page, Gothic Fantasy. The films o Tim Burton, Londyn, Nowy Jork 2009, s. 88.
[2] Mary Wollstonecraft Shelley, Frankenstein, tłum. Henryk Goldmann, Poznań 1989, s. 90.
[3] Ken Hanke, Tim Burton. An Unauthorized biography of the filmmaker, Los Angeles 1999, s. 109.
[4] Łukasz Maciejewski, Gnijący pan młody. O kinie Tima Burtona, „Kwartalnik filmowy” 2009, nr 66, s. 163.
[5] Zob.: Edwin Page, Gothic fantasy. The films of Tim Burton, Londyn, Nowy Jork 2009, s. 89.
[6] Graham Fuller, Tim Burton and Vincent Price [w:] Tim Burton. A child’s garden of nightmares, pod. red. Paula A. Woodsa, Londyn 2002, s. 61.
[7]Zob.: Nina J Easton, For Tim Burton, this one’s personal, “Los Angeles Times” 1990. Za: Jim Smith i J Clive Matthews, Tim Burton, Londyn 2007, s. 102.
[8] Zob.: Bruno Bettelheim, Cudowne i pożyteczne. O znaczeniu i wartości baśni, t. II, Warszawa 1985, s. 224.
[9] Zob.: Ibidem, s. 215.
[10] Zob.: Ibidem, s. 225.
[11] Zob.: Mark Slisbury, Tim Burton, Burton on Burton, Londyn 2006, s. 99. Oraz: Edwin Page, Gothic fantasy. The film of Tim Burton, Londyn, Nowy Jork 2009, s. 88.
[12]Zob.: http://www.endicott-studio.com/rdrm/forbewty.html, 23.05.2010.
[13] Zob.: Bruno Bettelheim, op. cit., s. 247.
[14] Caroline Thompson, Edward Nożycoręki, s. 49. http://www.dailyscript.com/scripts/edward_scissorhands1.pdf, 28.05.2010 r.
[15] Bruno Bettelheim, op. cit., s. 213
[16] Zob.: Bruno Bettelheim, op. cit., s. 211.
[17] Ken Hanke, op. cit., s. 114.
[18] Zob.: Bruno Bettelheim, Cudowne i pożyteczne. O znaczeniu i wartości baśni, t. I, Warszawa 1985, s. 47.
[19] Zob.: Ibidem, s. 94.
[20] Zob.: Ibidem, s. 95.
[21]Zob.: Ibidem, s. 95.
[22] Roger Caillois, Odpowiedzialność i styl. Eseje, Warszawa 1967, s. 32.
[23] Edwin Page, op. cit., s. 87.
[24] Caroline Thompson w komentarzu do wydania DVD.
[25] Graham Fuller, op. cit., s. 61.