5 powodów, dla których warto raz jeszcze obejrzeć „Szklaną pułapkę”

5 powodów, dla których warto raz jeszcze obejrzeć „Szklaną pułapkę”
Przeglądając wczoraj pewien portal filmowy natrafiłem na komentarz „Kevin – jest. Szklana pułapka – jest. Święta mogą się odbyć”. Z kolei, gdy jeden z moich znajomych niedawno stwierdził, że nigdy wcześniej nie widział „Die Hard”, usłyszał od innego „To niemożliwe, przecież to co roku w święta leci!”. Co racja to racja, nawet jeśli Mikołaj zawiedzie to porucznik John McClane, na pewno zagości w Boże Narodzenie w naszych domach. Ci którzy nie widzieli – mogą sobie spokojnie nadrobić. A ci, którzy widzieli… no właśnie. Co z tymi, którzy widzieli tym film więcej razy niż zostało w nim wystrzelonych pocisków? Zapewne… obejrzą znowu. A dlaczego? Oto pięć powodów, dla których „Szklaną pułapkę” warto zobaczyć raz jeszcze!
1. JEDNA Z NAJLEPSZYCH RÓL W KARIERZE BRUCE’A WILLISA
Znacie taki kawał – dlaczego główną rolę w „Titanicu” zagrał Leo Di Caprio, a nie Bruce Willis? Bo Willis ocaliłby tak pasażerów, jak i statek. Takie jest właśnie emploi Bruce’a – nie licząc takich filmów jak „Szakal” czy „Pulp Fiction”. Swojski chłop, który musi ratować rodzinę, przyjaciół, ludzkość czy w ogóle Ziemię. A robi to w sposób mniej lub bardziej widowiskowy. Takim ratownikiem nie byłby zapewne, gdyby nie „Die Hard”, gdzie właśnie w fantastyczny sposób zagrał walczącego z terrorystami oficera policji, który – jak głosił zwiastun kinowy – nie chce być bohaterem, ale nie ma innego wyboru („Wpadłem na to przyjęcie gwiazdkowe przez przypadek. Kto mógł wiedzieć w co się wpakuję?” – stwierdza sam McClane w jednej ze scen). Może nie zawsze wypada wiarygodnie (bieganina na bosaka po rozbitym szkle), ale sympatię publiczności zdobywa.
2. DOSKONAŁA RESZTA OBSADY
Willis dostał naprawdę dobrych współpracowników na ekranie. Brytyjski aktor, Alan Rickman, świetnie wcielił się w niemieckiego terrorystę, Hansa Grubera, który raz objawia nam się jako chłodny i opanowany drań, raz jako wściekły bandyta. Bonnie Bedelia, aktorka o urodzie dość przeciętnej, wypadła bardzo wiarygodnie jako twarda żona McClane’a, Holly, zaś Reginald Vel Johnson dobrze odegrał policjanta-zwyklaka, Powella, który jako jedyna osoba spoza opanowanego przez ludzi Grubera budynku wierzy w McClane’a i nieustannie mu kibicuje. Z mniejszych ról warto wymienić Williama Athertona jako żerującego na każdym nieszczęściu dziennikarza Thorna, Alexandra Godunova jako blondwłosego olbrzyma na usługach Hansa, Karla, oraz De’voreaux White’a w rólce wyszczekanego kierowcy limuzyny, Argyle’a.
3. ŚWIETNE SCENY AKCJI
Filmy akcji lat 80. – materiał na osobny elaborat. Na pewno ich główną cechą były wypakowane po brzegi wybuchami, walką i strzelaninami sceny. Takie też zobaczymy w „Die Hard” – by wspomnieć szarżę wozu policyjnego na budynek Nakatomi Plaza, ostrzeliwania dachu budynku przez helikopter FBI czy skok McClane’a z rzeczonego dachu przy pomocy… węża przeciwpożarowego. Do tego dochodzi kilka efektownych pojedynków – z istnym mordobiciem w wykonaniu McClane’a i Karla na czele.
4. KOPALNIA TEKSTÓW
Jak przystało na film akcji lat 80. „Szklana pułapka” ma od groma dobrych, zapadających w pamięć kwestii. „Na świecie jest tyle milionów terrorystów, a ja musiałem zabić takiego ze stopami, jak moja siostra” – narzeka McClane, przymierzając buty po zabitym bandziorze. „Nie możesz mnie zabić. Jesteś gliną” – rzuca Johnowi trzymany na muszce terrorysta; „Taaa, mój kapitan ciągle mi to powtarza” – stwierdza McClane przed pociągnięciem za spust. Z kolei, gdy policjantka w centrali straszy go konsekwencjami przed nieuzasadnionym wybraniem numeru ratunkowego, wrzeszczy na nią „Co pani sobie myśli, że ja zamawiam pizzę?!”. „Pan Takagi wybrał inną drogę postępowania z nami. Dlatego przez resztę swojego życia już nas nie zobaczy” – oznajmia Gruber po zabiciu dyrektora Nakatomi, zaś gdy jeden z jego ludzi pyta kim są terroryści, który Hans każe uwolnić FBI (ma to odwrócić uwagę federalnych od prawdziwego celu jego ekipy) rzuca od niechcenia „Czytałem o nich w Newsweeku”. Takich perełek jest więcej, łącznie z …
5. „YIPPEE-KI-YAY, MOTHERFUCKER!”.
Odpowiedź na pytanie Hansa czy uważa, że ma szansę przeciwko jego żołnierzom, słyszałem rozmaicie brzmiącą w różnych przekładach. „Siemanko, gnojku”, „Jipikaej, wydymańcu”, „Wszystkiego najlepszego, głąbie”. Nic jednak nie przebije oryginalnej wersji angielskiej. I nikt nie przebije Bruce’a Willysa, jeśli chodzi o wypowiadanie tej zabawnej i chwytliwej kwestii. No, może poza Cezarym Pazurą…