Krzysztof Kieślowski – Autobiografia [RECENZJA]

‘Kino to nie publiczność, festiwale, recenzje, wywiady. To wstawanie codziennie o szóstej rano. To zimno, deszcz, błoto i ciężkie lampy. To nerwowe zajęcie, któremu w pewnym momencie wszystko musi być podporządkowane – także rodzina, uczucia, prywatne życie. Oczywiście to samo o swojej pracy powie maszynista, handlowiec, bankier. Pewno będzie miał rację, ale ja robię swoje i piszę o swoim’*
Większość z nas na pytanie ‘kim był Krzysztof Kieślowski?’ odpowie: ‘genialnym reżyserem’, ‘znakomitym scenarzystą, ‘człowiekiem, którego zasług dla Kina nie da się przecenić’. To wszystko jest prawdą, jednak co tak naprawdę wiemy o samym Kieślowskim? Jego poglądach, pragnieniach, niespełnionych nadziejach? Z pewnością niewiele. Można to jednak diametralnie zmienić sięgając po opracowaną przez Danutę Stok ‘Autobiografię’ reżysera.
Książka opiera się o serię wywiadów, którą pani Stok przeprowadziła z Kieślowskim podczas wielu godzin wspólnie spędzonych przed mikrofonem. Nadmienić należy, że książka powstała z myślą o czytelniku (i widzu) mieszkającym na Zachodzie, któremu obce były polskie realia. ‘Autobiografia’ to materiał mający charakter bardzo intymnej rozmowy dwojga ludzi darzących się szacunkiem i zaufaniem. Pan Krzysztof opowiada o swoim życiu, pracy, światopoglądzie w taki sposób, w jaki rozmawia się z przyjacielem przy lampce wina czy kieliszku wódki; kiedy nie trzeba grać i udawać. Czytając tę książkę nie mogłem oprzeć się wrażeniu, że to tak naprawdę moja rozmowa z człowiekiem, którego szczerze podziwiam, a podziw ten po przeczytaniu recenzowanej pozycji wzrósł jeszcze bardziej. Uderzająca szczerość wypowiedzi uwodzi brakiem fałszywych nut, pozorów. Nasz rozmówca jest człowiekiem doświadczonym przez życie; śmierć ojca, trudne warunki materialne w dzieciństwie, dorosłe życie od początku (do końca) na własny rachunek i odpowiedzialność ukształtowały go na człowieka rozsądnego, może trochę zbyt pragmatycznego, ale w żadnym wypadku nie pozbawionego wyobraźni. Kieślowski opowiada o tym, jak schudł ponad 20 kg, aby uniknąć wojska, i o tym, jak specjaliści obwołali go schizofrenikiem.
‘Mimo zakazu, zapalam papierosa. Obok na jednych czterech krzesłach, siedzą cały czas czterej bagażowi.
– Tu nie wolno palić szefie – mówi jeden z nich.
– A siedzieć i nic nie robić to wolno? – pytam.
– Nic nie robić w Polsce zawsze wolno – mówi drugi.’**
Prowadzi nas przez swoje trzy (!) podejścia do szkoły filmowej i pierwsze filmy aż do głośnego ‘Podwójnego życia Weroniki’, i szeroko omawianych ‘Trzech Kolorów’. Omawia rolę dokumentu w jego pracy, bo właśnie z tą formą filmową zetknął się na początku swej kariery. Przedstawia pierwsze próby fabularne, które podjął, swoje prace dla telewizji, które często robił, ponieważ brakowało mu ‘do pierwszego’. Opowiada o doświadczeniach z cenzurą, do której jednak wcale nie ma pretensji, bo jak twierdzi, rodziła mniej ograniczeń, niż producenci za Zachodzie. (Inteligencja widza też robiła swoje. Może trudno w to uwierzyć, ale kiedyś byli w Polsce widzowie myślący, którzy nie czuli się jak rozbitkowie na bezludnej wyspie). Wspomina znakomitych aktorów i operatorów, z którymi pracował (m.in. Sławomira Idziaka), a także innych wybitnych reżyserów polskiego Kina ,jak Agnieszka Holland czy Krzysztof Zanussi. Zdradza ‘tajemnicę’, w jaki sposób poznał Krzysztofa Piesiewicza, z którym stworzył scenariusze do wielu filmów, również tych najważniejszych. Mówi wiele słów ważnych o swoich dziełach, wyjaśniając, co mu się w nich podoba, a gdzie popełnił, nieraz bardzo rażące, błędy. Nie uważa się za geniusza i nie ma w tym przesadnej skromności. Stwierdza, że z jego wizji w filmach zostaje ok. 35%, więcej nie jest w stanie wyciągnąć, co tłumaczy swoimi ograniczeniami, jak brak cierpliwości. Opowiada nam o ludziach, których spotkał, a którzy pomogli ukształtować mu swój stosunek do świata, pozbyć się złudzeń, a czasem wzbudzili szacunek. Tłumaczy, dlaczego nie sprzedał się Ameryce i ujawnia, że z ojczyzną łączy go to samo, co cementuje stare małżeństwo.
Praktycznie z każdego zdania bije niepretensjonalna wizja świata filmu i tego zwyczajnego, w którym także my żyjemy. Pan Krzysztof obnaża nasze wady, ale także (a może głównie) swoje. Ma dosyć jasny obraz wszystkiego wokół siebie. Absolutnie nie należy traktować tej książki w ramach spowiedzi czy próby usprawiedliwiania się. Kieślowski jest po prostu znakomitym obserwatorem i umie wyciągać z tych obserwacji wnioski. „Autobiografia’ nie jest hymnem pochwalnym własnej osoby, ani nawet Kina. Reżyseria dla Kieślowskiego to po prostu sposób na życie, zawód, ‘jedyna rzecz jaką umie’. Nie słodzi, nie upiększa, ‘zwyczajnie’ relacjonuje, często w znakomitym stylu żartuje. Jest człowiekiem inteligentnym i nas traktuje tak samo, jak partnerów, ludzi ani gorszych, ani lepszych od siebie. I to chyba największa zaleta tej znakomitej książki. Rzadko zdarza mi się przeczytać coś tak interesującego i nadającego się do wielokrotnej lektury i jestem pewien, że jeszcze nie raz po ‘Autobiografię’ sięgnę, do czego i każdą osobę, która tu zajrzy, gorąco namawiam.
Drugie wydanie książki znak uzupełnił o wybór kadrów z najsłynniejszych filmów polskiego twórcy, jak i zdjęć samego Kieślowskiego (mi szczególnie spodobało się to z festiwalu w Cannes). Na końcu dołączono również filmografię reżysera.
‘Czy w ogóle będę jeszcze coś innego robił? To jest zupełnie inne pytanie i w tej chwili nie potrafię na nie odpowiedzieć. Raczej nie. Myślę, że nie’.***
Cytaty zaczerpnięte z książki:
* s. 7
** s. 9
*** s.187
Tytuł oryginalny: Autobiografia
autor: Krzysztof Kieślowski
opracowanie: Danuta Stok
rok wydania: 2006
miejsce wydania: Kraków
ilość stron: 220
gatunek: biografia
wymiary: 135 x 200 mm
oprawa: miękka
wydawca: Znak
ISBN: 83-240-0648-6