33 sceny z życia (2008)

Ból dorosłości
Bardzo rzadko – w obecnych realiach – dochodzi do sytuacji, by rodzima produkcja wzbudzała w odbiorcach tyle sprzecznych emocji, stała się zarodkiem ciekawych dyskusji, a także wchodziła w kłopotliwe tematy poprzez wyjątkowo odważną formę. Wreszcie doczekaliśmy się filmu, który nie rozdrapuje historycznych ran, nie skupia się na obnażaniu polskiej prowincji, nie idealizuje rzeczywistości, ale nie jest zarazem obrazem skrajnie dołującym i szarym, a problemy w nim poruszane są uniwersalne, co pozwala spokojnie wysłać go w świat dla promowania polskiego kina.
Sprawczyni całego zamieszania – Małgorzata Szumowska – nie boi się trudnych pytań. Czy śmierć bliskiej osoby zmienia człowieka? Czy jesteśmy w stanie się na nią przygotować? Czy można znaleźć antidotum na cierpienie? Są to kwestie często pomijane i uważane za tabu we współczesnym kinie. Ale Szumowska nie bez kozery podjęła się zrobienia filmu o takiej, a nie innej tematyce. Genezą powstania „33 scen z życia” są prawdziwe wydarzenia, które spotkały samą autorkę. Spełnia się zatem prawidłowość, głosząca iż najlepsze scenariusze pisze samo życie. A kino to sztuka, w której emocje rodzą się z obserwacji człowieka. Szumowska przypomina te niepisane zasady sztuki filmowej, prezentując obraz niesztampowy, hipnotyzujący i bezpretensjonalny.
Julię, główną bohaterkę „33 scen…”, poznajemy w momencie, kiedy spogląda, z nieposkromioną radością, przez okno ekskluzywnej willi na idealny – w jej mniemaniu – świat. Sukcesy w dziedzinie ukochanej fotografii, kwitnące małżeństwo, beztroskie weekendy z rodziną na świeżym powietrzu – Julia jawi się nam jako kobieta spełniona, której niczego nie brakuje. Wielce wymowne ujęcie inaugurujące film jest równocześnie jedną z ostatnich chwil jej prawdziwego „dzieciństwa”. Egzystencja 33-letniej bohaterki, którą życie, jak dotąd, szczęśliwie oszczędzało, staje się prawdziwym koszmarem, gdy dowiaduje się, że jej matka Barbara zachorowała na raka. Obserwujemy stopniowy efekt domina: jedno tragiczne wydarzenie powoduje lawinę kolejnych nieszczęść na szczeblu zarówno zawodowym (zanik weny twórczej), jak i uczuciowym. Julia zdaje sobie sprawę, że nic nie będzie już takie, jak przedtem.
Szumowska z dokumentalną precyzją i szczegółowością (przed fabułą zajmowała się właśnie tym rodzajem ekspresji filmowej), analizuje zachowania swoich bohaterów w sytuacji beznadziejnej. Przekracza wszelkie bariery i łamie stereotypy związane z umieraniem. Matka Julii – Barbara – do końca pragnie żyć, odczuwać najmniejsze nawet ziemskie przyjemności, takie jak delektowanie się ciastkami z lukrem, czy pizzą. Niejako drwi z sytuacji w jakiej się znajduje, próbuje znaleźć w niej pozytywne aspekty, nie chce szlochania bliskich nad jej trudnym losem. To w jej osobie kryje się największe stężenie czarnego humoru, po który bez skrupułów sięga Szumowska. Używa absurdu w najmniej spodziewanych momentach (scena z Bożego Narodzenia, kiedy „nieposłuszna” choinka spada na – będącą w stanie agonii – matkę). Jednakże wszystkie groteskowe sytuacje, skądinąd zabawne, są dawkowane z umiarem i kontrolą, aby nie zboczyć za bardzo z drogi dramatu egzystencjalnego, ale równocześnie nie utknąć w mieliźnie patosu i sentymentalizmu. Reżyserka emocje buduje na zasadzie swoistego ‘katharsis, ale nie jest to typ wrażeń sztucznych, nadmuchanych.
Jednym z producentów tej koprodukcji, jest firma Zentropa, której szefem jest sam Lars von Trier. W kilku dziedzinach film przypomina twórczość słynnego Duńczyka, twórcy manifestu „Dogma”. Szumowska nie boi się pokazywać cierpienia, trochę bawi się widzem, czekając na jego reakcje, prowokuje go, prezentuje, ale nie komentuje. Jej kino nie zmusza do przemyśleń – bliżej mu do empatii. Kreuje pewne postawy bohaterów, z którymi widz może się utożsamiać, bądź nie. Jej postaci nie są czarne albo białe – wszystkie są szare. Żadna z nich nie potrafi znaleźć drogi do wyjścia z labiryntu cierpienia, różnią ich jedynie sposoby, w jaki próbują przezwyciężyć ból – plan z góry skazany na porażkę. Julia chodzi na bogate w orgie imprezy i nawiązuje romans z asystentem, ojciec szuka szczęścia w alkoholu, a siostra tak po prostu odcina się od rodziny.
„33 sceny z życia” to jednak przede wszystkim film o stracie. Znany reżyser Alexandro Gonzalez Innaritu powiedział kiedyś: „Życie to ciągły łańcuch strat. Tracimy dzieciństwo, niewinność, rodziców, włosy a w końcu i samo życie”. Julia w jednej chwili zostaje na świecie bez matki i ojca, a w jej życiu kończy się upojny okres adolescencji. Śmierć bliskich jest dla bohaterki hamulcem. Czasem do zastanowienia się nad swoją dotychczasową egzystencją, wstrzymania dość ekspresowego trybu funkcjonowania. Julia w obliczu cierpienia obsesyjnie szuka bliskości, nie mając oparcia w mężu – nawiązuje romans z kolegą z pracy. Wszystko zostaje na jej głowie, a ona musi odnaleźć się szybko w nowej sytuacji. W filmie „Oldboy” z 2004 r. padło bardzo znamienne zdanie, które idealnie obrazuje sytuację, w jakiej znalazła się Julia: Gdy się śmiejesz, świat śmieje się z Tobą, gdy płaczesz zostajesz sam.
Aura niespotykanego realizmu, jaką owiany jest cały film, nie mogła mieć miejsca bez aktorów, którzy spisali się wyśmienicie. Największe gwiazdy tej produkcji, czyli Julia Jentsch i Maciej Stuhr, zagrały na przekór swoim poprzednim dokonaniom. Niemka zrzuciła z siebie łatkę twardej, bezkompromisowej i niezłomnej roli Sophie School z oscarowego „Sophie School – ostatnie dni”, a znany w przeszłości kabareciarz skończył z wizerunkiem nie do końca ogarniętego wyrostka z „Chłopaki nie płaczą”, czy „Fuksu”. Młody Stuhr powoli zbliża się do klasy swojego ojca. Jednakże wspomniana dwójka nie zagrała bynajmniej ról swojego życia. Prawdziwe epigramy, postaci złożone i trudne przypadły Małgorzacie Hajewskiej-Krzysztofik i Andrzejowi Hudziakowi. Ta pierwsza odtwarza bohaterkę w stanie agonii z takim realizmem, że czasami człowiek zadaje sobie pytanie, jak daleko sięga gra aktorska? Ojciec Julii to perfekcyjne oddanie wraku człowieka, który tylko czeka na swoją śmierć. Jest jeszcze Peter Ganzler, wcielający się w enigmatycznego przyjaciela Julii, który już samą fizjonomią budzi w nas uczucia tajemniczości. Szumowska postawiła na obsadę międzynarodową, a dystrybutorzy musieli zadbać tym samym o dubbing. O ile sprawdza się on w infantylnych animacjach, o tyle w poważnym i ambitnym filmie momentami budzi poczucie żenady. Da się jednak przymknąć oko na słabe „głosowe” role Dominiki Ostałowskiej, podkładającej głos Jentsch oraz Roberta Więckiewicza – Ganzlera.
Wspominałem o nieco dokumentalnej strukturze „33 scen…”, która wpływa na oszczędne, ale bardzo dokładnie zdjęcia Michała Englerta. Długie ujęcia kręcone często z jednego miejsca, pozwalają nam lepiej skupić się na bohaterach i ich wewnętrznych niepokojach. Zapierająca dech w piersiach jest także muzyka. Tu Szumowska dokonała bardzo ciekawego zabiegu: kompozycje Pawła Mykietyna są swoistym pośrednikiem, zamykają poszczególne sceny i wprowadzają nas w nastrój kolejnych. A wszystko to w absolutnej ciemności. To jedyne momenty, w których pojawiają się dźwięki. Reżyserka przyznała, iż nie chciała, by muzyka dodawała niepotrzebnej sztuczności i podniosłości filmowi.
„33 sceny z życia” to ewenement na skalę krajową. Film zrobiony w europejskim stylu, wybijający się z rodzimej szarzyzny. Szumowska nie trzyma się ściśle gatunkowych ram, ba, bez kompromisów łamie je, dodając wiele od siebie. Znalazła już własny styl. Zabójcza mieszanka czarnej komedii z soczystym dramatem psychologicznym przyniosła rewelacyjny efekt. Jakże mało jest tego typu filmów – pełnych prostoty, ale powodujących gęsią skórkę. Chciałabym być nadal dzieckiem – Julia wymawia tę frazę pod koniec filmu, a robi to z taką ascetycznością, iż jesteśmy gotowi stwierdzić, że nie ma w tym cienia kłamstwa. Tak jak Jacek w „Krótkim filmie o zabijaniu” tuż przed egzekucją mówił łamiącym się głosem: Ja nie chcę. Zwykłe zdania, bez jakiejkolwiek oryginalności, ale jakże dosłowne i piękne. Filmowi także można zaufać.
Tytuł oryginalny: 33 sceny z życia
Reżyseria: Małgorzata Szumowska
Scenariusz: Małgorzata Szumowska
Zdjęcia: Michał Englert
Muzyka: Paweł Mykietyn
Produkcja: Polska/Niemcy
Gatunek: Dramat
Data premiery (Świat): 05.09.2008
Data premiery (Polska): 07.11.2008
Czas trwania: 100 minut
Obsada: Julia Jentsch, Maciej Stuhr, Małgorzata Hajewska-Krzysztofik, Andrzej Hudziak, Peter Gantzler, Izabela Kuna