Ostatni król Szkocji / Last King of Scotland, The (2006)

„Ostatni król Szkocji” to historia rozgrywająca się w latach 70 ubiegłego wieku w Ugandzie. Są to czasy niebezpieczne i brutalne. Główną tego przyczyną, jak uczy nas historia, najczęściej jest chęć dojścia do władzy absolutnej człowieka nazbyt ambitnego, rozchwianego emocjonalnie, bezwzględnie eliminującego swoją opozycję i to nie tylko polityczną, jak okazuje się w filmie. 25 stycznia 1971 prezydentem niestabilnej ekonomicznie i gospodarczo Ugandy zostaje Idi Amin. Film pokazuje początki jego dojścia do władzy.
Właśnie tę sytuację zastaje szkocki lekarz, Nicholas Garrigan, kiedy przyjeżdża do obcego kraju z idealistycznym postanowieniem służenia najbardziej potrzebującym. Młody, zbuntowany, oglądający się wciąż za płcią piękną chłopak, staje się uczestnikiem wydarzeń związanych z krajem i kulturą, do których nie należy. To wszystko jest „nie jego”. O sytuacji politycznej w Ugandzie dowiaduje się w autobusie od przypadkowej osoby, nie zna nazwisk ani motywów, jest za to zafascynowany postacią, która dzięki swojej charyzmie budzi w ludziach z jego wioski nadzieję na poprawę sytuacji w państwie. Wkrótce, dzięki zbiegowi okoliczności, zostaje prywatnym lekarzem ugandyjskiego prezydenta. Przyjęcia, pływanie w basenie, grillowanie, ciekawe pogawędki z najważniejszą osobą w kraju- młody lekarz staje się oczarowany takim stylem życia .Jednak po pewnym czasie fascynacja Idi Aminem, przeradza się u Garrigana w niepokój, a potem strach. Klaustrofobiczny lęk, którego doznać może człowiek nie mogący wrócić do domu i zdający sobie sprawę z tego, że jego życie jest zagrożone, tworzy niesamowity klimat filmu. Dużą rolę odgrywa również ścieżka dźwiękowa. Składają się na nią nie tylko utwory ściśle związane z kulturą afrykańską- chwilami można było usłyszeć również ostrzejszą nutę i przysiąc bym mogła, że słyszałam gitary elektryczne.
Spodziewałam się tego, że Forest Whitaker poradzi sobie z rolą w tym filmie. Bo czemu nie? W każdym obrazie, który z nim oglądałam, tworzył postać przekonywającą. Jednak to właśnie w „Ostatnim królu Szkocji” zachwycił mnie najbardziej. Bez dwóch zdań, to jego film. Świadczyć mogą o tym statuetki, które od daty premiery gromadził na swoim koncie oraz pochlebne opinie krytyków. Dla mnie jednak najważniejsze jest to, że wcielając się w rolę afrykańskiego dyktatora, potrafił mnie przestraszyć. Pokazał żądzę władzy, bezwzględność i szaleństwo, ani przez chwilę nie wypadając przy tym groteskowo. Nie oglądałam zbyt wielu filmów z Jamesem McAvoy’em, dlatego trudno mi powiedzieć, czy dał z siebie wszystko. Trzeba jednak powiedzieć, że mimo, iż jego postać nie była tak charakterystyczna i zapadająca w pamięć, jak bohater kreowany przez Whitakera, młody aktor nie pozostał bezbarwny. Widzowi nie jest trudno utożsamić się z Garriganem- człowiekiem niedoświadczonym, czasem naiwnym, przeżywającym rozterki moralne.
Kevin Macdonald, twórca słynnego „Stanu gry” z Russellem Crowem, skonstruował coś, co jest i pouczające, bo przybliża nam sylwetkę ugandyjskiego prezydenta, i poruszające, bo obraz wzbudza silne emocje, nie będąc przy tym w niczym podobnym do typowego filmu sensacyjnego. Akcja jest budowana dość powoli, trzyma w niepewności po to, żeby wreszcie przyspieszyć i wcisnąć widza w fotel. Poza tym przyjemnie ogląda mi się filmy, których fabuła rozgrywa się w miejscu tak różnym od zatłoczonych ulic USA.
Tytuł oryginalny: Last King of Scotland, The
Reżyseria: Kevin Macdonald
Scenariusz: Jeremy Brock, Joe Penhall, Peter Morgan
Muzyka: Alex Heffes
Zdjęcia: Anthony Dod Mantle
Produkcja: USA , Wielka Brytania
Gatunek: Dramat/Historyczny/Thriller
Data premiery (Świat): 01.09.2006
Data premiery (Polska): 09.02.2007
Czas trwania: 123 minuty
Obsada: Forest Whitaker, James McAvoy, Simon McBurney, David Oyelowo, Kerry Washington, Gillian Anderson